czwartek, 25 października 2018

L'biotica, Biovax, Diamond, intensywnie regenerująca maseczka do włosów minerały & diamenty

Maseczkę, o której dziś opowiem, kupiłam w Rossmannie. Normalnie kosztuje prawie 18 zł/150 ml, ale ja trafiłam na dobrą promkę i zapłaciłam 10 zł mniej. Na szczęście, bo niczym mnie ten produkt nie zachwycił. 

Dodam, że mimo wrażliwej i problematycznej skóry głowy włosy mam ładne i zdrowe, choć dużo cieńsze niż kiedyś. Nie farbuję ich, nie suszę suszarką, nie prostuję, nie kręcę, nie stosuję środków do stylizacji i na co dzień po prostu wiążę je w kucyk bądź koczek; czasem rozpuszczam, ale rzadko.


Diamenty kojarzą nam się z luksusem, a luksus z elegancją. Stąd, moim zdaniem, pomysł producenta, aby do biało-czarnego kartonika włożyć czarno-biały słoiczek. Po usunięciu nakrywki ukazuje się nam produkt o wyglądzie płynnej masy perłowej. Estetyka dopracowana prawie w najdrobniejszym szczególe, gdyż można się czepnąć, że wizualnie wszystko świetnie, ale zapach jakiś taki mało luksusowy. Właściwie w ogóle nie zapada w pamięć. Ale przecież nie to jest najważniejsze.


W sumie nie wiem, czego się spodziewałam po tym produkcie. Jakiegoś niesprecyzowanego efektu wow? Włosy, owszem, nabłyszczał i owszem, coś tam nawilżał. Ale taki sam efekt uzyskuję sięgając po ulubione odżywki. Po co mam więc przepłacać? Nie potrzebuję maski, która da mi to samo, co odżywka. Może zniszczone włosy odczują różnicę. W sumie to dobrze, że nie muszę tego sprawdzać ;)

środa, 24 października 2018

Hit: Stara Mydlarnia, organic garden, peeling do skóry głowy regenerujący

Czymś takim, jak złuszczanie skóry głowy, zainteresowałam się relatywnie niedawno. Przez ostatnie 3-4 lata używałam do tego celu glinki dodawanej do szamponu, bo gdzieś wyczytałam, że to unosi włosy u nasady, co okazało się prawdą. Kilka miesięcy temu, przy okazji wizyty w Polsce i obowiązkowej wyprawy do Natury, na półce wypatrzyłam mechaniczny peeling do skóry głowy ze Starej Mydlarni i stwierdziłam, że spróbuję. Kosztował 24,99 zł/200 ml.

Scrub wykończyłam ponad miesiąc temu i bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo mi go brakuje. Autentycznie tęsknię za kosmetykiem!


Produkt ma postać kremowej pasty z dość dużymi drobinkami pochodzenia naturalnego (zmielone łupiny orzecha włoskiego). Zapachowo na pierwsze miejsce wysuwa się metnol, a w tle czuć jeszcze kwiatowe nuty. Kosmetyk nie pieni się. 

Zgodnie z zaleceniami producenta najpierw myłam głowę szamponem, spłukiwałam go, po czym robiłam sobie kilkuminutowy masaż peelingiem Starej Mydlarni, spłukiwałam co się dało, nakładałam na włosy odżywkę i po kolejnych kilku minutach ponownie jak najdokładniej płukałam włosy i skalp.

Scrub pokochałam od pierwszego użycia za cudowne uczucie chłodzenia skóry głowy i łagodzenie podrażnień i swędzenia spowodowanych przez szampony (wielokrotnie już wspominałam, że prawie wszystkie mnie podrażniają). Po każdym użyciu (co drugie mycie, czyli około dwa razy w tygodniu) moje włosy były ładnie odbite u nasady, a z biegiem czasu przy regularnym stosowaniu produktu miałam coraz mniej łupieżu tłustego i łuski, a włosy już tak nie wypadały. 

A potem to cudeńko mi się skończyło i przesiadłam się na peeling trychologiczny Bandi. Niebo i ziemia, proszę państwa. Jak tylko zawitam w Polsce, muszę koniecznie zrobić zapas kosmetyku Starej Mydlarni. Ależ mi go brakuje! Polecam, polecam, polecam. Naprawdę robi różnicę.

środa, 17 października 2018

Zdobycze września.

Gdyby nie Hexxana, zdobyczy września byłoby tyle, co moich zakupów, czyli:


Kupiłam żel pod prysznic, olejek Dove do mycia Beauty Blendera i wreszcie trafiłam na odpowiedni odcień sławnego w internetach korektora MUR. Ja wiem, że zbiera on skrajne opinie, ale to paradoksalnie podsyca moją ciekawość, więc wzięłam, mimo iż w ostatnich miesiącach obrodziło u mnie w korektory.
 
 
A szalona Asia bez okazji przysłała mi Wielką Pakę Pełną Skarbów:



Póki co polubiłam się z podkładem Neve, bo ładnie się nosi.



Z totalnego braku czasu nie malowałam paznokci od ponad dwóch miesięcy... Muszę w końcu do tego wrócić, bo nowe zabawki czekają!

Asiu, dzięki :*

sobota, 13 października 2018

Podsumowanie zużyć września.

Wow, znowu mnie wciągnęła jakaś czarna dziura. Nie mam pojęcia, gdzie podziały się ostatnie dwa tygodnie; czas przeciekł mi przez palce. Od dwóch miesięcy pracuję non stop; od dwóch miesięcy nie ćwiczyłam, nie przeczytałam żadnej książki, nie pomalowałam paznokci i prawie nie spałam. Bardzo mi z tym źle, no ale tak wygląda gorący okres w usługach. A do Polski przyjadę dopiero w grudniu... Ech :/

Ale kończmy marudzenie, bo przecież z dużym opóźnieniem, ale jak zawsze mam ochotę kosmetycznie podsumować miniony miesiąc.

 Różany micel Bielendy jest świetny - ma dużą pojęmność,  ładnie pachnie i bardzo dobrze acz delikatnie usuwa resztki makijażu. Nie mam do niego absolutnie żadnych zastrzeżeń. Pastami Splat zainteresowała mnie Aga. Wersja Active przypadła mi do gustu, gdyż dobrze czyściła zęby, a płytka nazębna nie pojawiała się zbyt szybko. Musiałam jednak przyzwyczaić się do specyficznego smaku. Jedna z lepszych past bez fluoru, jakie poznałam. O maskarze Astor pisałam tutaj. Ot, zwyklak. Serum do skóry z niedoskonałościami IOSSI, prezent od Justyny, miało swoje plusy i minusy, o których chciałabym, w miarę możliwości, napisać w osobnej notce. Peelingu do ust Evree nie polubiłam (zużyłam na dłonie i stopy), a balsam do ust był w porządku, choć znam lepsze.


Żel pod prysznic Soap&Glory w wersji Clean On Me bardzo lubię za piękny zapach, pompkę i brak wysuszania skóry. Polubiłam również żel do higieny intymnej Naturativ, który dostałam od Hexxany. Miał formę gęstego żelu, dobrze mył, a przy tym był delikatny i nie wywołał u mnie żadnego podrażnienia. Świetny zawodnik. Antyperspirant Dove był w porządku; dezodorant Fenjal lubię stosować po wieczornym prysznicu. Daje mi wystarczającą ochronę na noc. Krem Astrali z polecenia stosowałam do rąk, ale niewiele wskórał na ich tragiczny stan. Diamentowa maska Biovax też nie zrobiła na mnie czy na moich włosach większego wrażenia. Tak samo, jak olej z orzechów makadamia. Nie zauważyłam, żeby zdziałał cuda na moich prostych drutach czy loczkach córeczki.

Trzynaście zużytych produktów; kiedyś bywało ich u mnie ponad dwadzieścia, ale na pielęgnację i makijaż też niestety nie mam ostatnio czasu ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...