Wiem, wiem. Prawie koniec miesiąca (a przy okazji Dzień Dziadka), a ja dopiero ze zużyciami grudnia wyskakuję. Niech ktoś zatrzyma czas, to może będę się lepiej wyrabiać ;)
Do koktajlu pod oczy IOSSI (klik) oraz łagodzącego toniku Naturativ na pewno będę wracać, gdyż są to moje hity. Bardzo polubiłam też gąbkę konjac z różową glinką z Sephory (prezent od Agaty), ale wolałabym większą wersję, bo ten maluszek często i gęsto leciał mi z rąk. Ziołowy płyn do płukania jamy ustnej Sylveco był w porządku. Nie zawiera alkohou, nie ma drażniącego smaku i ładnie odświeża oddech. Miniaturę kremu Decleor (od Hexxany) zużyłam w jakieś 5 dni i miałam dobre pierwsze wrażenia. Ładnie nawilżał i pięknie pachniał. Serum pod oczy Be Organic (klik) z kolei niczym mnie nie zachwyciło. Nie widziałam efektów stosowania tego mazidła.
Na powyższym zdjęciu znalazły się dwa kolejne moje hity: mydło kawa z cynamonem z Lawendowej Farmy (klik) oraz oczywiście mocznikowy krem do rąk Isany (klik). Często wracam też do antyperspirantu Rexona (na dzień) oraz dezodorantu Fenjal (na noc). Ten pierwszy daje mi, człowiekowi bardzo potliwemu, dobrą ochronę kiedy jestem aktywna, a dzięki ładnie pachnącemu dezodorantowi Fenjal nie budzę się rano ze smrodkiem zalatującym spod pachy. Jeśli chodzi o piankę pod prysznic Dove, to będę wracać do wersji gruszkowej. Widoczny tu zapach pistacji zupełnie mi nie podszedł, przez co produkt męczyłam i nie miałam przyjemności z kąpieli. Miniatura olejku różanego do włosów (od Hexx) zostawiła po sobie pozytywne wrażenie ze względu na boski zapach dzikiej róży prosto z krzaka. Serum na końcówki L'Oreal, które dostałam dawno temu od Justyny, dzięki dużej pojemności było megawydajne i poprawnie chroniło moje długie już kłaki przed zniszczeniami mechanicznymi od ocierania się o swetry. Solny scrub od Soap & Glory wyglądał i pachniał jak owsianka. Działanie miał bardzo dobre, ale nie mogłam używać go do całego ciała z dwóch względów: nie chciałam cała pachnieć jak śniadanie i ja ogólnie nie mogę zbyt długo rozcierać scrubów dłońmi na ciele, bo... cierpią na tym moje dłonie (dostaję kilkugodzinnego, bardzo dokuczliwego mrowienia ich wewnętrznych części). Do samych dłoni i stóp jednakowoż był wspaniały (złuszczał i natłuszczał), więc będzie się jeszcze u mnie pojawiał. O serum antycellulitowym Norel postaram się napisać osobny post, a tutaj powiem jedynie, że to fajny produkt.
Na kolejnym zdjęciu mamy same mega dobre kosmetyki. Olejek hydrofilny z e-naturalnie uwielbiam (klik), podobnie jak złuszczające skarpetki z Exclusive Cosmetics. Moim zdaniem są wręcz najlepsze na rynku. Szampon Alterry z granatem i aloesem bardzo dobrze służy moim włosom i skórze głowy (nie podrażnia jej!), żel pod prysznic Isany ładnie pachniał, był tani i robił, co miał robić, a oliwka Babydream to też niemal stały bywalec w mojej łazience, bo olejki na mokrą skórę to moja ulubiona forma nawilżania się po kąpieli.
Tak, zużyłam ten problematyczny korektor Astor (klik) i sama nie wiem, jak tego dokonałam. Maskara Saemmul (klik) była dobra, a z rozświetlającej bazy Burberry (prezent od Kasi) byłam mega zadowolna, gdyż w subtelny sposób rozświetlała cerę, a makijaż rzeczywiście dłużej się na niej utrzymywał.
Na koniec roku zrobiłam również przegląd toaletki i pozbyłam się kilkuletnich cieni, różów, a także przeterminowanych kredek do oczu i pomadek:
Na koniec roku zrobiłam również przegląd toaletki i pozbyłam się kilkuletnich cieni, różów, a także przeterminowanych kredek do oczu i pomadek:
Z paletki Pupy Pupa Roses (klik) złoty cień i piękny róż zużyłam w całości, a tandetne błyszczyki wyrzuciłam już dawno temu; pozostały w niej brązik jest dla mnie za chłodny, więc się żegnamy. Z cieni Inglot (moja kolekcja tu) oraz Sleek (Garden of Eden, Respect, Vintage Romance) byłam swojego czasu bardzo zadowolona - zresztą widać zużycie. Maluch z Too Faced Jingle, All The Way (klik), natomiast zawierał zbyt pomarańczowy bronzer, bardzo średniej jakości cienie, róż, który mi wypadł i dwa fajne maty, które jako jedyne zużyłam. Musiałam rozstać się też z dwoma ładnymi, ale już zdecydowanie zbyt starymi różami - Inglot 47 (klik) oraz różową połową Flormar Pretty Compact Blush-On P116 (druga połowa mi nie pasowała, więc pozbyłam jej się dawno temu) (klik). Do kosza trafił rozświetlający puder z paletki Sleek Blush Buy 3 Santa Marina (klik) - to ten w słoiczku. Pokruszył mi się, ale żadna strata, bo kosmetyk nie utrwałał makijażu, nie rozświetlał, wysuszał skórę pod oczami i ogólnie był raczej do niczego. Dwie maskary Maybelline ze zdjęcia - The Falsies Volum' Express oraz Lash Sensational w wersji wodoodpornej - wyrzucam, bo okropnie się na mnie rozsypują/rozmazują, a dwie niebieskie kredki nie były przeze mnie mocno eskploatowane ze względu na odcienie nie pasujące do szybkich dzienniaków typu nude, więc się zestarzały. Na koniec kosz zaliczyla gromadka pomadek o niepasujących do mnie odcieniach (Maybelline: Color Whisper Coral Ambition, Color Whisper Faint for Fuchsia, Color Sensational Iredescent Rose Diamonds, Revlon Amethyst Shell), przeterminowanych (Bourjois Souffle de Velvet liquid lipstick, Revlon Colorburst Balm Stain Sweetheart, Maybelline Color Drama Intense Velvet Lip Pencil In With Coral, Wibo Elixir 03) i bublowatych (niebieska pomadka NYX).
Porządki były prowizoryczne. Powinnam wywalić dużo więcej kosmetyków pochodzących z czasów mojego "zachłyśnięcia się" blogowaniem i testowaniem, ale to się zrobi do wiosny...
Bardzo fajna propozycja z olejkiem różanym do włosów. Sama obecnie badam temat, bo chciałam sobie taki kosmetyk zakupić. Włosy mam coraz dłuższe i zaczynają się problemy z ich splątaniem.
OdpowiedzUsuńto był taki olejek do typowego olejowania włosów. nawilżał je, ale na splątanie raczej wpływu nie miał
UsuńBardzo ładne czystki! Szampon Alterry z granatem i aloesem to mój drogeryjny hit!
OdpowiedzUsuńpowinnam bardziej przetrzepać szminki, ale no... żal ;)
UsuńSerum pod oczy Be Organic strasznie mnie wymęczyło, było bardzo wydajne, ostatecznie zużyłam na szyję,
OdpowiedzUsuńteż przez jakiś czas stosowałam na szyję :)
UsuńLubię takie "declutteringi"! Czasem niewielka zmiana potrafi kompletnie przestawić nastawienie i spojrzenie na to, co nam zostanie :)
OdpowiedzUsuńwciąż mam sporo za dużo kolorówki, ale wiesz jak to było, kiedy człowiek się wkręcił w blogowanie i tyyyyle kosmetyków go ciekawiło ;)
UsuńBardzo dużo zużyłaś i sporo fajnych kosmetyków.Płyn do płukania ust Sylveco miałam, muszę go znów kupić. Decleor uwielbiam, choć dawno go nie miałam :)
OdpowiedzUsuńDecleor bardzo kusi :)
UsuńTo prawda :)
UsuńDuzo pozbylas sie kolorówki, no ale nowy rok, nowy start :D Dodaję Twój blog do obserwowanych i zapraszam na mój, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńpowinnam chyba wyrzucić drugie tyle, ale powoli, powoli... ;)
UsuńGratuluję porządków w kolorówce :)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuńchoć powinnam więcej mazideł wyrzucić...
Też powinnam zrobić porządki... Nie tylko w kosmetykach zresztą! ;-)
OdpowiedzUsuńOglądałam ostatnio to serum Be Organic i omal go nie kupiłam, ale pomyślałam, że zobaczę, co o nim pisza na blogach. I zapomniałam. ;-) ale przyszłam tu i już widzę, co piszą. Dla mnie pewnie byłoby za słabe. Za to muszę sięgnąc po Iossi.
IOSSI bardzo polecam, to mój hit :)
Usuń