Jeśli mowa o legendarnym MACu, jeszcze do niedawna miałam do czynienia jedynie z kilkoma pigmentami, których odsypki dostałam od koleżanek-blogerek. Sama nigdy wymarzonych zakupów szminkowo-cieniowo-różowych tam nie poczyniłam, bo chciałabym to zrobić stacjonarnie, żeby sobie wszystko dokładnie obejrzeć, a ani w Blackpool, ani w Trójmieście sklepu marki nie ma. Tak więc MAC pozostawał nieuchwytny. Do czasu aż Justyna (cmok dla Ciebie), która powinna zostać ich ambasadorką, obdarowała mnie kilkoma MACowymi zabawkami. Dziś mają one tutaj swoje pięć minut.
Zacznijmy od góry, czyli od oczu i rzęs. Dostałam od Justyny odsypkę pigmentu Vanilla o odcieniu kości słoniowej mieniącej się na złotawo. Jest przepiękny i wygląda fanstastycznie zarówno w samym wewnętrznym kąciku ładnie go rozświetlając, jak i na całej powiece w towarzystwie kreski. Absoultnie nie ma się czego czepiać - pigmentacja, trwałość (na bazie) i przyczepność do powieki są na wysokim poziomie.
Przejdźmy do maskary. Justyna sprezentowała mi dwie miniaturki wersji False Lashes Extreme Black. Tusz rzeczywiście ma ładny, dość głęboki odcień czerni. Szczoteczka jest klasyczna i łatwo się nią operuje zarówno przy górnych, jak i dolnych rzęsach. Moje naturalne firanki są raczej mało spektakularne, więc nie ma na czym osiągnąć efektu "false lash". Nie można jednak napisać, że maskara nic nie robi, bo ładnie wydłuża i zauważalnie podkręca rzęsy (nienawidzę zalotek, więc ich nie używam i cenię tusze, które dają efekt podkręcenia), choć nie nadaje im szczególnej objętości. Niestety kosmetyk ma jedną dość poważną wadę: nałożony tylko na górne rzęsy odbija mi się na dolnej powiece, a nałożony na dolne rzęsy potrafi się rozmazać. Czyli wykazuje duży "potencjał pandogenny".
Spuszczamy wzrok i z oczu przenosimy wzrok na policzki. Sprezentowany mi Beauty Powder (według MACa może być albo pudrem, albo rozświetlaczem, albo różem) nazywa się Alpha Girl i pochodzi z kolekcji MAC is Beauty. Umówmy się, że nikt nie ma tak różowej cery, aby użyć tego kosmetyku na całą twarz, a na rozświetlacz produkt ten jest zbyt mało błyszczący. U mnie od razu został zakwalifikowany jako róż do policzków. Ma piękny brzoskwiniowy kolor i zawiera mało zauważalny złoty shimmer, ale na policzkach wygląda raczej na miękki mat.
Kosmetyk jest średnio napigmentowany. Największym problemem w jego przypdku jest konsytencja. Produkt jest bardzo suchy i dość twardy, i przez to słabo przyczepia się do skóry. Próbowałam nakładać go na podkład mineralny, ale nie chciał się w ogóle trzymać twarzy. Na podkładzie płynnym widzę róż na policzkach przez 4 w porywach do 5 godzin (znika równomiernie). Żeby wyciągnąć z niego maksimum trwałości i koloru najlepiej pokombinować i nałożyć go na kremową bazę, czy to z różu w kremie, czy delikatnej pomadki. Wtedy można nacieszyć się tym niezwykle twarzowym brzoskwiniowym odcieniem przez niemal cały dzień. Tak Justynko, znalazłam sposób na tego zawodnika :)
A na koniec creme de la creme, czyli moja pierwsza pomadka MAC. W kolorze koralowym, moim ulubionym.
Pomadka w odcieniu Make Me Gorgeous rownież pochodzi z kolekcji MAC is Beauty. Ma wykończenie amplified, czyli kremowe. Jest obłędnie napigmentowana - jedno pociągnięcie po naskórku daje optymalne krycie i pełnię koloru. Szminka nosi się świetnie - nie wysusza ust, nie migruje, nie zbiera się w bruzdach wargowych, nie odbija na zębach. Trwałość, jak to kremowe szminki, ma raczej przeciętną - 3-4 godziny bez jedzenia. Zostawia też ślady na kubkach i policzkach dziecka, ale za to jak ładnie ożywia twarz.
Na tej szmince na pewno się nie skończy; mam kilka pozycji na pomadkowej MACowej wish-liście :)
Przejdźmy do maskary. Justyna sprezentowała mi dwie miniaturki wersji False Lashes Extreme Black. Tusz rzeczywiście ma ładny, dość głęboki odcień czerni. Szczoteczka jest klasyczna i łatwo się nią operuje zarówno przy górnych, jak i dolnych rzęsach. Moje naturalne firanki są raczej mało spektakularne, więc nie ma na czym osiągnąć efektu "false lash". Nie można jednak napisać, że maskara nic nie robi, bo ładnie wydłuża i zauważalnie podkręca rzęsy (nienawidzę zalotek, więc ich nie używam i cenię tusze, które dają efekt podkręcenia), choć nie nadaje im szczególnej objętości. Niestety kosmetyk ma jedną dość poważną wadę: nałożony tylko na górne rzęsy odbija mi się na dolnej powiece, a nałożony na dolne rzęsy potrafi się rozmazać. Czyli wykazuje duży "potencjał pandogenny".
Spuszczamy wzrok i z oczu przenosimy wzrok na policzki. Sprezentowany mi Beauty Powder (według MACa może być albo pudrem, albo rozświetlaczem, albo różem) nazywa się Alpha Girl i pochodzi z kolekcji MAC is Beauty. Umówmy się, że nikt nie ma tak różowej cery, aby użyć tego kosmetyku na całą twarz, a na rozświetlacz produkt ten jest zbyt mało błyszczący. U mnie od razu został zakwalifikowany jako róż do policzków. Ma piękny brzoskwiniowy kolor i zawiera mało zauważalny złoty shimmer, ale na policzkach wygląda raczej na miękki mat.
Kosmetyk jest średnio napigmentowany. Największym problemem w jego przypdku jest konsytencja. Produkt jest bardzo suchy i dość twardy, i przez to słabo przyczepia się do skóry. Próbowałam nakładać go na podkład mineralny, ale nie chciał się w ogóle trzymać twarzy. Na podkładzie płynnym widzę róż na policzkach przez 4 w porywach do 5 godzin (znika równomiernie). Żeby wyciągnąć z niego maksimum trwałości i koloru najlepiej pokombinować i nałożyć go na kremową bazę, czy to z różu w kremie, czy delikatnej pomadki. Wtedy można nacieszyć się tym niezwykle twarzowym brzoskwiniowym odcieniem przez niemal cały dzień. Tak Justynko, znalazłam sposób na tego zawodnika :)
na zdjęciu bez kolorowej bazy, więc wypadł bardzo delikatnie (ze względu na jego suchość i brak przyczepności do skóry ciężko budować kolor)
A na koniec creme de la creme, czyli moja pierwsza pomadka MAC. W kolorze koralowym, moim ulubionym.
Pomadka w odcieniu Make Me Gorgeous rownież pochodzi z kolekcji MAC is Beauty. Ma wykończenie amplified, czyli kremowe. Jest obłędnie napigmentowana - jedno pociągnięcie po naskórku daje optymalne krycie i pełnię koloru. Szminka nosi się świetnie - nie wysusza ust, nie migruje, nie zbiera się w bruzdach wargowych, nie odbija na zębach. Trwałość, jak to kremowe szminki, ma raczej przeciętną - 3-4 godziny bez jedzenia. Zostawia też ślady na kubkach i policzkach dziecka, ale za to jak ładnie ożywia twarz.
Na tej szmince na pewno się nie skończy; mam kilka pozycji na pomadkowej MACowej wish-liście :)
Koralowe odcienie są po prostu Twoje <3
OdpowiedzUsuńPodziel się wishlistą koniecznie! :D
na forum macowej wish-listy nie planuję publikować. jak pisałam, przed zakupem chciałabym zweryfikować swoje wybory na żywo :)
Usuńz cieni np. ze słoczy w sieci podobają mi się woodwinked, naked lunch i sable; ze szminek relentlessly red, plumful, mehr czy impassioned; a z różów coś w stylu fleur power. nie wiem natomiast, czy gdybym zobaczyła je na żywo, nadal by mi się tak podobały jak na słoczach w necie ;)
ojej jak super, że znalazłaś sposób na Alpha Girl :) bardzo się cieszę!! kolor zdecydowanie Ci pasuje :)
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o pomadkę, to zdecydowanie jest to Twój kolor :) nie wiedziałam tylko, czy wykończenie Amplified przypadnie Ci do gustu ;)
chętnie poznam tajemną wishlistę również :)
bardzo Ci za wszyskie MACowe cudowności dziękuję :* cień, róż i pomadka na pewno będą kochane :)
Usuńco do wish-listy, popatrz na moją odpowiedź pod komentarzem Hexxany, bo publicznie nie będę takowej publikować :)
tak tak, czytałam :)
Usuńpamietaj, że jakbyś wybrała się do Maca w Manchester, to zapraszam na kawkę do siebie :)
ok :)
Usuńśliczny makijaż, w końcu mocniejszy kolor na ustach. bardzo ładny. uwielbiam taki odcień różu
OdpowiedzUsuńale przecież u mnie pojawia się dużo mocniejszych szminek. mam ich znacznie więcej niż "nudziaków" :)
Usuńróż do policzków robi wrażenie, pomadka podobnie :) Zostaje i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńbardzo mi miło, witam serdecznie :)
UsuńRóż ma bardzo ładny odcień szkoda, że okazał się suchy. Po MAC'u spodziewałam się idealnej konsystencji:)
OdpowiedzUsuńz tego, co słyszałam, klasyczne róże mają lepszą konsystencję :) jak w każdej marce i w MACu znajdą się i lepsze, i gorsze kosmetyki ;)
UsuńAle pięknie i świeżo wyglądasz w takim kolorze na ustach :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :) bardzo dobrze się w nim czuję :)
UsuńPiekna szminka i naprawde ozywia twoja twarz.....pigmenty z maca sa super ja tez mam tylko probke goldenolive ale utrzymuje sie b.dlugo
OdpowiedzUsuńpigmenty są świetne. mam pięć odsypek i żaden nie odstaje na minus :)
UsuńMyślałam o zakupie tego pigmentu, świetny! Kolor pomadki - cudo, coś dla mnie! Również otrzymałam tą próbkę mascary :) Buziak :*
OdpowiedzUsuńpigment bardzo polecam :) co do pomadki, nie wiem, czy jest jeszcze to ustrzelenia. miłego weekendu :)
UsuńNa pomadka wygląda na Tobie rewelacyjnie!!!
OdpowiedzUsuńdziękuję Kasiu :* dobrze mi się ją nosi :)
Usuńładny kolor pomadki :) w sumie czegoś podobnego ostatnio szukałam :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńŚliczna pomadka..ust korale po prostu :)) miodzio :)
OdpowiedzUsuńJestem ogromną fanką pomadek Macowych :)
dziękuję Gosiu :*
Usuńja jestem na dobrej drodze zostania ich fanką :)
Przyszłam jeszcze raz popatrzeć :D ach to takie zaraźliwe :D
Usuń:)
UsuńA mi się podoba jak wygląda u Ciebie ten Beauty Powder :) Ostatnio właśnie takie delikatne muśnięcia lubię najbardziej :) Z MACiem raz się lubię, a raz nie. Niestety od czasu do czasu trafiam na bubel :)
OdpowiedzUsuńkada firma ma lepsze i gorsze produkty; nie da się tego uniknąć...
UsuńZgadzam się, ale marka która nie kosztuję mało, raczej powinna słynąć z dobrej jakości. Tymczasem chyba nigdy nie trafiłam na taką, która zawiodłaby mnie tyle razy co MAC.
Usuńmasz sporo racji :) wydając niemałe pieniądze nie chcemy doświadczać zawodu
UsuńKolor szminki jest prześliczny :)
OdpowiedzUsuńtak :)
UsuńFajne są takie miniaturki tuszu, można sprawdzić czy warto go kupić :) Ja kiedyś byłam bardzo zadowolona z miniaturki Clinique High Impact - pochodziła z jakiejś akcji bodajże w Douglasie typu wymień stary tusz na miniaturkę, ma tylko o połowę mniejszą pojemność niż pełny wymiar, a kosztuje zaledwie 20 zł. A ja i tak zazwyczaj nie zużywam tuszu do końca, tylko staram się żyć w zgodzie z terminami ważności, więc myślę, że to dobre rozwiązanie i planuję zakup miniaturki, jak zużyję to co mam :)
OdpowiedzUsuńto prawda :)
Usuńdzięki tej miniaturce wiem, że to tusz nie dla mnie, a że tusze MAC nie są najtańsze, to dobrze tę wiedzę posiadać ;)
Bardzo ładnie Ci w takich ciepłych kolorach.
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńUwielbiam pigment Vanilla, mój numer jeden <3
OdpowiedzUsuńw ogóle nie dziwię się Twojej do niego sympatii :)
UsuńSzminka wygląda obłędnie:) Na wiosnę muszę sobie sprawić taki odcień:)
OdpowiedzUsuńmyślę, że by Ci pasował :)
UsuńPrzepiękny odcień szminki, pasuje do Twojej karnacji :)
OdpowiedzUsuńja w ogóle dobrze się czuję w koralu :)
Usuńśliczna pomadka :) piękny kolor! i pigment też ładnie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńoba kosmetyki bardzo, bardzo lubię :)
UsuńDobrze, że dostałaś taki śliczny odcień pomadki w tak fajnym wykończeniu – po tym doświadczeniu serdecznie zapraszam do grona miłośniczek macowych szminek :D
OdpowiedzUsuńZ różami bywa... hmmm, różnie ;). Wypiekane ładnie się nakładają, te klasyczne faktycznie dość twarde, ale jeśli trafi się dobrze napigmentowany egzemplarz, nie ma żadnych problemów z aplikacją i jeszcze muszę brać często pędzel Real Techniques, który przeznaczyłam wyłącznie dla najciemniejszych, najintensywniejszych zawodników :). Ale bym Ci chciała pokazać różne piękne rzeczy z MAC-a!
ha ha, jestem na dobrej drodze :D
Usuńale bym chciała te piękne rzeczy zobaczyć :) ale przynajmniej mam namiastkę na Twoim blogu :*
Róż <3
OdpowiedzUsuńtak :)
Usuń