Swoją sztukę kultowej Hooli z Benefitu kupiłam w rozmiarze travel size. Chciałam sprawdzić, o co tyle hałasu, ale bez inwestownia w aż 8 gramów. Ogólnie jestem team blush, przy ekspresowych makijażach nie zaprzątam sobie głowy bronzerami/konturem, ale kiedy robię pełny make up, sięgam, owszem. Tyle że bez szybszego bicia serca (i nie mówię tu o Hooli, ale o bronzerach ogólnie).
Hoolę otrzymujemy w charakterystycznym dla marki Benefit kartoniku zamykanym na magnes. Kartonik wyposażony jest w lusterko i całkowicie niepraktyczny, drapiący pędzelek. Ja swój bronzer bardzo szybko zdepotowałam i włożyłam do płaskiej paletki magnetycznej (Inglot), bo w opcji travel size bardzo niewygodnie wkładało mi się do tego małego kartonika o wysokich brzegach większych rozmiarów pędzel do bronzera. Musiałam specjalnie celować i bardzo uważać na to, co robię, a ja nie lubię utrudniać sobie życia. A tak, po zdepotowaniu, zużyłam produkt do cna.
Kosmetyk nie jest ani za suchy, ani za kremowy. Bardzo dobrze nanosi się na pędzel i z niego na skórę. Aplikuje się równomiernie i jest trwały - na moich tłustych policzkach widzę go od rana do wieczora. Nie wyciera się i nie znika, nie zostawia brzydkich plam. Ma ładne, satynowo-matowe wykończenie.
Kolor produktu jest ciepły, herbatnikowy, ale nie pomarańczowy. Raczej do ocieplania sobie twarzy, a nie konturowania.
Nie mam większych zastrzeżeń do Hooli. Sięgałam po ten bronzer bez oporów, choć kolorystycznie Laguna z Narsa (klik) bardziej mi podeszła. Mam jeszcze w toaletce dwa inne bronzery, więc na przyszłe lata jestem ustawiona ;)
u mnie szybsze bicie serca wywołują tylko rozświetlacze. fajnie, że można kupić mniejszą wersję bo choć to kultowy produkt to mega wydajny jak każdy bronzer i można się nim znudzić
OdpowiedzUsuńmnie rozświetlacze niespecjalnie kręcą :)
Usuńto prawda :)
Lubię miniaturki, bardzo ładnie u Ciebie wygląda :)
OdpowiedzUsuńja też lubię miniaturki :)
UsuńMiniaturki są najlepsze, przynajmniej się nie zestarzeją :D
Usuńotóż to :) poza tym potrafią być i tak wydajne (zwłaszcza kolorówka) - ten bronzer służył mi przez około 1,5 roku!
UsuńPrzymierzam sie do tego bronzera już od jakiegoś czasu. Czytam o nim mnóstwo pozytywnych opinii..
OdpowiedzUsuńjakościowo jest super :)
UsuńChyba nie do końca podoba mi się odcień :)
OdpowiedzUsuńmoże tak: on nie jest optymalny dla mojego odcienia cery. laguna z Narsa była o wiele lepiej dopasowana do mnie pod tym względem :)
UsuńJeden z lepszych :)
OdpowiedzUsuńja nie mam aż takiego dużego porównania :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńsorry, I don't do the follow for follow thing
UsuńBędziesz się ze mnie śmiała, mam go od stycznia i jeszcze nie używałam :) jakoś się boje, że będzie za ciepłu hehehe!
OdpowiedzUsuńteraz jest najlepsza pora, żeby go wypróbować, a jeśli nie podpasuje - podać go dalej ;)
UsuńWygląda fajnie. Wydawało mi się, że Hoola jest ciemniejsza - ale nigdy jej nie miałam - głównie przez to, że myślałam, że jest ciemna i za ciemna dla mnie. Ale widzę, że Ty chyba masz jaśniejszą karnację i pasuje Ci, więc może też spróbuję?
OdpowiedzUsuńabsolutnie nie jest ciemna :) a poza tym pigmentacja jest idealna - można spokojnie kontrolować efekt poprzez ilość nakładanego produktu ;)
UsuńLubię go😘💚💙
OdpowiedzUsuńyay :)
Usuńo tak, Hoola :) marzy misie od lat i jeszcze sobie jej nie kupilam.... myślę, że miniaturka właśnie to będzie dobry pomysł :)
OdpowiedzUsuńzwłaszcza że 4 gramy to wcale nie tak mało ;) mi mój egzemplarz służył przez około 1,5 roku częstego używania ;)
UsuńUrocze zdjęcie z Tobą w lusterku:)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuń