Pielęgnacja włosów i skóry głowy nigdy mnie specjalnie nie interesowała. Raz, że nie potrafię wyczarować z moich kłaków żadnych super fryzur i przez 95% czasu noszę na głowie koczek bądź koński ogon; dwa - mam parszywie kapryśną skórę głowy, która reaguje uczuleniem/swędzeniem/łuską na większość kosmetyków, które próbuję testować. Wszystko to strasznie mnie zniechęca, więc w 2019 roku poza oczyszczaniem skalpu oraz myciem i odżywianiem/maseczkowaniem włosów nic więcej specjalnego dla nich nie robiłam. A poniżej znajdziecie kosmetyki, które mi towarzyszyły.
#1
Bionigree, serum oczyszczające do skóry głowy
Och, ile ja się zachwytów na jego temat naczytałam. Wielokrotnie też wspominałam Hexxanie, że mam na ten olejek chrapkę i ostatecznie dostałam go od niej w prezencie. Niestety u mnie nie zadziałał jak u reszty Internetów. Kosmetyk miał łagodzić podrażnienia skóry głowy i dzięki działaniu chłodzącemu robił to, ale tylko doraźnie. Miał usuwać nadmiar zrogowaciałego naskórka i rozpuszczać łój zalegający w mieszkach włosowych, na co szczerze mówiąc liczyłam najbardziej - marzenia ściętej głowy. Nie pomagał rozpuszczać łuski, która miała się całkiem dobrze; ba, nawet na dłuższą metę nie pomógł mi w zauważalny sposób zawalczyć z problemem. A muszę nadmienić, że staram się sięgać po delikatne szampony, nie suszę ani nie stylizuję włosów, nie używam żadnych środków stylizujących i naprawdę robię, co mogę, żeby nie podrażniać mojego kapryśnego skalpu. Pomoc by się przydała, ale Bionigree nie sprostało zadaniu.
Lubiłam ziołowo-mentolowy zapach tego produktu a pipeta była prosta w użyciu i dostaniu się do newralgicznych miejsc. Nie żeby ostatecznie miało to jakieś znaczenie.
#2
Whamisa, organic seed shampoo oily scalp & shampoo for dry scalp
Spore odlewki dwóch szamponów Whamisy dostałam od niezastąpionej Hexxany. Szampon do przetłuszczającego się skalpu nie zdał u mnie egzaminu, gdyż mi owy skalp podrażniał. Jest to dobrze oczyszczający szampon, więc sięgałam po niego w celu dogłębniejszego umycia kłaków tak może ze 3-4 razy w miesiącu. Kosmetyk musi zawierać mentol, gdyż po umyciu czuć wyraźne chłodzenie, co mi osobiście bardzo się podobało. Z kolei szampon do suchej skóry głowy był odczuwalnie delikatniejszy i nie pogłębiał moich nieprzyjemnych problemów ze skórą głowy.
#3
Natura Siberica, szampon rokitnikowy intensywne nawilżanie do włosów normalnych i suchych
Ten słodko pachnący szampon o pomarańczowym kolorze teoretycznie mógł się u mnie nie sprawdzić, bo zawiera Kokamidopropyl Betainę, detergent, którego moja skóra głowy nienawidzi. Jednak składnik ten został złagodzony pantenolem i olejami, więc dałam kosmetykowi szansę. I jestem zadowolona - myje skórę głowy i włosy, nie obciąża kłaków i nie pogłębia moich skalpowych problemów. A że trudno u mnie o szampon, na który mój skalp nie ragowały histerią, bardzo się cieszę, że mam tę dodatkową obok Alterry z alosesem i granatem opcję.
#4
Shea Moisture, raw shea & cupuacu frizz defensce conditioner
Kupiłam tę emolientową odżywkę ze względu na ciekawy skład. Była ona dosyć gęsta i miała spożywczo słodki zapach. Opakowanie z pompką działało do momentu, kiedy zużyłam około 2/3 produktu. Potem ten gęsty kosmetyk przestał współpracować z pompką i musiałam pracochłonnie wytrząchać go z butelki, co nie generowało zadowolenia. Działanie kosmetyku na włosy jednak nie budziło moich zastrzeżeń - odżywka sprawiała, że były nawilżone i dociążone (ale nie obciążone). Niestety z kosmetykiem nie dogadywała się skóra pleców, dla której był z kolei za bogaty i wysypywało mnie niemiłosiernie (myję włosy pod prysznicem i nienawidzę płukać ich z głową w dół...).
#5
Maui Moisture, Bamboo Fibers Conditioner
Tę emolientową, pachnącą nieco trawiasto ale przyjemnie odżywkę mam w użyciu od około dwóch miesięcy, a kupiłam ją po wykończeniu Shea Moisture. Znowu skusił mnie skład, tym razem z aloesem na pierwszym miejscu. Poza tym moje kłaki zdają się przepadać za bambusem i olejem rycynowym. I to był strzał w dziesiątkę. Po każdym użyciu tego produktu moje włosy są nawilżone, lśniące, wygładzone i bardzo przyjemne, jedwabiste w dotyku.
#6
Hask, Keratin, Protein Smoothing Conditioner
Oczywiście nie samymi emolientami powinniśmy traktować włosy, dlatego na wannie stoi też ładnie, kosmetycznie pachnącą odżywka z proteinami. Jest wspaniała - włosy są po niej sypkie, lekkie, odbite od skalpu i pełne życia.
#7
Shea Moisture, Jamaican Black Castor Oil, Strengthen & Restore Treatment Masque
Nie zabrakło i maski. Jest to produkt gęsty, o czekoladopodobnym zapachu, nawilżający i dociążający włosy. Naprawdę przyzwoita maska (zawiera i emolienty, i proteiny), choć znowu nieco za bogata dla skóry moich pleców, ech. Nie wiem, jak wpływa na włosy zniszczone, bo moje takie nie są.
Co do oczyszczania skalpu, mieszam sobie zwykłe mechaniczne peelingi bądź glinki z szamponem raz na kilka myć, i póki co ten sposób się u mnie sprawdza lepiej niż serum Bionigree czy tychologiczne serum Bandi, które też mnie w tej kwestii zawiodło.
Mam podobny problem ze skórą głowy, muszę uważać bardzo co na nią nakładam bo skutki mogą być nieprzyjemne..
OdpowiedzUsuńlacze sie w bolu 😞
UsuńI am quite lucky I don't have that issue with my head or hair. I can use most products without trouble. I don't really style or make my hair look good - my boyfriend is forever moaning and wanting to book me to the hairdressers :-O
OdpowiedzUsuńI envy you. Didn't have problems in the past, it all started after I had my daughter at 27. Like my skin changed and so did hair. My hair used to be a lot thicker, I mean the individual hairs lost about half their volume 😞
UsuńI mean, why not if he's paying 😉
I have a daughter, she is 1. And not noticed any issues so far, well apart from trying to lose weight and failing terribly!!!!!!
UsuńWell that is very true, like your thinking ;-D
Aww, they are so sweet at that age ❤
UsuńWell, if it makes you feel any better six years down the line and I'm still trying to lose weight 😂