Nie spodziewałam się, że luty będzie tak obfitować u mnie w denka. A jednak :)
Pielęgnacja:
- Lawendowa Farma, pomarańczowy cukierek do ust od Lady In Purplee - recenzja. Przyjemny balsam do ust i skórek o przepięknym zapachu owoców pomarańczy.
- Biochemia Urody, serum na okolice oczu i naczynka. O duecie serum na naczynka + toniku na naczynka z BU powstanie za jakiś czas osobny post. Na razie powiem, że te dwa kosmetyki pomagają moim naczynkom przetrwać sezon grzewczy.
- Dove, invisible dry. Zwykły antyperspirant. Nie miałam do niego większych zastrzeżeń.
- Odlewka kremu Lush Enzymion od Hexxany. Krem wydał mi się interesujący. Wchłaniał się do matu a jednocześnie dobrze nawilżał. Miałam wrażenie, że kiedy go używałam, moja cera mniej się świeciła. Miał przyjemny, cytrusowy zapach.
- The Body Shop, aloe protective restoring mask - recenzja. Maseczka była w porządku (uspokajała cerę, nawilżała), ale mnie nie zachwyciła ze względu na nieadekwatną cenę do składu, swoją tłustość oraz tendencję do rolowania się pod palcami po starciu chusteczką nadmiaru.
- Garnier, odżywczy krem nawilżający do skóry suchej - recenzja. Prezent od Przyjaciółki. Krem natłuszczał a nie nawilżał, miał nieciekawy skład, zapychał mnie. Zużyłam na inne części ciała.
- Isana, migdałowy krem do rąk. Nie napisałam osobnej recenzji na jego temat, bo była to edycja limitowana. Krem miał przyjemny zapach, był lekki, szybko się wchłaniał. Mi pomagał tylko doraźnie i na krótko. Taki zwyklak.
- Yves Rocher, jedwabisty szampon odżywczy z wyciągiem z owsa od Lady In Purplee - recenzja. Bardzo dobry szampon, choć nie był przeznaczony do mojego typu włosów. Mimo to byłam z niego na tyle zadowolona, że w przyszłości sięgnę po inne szampony YR.
- Isana, odżywka intensywnie pielęgnująca od Eweliny - recenzja. Taki zwyklaczek. Sprawdza się, choć skład nie zachwyca.
- Joanna, peeling do ciała z ekstraktem z bzu od Eweliny - recenzja. Dobry peeling o boskim zapachu bzu.
- Dwie odlewki fluidu nawilżająco-matującego marki Caudalie od Hexx. Fluid wchłania się do matu. Jest lekki i niestety trochę za mało nawilżający - przynajmniej jak na obecną porę roku. Ładny, słodki zapach.
- Wellness&Beauty, masło do ciała mandarynka i jogurt - recenzja. Bardzo przyjemne mazidło o boskim, serniczkowym zapachu.
- Ghost sweetheart, perfumowane mleczko do ciała. Było elementem zestawu. Nie lubię tego typu smarowideł, ale zużyłam na szyję i dekolt.
- Balea, żel-krem antycellulitowy - recenzja. Nie zachwycił mnie.
- Ziaja, płyn do higieny intymnej. Był w porządku; mył i nie wywoływał podrażnień.
- Mydło Lush porridge - recenzja. Bardzo przyjemne :)
Sprawy okołokolorówkowe:
- Próbka podkładu Rimmel wake me up - świeciłam się po nim niemiłosiernie. Na pewno nie kupię!
- Próbka podkładu Perfection Lumiere Chanel - ten podkład z kolei wydał mi się interesujący. Zostawiał na mojej skórze świetliste, satynowe wykończenie, trzymał mat przez ok. 4 godziny. Ładnie wyglądał na buzi.
- Próbka podkładu P2 Feel Natural - bardzo ciekawy podkład. Lekki, daje ładne wykończenie. Godny uwagi :)
- Top Coat Maybelline Salon Manicure - bardzo fajny lakier nawierzchniowy. Szybko wysycha (choć nie przyspiesza wysychania manikiuru), nabłyszcza, przedłuża trwałość mani o około dzień (w moim przypadku to dużo). Co jednak najmocniej zaskoczyło mnie w nim na plus to fakt, że zużyłam go dosłownie do ostatniej kropelki - do samiutkiego końca miał idealną konsystencję, nie wysychał, nie ciągnął się, nie bąbelkował. Naprawdę dobry drogeryjny top.
- Bibułki matujące Wibo - dobre, ale mogłyby być bardziej chłonne. Na zmatowienie całej twarzy potrzebowałam aż trzech sztuk.
- Szminka Essence 03 sparkling angel. Kupiłam ją dawno temu, choć nie wiem, co mnie podkusiło. Kolor miała ładny, ale ten brokat... Cieszę się, że mam ją z głowy. Pokazywałam ją w tym starym poście. Nigdy więcej brokatowych szminek!
- Końcówka podkładu Max Factor Xperience Weightless Foundation od Smokyeveningeyes - recenzja. Nie dogadałam się z tym podkładem. Nie dla mojej tłustej cery.
a u mnie słabo, chyba w tym miesiącu sobie daruję :O
OdpowiedzUsuńtak bywa ;)
UsuńGratulacje! Pokaźna kolekcja :)
OdpowiedzUsuńOho! Przypomniałaś mi o mojej torbie z pustakami :)
Ze wszystkiego co pokazałaś znam tylko szminkę Essence, ale na szczęście bez brokatu ;)
Mam cudnego nudziaka In the Nude.
dzięki :)
Usuńin the nude też mam :P
Dobrze, że przypomniałaś mi o tym peelingu z Joanny:) Muszę go dopisać do listy kosmetyków, bo znowu wrócę z centrum handlowego bez połowy rzeczy, które zamierzałam nabyć;) Za każdym razem, jak wchodzę do drogerii, coś odciąga moją uwagę i zapominam o podstawowych założeniach tej wizyty;) W domu okazuje się, że nie kupiłam zmywacza;)
OdpowiedzUsuńRównież nie przepadam za brokatem w pomadkach. Ostatnio nabyłam takiego gagatka. Uroki zakupów na odległość...
Enzymion z Lusha kusi mnie, ponieważ chętnie zaprzyjaźnię się z kosmetykiem, który pozwoli mi zapanować nad nadmierną produkcją sebum.
heh, skąd ja to znam :D
Usuńfakt, robiąc zakupy na odległość można się nadziać :/
w takim razie enzymion mógłby się sprawdzić :)
Kusi mnie jeszcze parę kosmetyków, ale raczej ich nie zamowię, bo zauważyłam, że zdjęcia dostępne w internecie są przekłamane. Jak pojadę do DMu, to zaopatrzę się w kolorówkę, kierując się właściwościami testerów. Inaczej sprawa wygląda z pielęgnacją. Tutaj można pozwolić sobie na kredyt zaufania;) W drogerii rzadko można natknąć się na tester balsamu;)
Usuńbrzmi rozsądnie :) (zazdroszczę wyprawy do DM)
Usuńu mnie też słabo, bo pochłoneła mnie domowa pielęgnacja i ziółka, wstyd pokazywać :P
OdpowiedzUsuńdomowa pielęgnacja i ziółka - same dobroci dla skóry i włosów :) nie ma czego się wstydzić :)
UsuńDobrze Ci poszło :) Ja przywiozłam sobie od mamy ten peeling bzowy - przypomniałaś mi o nim :)
OdpowiedzUsuńmiłych kąpieli z jego udziałem ;)
Usuńładne denko :) zaciekawił mnie ten duecik na naczynka z BU, będę czekała na notkę na ich temat :)
OdpowiedzUsuńnotka na pewno powstanie :)
UsuńOj, teraz sobie przypomniałam, że na ostatnich zakupach zapomniałam kupić peelingu z joanny :D
OdpowiedzUsuńzdarza się ;)
UsuńKrem migdałowy Isany był moją ulubioną wersją.
OdpowiedzUsuńŻałuję, że jest już niedostępny.
Pokaźny zbiorek :)
mnie migdałowy krem aż tak nie zachwycił. nie zrobił realnej różnicy w stanie skóry moich dłoni...
UsuńU mnie też wszystko skończyło się po prostu na raz. :P
OdpowiedzUsuńczasem się zdarza ;)
UsuńMarzę o tym peelingu z Joanny, bo uwielbiam lilakowe zapachy :)
OdpowiedzUsuńBardzo duże denko Ci wyszło, gratuluję!
dla zapachu warto się skusić :]
Usuńdzięki :) tak wyszło :)
Zainteresowało mnie to serum z biochemii urody. Będę czekać na post o nim :)
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńKilka produktów mnie zaciekawiło min. krem Enzymion z Lush'a- zawsze chciałam go wypróbować:)A bzowy peeling i balsam Joanny sprawię sobie jak tylko zacznie się robić cieplej- nic tak nie kojarzy mi się z wiosna jak zapach bzu.
OdpowiedzUsuńno właśnie. szkoda, że u mnie w okolicy nie ma bzu :((((
UsuńSporo tego :)
OdpowiedzUsuńsama nie wiem, jakim cudem się tyle nazbierało. bo ja nie wylewam na siebie nie wiadomo jakich ilości kosmetyków....
UsuńMiałam ten szampon Ives Rocher był super :)-
OdpowiedzUsuńtak, bardzo dobry produkt :)
UsuńCiekawi mnie ogólnie firma YR a szczególnie kosmetyki do włosów, będę musiała zapoznać się z ofertą :)
OdpowiedzUsuńmydełka też są przyjemne :)
UsuńMistrzu, mój mistrzu, jak ty to robisz :D? Świetne zużycia :)
OdpowiedzUsuńnie wiem kochana. naprawdę. używam kosmetyków w normalnych ilościach, zwykle trzymam się tego samego opakowania produktu danej kategorii, aż go nie wykończę (mam na myśli pielęgnację) i tak jakoś wychodzi...
Usuńto ja mam podobnie :)
Usuńale wielkie dno:)
OdpowiedzUsuńtak wyszło :)
Usuńsporo tego ;)
OdpowiedzUsuńtak wyszło ;0
UsuńOgromne to denko:)
OdpowiedzUsuńsama się zdziwiłam, że tyle mazideł mi się skończyło...
UsuńSporo tego!;)
OdpowiedzUsuńtak wyszło :)
Usuńsporo się tego nazbierało :)
OdpowiedzUsuńznowu ten peeling o zapachu bzu mnie kusi:) planuje zrobic swoje pierwsze denko,ale nie wiem czy jest tak pokazne jak Twoje :D
OdpowiedzUsuńpeeling polecam :)
UsuńPeeling Joanny kupię, głównie dla zapachu :) jest wspaniały! Robi wrażenie i pokazuje, że można świetnie odwzorować zapach bez sztucznej nuty.
OdpowiedzUsuńKupiłam kilkanaście produktów do włosów z YR, choć szampony mam na końcu listy ze względu na innych faworytów, ale pamiętam stare serie, które bardzo mi się podobały. Podoba mi się, że firma wyszła naprzeciw i wzbogaciła ofertę do włosów o coraz ciekawsze kosmetyki, która dobrze działają.
tak, tak, zapach im się zdecydowanie udał :)
Usuńciekawią mnie niektóre kosmetyki YR, ale nie wszystkie :) glinka marokańska np. dobrze się sprawuje, ale po pierwszym użyciu mnie podrażniła, więc raczej nie będę do niej wracać...
Zaszalałaś z zużyciami :-))
OdpowiedzUsuńtak wyszło :)
Usuńwow;) ładnie zużyłaś:)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPostarałaś się, nie ma co ;) Mi zapach tego masła zupełnie nie przypasował
OdpowiedzUsuńa właśnie, że się nie starałam, a tak wyszło :)
Usuńojej, dla mnie jego zapach jest boski ;)
całkiem sporo jak na tak krótki miesiąc :)
OdpowiedzUsuńtak wyszło :)
UsuńSporo. Ja już nawet nie patrze od dłuższego czasu ile czego zużywam, ale też idzie tego trochę.
OdpowiedzUsuńkwestia regularności :)
UsuńChętnie zgarnęłabym jakąś próbkę tego Rimmela, bo recenzje na jego temat są bardzo podzielone, a nie chcę kupić bubla :P
OdpowiedzUsuńmasz rację, poluj na próbki albo odlewki
UsuńNo ładnie :) Ja muszę się porządnie wziąć za zużywanie mazideł do ciała ;)
OdpowiedzUsuńEee... coś słabe te bibułki Wibo.
OdpowiedzUsuń___________
Serniczkowy zapach mandarynki i dżogartu wrył mi się w pamięć^^
___________
Tradycyjnie gratuluję systematyczności i konsekwencji w stosowaniu kosmetyków! Ja ciągle jeszcze walczę z leniem :)
albo moja cera za tłusta dla nich ;)
Usuńżebyś widziała, jak zaciągałam się pustym opakowaniem :P
ja lubię różne zabiegi pielęgnacyjne, więc u mnie z systematycznością nie ma problemu, bo mi to po prostu sprawia przyjemność :)
Pokaźne denko, gratuluję ;)
OdpowiedzUsuń