Maskę kupiłam daaawno temu, ale ponieważ doświadczenia z innymi produktami marki nie były zachęcające, swoje odleżała. I pewnie dalej by leżała, ale zbliżał się termin ważności, a ja marnotrawstwa nie cierpię. Z tego względu trzy miesiące temu się za nią zabrałam. Mimo uprzedzenia do marki, postaram się być jak najbardziej obiektywna w swojej recenzji.
Maskę zamknięto w plastikowym, zielonym słoiczku o pojemności 100 ml. Samo mazidło ma formę rzadkiego, ale tłustego w dotyku kremu o białym zabarwieniu. Pachnie dziwnie. Mi zapach kojarzy się z... liśćmi. A może to połączenie aloesu i sezamu? Nie wiem.
Te 100 ml zużywałam przez trzy miesiące, stosując maskę średnio co 5 dni na noc. Kosmetyk kładłam raczej cienką warstwą. Nieznaczna część się wchłaniała, resztę po 15 minutach wycierałam chusteczką i szłam spać. Na skórze zostawała tłusta, świecąca warstwa, z którą budziłam się rano (a do której często przyczepiały się jakieś paproszki od poduszki). Co więcej, po przejechaniu po twarzy palcem czuć było jak mazidło się rolowało, a tego to ja naprawdę szczerze nie znoszę.
Właściwości właściwościami, ale działaniu maseczki raczej nie można nic zarzucić. Tuż po aplikacji odczuwałam delikatny, miły efekt chłodzenia, który koił mój rumień. Poza tym resztki maseczki pozostawione na noc dość dobrze nawilżały moją tłustą cerę. Produkt ani razu mnie nie podrażnił, nie zauważyłam również zapychania. Ale uwaga - mamy tu aloes, więc myślę, że osoby uczulone na te roślinę mogłyby doświadczyć nieprzyjemnego podrażnienia... Producent obiecuje (i jest to jedyna obietnica, której się doszukałam), że maska wzmacnia naturalną barierę skóry - cóż, tego skomentować nie mogę, bo jak to sprawdzić?
Składowo maseczka prezentuje się następująco:
Bazą nie jest woda, a żel z aloesu. Z ciekawych składników znajdziemy tu też olej sezamowy, lanolinę, witaminę E oraz mączkę owsianą. Reszta to, powiedziałabym, "typowa chemia". Palmityniany, glicerynę, glikole, silikony, alkohole, PEGi czy gumę ksantanową znajdziemy w zdecydowanej większości drogeryjnych kosmetyków, które są jednakże tańsze od tego mazidła. Bo za maskę trzeba zapłacić 11 funtów. Moim zdaniem dużo za dużo, nawet za taką wydajność...
Podsumowując, nie jest to zły kosmetyk. W żadnym razie mi nie zaszkodził, działał dobrze. Mimo wszystko nie sądzę, żebym kupiła ponownie. Zniechęca mnie skład, nieadekwatna cena oraz to rolowanie się pod palcami.