sobota, 29 sierpnia 2015

Cztery Pory Roku, ecodermine, ujędrniający balsam do ciała

Balsam sprezentowała mi Hexxana, dzięki której miałam okazję poznać już wiele ciekawych kosmetyków. Produkt naszej rodzimej marki oczarował mnie od pierwszego użycia i wciąż pozostaję pod jego urokiem.

Zdaje się, że kosmetyki Czterech Pór Roku dostępne są w Hebe. Mazideł do ciała w takim na ten przykład Rossmannie nie widziałam, a szkoda. Nie wiem, ile kosztuje opisywany dziś balsam, ale CPR to nie jest droga marka, a skład kosmetyku jest naprawdę bardzo przyjazny, by nie napisać - świetny. Produkt oczarował mnie też pięknym, owocowo słodkim zapachem.


Ponieważ w składzie próżno szukać silikonów, trzeba poświęcić nieco czasu na wsmarowanie kosmetyku w skórę, gdyż na początku nieco się maże. Jest to jednak normalne dla tego typu produktów. Po dobrym wsmarowaniu mazidło wchłania się całkowicie nie pozostawiając na naskórku żadnego lepkiego filmu. Skóra zdaję się jednak nieco tępa w dotyku, jakby matowa.

Jeśli o dzialanie chodzi, jest to jeden z najlepiej nawilżających kosmetyków do ciała, z jakim miałam do czynienia. Dawał mi pełen komfort na całą dobę - od prysznica do prysznica skóra była dogłębnie nawilżona i przyjemna w dotyku. Z czasem wystarczało mi smarowanie się nawet raz na dwa dni, a skóra pozostawała w doskonałym stanie. Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo niewiele smarowideł to potrafi.

Ze względu na gęstą konsystencję balsamu zużywa się on nieco szybciej niż standardowe kosmetyki o tej pojemności. Szacuję, że te 250 ml wystarczyło mi na około 3 tygodnie codziennego smarowania. Jak wspominałam wyżej - nie było potrzeby sięgania po ten doskonały nawilżacz codziennie.

Jedyne zastrzeżenia mam do opakowania. Wykonane z twardego plastku, nie pozwala na wybranie kosmetyku do samiuteńkiego końca, trzeba je przecinać. A przeciąć jest dość trudno.

Szkoda, że mi do Hebe bardzo nie po drodze. Z całego serca rekomenduję Wam tę doskonale nawilżającą propozycję Czterech Pór Roku.

piątek, 28 sierpnia 2015

Nails Inc for In Style, 501 Love Will Tear Us Apart

Lakier był dodatkiem do brytyjskiego wydania "In Style". 
Pojemność: 10 ml
Kolor: koral
Wykończenie: kremowe
Konsystencja: gęstawa, trochę gumowa
Pędzelek: klasyczny, raczej węższy niż szerszy
Krycie: lakier jest świetnie napigmentowany i może być jednowarstwowcem, ale na paznokciach mam dwie warstwy
Wysychanie: nie testowałam, użyłam wysuszacza Ciate
Zmywanie: bezproblemowe
Trwałość: zaczął odpryskiwać na moich miękkich paznokciach po dwóch dniach



This nail varnish was added to a British edition of In Style magazine. 
Volume: 10 ml
Colour: coral
Finish: cream
Consistency: on the thick side
Brush: classic
Opacity: it's so pigmented it can be a one-coater but on my nails I'm wearing 2 coats
Drying time: not tested (I used Ciate quick dry top coat)
Removing: no problems
Durability: on my soft, weak nails it started chipping 2 days after application

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Scottish Fine Soaps, Orange soap

Jestem ogromną fanką mydeł. Opisywaną dziś sztuką uraczyła mnie Hexxana. Ponieważ nie miałam wcześniej do czynienia z tą dość sławną w sieci marką, ochoczo zabrałam się do testów.


Pierwsze wrażenie mydełko robi bardzo dobre. Otrzymujemy je w świetnej, metalowej puszeczce, która może robić za mydelniczkę, ale nam służy do przechowywania gumek i spinek córeczki. Kostka ma wygodny kształt i idealną wielkość, więc jest poręczna. Produkt ładnie się pieni, dobrze myje i nie wysusza skóry.

Jedyne moje zastrzeżenie dotyczy zapachu. Liczyłam na aromat soczystego owocu pomarańczy, ale niestety tego nie otrzymałam. Mydło pachnie raczej kwiatem pomarańczy z mydlaną nutą. 

Moje pierwsze spotkanie ze Scottish Fine Soaps zaliczam do udanych.

sobota, 22 sierpnia 2015

Golden Rose, velvet matte lipstick 13

Mój ubiegłoroczny post z przeglądem sześciu pomadek Golden Rose z serii velvet matte lipstick (klik) jest do tej pory jednym z najpopularniejszych wpisów na tym blogu. W związku z tym nie mogę nie pokazać najnowszego dodatku do mojej kolekcji - numerku 13. Szminkę sprezentowała mi Justyna

Podtrzymuję swoje zdanie sprzed prawie roku - te pomadki są świetne. Wśród swoich siedmiu sztuk nie posiadam żadnego słabeusza; kosmetyki, w tym prezentowana dziś 13, trzymają poziom. Są bardzo dobrze napigmentowane, mają ładne wykończenie miękkiego matu, gładko rozprowadzają się na ustach i o ile regularnie dbamy o wargi, nadmiernie ich nie przesuszają.


Numer 13 to przepiękna, żywa, intensywna fuksja. Potrafi robić za cały makijaż; wystarczy dołożyć jej do towarzystwa trochę podkładu, różu i tuszu na rzęsy. Jeśli nałożę pod nią pomadkę ochronną, zaczyna ścierać sie po około 3 godzinach. Nałożona na suche wargi jest bardzo trwała - przetrwa przynajmniej sześć godzin i niestrasznej jej picie i nietłuste przekąski. U mnie po tym czasie zjada się od środka i znika nierównomiernie, co jednak mnie przy tak intensywnym kolorze absolutnie nie dziwi i nie szokuje.

Osobiście wolę swoje velvetki Golden Rose od rouge edition velvet z Bourjois. Cena zdecydowanie bardziej przystępna, a i efekt oraz trwałość w moim przypadku dużo lepsze.

Jak się Wam podoba?

sobota, 15 sierpnia 2015

Mój zapach tegorocznego lata: Davidoff, Cool Water Woman

Typ kwiatowo-wodny


nuta głowy: ozon, ananas, melon, czarna porzeczka
nuta serca: lilia wodna, głóg, konwalia, jaśmin
nuta bazowa: wetiweria, sandałowiec, brzoskwinia, jeżyna 


Po jakie zapachy najchętniej sięgacie latem? Ja zwykle poszukuję czegoś świeżego, lekkiego, niezobowiązującego. I myślę, że tak właśnie można opisać Cool Water Woman, choć nie wszyscy uznają te perfumy za lekkie.

Już sama kampania reklamowa, jak i kolor i kształt flaszki (niczym kropla wody) sugerują, że mamy tu do czynienia z odświeżającym zapachem wodnym.

Otwarcie jest dość banalne, ananasowo-cytrusowe, niektórym wręcz kojarzące się z odświeżaczem do toalety, by dosłownie po kilku chwilach przejść na kwiatową stronę mocy. W tle pobrzmiewają gdzieś owoce, ale nie zauważam, jakoby choć na chwilę wyszły na pierwszy plan. Niby jest to zapach lekki, ale nie do końca. Jest w nim coś ciężkawego. Niby jest to zapach dość banalny, ale na mojej skórze naprawdę ładnie brzmi. Szkoda tylko, że krótko... Po jakiś czterech godzinach już go na sobie nie czuję. Jest też raczej bliskoskórny; cytrusowy ogon szybko się ulatnia.

Polecam choć niuchnąć. Ja z chęcią wypsikam swoją buteleczkę, ale nie wiem, czy zdecyduję się kupić ponownie. Nie jestem wierna perfumom i lubię je zmieniać.

wtorek, 11 sierpnia 2015

Sephora, Contour Eye Pencil 12 hr Wear, 32 Tango night

W zeszłe wakacje pokazywałam Wam dwie świetne sephorowe kredki - 23 Summer Cruise oraz 33 Love affair (klik). Chwaliłam je za piękne kolory, miękkość (brak szarpania powieki), dobrą pigmentację, równomierne nakładanie i trwałość do demakijażu bez rozmazywania czy kserowania się. Uwielbiam je. 


Dzięki Słomce mam możliwość zapoznania się z innym wykończeniem, gdyż kredka 32 Tango night to glitter. W bakłażanowej bazie znajduje się mnóstwo fioletowych drobinek. Kredka jest zachwycająca! Jakością niczym nie odbiega od pozostałych dwóch. Nie musicie obawiać się Wielkiej Wędrówki Drobinek Po Twarzy, niczego takiego nie zaobserwowałam.


Czyż nie wygląda pięknie? UWIELBIAM. Sephorowe kredki całkowicie mnie kupiły.

piątek, 7 sierpnia 2015

Barry M, Speedy Nail Paint, 515 Turbo Charged

 Z pozdrowieniami dla Justyny :)

Ponieważ ostatnio wolny czas to u mnie produkt deficytowy, szybko wysychające lakiery bardzo ułatwiają mi życie, gdyż czasem wysychają same z siebie nawet szybciej niż "zwykłe" lakiery po utrwaleniu wysuszaczem.

Dostępność: Boots, Superdrug, online
Cena: 3,99 funtów
Pojemność: 10 ml
Kolor: brzoskwinia ze srebrnym shimmerem
Wykończenie: shimmer
Konsystencja: gęstawa
Pędzelek: szeroki, wygodny
Krycie: dwuwarstwowiec
Wysychanie: po kilku minutach jest całkowicie suchy i nieplastyczny
Zmywanie: bezproblemowe
Trwałość: pierwsze odpryski pojawiły się na moich miękkich paznokciach trzeciego dnia



Availability: Boots, Superdrug, online
Price: GBP 3.99
Volume: 10 ml
Colour: peach with silver shimmer
Finish: shimmer
Consistency: thickish
Brush: broad, very comfortable
Opacity: a two-coater
Drying time:several minutes
Removing: no problems
Durability: 3 days on my soft nails

wtorek, 4 sierpnia 2015

Kosmetyczne zakupy lipca.

W lipcu nie musiałam kupić sobie żadnych kosmetycznych niezbędników; we wszystko byłam zaopatrzona. Z radością poddałam się jednak zachciankom, bo byłam w nastroju robienia sobie małych przyjemności. Po prostu. 

Po pierwsze, miałam w planach kupić kiedyś pędzle do pudru i korektora z Real Techniques. W Superdrug była promocja 3 for 2, więc wybrałam sobie jeszcze skośnie ścięty pędzel kabuki. Póki co jestem z nabytków zadowolona. Pędzel do korektora trochę niestety smuży, ale po wstępnej aplikacji wklepuję go w skórę palcem i jest dobrze.

Poszalałam też trochę z nowościami lakierowymi. W TK Maxx wypatrzyłam świetny zestaw miniaturek Essie z kolekcji Romantic Brights. Na Amazonie zamówiłam lakier Island Hopping tej samej marki, bo od dawien dawna miałam na niego ochotę, a zniknął ze stacjonarnej sprzedaży. Wraz z magazynem In Style nabyłam dodatek w postaci lakieru Nails Inc. Skusiłam się też na dwie szminki z wiosennej kolekcji Kate Moss by Rimmel, bo chodziły mi po głowie od jakiegoś czasu. Wreszcie w Boots była promocja na szminki i lakiery Barry M, a utleniającą się z zieleni na róż szminkę też od dawna miałam na oku.


Także tego, sama kolorówka i akcesoria :]

niedziela, 2 sierpnia 2015

Zużycia lipca.

Czas pędzi jak szalony, a nawał pracy nie pozwala mi na pisanie tylu postów, ile bym chciała. Z jednej strony sypiając po 4-5 godzin na dobę włóczę się po włościach jak zombie (o ile nie wykrzesuję z siebie energii, o której bym siebie nie podejrzewała, biegając za ruchliwą prawie-dwulatką, której wszędzie pełno), z drugiej - cieszę się, że pracuję, że się dzieje, że podjęłam to ryzykowne wyzwanie. A że prawie nie ma czasu dla siebie i na pisanie? Że czasem zasypiam niemal na stojąco? Trudno, taki okres w życiu. Jedno wiem na pewno - może i będę rzadziej pisać, ale będę. Uwielbiam tworzyć tego bloga.

Ok. To może płynnie przejdę do zużyć i wyrzutków.

Kolorówka:
 

Nadszedł ten czas, kiedy córcia urosła na tyle, że sięga do szuflad mojej toaletki. W ten sposób życie stracił puder Physicians Formula Organic Wear, gdyż ciekawskie rączki najpierw rozerwały tekturowe opakowanie, a potem dopełniły dzieła zniszczenia z impetem rzucając produkt na podłogę. Tak, gdyż matka tylko o tym marzyła, żeby sprzątać jakieś proszki z paneli... Z drugiej strony nie ma tragedii, albowiem jeśli pamiętacie moją opinię (klik) to wiecie, że to kiepski puder był. Do tej pory nie wiem, jak udało mi się zużyć 2/3 opakowania. Natomiast cienia Inglot M3 569 o wykończeniu double sparkle (klik) już mi szkoda. Dobrał się do niego ten sam mały terminator a po zaliczeniu podłogi cień zaczął się niemiłosiernie kruszyć i wszystko było w cieniowej mięcie. A toaletka biała, także tego, niestety musimy się pożegnać. Jeśli szukacie dobrze napigmentowanych i przyjemnych we współpracy cieni w odcieniach mięty, serdecznie polecam. Dalej, zużyłam dwie próbki podkładów Earthnicity, o których też Wam pisałam (klik). Względnie udana propozycja dla fanek słabo kryjących, ale ładnie wyglądających na twarzy przez dobrych kilka godzin minerałów o nieco zbyt wygórowanej cenie. Do kosza powędrowała kredka Essence z serii sun club w odcieniu 03 blue lagoon (klik). Lubiłam ją i zużyłam około połowę, ale po ponad trzech latach zauważyłam zmianę właściwości. Produkt po prostu się zestarzał i zaczął mi podrażniać oczy. Żegnam się też, choć nie na zawsze, z maskarą Masterpiece Max Max Factora (klik). Odpowiadała mi jej szczoteczka i trwałość, ale efekty na moich rzęsach nie były spektakularne. Złe jednak też nie były, więc nie wykluczam powrotu w przypadku promocji.


Zęby, próbki, miniaturki, saszetki:

Mamy tu kolejne już opakowanie mojej ukochanej naturalnej pasty do zębów bez fluoru marki AloeDent. Pasty te kupuję w sieci Holland&Barret i uwielbiam za dobre oczyszczanie uzębienia bez podrażniania dziąseł i za długotrwałe uczucie odświeżenia. Ziołowa maska Green Tea Essence Mask w płachcie, prezent od Hexxany, natomiast większego wrażenia na mojej skórze nie zrobiła. Po jej zastosowaniu cera była w identycznej kondycji jak przed maseczkowaniem. Zużyłam też próbki serum nawilżającego serum Hydrain 3 hialuro marki Dermedic. Potwierdzam, nawilża. Bezbarwna pomadka ochronna Baby Lips od Maybelline była takim zwyklakiem. Nie poprawiała zdecydowanie kondycji ust, ale dobrze nadawała się pod kolorowe pomadki. Suchy olejek Divine Oil od Caudalie zupełnie mnie nie kupił. Zacznijmy od tego, że pakowanie olejku w szkło, które może wyśliznąć się z tłustych dłoni, nie jest najlepszym pomysłem. Do tego intensywny zapach produktu mnie akurat nie przypadł do gustu. Ba! Na dłuższą metę okazał się męczący. No i wreszcie ani na włosach, ani na skórze kosmetyk ten nie zrobił dużego wrażenia. Co do nawilżacza pod prysznic Nivei, jak dla mnie strata czasu. Wolę po prysznicu wetrzeć w wilgotną skórę jakąś oliwkę i nie muszę jej już potem spłukiwać. Zapach kosmetyk miał ładny, ale mistrzem nawilżania nie był. Sama nie wrócę.


Pielęgnacja:

Mydło Il Frutoteto również było prezentem od Hexx. Ładnie pachniało i dobrze myło skórę, ale nieco ją wysuszało niestety. Kostka ma 200 gram i spokojnie wystarcza mi na prawie dwa miesiące cowieczornych kąpieli. Szampon Alterry z orzechami makadamia i figą sprawdzał się u mnie dobrze. Włosy mogłam myć co dwa dni, nie było obciążenia; dobry produkt. O olejku hydrofilowym Bielendy w wersji z pro retinolem pisałam w poprzednim poście (klik). Okazał się ciekawą, choć o gorszym składzie, alternatywą dla moich ukochanych naturalnych olejków myjących. Na zdjęciu widzicie też antyperspirant Dove. Często do niego wracam i jestem zadowolona, ale nie należę do osób  mocno potliwych. Last but not least, peeling enzymatyczny z owoców tropikalnych z e-naturalnie (klik). Genialny, skuteczny i przyjemnie pachnący - polecam.

To by było na tyle w kwestii zużyć. Miałam w tym poście skrobnąć też o swoich lakiero-szminkowo-pędzlowych zakupach, ale jest 1.30 w nocy, a muszę wstać około 7.00. Lepiej będzie, jeśli się położę, a o zakupach spróbuję napisać kiedy indziej. Miłej niedzieli!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...