piątek, 28 lutego 2014

Zużycia lutego 2014.

W lutym do kosza poszły opakowania po następujących kosmetykach:

  • Alterra, szampon z granatem i aloesem. Moje włosy bardzo go lubią; są po nim czyste i błyszczące.
  • Isana, odżywka z olejem babassu. Przed wycofaniem tego produktu z Rossmanna zrobiłam mały zapas. To niestety była moja ostatnia butelka. Odżywka była rewelacyjna. Moje włosy były po niej ślicznie wygładzone i błyszczące. Mam focha na Isanę i Rossmanna za wycofanie tego cuda...
  • Ziaja Intima, kremowy płyn do higieny intymnej. Rewelacyjny płyn - skuteczny, łagodny, wydajny, w funkcjonalnym opakowaniu z pompką. Bardzo się polubiliśmy.
  • Radox, nawilżający żel pod prysznic. Mył i ładnie pachniał, ale przez swoją rzadką konsystencję bardzo szybko się skończył. Ot, zwyklak.
  • Madara, odświeżające mydło, które recenzowałam tutaj w ramach HexxBOXA. Świetny, zupełnie niewysuszający, organiczny produkt do mycia ciała o odświeżającym, miętowym zapachu. Lekko chłodzi skórę.
  • Zrób Sobie Krem, olejek hydrofilny czarnuszka-migdał. Pisałam o nim tutaj. Bardzo dobrze sprawdzał się u mnie do wstępnego demakijażu, ale wolę konkurencyjny olejek z BU.
  • Colgate, MaxiFresh. W Superdrugu nie ma past bez fluoru, więc z braku laku... :/
  • Bourjois, woda micelarna. Mój ulubiony micel. Na razie żaden inny produkt go nie zdetronizował...
  • Isana, krem do rąk rumiankowy. Pisałam o nim tutaj. U mnie się nie sprawdził, totalnie nie działał na moje bardzo suche dłonie.
  • Antyperspirant Dove. Działa i ładnie pachnie :)
  • Love 2 Mix Organic, nawilżający krem do ciała pomidor i marchewka. Poświęciłam temu masłu osobny post. Byłam zachwycona tym produktem. Ślicznie pachnie, szybko się wchłania, nie zostawia filmu i przyzwoicie nawilża.

czwartek, 27 lutego 2014

Nabytki lutego :)

Zużyć miesiąca jeszcze nie obfotografowałam, więc pokażę Wam, co kosmetycznego dostałam i kupiłam w lutym. Tadam:


Peeling enzymatyczny Lirene i cudowną kredkę Sephory w odcieniu 33 Love affair dostałam od Słomki :*** Paletkę Sleeka i kredkę Rimmela w odcieniu 004 Taupe sprezentowałam sobie sama.

Kredek użyłam póki co raz. Obie są mięciutkie, a dzięki temu bardzo przyjemne w użyciu.

góra - Sephora; dół - Rimmel

Nad kupnem sleekowej paletki Garden of Eden zastanawiałam się dość długi czas. Brązy i kolory taupe w niej zawarte niesamowicie mnie przyciągały, ale te zielenie... I jeszcze tak dużo ich. Nie czuję się dobrze w zielonym kolorze, ale w takich brązach już tak. I pewnie bym dalej się z myślami  biła, gdybym w Superdrugu nie wpadła na szafę z kilkoma sztukami GoE, które do mnie zamachały rączką. A że to limitka... same wiecie ;)



Paletkę na razie tylko słoczowałam. Zawiera siedem cieni o wykończeniu perłowym, trzy maty oraz dwa matowe cienie z brokatem. Ostatnia wspomniana dwójka ma gorszą pigmentację niż pozostałe cienie.

Czyż ten górny rząd nie jest przepiękny?

wtorek, 25 lutego 2014

Zrób Sobie Krem, Olejek hydrofilny czarnuszka-migdał

Dziś opowiem o naturalnym, niesamowicie wydajnym produkcie, który towarzyszy mi we wstępnym demakijażu od około 4 miesięcy.

Co mam na myśli pisząc o wstępnym demakijażu? U mnie oczyszczanie twarzy to proces kilkuetapowy, co daje mi pewność, że pozbyłam się ze skóry wszelkiego brudu. Olejek myjący stanowi pierwszy etap. Rozpuszczam nim wstępnie makijaż, po czym poprawiam micelem. Potem myję twarz pianką/żelem, a następnie tonizuję skórę i stosuję krem.

Olejek czarnuszka-migdał kupiłam za 11,90 zł/120 ml. Znajdziecie go tutaj.


Ja swój olejek przelałam do pojemnika z pompką z Rossmanna, co niesamowicie ułatwiło mi dozowanie. Do wstępnego demakijażu wystarcza mi jedna pompka produktu,stąd rewelacyjna wydajność.

Olejek jest dość tłusty i pachnie... oleiście (wąchaliście kiedyś olej słonecznikowy? to taki zapach). Mogłam dodać do niego kilka kropli jakiegoś olejku eterycznego - pachniałby przyjemniej. W połączeniu z wodą zamienia się w emulsję, która jednak jest w dalszym ciągu tłusta. W porównaniu z olejkami hydrofilnymi z BU produkt z ZSK jest tłustszy, cięższy i mniej przyjemnie pachnie.

Czy działa? Owszem, działa. Szybko rozpuszcza makijaż twarzy; na oczy potrzebuje dwie minutki. Czasem nie do końca radzi sobie z nieowodoodpornymi tuszami czy trwalszymi kredkami. Nie zostawia mgły na oczach, chyba że dostanie się do worka spojówkowego.

Olejek jest godny polecenia, ale wolę jednak tego typu kosmetyki z oferty Biochemii Urody :)

piątek, 21 lutego 2014

Bourjois, So Laque!, 24 Rouge escarpin

Jako lakieroholiczka od dawna miałam ochotę wypróbować jakiś lakier Bourjois, ale kolory wydawały mi się zachowawcze i zakup odkładałam. Aż tu lakier sam do mnie trafił :)
  • Dostępność: wszędzie tam, gdzie są szafy Bourjois
  • Cena: 5,99 funtów
  • Pojemność: 10 ml
  • Kolor: klasyczna, kremowa czerwień
  • Konsystencja: rzadkawa
  • Pędzelek: płaski, prosto ścięty
  • Krycie: dwuwarstwowiec
  • Wysychanie: nie sprawdzałam, użyłam wysuszacza (Poshe)
  • Zmywanie: przy zmywaniu może barwić skórki i opuszki palców
  • Trwałość: wyglądał schludnie przez 5 dni


  • Availability: Superdrug, Boots
  • Price: Ł5.99
  • Volume: 10 ml
  • Colour: classic red, cream finish
  • Consistency: on the thin side
  • Brush: flat
  • Coverage: a 2-coater
  • Drying time: not tested (I used Poshe fast drying top coat)
  • Removing: the varnish dies cuticles and finger tips red
  • Durability: 5 days

środa, 19 lutego 2014

Zoeva, liquid eyeliner (Bourbon Street & The King And I)

Wyznam Wam coś: jakieś półtora roku temu zerwałam na dobre z eyelinerami żelowymi. Owszem, te, które próbowałam (Essence, Catrice) były trwałe i miały piękne kolory, a do tego ich obsługa nie nastręczała większych trudności, ale... nie chciało mi się prać pędzelka po każdym użyciu. Nazwijcie to lenistwem czy wygodnictwem, ale takie są fakty. Postanowiłam skupić się na kredkach i eyelinerach płynnych i w pisaku, bo po prostu jest to dla mnie wygodniejsze. Zwłaszcza teraz, kiedy mam małe dziecko, i muszę ćwiczyć się w szybkim makijażu ;)

W związku z powyższym w mojej kosmetyce mieszka trochę eyelinerów w płynie, a wśród nich dwa dość smakowite kąski z Zoevy. Posiadane przez siebie kolory wypatrzyłam u Hexxany tutaj i miałam możliwość kupienia ich za pośrednictwem, choć teraz widzę, że Zoeva wysyła do Polski i do UK.


Niestety na chwilę obecną nie widzę eyelinerów w ofercie sklepu. Sama kupiłam je dawno temu za kwotę między 3 a 4 euro za sztukę. Niestety nie wiem, czy produkty jeszcze wrócą, czy też wycofano je z oferty na dobre...


Na zdjęciach może się wydawać, że zużyłam sporo produktu z 3 ml,  ale jakkolwiek sięgam po te eyelinery dość regularnie, to nie zużyłam ich tyle. Opakowania dotarły do mnie zapełnione do 2/3...

Posiadane przeze mnie kolory różnią się pigmentacją, wykończeniem i konsystencją. Boubon Street, brąz, jest gęstszy i lepiej napigmentowany (fiolet muszę poprawiać, bo robi prześwity, natomiast z brązem nie ma tego problemu). Obie sztuki mają bardzo trudne w obsłudze, szerokie pędzelki, które są sporym minusem tego produktu. Nie dość, że nie potrafię narysować za ich pomocą cienkiej kreski, to jeszcze z biegiem czasu pędzelki zaczęły się okropnie rozcapierzać. W połączeniu z ich ogromną elastycznością aplikatory te są naprawdę trudne w użyciu... 

Nie mam natomiast zastrzeżeń do trwałości eyelinerów. W normalnych warunkach trzymają się na miejscu od aplikacji do demakijażu. W deszczu trochę się rozmazują (nie ma to jak zapomnieć parasolki), ale przecież nie są wodoodporne, więc wybaczam. Zmywam je bez problemu olejkami myjącymi. Produkty nie podrażniły mi oczu.


W moim odczuciu największą zaletą eyelinerów są ich przepiękne kolory.

Bourbon Street to brąz w kolorze gorzkiej czekolady ze złotymi drobinkami:


Natomiast The King And I to ciekawy, metaliczny (choć słabiej napigmentowany) fiolet:


Eyelinery uwielbiam za kolory a nienawidzę za ogromnie trudne w obsłudze pędzelki. Prawdziwa love-hate relationship ;) Myślę, że byłoby super, gdyby produkty wróciły do sprzedaży, ale z precyzyjniejszymi aplikatorami.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Isana, krem do rąk rumiankowy

Isana oferuje kilka rodzajów kremów do rąk, a dodatkowo marka wypuszcza edycje limitowane. Miałam na przykład limitowane kremy migdałowy i pomarańczowy, które jednak na moich ekstremalnie suchych dłoniach nie robiły wrażenia. Krem rumiankowy należy do stałej oferty. Tubka kosztuje poniżej 10 zł/100 ml i mi wystarczyłą na około miesiąc stosowania kilka razy dziennie.

Produkt zapakowano w klasyczną tubkę z klapką. Kolorystyką nawiązuje trochę do kremów Kamill. 


Kosmetyk jest biały i ma dość rzadką konsystencję. Do jednej aplikacji wystarcza niewielka ilość. Produkt szybko się wchłania i nie zostawia tłustego filmu. Pachnie przyjemnie - słodko, kwiatowo, niezbyt intensywnie.







Działaniem krem mnie nie zachwycił. Od zawsze mam problemy z ekstremalnie suchą skórą dłoni i twardymi, skłonnymi do zadzierania skórkami. Mimo częstego smarowania dłoni tym produktem, ich stan dodatkowo się pogorszył. Krem działał tylko doraźnie tylko przez kilka minut. Na dłuższą metę dłonie stały się jeszcze bardziej przesuszone i szorstkie niczym papier ścierny, a skórki wyglądają wręcz tragicznie. Nabawiłam się podrażnień, więc nie ma mowy o łagodzeniu... A dodam jeszcze, że w Blackpool temperatura tej zimy ani razu nie spadła poniżej zera, więc krem aż tak się wykazywać nie musiał.


Myślę, że z tego produktu zadowolone będą tylko posiadaczki nieproblematycznych dłoni, którym zależy na szybkim wchłanianiu kremu do rąk. Ja wracam do wersji z mocznikiem...

czwartek, 13 lutego 2014

Miss Sporty, Lasting Colour, 340

  • Dostępność: kupiłam go w drogerii Superdrug
  • Cena: 1,99 funtów
  • Pojemność: 7 ml
  • Kolor: dojrzała wiśnia, wykończenie kremowe
  • Konsystencja: w sam raz
  • Pędzelek: klasyczny, dość szeroki, wygodny
  • Krycie:  dwuwarstwowiec
  • Wysychanie: nie sprawdzałam, użyłam wysuszacza (Poshe)
  • Zmywanie: bez problemów
  • Trwałość: do zmycia kwalifikował się na trzeci dzień


  • Availability: I bought it in Superdrug
  • Price: Ł1.99
  • Volume: 7 ml
  • Colour: of sour cherries; cream finish
  • Consistency: just right
  • Brush: classic, quite broad, comfortable
  • Coverage: a two-coater
  • Drying time: not tested (I used Poshe fast drying top coat)
  • Removing: no problems
  • Durability: 3 days

piątek, 7 lutego 2014

Love 2 Mix Organic, nawilżający krem do ciała pomidor i marchewka

Kosmetyk dostałam w prezencie od Słomki. Słomka wie, co dobre; jestem masłem (bo to masło, a nie, jak chce polski dystrybutor, krem do ciała) zauroczona. Zużyłam opakowanie do samiutkiego końca (a zajęło mi to około miesiąc) z ogromną przyjemnością. Czasami trafiamy na kosmetyki, w których trudno dopatrywać się wad, i tak jest właśnie w tym przypadku...




Masło zapakowano w typowy dla tego typu produktów plastikowy słoik. Pod odkręcaną przykrywką znajduje się jeszcze dodatkowa plastikowa nakrywka chroniąca kosmetyk przed wilgocią i powietrzem. Bardzo dobry pomysł!










Masło ma piękny, łososiowy kolor i bardzo ładnie kwiatowo pachnie. Zapach jest świeży i delikatny; uprzyjemnia stosowanie produktu, ale nie kłóci się z perfumami.

Kosmetyk ma gęstą konsystencję, ale bardzo łatwo rozprowadza się na skórze. Wchłania się w zasadzie od razu i nie pozostawia po sobie żadnego wyczuwalnego filmu.


Na składach się nie znam. Patrząc okiem laika, wydaje mi się on ładny i bezpieczny. Widzę wyciąg z pomidora i olej z marchwi :)







Mam na ciele skórę normalną. Nie jest specjalnie problematyczna; może zimą jest nieco bardziej sucha niż w inne pory roku. Moją normalną skórę masło nawilżało bardzo dobrze. Wystarczyła mi aplikacja raz dziennie, po wieczornym prysznicu, aby skóra była dobrze nawilżona i przyjemna w dotyku. Zastrzegam od razu, że nie wiem, jak produkt sprawdziłby się w przypadku skóry suchej. Nie mnie to oceniać...

Ja w tym maśle nie znajduję wad, spełnia wszystkie moje oczekiwania. Mam ochotę na więcej :)

środa, 5 lutego 2014

Prosta matematyka :)

Przygnębienie spowodowane remontem oraz związane z nim rachunki + zaawansowany kosmetykoholizm + miłość do minerałów + wyprzedaż tychże = klik, klik ;)

Kupiłam takie oto piękności:



róż Rose Glow Shimmer Stripes: 13 funtów
paletka Smoky Rose Eye Shadow Quad: 12 funtów
podwójne cienie w odcieniu Plum Crazy: 4,50 funtów


Zajrzałam też do drogerii i w oko wpadły mi:


Za krem BB zapłaciłam 6,99 funtów, a pomadkę nabyłam za połowę jej regularnej ceny (regularna cena: 2,99 funtów).

Humor poprawiony :)

poniedziałek, 3 lutego 2014

HexxBOX British Edition with 1001 Pasji and ULA-LA-BEAUTY: Madara, Refreshing Soap

Zgodnie z obowiązującym mnie regulaminem brytyjskiej edycji HexxBOXA recenzja jest w języku angielskim. Na ewentualne pytania chętnie odpowiem w komentarzach.
***
As you may know, I was chosen by Asia from 1001 Pasji blog to test out three products sponsored by ULA-LA-BEAUTY.

I am going to start with Refreshing Soap by Madara. I must confess, I haven't been familiar with the brand before. It turns out that Madara is a Latvian brand which offers a wide range of organic, ECOCERT-certified cosmetics. So far, so good!
Those of you who read my blog regularly know that I love organic skin care. When it comes to body soaps, I want a product that smells good and cleanses my skin effectively without drying it. I have normal skin but certain products can leave it stripped off of its lipid barrier, an effect I don't particularly like. If you want to know whether Refreshing Soap met my expectations, read on.
As you can see, the soap comes in an aesthetic, green, plastic, recyclable bottle with a pump. The bottle looks opaque, yet you can easily see how much product is left inside.

On the bottle you will find all the essential information concerning the product, such as what it is for, how to use it, its volume, etc.

The pump works well till the end. No complaints whatsoever packaging-wise; it is very user-friendly.

This is a 250 ml bottle. I have finished the product within 25 days (I used it once a day). I needed 7-9 portions to cleanse my whole body. 

The soap doesn't foam. Upon contact with wet skin it turns into a kind of emulsion.









The soap is clear and has gel-like consistency. It smells very minty. This is what mint leaves, not menthol, smell like. The fragrance is very natural and very refreshing.







A fresh, natural aromatherapy body soap with Northern Peppermint essential oil and Algae extract. Cleanses deeply, yet gently. Skin feels refreshed and subtly fragranced, your body and mind feel recharged and energized.

Well, let me tell you, all these promises are fulfilled. The product does cleanse your skin and it is gentle. I usually use a moisturiser after having a shower but there were a few occasions when I didn't do it and my skin wasn't unpleasantly dry. I even washed my face with it couple of times and it wasn't dry after either. Cool! Additionally, the soap is really refreshing. Not only does it smell of mint, it leaves a subtle cooling sensation, which is always refreshing, right? And yes, after a shower with this product my mind did feel recharged and energized. I have no complaints whatsoever.


I am not qualified to analyse the ingredients. However, the list of ingredients is short and I don't see anything suspicious here. The product boasts ECOCERT certificate.

You can buy this soap HERE. It costs £9.99. I think it's an ideal product for all those of you who, like me, love organic skin care. Remember about that cooling sensation though. I know it's not everybody's cup of tea.


Bonus:

sobota, 1 lutego 2014

Orly, Star Spangled

Ten przepiękny lakier znalazł się w jednym z moich lakierowych pudeł dzięki temu, że dodano go do któregoś z brytyjskich magazynów. Jupi jej ;)
  • Pojemność: 5,3 ml
  • Kolor: czerwień ze złotymi drobinkami (trochę ciemniejsza niż na moich zdjęciach)
  • Konsystencja: w sam raz
  • Pędzelek: klasyczny
  • Krycie:  dwuwarstwowiec
  • Wysychanie: nie sprawdzałam, użyłam wysuszacza (Poshe)
  • Zmywanie: bez problemów
  • Trwałość: całe 4 dni, co na moich paznokciach jest świetnym wynikiem


This nail varnish was added to a British magazine.
  • Volume: 5.3 ml
  • Colour: red with gold bits (a little darker red than in my pictures)
  • Consistency: just right
  • Brush: classic
  • Coverage: a two-coater
  • Drying time: not tested (I used Poshe fast drying top coat)
  • Removing: no problems
  • Durability: 4 days
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...