Pomadki marki MAC Cosmetics są szeroko lubiane. I ja należę do grona ich wielbicieli, mimo iż żadnej z posiadanych przez siebie sztuk nie kupiłam sama, a zostałam nimi obdarowana przez kochaną Justynę :*
Na blogu pokazywałam już uroczą Make Me Gorgeous (klik) oraz cudowne, wampowe Lady Danger, MAC Red, Diva (kocham!) i Rebel (też kocham!) (klik), więc dziś przychodzę z resztą moich MAC-owych skarbów.
Czy muszę pisać, że wszystkie mają ten charakterystyczny, waniliowy zapach?
Oto one.
#1
Liptensity Lipstick, Postmodern
Opkowanie pomadki jest ciężkie i porządne. Jego kolor koresponduje z odcieniem pomadki - Postmodern to żywy róż o kremowym wykończeniu. Szminka jest obłędnie napigmentowana i już po jednym pociągnięciu otrzymujemy pełnię koloru. Jej trwałość niezmiennie mnie zadziwia. Z jednej strony bardzo brudzi kubki, z drugiej jeśli nie jemy niczego specjalnie tłustego, makijaż ust nie wymaga poprawek przez jakieś siedem godzin. Lekkie posiłki w ogóle jej nie szkodzą. Pomadka zostawia też na ustach stain, który trzeba zmyć podczas demakijażu (micel załatwia sprawę). Nosi się ją bardzo komfortowo. Jest prawie idealna!
Jedyne co mi w pomadce nie odpowiada to jej ścięty na płasko kształt. Precyzyjne nałożenie prosto ze sztyftu jest niemożliwe i najlepiej posiłkować się pędzelkiem.
#2
Retro Matte, Relentlessly Red
Najbardziej matowy z matów. Suchy i wysuszający, ale bardzo efektowny. Relentlessly Red to różowa czerwień, piękna. Pomadka jest dobrze napigmentowana. Ze względu na swoją formułę nie sunie gładko po ustach, trzeba się troszkę postarać przy aplikacji. Mazidło nie wymaga konturówki, gdyż nie ma tendencji do rozmazywania się. Na mnie wyglądą dobrze przez około 6 godzin; potem w makijażu ust widać pewne ubytki i trzeba zrobić poprawki. Potrafi przetrwać niezbyt tłusty obiad. Nie sprawdzi się na suchych ustach, ale tym nieproblematycznym bardzo ją polecam.
#3
Patrick Starr Collection, Slay Ride (matte)
To była kolekcja świąteczna z zeszłego roku. Pomadka ma przepiękne opakowanie, stanowi prawdziwą ozdobę toaletki. Slay Ride to winna czerwień o satynowo-matowym wykończeniu. Produkt może pochwalić się świetną pigmentacją i komfortem noszenia, nie wysusza mi ust. Brudzi kubki, a bez jedzenia wymaga poprawek po około pięciu godzinach. Nie zjada się równomiernie, ale przy takich odcieniach nie jest to nic szczególnie zaskakującego.
Jesteście team pomadki wyraziste czy team pomadki nude? Co do mnie, to chyba oczywiste, co wybieram ;)
Jesteście team pomadki wyraziste czy team pomadki nude? Co do mnie, to chyba oczywiste, co wybieram ;)
Pięknie Ci w tej czerwieni, jest stworzona dla Ciebie <3
OdpowiedzUsuńLubię jedne i drugie pomadki, nie przepadam za matami ze względu na problem suchych ust ;)
UsuńDziekuje 😘
UsuńJa uwielbiam maty 😊
You really do suit the reds! :-D
OdpowiedzUsuńThank you 😊
UsuńThe Liptensity one is such a nice soft red colour. The packaging on the Patrick Starr is sooooo pretty!
OdpowiedzUsuńYep. Thank you for commenting 😊
Usuń