środa, 29 lutego 2012

Zużycia lutowe

W lutym zdenkowałam 9 produktów (nie zdążyłam zrobić zdjęcia żelowi pod prysznic TBS, który skończył się w dzień mojego wylotu do Polski):

  • krem mocznikowy Pilatrix, który przysłała mi kochana Hexxana; jest bardzo gęsty i ma okropny zapach (kojarzy mi się z toaletą); stosowałam go na swoje tragicznie przesuszone dłonie, nawilżał je i koił tylko przy regularnym smarowaniu po każdym kontakcie z wodą, przy dłuższej przerwie od kremu (np. całonocnej) przesuszenie niestety wracało :(
  • krem do rąk Eveline (glicerynowy superskoncentrowany krem-maska do rąk i paznokci); recenzja TUTAJ, u mnie się nie sprawdził
  • szminka Maybelline 150 Rose Sequin; bardzo przyjemna szminka w kolorze zbliżonym do mojego naturalnego koloru ust; nie wysuszała ust; nie warzyła się; bez jedzenia i picia miała trwałość ok. 3 godziny; pokazywałam ją w kilku makijażach, chociażby w TYM, czy w TYM
  • mineralny antyperspirant Garniera; lubimy się
  • próbka kremu Avene Diroseal (Treatment cream for localized redness) na rumień; dostałam ją od Hexxany; stosowałam jako część pielęgnacji antynaczynkowej, o której pisałam w TYM poście; krem ma zielony kolor (troszkę neutralizuje rumień) i pachnie alkoholem; może wysuszać skórę, dlatego nakładałam go po kremie na dzień; trudno mi ocenić jego skuteczność, ponieważ wspomagałam się innymi produktami, ale jestem zadowolona z efektów, które przyniosła kompleksowa pielęgnacja
  • maska do włosów Alterry granat i aloes; recenzja TUTAJ; uwielbiam
  • chusteczki do demakijażu Garniera; bardzo dobrze zmywają podkład, puder, róż, bronzer i rozświetlacz - czyli makijaż twarzy; z oczami radzą sobie trochę gorzej, ale od biedy ujdzie; nie podrażniają oczu ani skóry
  • mój lakierowy eksperyment, o którym pisałam TUTAJ - zużyłam do malowania paznokci u stóp
  • żel pod prysznic The Body Shop o zapachu passion fruit (nie ma zdjęcia); żel jak żel, mył skórę i trochę ją wysuszał, ogólnie nic specjalnego, nawet zapach nie był wybitnie przyjemny

Dzisiaj będzie fajny dzień :)

wtorek, 28 lutego 2012

Superdrug, Natural High, night cream

Dzisiaj przedstawię Wam krem na noc, którego używam od kilku miesięcy. Należy on do naturaln(iejsz)ej linii Superdrug o wdzięcznej nazwie Natural High. Producent chwali się, że kosmetyki z tej linii mają dużą zawartość organicznych wyciągów i naturalnych składników (oczywiście produkty nie są w pełni naturalne). Kosmetyki nadają się dla wegetarian i wegan.

Kremik dostać można w drogerii Superdrug za 4,99 funtów (obecnie trwa promocja 50% off), a w Polsce kosmetyki tej linii można znaleźć w drogeriach Marionnaud. Standardowy, plastikowy (zielony, naturalnie) słoiczek kryje 75 ml produktu. Krem jest biały i pachnie bardzo słodko, kwiatowo. Ma zaskakującą konsystencję bardzo gęstej pasty, ale w kontakcie ze skórą mięknie i ładnie się rozprowadza pozostawiając na skórze lekki film. Zapewne właśnie ze względu na konsystencję producent nie zaproponował nam higienicznego opakowania z pompką...

Skład kremu jest bardzo długi. Dokładną analizę znajdziecie pod tekstem angielskim. Produkt rzeczywiście zawiera wiele składników i wyciągów naturalnych: masło kakaowe, olej ze słodkich migdałów, olej canola, olej sojowy, wyciąg z pszenicy, olej z pszenicy, olej z kukurydzy, olej sezamowy, wyciąg z owsa, olej z siemienia lnianego, olej z ryżu, oraz wyciąg z ryżu. Nie jest niestety pozbawiony chemii - mamy tu silikony, PEGi, olej mineralny, BHT i sześć innych konserwantów (w tym fenoksyetanol i pięć parabenów) oraz cztery substancje zapachowe.

A teraz najważniejsze, czyli działanie. Producent nie obiecuje nam wiele: "Ten bogaty krem regenerujący pielęgnuje, nawilża i uspokaja skórę". Ja powiem tak: rzeczywiście jest to bardzo dobry nawilżacz. Od kiedy go używam, nie miałam na twarzy suchych skórek ani przesuszonych miejsc. Rano moja skóra jest nawilżona i przyjemna w dotyku. Ma również lepszy koloryt niż poprzedniego dnia (to zapewne to "uspokojenie"). Krem mnie nie zapchał ani nie spowodował żadnych przykrych niespodzianek. Jestem z niego zadowolona, mogę więc Wam go polecić :)


Today I'm going to write a few words about a night cream I have been using for a couple of months.

Superdrug says that Natural High is a skincare range that's high in organic extracts and natural ingredients - so you can give your skin the care and attention it deserves - naturally! Suitable for vegetarians and vegans.

Obviously, you can buy this cream in Superdrug. It costs £4.99 but at the moment Superdrug features a half-price offer on this product. Packaging-wise you get a typical (green, naturally) plastic jar of 75 ml. The product is white and has a sweet, flowery scent. I found the consistency somewhat surprising: the cream is very thick but there are no application problems. It leaves a film on your skin. 

The list of ingredients features a lot of entries. I counted as many as 12 natural ingredients. On the other hand, the cream also contains chemicals, such as silicones, PEGs, mineral oil, BHT and 6 other preservatives, as well as 4 perfumes.

OK, let's go on to the most important thing - effects. The manufacturer simply says: This rich regenerating night cream nourishes, hydrates and soothes the skin. Well, it really is a good moisturiser. Since I have started using it I didn't have any dry spots on my face. Also, in the morning my skin tone is more even than in the evening before. The product didn't break me out. I'm quite satisfied with this cream and, therefore, recommend it :)


Dla zainteresowanych - analiza składu wykonana TYM narzędziem:

Ingredient analysis made with THIS tool:


IngredientNotesFunction ComedogenicIrritationSafety
Aqua Solvent
Theobroma Cacao Butter Antioxidant 4 0
Glycerin Solvent
Moisturizer
0 0
Prunus Amygdalus Dulcis
Dimethicone
1 0
Glyceryl Stearate SE Emulsifier 3 2
Myristyl Myristate Solvent
Synthetic ester
Emulsifier
5 2
Pentaerythrityl distearate Emulsifier
Betaine Antistatic
Moisturizer
Cyclopentasiloxane Solvent
Emollient
Glyceryl Stearate Emollient
Emulsifier
PEG-100 Stearate Surfactant
Canola Oil
Cetyl Alcohol Surfactant
Emulsifier
5 2
Glycine soja Emollient
Isopropyl Myristate Solvent
Synthetic ester
5 3
Triticum Vulgare Emollient 5 2
Wheat Germ Oil Emollient 5 2
Zea mays oil Solvent
Antistatic
Emollient
3 0
Hydrolyzed Sesame Extract
Avena sativa Anti-allergic
Linseed Oil
Rice Bran Oil Emollient
Rice Bran
Dimethicone Crosspolymer
Dimethiconol Emollient
Xanthan Gum Emulsifier
Parfum Fragrance
PEG-40 Hydrogenated Castor Oil Surfactant
Emulsifier
Sodium acrylates copolymer
Paraffinum Liquidum Solvent
Antistatic
0 0
BHT Preservative
Disodium EDTA
PPG-1 TRIDECETH-6 Emollient
Sodium Hydroxide pH Adjusters 5
Trideceth-9 Emulsifier
Butylphenyl Methylpropional Fragrance
Linalool Fragrance
D-limonene Solvent
Fragrance
Phenoxyethanol Preservative
Methylparaben Preservative 0 0
Isobutylparaben Preservative
Propylparaben Preservative 0 0
Butylparaben Preservative
Ethylparaben Preservative 0 0

poniedziałek, 27 lutego 2012

TAG: Top 5 bubli kosmetycznych + *Lipstick Ligue*

Dzisiaj w nocy przylatuję do Polski, yay! :) 

Wczoraj Sauria80 poczęstowała mnie ciekawym tagiem. Dziękuję :)



Zasady:

1. Napisz kto Cię otagował i zamieść zasady TAGu.
2. Zamieść banner TAGu i wymień 5 najgorszych kosmetycznych produktów, jakich kiedykolwiek używałaś i krótko to uzasadnij, czyli wymieniamy buble, bubelki i bubeleczki...
3. Zaproś do zabawy swoje ulubione bloggerki, ilość dowolna.

No to może bubelki, które od razu przyszły mi na myśl:

1. Zmywacze do paznokci Isany - niesamowicie wysuszyły mi skórki i paznokcie (paznokcie się łuszczyły).
2. Tusz do rzęs Scandaleyes Rimmela - ze względu na ogromną szczotę, którą po prostu nie da się pracować.
3. Glicerynowy superskoncentrowany krem-maska do rąk i paznokci 5 w 1 z Eveline (recenzja TUTAJ) - u mnie w ogóle nie działał; nie nawilżał, nie przynosił ulgi dłoniom.
4. Nawilżający antyperspirant Lirene. Jego zadaniem jest chronienie nas przed poceniem się przez 24 godziny i jednoczesne nawilżanie skóry pod pachami. Cóż, u mnie wystąpiła reakcja alergiczna: skóra pod pachami zrobiła się wiśniowa i zaczęła piec, a nie użyłam tego antyperspirantu po depilacji. Dodam, że to jedyny antyperspirant, który się u mnie tak zachował, a używałam ich wiele.
5. Tonik L'Oreal (Triple Active Re-Nourish Velvety Toner). Tonik przeznaczony jest do skóry suchej i wrażliwej. Producent obiecuje dogłębne oczyszczenie, skóra ma być miękka i rozświetlona. Mi podrażnił twarz i rozognił naczynka.

Taguję:
Otagowałabym moje psiapsióły, ale cały czas to robię, więc mogłyby czuć się zamęczone - dziewczyny, tym razem Wam odpuszczam! [si, nie chcę dostać po głowie, kiedy się spotkamy]

***
Podchwytując pomysł Urban (KLIK) przedstawiam Wam swoją pierwszą Lipstick Ligue. W zeszłym tygodniu niesamowicie zainteresowały mnie dwa artykuły związane z tematem zdrowego odchudzania :) 

Polecam zatem:


Inspirującej lektury!

niedziela, 26 lutego 2012

Sephora by OPI (3)

To już ostatni maluszek z zeszłorocznej wymianki z Urbi :*
  • Dostępność: lakier przywędrował do mnie ze Stanów; nie wiem, gdzie można by go dostać
  • Cena: nie znam...
  • Pojemność: 3,75 ml
  • Kolor: śliczna śliwka :) [na butelce nie ma żadnego oznaczenia]; kremowe wykończenie
  • Konsystencja: w sam raz
  • Pędzelek: cienki i malutki
  • Krycie: dwuwarstwowiec
  • Wysychanie: w normie
  • Zmywanie: bez problemów
  • Trwałość: pierwsze odpryski pojawiły się już drugiego dnia po aplikacji
Jak Wam się podoba? Mnie ten kolorek zauroczył :)

[przepraszam za suche jak wiór skórki; nic nie pomaga, ani olejki, ani wazelina, ani kremy do rąk z mocznikiem...]


This is the last nail polish I got from Urbi :* last year.
  • Availability: I have no idea where to buy it
  • Price: unfortunately, I don't know the price
  • Volume: 3.75 ml (mini version)
  • Colour: no name/number on the bottle; I would describe the shade as pretty plum purple :); cream finish
  • Formula: neither too thick nor too thin, just right
  • Brush: small and narrow
  • Opacity: you need to apply 2 coats
  • Drying time: average
  • Removing: no problems
  • Durability: it started chipping on the second day after application
I love this shade. Do you?

sobota, 25 lutego 2012

Kolejny inglotowy makijaż / Another Inglot make-up

Tym razem szaro-fioletowy :) 420 P na ruchomej powiece, najciemniejszy fiolet z trójki 604 P w zewnętrznym kąciku, średni fiolet na dolnej powiece. Kreska wykonana żelowym eyelinerem Essence Berlin rocks.

This time it's grey and purple :) I applied 420 P all over the lid, the darkest shade from the 604 P trio - in the outer corner, and the middle shade - lower lash line. I also used Berlin rocks gel eyeliner by Essence.


Użyte cienie i błyszczyk / Eyeshadows and lipstick used:



Kochane, na blogu pokazuje makijaże, które noszę danego dnia. Nie myślcie sobie, że nie używam różu albo nie konturuję twarzy - robię to, ale zgodnie z zasadą "mniej znaczy więcej", więc aparat po prostu nie wychwytuje różu i bronzera...

Note: I only post make-ups I wear on a given day. Please, don't assume that I don't use any bronzing powder/blush. I do but I stick to the "less is more" rule and that's why my camera fails to capture them...

piątek, 24 lutego 2012

Moje cienie z Inglota / My Inglot eyeshadows

Oprócz tęczowej dziesiątki w mojej kolekcji znajdują się następujące Inglociaki:



Cienie o oznaczeniach 420 Pearl, 360 Matte i 407 Pearl pochodzą z wymianki z Madamekatarzyną :)

Trójeczka 604 P to ciepłe fiolety. Uwielbiam je :) 407 P to cudna brzoskwinia delikatnie opalizująca na złoto; 457 DSp to czekoladowy brąz ze złotymi drobinkami; 360 M to bardzo przyjemny matowy brąz; 420 P zaś to szarość podszyta fioletem, bardzo twarzowa. Bardzo lubię Inglotowe cienie i na pewno będę powiększać ten zbiorek :)

Przedstawiam Wam makijaż wykonany za pomocą 407 (ruchoma powieka), 420 (dolna powieka, nałożony na czarną kredkę), 360 (zewnętrzny kącik i załamanie) oraz 457 (kreska na górnej powiece, cień nałożony na czarną kredkę). Na ustach (pozdrawiam Krzyklę) szminka Airy Fairy z Rimmela :)


**********************************************************************************

In the first picture you can see my little Inglot eyeshadows collection. Apart from those beauties I also have THIS palette.

I got 420 Pearl, 360 Matte, and 407 Pearl shades from Madamekatarzyna :)

As you can see, 604 P is a purple trio. Love it :) I would describe 407 P as gold peach; 457 DSp - chocolate brown with gold glitter; 360 M - matte brown; 420 P - purplish grey. I love Inglot eyeshadows and I'm sure my collection will grow :)

Two last pictures depict a make-up in which the following shades were used: 407 (lid), 420 (lower lash line, applied to a black pencil eyeliner), 360 (outer corner and crease), and 457 (upper lash line, applied to a black pencil eyeliner). On my lips you can see 070 Airy Fairy by Rimmel.

czwartek, 23 lutego 2012

Sephora by OPI (2)

Ten uroczy maluszek pochodzi z zeszłorocznej wymianki z Urban :*
  • Dostępność: lakier przywędrował do mnie ze Stanów; nie wiem, gdzie można by go dostać
  • Cena: nie znam...
  • Pojemność: 3,75 ml
  • Kolor: niestety nigdzie na buteleczce nie ma nazwy tego odcienia; jest to biskupia purpura z shimmerem w kolorze fuksji, którego nie widać na paznokciach
  • Konsystencja: w sam raz
  • Pędzelek: cienki i malutki
  • Krycie: dwuwarstwowiec
  • Wysychanie: w normie
  • Zmywanie: bez problemów
  • Trwałość: drugiego dnia po aplikacji końcówki były wyraźnie starte, lakier nadawał się do zmycia
Jak Wam się podoba?


I got this little beauty from Urban :*
  • Availability: I have no idea where to buy it
  • Price: unfortunately, I don't know the price
  • Volume: 3.75 ml (mini version)
  • Colour: no name/number on the bottle; I would describe the shade as bishop purple with fuchsia shimmer (you can't see the shimmer on the nails)
  • Formula: neither too thick nor too thin, just right
  • Brush: small and narrow
  • Opacity: you need to apply 2 coats
  • Drying time: average
  • Removing: no problems
  • Durability: it wore off on the tips on the second day after application
How do you like it?

środa, 22 lutego 2012

Walka z naczynkami z Biochemią Urody

Uwaga, lojalnie ostrzegam, że post jest bardzo długi!

Jeśli poczytujecie mnie regularnie, wiecie, że mam niestety cerę naczynkową. Odziedziczyłam ją po tacie, więc u mnie to sprawa genetyczna. Moje naczynka pękają pod wpływem ekstremalnych temperatur, więc lato i zima to dla nich najgorszy okres. Muszę wystrzegać się solarium, sauny, mrozu, ekspozycji na słońce, zmian temperatur, itd (jak widać, niektóre czynniki są totalnie poza moją kontrolą). Powinnam również unikać ostrego jedzenia i alkoholu, ale tu nie jestem restrykcyjna. Uwielbiam ostre dania (właściwie chili i pieprz cayenne prawie zawsze idą w ruch, kiedy gotuję) i lubię wypić sobie lampkę różowego wina kilka razy w tygodniu. Niestety ciepło, zimno, ostre jedzenie, alkohol, intensywny wysiłek umysłowy, wysiłek fizyczny i nie wiem, co jeszcze, wywołują u mnie długotrwały rumieniec... Kilka tygodni temu postanowiłam z tym zawalczyć. Na pomoc miały przyjść mi kosmetyki z BU. I powiem Wam, że jestem zachwycona efektami. W poście opiszę swoją codzienną pielęgnacyjną rutynę ostatnich kilku tygodni. Używając kosmetyków kompleksowo niestety nie jestem w stanie stwierdzić, który z nich jakie ma działanie, choć podejrzewam, że to serum pod oczy i na naczynka odwaliło duży kawał roboty.

Tyle wstępu, przejdźmy do konkretów :) Rano, po umyciu twarzy mydłem Aleppo (o którym innym razem), przecieram twarz hydrolatem oczarowym. 


 Hydrolat ma kolor i konsystencję wody oraz ziołowy zapach. Według BU produkt:
  • wykazuje właściwości antyoksydacyjne i przeciwzapalne
  • działa ściągająco, antybakteryjnie i łagodząco
  • promuje gojenie i regenerację podrażnionej skóry
  • odświeża
  • zmniejsza zaczerwienienie, wzmacnia i zwęża naczynka
  • reguluje pracę gruczołów łojowych, zmniejsza produkcję sebum
  • wspomaga walkę z wolnymi rodnikami i przedwczesnymi oznakami starzenia
  • może być stosowany jako tonik; płyn łagodzący przed i po depilacji; do rozdrabniania peelingów i maseczek w proszku; do stosowania kilkakrotnie w ciągu dnia jako gojący i łagodzący okład w przypadku lekkiego oparzenia lub skaleczenia skóry, podrażnienia posłonecznego, ukąszenia owadów, obtarcia i uszkodzenia skóry; jako płyn łagodzący i ściągający stosowany w postaci kompresu na opuchnięte okolice oczu; do rozcieńczania szamponów do włosów, aby złagodzić ich działanie i odżywić skórę głowy; jako tonik do skóry głowy, pomocny przy łupieżu i podrażnionej skórze głowy; odrobinę hydrolatu można dodać do kremu to twarzy tuż przed nałożeniem, w przypadku tłustej skóry zmniejsza to możliwość "zatykania" porów, w przypadku gęstych maści i kremów daje lepszy poślizg przy nakładaniu, a jednocześnie dodaje walorów pielęgnacyjnych (KLIK)

Następnie stosowałam serum na okolice oczu i  naczynka (które wczoraj niestety mi się skończyło).


Serum pachnie ziołowo, ma brązowy kolor i dziwną, półżelową konsystencję. Serum łatwo się rozprowadza. Mimo że zawiera żel hialuronowy, ja czuję potrzebę nałożenia po nim kremu. Według BU produkt:
  • wspomaga walkę z cieniami i opuchnięciami okolic oczu oraz poprawia kondycję skóry wokół oczu
  • wzmacnia naczynka na całej twarzy
  • daje poczucie odświeżenia (znacznie więcej informacji TUTAJ)

Po serum przychodzi pora na krem do twarzy na dzień (ostatnio krem do cery wrażliwej Olay) i krem pod oczy, dodatkowo policzki i nos smaruję próbką kremu Antyrogeous z Avene. Potem zwykle robię makijaż.


Wieczorem zmywam makijaż micelem, myję buzię mydłem Aleppo, po czym przecieram twarz hydrolatem z kwiatu kocanki.


Hydrolat ma kolor i konsystencję wody, ale śmierdzi niemiłosiernie; moim zdaniem zajeżdża moczem. Zapach jest ohydny i z tego względu nie kupię hydrolatu ponownie. Po przetarciu twarzy skóra zaczyna mnie lekko piec i robi się czerwona, ale po jakimś czasie dochodzi do siebie. Według BU produkt:
  • posiada korzystny wpływ na naczynka
  • działa obkurczająco oraz zmniejsza opuchnięcia
  • sprzyja szybkiemu zanikowi siniaków, obtłuczeń i zaczerwienień skóry; przyspiesza wchłanianie i niwelowanie wybroczyn oraz krwiaków
  • w  przypadku drobnych zranień, hamuje krwawienie i uśmierza ból
  • wykazuje intensywne działanie przeciwzapalne i łagodzące
  • sprzyja gojeniu i zabliźnianiu ran pourazowych, minimalizuje tworzenie blizn, sprzyja również redukcji już istniejących blizn, rozstępów i śladów potrądzikowych
  • stymuluje odbudowę naskórka i tworzenie nowych, zdrowych komórek skóry, jest polecany w sytuacjach wymagających regeneracji skóry, np. po zabiegach złuszczających
  • wykazuje własności antyoksydacyjne, zwalcza wolne rodniki
  • działa antybakteryjnie, antyseptycznie, przeciwgrzybiczo i przeciwwirusowo
  • redukuje zapalenia i stany alergiczne skóry (więcej TUTAJ)
Po przetarciu twarzy tym hydrolatem aplikuję na nos i policzki olej z kocanki, o podobnym (choć nieco łagodniejszym), nieprzyjemnym zapachu.
 
 Według BU produkt:
  • wykazuje działanie gojące, antybakteryjne
  • wzmacnia barierę lipidową skóry, poprawia stopień nawilżenia
  • niweluje stany zapalne i normalizuje metabolizm skóry 
  • w przypadku cery tłustej powoduje regulację pracy gruczołów łojowych, odblokowuje pory, redukuje zaskórniki
  • posiada korzystny wpływ na naczynka, działa obkurczająco oraz zmniejsza opuchnięcia
  • sprzyja szybkiemu zanikowi siniaków, obtłuczeń i zaczerwienień skóry; przyspiesza wchłanianie i niwelowanie wybroczyn oraz krwiaków
  • w  przypadku drobnych zranień, hamuje krwawienie i uśmierza ból
  • wykazuje intensywne działanie przeciwzapalne i łagodzące
  • sprzyja gojeniu i zabliźnianiu ran pourazowych, minimalizuje tworzenie blizn, sprzyja również redukcji już istniejących blizn, rozstępów i śladów potrądzikowych
  •  wykazuje własności antyoksydacyjne, zwalcza wolne rodniki
  • działa antybakteryjnie, antyseptycznie, przeciwgrzybiczo i przeciwwirusowo
  • redukuje zapalenia i stany alergiczne skóry
  • nawilża, natłuszcza, wygładza skórę (KLIK)
Po oleju używam jeszcze kremu pod oczy i kremu na noc.

Stosowanie przez kilka ostatnich tygodni czterech opisanych wyżej produktów przyniosło wymierne efekty. Po pierwsze i najważniejsze, moje policzki już nie są tak różowe jak przedtem, więc nastąpiło wyrównanie kolorytu skóry - jestem tym zachwycona! Po drugie, mój rumieniec nie pojawia się od razu, kiedy złamię "zasady"; proces jego wykwitania (rumieniec i tak się w końcu pojawia) przebiega wolniej. Po trzecie, od miesiąca nie zdarzyło mi się mieć obrzęków pod oczami, nawet kiedy się nie wyspałam (cieni pod oczami nie mam, nie wiem więc, czy serum by na nie zadziałało). Po czwarte, skóra pod oczami i na całej twarzy jest wyraźnie jędrniejsza. Po piąte, mam wrażenie, że pryszcze i małe ranki szybciej się goją. Moje naczynka nie są aż tak aktywne, chociaż oczywiście te istniejące nie zniknęły (tu pomogą tylko bardziej inwazyjne zabiegi, np. laser, elektrokoagulacja).

Oczywiście, jak to zwykle bywa, produkty nie spełniły WSZYSTKICH obietnic (czego nie mam im za złe, bo osiągnęłam efekty, na których mi najbardziej zależało). Na przykład zmarszczki pod oczami nadal mam (choć SĄ nieco wygładzone), nie nastąpiło ściągnięcie porów, pryszcze jak wyskakiwały, tak wyskakują, produkcja sebum w żaden sposób się nie uregulowała, nie nastąpiła również najmniejsza nawet redukcja blizn potrądzikowych. Dodatkowo nie wszystkie właściwości produktów dane było mi zweryfikować (np. nie miałam problemu z łuszczącą się skórą).

Przygodę z BU na pewno będę kontynuować. Moja skóra jest dzięki tym kosmetykom w lepszej kondycji niż kiedykolwiek. Serdecznie polecam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...