Ten balsam do ust przywędrował do mnie od Lady In Purplee :*
Moim zdaniem jest to kolejna całkiem udana propozycja Lawendowej Farmy.
Balsam zamknięto w słoiczku. Jako że ja nie lubię aplikacji palcami, zazwyczaj sięgałam po patyczki do czyszczenia uszu ;) Takie słoiczki są również moim zdaniem niemobilne (czasem trudno o umycie rąk poza domem) - tylko do użytku domowego.
Ogromnym atutem tego produktu jest niesamowicie apetyczny zapach prawdziwej pomarańczy. Mmmm. Nie mogę też nie wspomnieć o rewelacyjnym, naturalnym składzie: olej ze słodkich migdałów, masło shea, wosk pszczeli, lanolina, miód, eteryczny olejek pomarańczowy.
Masełko ma zbitą konsystencję, ale jest dość miękkie (uwaga, im niższa temperatura pomieszczenia, tym masełko jest twardsze). Nie sprawia żadnych problemów w aplikacji.
Na moich ustach produkt sprawował się poprawnie. Po aplikacji usta były natłuszczone, nawilżone i miękkie. Ten doraźny efekt potrafił utrzymać się przez 3-4 godziny. Kiedy aplikowałam masełko na usta tylko dwa razy dziennie (rano i wieczorem), dawało ono właśnie tylko taki doraźny efekt. Przy stosowaniu kilka razy dziennie dostrzegłam również działanie regenerujące. W takich przypadkach moje usta były mięciutkie i nawilżone przez cały dzień. Stąd wniosek taki, że trzeba sięgać po produkt regularnie, co kilka godzin, aby cieszyć się nieskazitelnymi ustami.
Masełko stosowałam również z doskoku na skórki (ale tylko raz dziennie, wieczorem). Sprawiało, że były miękkie i natłuszczone, ale był to tylko doraźny efekt (nie mam jednak tego mazidłu za złe, bo jak miało je zregenerować przy niewystarczającej częstotliwości aplikacji?).
Cukierka można kupić tutaj. Kosztuje 10 zł/15 ml.
UWAGA:
MASEŁKO ZAWIERA DUŻE STĘŻENIE MASŁA SHEA, KTÓRE NIE KAŻDEMU SŁUŻY. U NIEKTÓRYCH OSÓB STOSOWANIE TEGO PRODUKTU DAJE EFEKT ODWROTNY OD ZAMIERZONEGO (np. usta Hexxany masełko wysuszało...)
Nie będę sprawdzać na sobie, bo mam już mojego faworyta, czyli balsam Carmex :)
OdpowiedzUsuńależ ja nie namawiam ;)
Usuńja też lubię carmexa... wiśniowego :P
Usuń:)
UsuńChyba z wersji słoiczkowych pozostanę wierna Carmexowi :)
OdpowiedzUsuńpewnie, że tak skoro Ci służy :)
UsuńJa jednak jestem wierna sztyftom :)
OdpowiedzUsuńteż wolę sztyfty :)
UsuńJa w domu mogę używać słoiczkowych form, nawet fajnie jak sobie na biurku takie leży.
OdpowiedzUsuń"Masełko". Uwielbiam to słowo. Jest takie... pyszne :)
Tak dokładnie, piękne określenie ;)
UsuńZgadzam się, masełko to jedno z fajniejszych słów.
Usuńod spożywczych masełek trzymam się z daleka, ale kosmetyczne to co innego :] samo słowo jednak mnie nie rusza :P
Usuńja mam teraz z Eveline i jak na razie jest okey :)
OdpowiedzUsuńno i fajnie :)
UsuńLawendowa Farma ma takie zachęcające nazwy ^^
OdpowiedzUsuńtrue :)
Usuńprzypomina mi trochę z wyglądu w słoiczku tisane:) mi ostatnio przypadla pomadka bell do ust, bo dosc mocno nawilza:)
OdpowiedzUsuńtisane nigdy nie miałam, więc nie wiem :)
UsuńMiałam i lubiłam :) Chociaż dla mnie za duża pojemność w stosunku do krótkiej daty ważności.
OdpowiedzUsuńfakt, trochę się ścigałam z czasem, ale myślę, że masełko jest do zużycia w 4 miesiące :)
UsuńJa się zastanawiam dlaczego wiekszosc balsamów do ust zamiast nawilzac, wysusza moje usta. Chyba poszukam jakiegoś bez masła shea i sprawdze czy to on jest winowajca.
OdpowiedzUsuńalbo masło shea, albo olej rycynowy... to trochę paradoksalne, ale tak bywa...
UsuńJa się z tymi masełkami nie polubiłam ze względu na mocny zapach i smak, wyczuwalny na ustach. Więcej ich nie kupię.
OdpowiedzUsuńmiałam tylko wersję pomarańczową, ale smak i zapach bardzo mi odpowiadały :)
UsuńJa teraz do ust i skórek używam Cytrynowej Skórki i działa na mnie tak samo dobrze jak Cukierek, ale ma jeszcze lepszy taki mambowy zapach ;)
OdpowiedzUsuńznam ten produkt. kupiłam z myślą o skórkach :)
Usuńmmm ale apetyczna nazwa:D
OdpowiedzUsuńto fakt :)
UsuńMusi ciekawie pachnieć ;]
OdpowiedzUsuńdokładnie jak pomarańcze :)
UsuńOj, ja jestem uczulona na miód ;( Też nie przepadam za balsamami z w słoiczku. A nie lepsza byłaby jakaś plastikowa szpatułka? Też jak miałam carmexa używałam patyczków higienicznych, ale wata przyklejała mi się do carmexa i do ust co mnie denerwowało ;P
OdpowiedzUsuńnie posiadam plastikowej szpatułki :]
Usuńojej, uczulenie na miód? wielka szkoda, bo jest smaczny i jest fajnym kosmetykiem...
Jestem alergikiem, więc jestem uczulona na wszelkie kwiatki i roślinność, w efekcie także na miód ;(
Usuńach, rozumiem.
Usuńno cóż, tak bywa ;)
Zapach prawdziwej pomarańczy brzmi zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńjeśli ktoś lubi pomarańcze ;) (ja kocham)
UsuńHmm szkoda, że dla efektów trzeba go tak często używać, przy takiej formie to trochę niewygodne. Ale ważne, że działa :)
OdpowiedzUsuńno właśnie, no właśnie. fajnie by było, gdyby wyszła wersja w sztyfcie...
UsuńU mnie shea działa wysuszająco, ale nie zawsze. Miałam ochotę na to masełko, ale zamówiłam tylko mydełka. Bardzo byłam z nich zadowolona.
OdpowiedzUsuńpewnie zależy od stężenia masła w kosmetyku
Usuńa mydełka LF bardzo lubię :)
ciekawy balsamik, nigdy nie miałam nic z tego sklepu...
OdpowiedzUsuńpolecam szczególnie mydła :)
UsuńCoś z tym masłem shea jest na rzeczy. Długo stosowałam je na przesuszone łokcie. Początkowo pomagało, potem problem zaczął nawracać, pomimo iż nadal stosowałam masło shea. W końcu zastąpiłam je oliwką Hipp i jestem zadowolona z rezultatów.
OdpowiedzUsuńJa też czasami sięgam po patyczek do czyszczenia uszu, bo mam tylko jeden pędzel do ust, który dość długo schnie;) Nie umiem przekonać się do nakładania kosmetyków przy pomocy palców. Nawet jeśli mam umyte ręce, oczyma wyobraźni widzę drobnoustroje, które skrywają się w pobliżu paznokci:P
jestem ciekawa, dlaczego dla niektórych skór masło shea jest rewelacyjnym nawilżaczem, a u innych przynosi efekt odwrotny do zamierzonego. hm...
Usuńja pędzla stricte do ust nie mam i dość często pomagam sobie patyczkami :]
Lubię produkty do ust które dają konkretny efekt i odczuwalne nawilżenie :) Ale jednak chyba bardziej wolę formę sztyftu niż mazidełka w pudełku ;)
OdpowiedzUsuńja zdecydowanie wolę sztyfty, ale czasem można odstąpić od reguły ;)
UsuńGdy przebywam w domu i mogę wzorowo zadbać o higienę rąk przed aplikacją, wybieram uroczo pachnące naturalne balsamy w słoiczkach i puzderkach ( kocham Figs&Rouge! :D ), ale gdy wychodzę- sztyft staje się nieodzowny...dlatego zawsze mam w kosmetyczce dwa rodzaje balsamów ;)
OdpowiedzUsuńbardzo rozsądne podejście do sprawy :)
UsuńU mnie to chyba nic nie działa lepiej na zniszczone usta jak właśnie miód. Ulga od razu i jakie gładziutkie ;) Obecnie mam dwa masełka w takiej formie aplikacji TBS czekoladowe i Nivea, które jeszcze sobie czeka na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńu mnie sam miód właśnie aż tak wiele nie daje. jednak potrzebne mu wsparcie ;)
UsuńPrzetestuję przy następnym zamówieniu z Lawendowej Farmy. Lubię smarowidła w słoikach :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że będziesz zadowolona :)
Usuń