sobota, 30 marca 2019

HIT: Organic Life, balsam myjący do higieny intymnej, przywrotnik

Kolejny raz dzięki Hexxanie miałam okazję poznać jeden z najlepszych kosmetyków, tym razem w kategorii higiena intymna, jakie dane było mi kiedykolwiek stosować. Asiu, dzięki Tobie poznałam więcej perełek niż przez własne wybory i poszukiwania! 

Balsam myjący Organic Life, bo to o nim mowa, nie ma w moim odczuciu żadnych wad. Począwszy od estetycznego i funkcjonalnego opakownia z pompką, przez brak zapachu, po tworzenie idealnej pianki - wszystko gra.


Oczywiście najważniejsze jest działanie. Biała emulsja, przez producenta zwana balsamem myjącym, jest jednocześnie delikatna i skuteczna. Zdarzało mi się myć kosmetykiem twarz po demakijażu - skóra była stuprocentowo doczyszczona z wszystkich zabrudzeń, przy czym nie została odarta z warstwy hydro-lipidowej i nie było charakterystycznego uczucia ściągnięcia naskórka, króre obligowałoby mnie do natychmiastowej aplikacji toniku i kremu/olejku/serum. Co do higieny intymnej.... Bajka; produkt myje, odświeża i NIE PODRAŻNIA. Więcej, łagodzi swędzenie i ból przy aktywnych hemoroidach, a dla mnie to już mistrzowstwo.

Zdecydowanie warto to cudo wypróbować.

środa, 27 marca 2019

Dermatological E45, itch relief cream

Zawsze kiedy skarżę sie brytyjskim znajomym na mega suche, popękanie dłonie, słyszę: kup sobie E45. NA PEWNO pomoże. WSZYSTKIM pomaga na WSZYSTKIE skórne bolączki. Nawet według producenta ten krem to bardziej lek niż kosmetyk, choć kupimy go w drogerii.

Jeśli w brytyjskiej rzeczywstości to ma być najlepsza odpowiedź na moje problemy, nie dziwcie się proszę, że kremy do rąk kupuję w Polsce. W UK NIC NA MNIE NIE DZIAŁA. Nawet osławiony E45, który jest.... kiepski, po prostu.


Aby nadać tej białej, bardzo lekkiej, wodnistej emulsji pozory lekarstwa, producent umieścił ją w aluminiowej tubce. Produkt ma też bardzo lekki, zupełnie nie rzucający się w nos zapach. 

Nie mam pojęcia, jak to to ma pomagać przy egzemie, pękaniu skóry, atopowym zapaleniu skóry, pokrzywce i tego typu historiach. To to nie robi nic. Wchłania się w trymiga i po pięciu minutach jakbyś człowieku nic w dłonie nie wsmarowywał. Żadnej zauważalnej ulgi, chociażby doraźnego nawilżenia, żadnego ochronnego filmu.... Jedno wielkie nic. Pomyłka. Obiecanego mocznika musi być w formule mazidła tyle, co kot napłakał.

Dodam, że nie miałam większego problemu ze swędzeniem skóry na dłoniach, więc nie wiem, czy w tym przypadku produkt przyniósłby ulgę. Nasze mocznikowe Isany i inne Evelajny za piątaka są o wiele skuteczniejsze od opisanego dziś zawodnika.

sobota, 23 marca 2019

IOSSI, Damascus Rose Tonic / Face Mist (Tonik i Mgiełka Róża Damasceńska)

Tonik Róża Damasceńska IOSSI trafił do mnie jako urodzinowy prezent od Justyny :*

Producent pisze o nim tak:

W 100% naturalny tonik z róży damasceńskiej o kuszącym zapachu. Przywraca naturalne ph skóry i skutecznie odświeża. Wzmacnia naczynia krwionośne pozostawiając skórę miękką, gładką i nawilżoną. Działa antyseptycznie, koi i łagodzi podrażnienia wrażliwej skóry. Poprawia koloryt i niweluje zmarszczki. Przygotowuje skórę do nałożenia olejku lub kremu.

Czego się możesz spodziewać?
Działanie: tonizuje, odświeża nawilża, łagodzi
Konsystencja: mgiełka w atomizerze
Zapach: różany
Pojemność: 50 ml
(klik)




Zacznijmy od tego, co widać gołym okiem. Producent zapakował tonik do szklanej butelczyny z atomizerem. Czego gołym okiem nie widać to fakt, że atomizer, wbrew nazwie, nie rozpyla mgiełki, a chluszcze nam w twarz sporymi kroplami. Co więcej, od tego chlustania kosmetyk coś podejrzanie szybko się zużywał, a że mamy do dyspozycji jedynie 50 ml, aż serce mi się krajało. Znalazłam jednak sposób na niemarnowanie produktu, i to w duchu less waste - czyli, w tym przypadku, bez sięgania po waciki - serwowałam sobie dwa psiknięcia na dłoń, rozcierałam płyn w obu dłoniach i klepanko na twarz. Dzięki temu zabiegowi tonik towarzyszył mi każdego ranka przez około dwa miesiące.

Zgodzę się z poducentem, że płyn ładnie pachnie. Czuć w nim różę.

W kwestii działania  -  u mnie mgiełka sprawdziła się po prostu jako dobry tonik. Odświeżała, przygotowywała cerę do przyjęcia kremu, ale doraźnego nawilżania, kojenia, łagodzenia podrażnień i rumienia czy niwelowania zmarszczek (serio?) u siebie nie zaobserwowałam. W tych kwestiach dużo lepiej sprawdza się na mojej naczynkowej cerze popularny tonik łagodzący z Naturativ. Nie oznacza to, że IOSSI jest zły - o nie, jest dobry i sympatyczny, i ma ładny skład, ale nie jest to mistrz nad mistrze w swojej kategorii. Niemniej warto było go poznać.

Znacie? Podzielcie się swoimi wrażeniami na temat tego toniku!

niedziela, 17 marca 2019

Rimmel, 60 seconds super shine, 320 Rapid Ruby

Lakier dostałam w prezencie od Hexxany

Pojemność: 8 ml
Kolor: winna czerwień
Wykończenie: kremowe
Konsystencja: gęstawa
Pędzelek: szeroki i ścięty na półokrągło
Krycie: na upartego można poprzestać na jednej warstwie, ale osobiście wolę nałożyć dwie
Wysychanie: nie testowałam, użyłam wysuszacza (Sally Hansen Insta-Dri)
Zmywanie:bez problemów
Trwałość: na moich miękkich paznokciach świetna - 4 dni





This nail polish was a gift from a friend.

Volume: 8 ml
Colour: wine red
Finish: cream
Consistency: on the thick side
Brush: broad, comfortable
Coverage: it can be a one-coater but I prefer two coats
Drying time: not tested (I used Sally Hansen Insta-Dri quick dry top coat)
Removing: no problems
Durability: 4 days on my weak, soft nails

czwartek, 14 marca 2019

Naturativ, szampon Łagodność, Blask, Wzmocnienie

Jak już wiele razy tu wspominałam, od kilku lat mam bardzo wrażliwą skórę głowy, która na większość detergentów reaguje łuską, tłustym łupieżem i świądem. Niewiele jest szamponów, które jej nie podrażniają. Dzięki Hexxanie miałam okazję wypróbować jednego z potencjalnych kandydatów na dobry szampon dla mojego chimerycznego skalpu. 

Producent zamknął szampon w plastikowej butelce z korkiem typu press. Kosmetyk ma żelową konsystencję, słomkowy kolor i bardzo przyjemny, cytrynowy zapach. Dość dobrze się pieni.


Mimo zapewnień producenta o łagodności, ja odebrałam ten szampon jako dobry oczyszczacz. Zostawiał włosy wręcz "skrzypiące" z czystości i bezwzględnie wymagał sięgnięcia po odżywkę. Z tego względu sięgałam po niego mniej więcej raz w tygodniu, co trzecie mycie. W okresie, kiedy próbowałam używać go przy każdym myciu, moja skóra głowy nieco się buntowała. Po ograniczeniu częstotliwości naszych podprysznicowych schadzek, nie miałam takich problemów. Ostatecznie polubiłam się z tym produktem, ale musiałam znaleźć na niego sposób.

Znacie ten szampon? Jeśli są tu jacyś wrażliwcy, jaki szampon polecacie do częstego stosowania? Ja zdecydowanie Alterrę z granatem i aloesem!

sobota, 9 marca 2019

Zakupy lutego.

W lutym dziecię moje miało dziesięciodniowe ferie szkolne, więc śmignęłyśmy ochoczo do Polski. A jak jestem w kraju, to zawsze uzupełniam zapasy ulubieńców i niezbędników oraz robię kosmetyczny rekonesans. Basia dała mi w tym czasie cynk, że w Drogerii Pigment trwała promocja na mój ukochany koktajl witaminowy pod oczy IOSSI. Czym prędzej więc zdecydowałam się na swoje pierwsze ever zakupy w tej drogerii. Kuknęłam również na wish-listę oraz oceniłam stan zapasów, po czym pozwoliłam sobie na następujące zabawki:


Gąbkami Konjac zaraziła mnie Agata. O Polnym Warkoczu wszyscy piszą cuda wianki, więc jak się nadarzyła okazja na macanki, skorzystałam. Potrzebowałam również czegoś do biustu, jako że mój ukochany Voluplus z Mazideł był niedostępny (wybór padł na olejek Orientany), żelu do higieny intymnej (absolutnie wszystkie dostępne w brytyjskich drogeriach mnie podrażniają) oraz olejku do ciała, jako że miałam ochotę na coś sobie nieznanego. Drogeria dorzuciła od siebie kilka próbek.


Oczywiście nie obyło się bez wizyty w Rossmannie, wiadomo.


Mocznikowy krem Isany, złuszczające skarpetki Exclusive Cosmetics oraz ostatnio ulubione antyperspiranty Rexony staram się mieć zawsze na stanie. Wzięłam też flaszkę wody różanej z Venus, bo mam obecnie jedno opakowanie w użyciu i super się u mnie sprawdza. Aloes natomiast przyda się do wzbogacania maseczek glinkowych. 

Od dawna też miałam ochotę wypróbować kubeczek menstruacyjny. Czaiłam się wprawdzie na Selena Cup, ale był akurat tylko rozmiar S (a jestem przecież mamą) oraz L (mamą jednokrotną, a miesiączki ma średnio obfite), więc wziełam Facelle w rozmiarze M. Teraz tylko czekam na okres i zobaczymy, jak to będzie... Chciałabym, żeby kubeczek się u mnie sprawdził, bo tampony nadmiernie mnie wysuszają i powodują dyskomfort, a samych podpasek bez innej ochrony nie lubię. Czy któraś z Was ma jakieś doświadczenia z kubeczkami Facelle? Koniecznie dajcie znać!

środa, 6 marca 2019

Podsumowanie zużyć i wyrzutków lutego.

Luty minął mi bardzo szybko, ale absolutnie nie żałuję. Wiosno, czekam! A tymczasem sfotografowałam wreszcze zawartość zużyciowej torby, więc zerknijcie, co mi ostatnio "wyszło".


Na powyższym zdjęciu mamy w sumie same świetne produkty. Nawilżająca maska algowa z Organique (o intensywnie pomarańczowym odcieniu) przyjemnie chłodziła skórę, wyrównała mi kolor cery i odświeżyła ją. Odżywkę do włosów granat i aloes z Alterry uwielbiam, bo pięknie mi nawilża i dociąża kłaki. Skarpetki złuszczające Exclusive Cosmetics to u mnie pewniak. Podobnie jak krem do rąk 5% mocznika z Isany - używam go codziennie do nocnej regeneracji i zawsze musi być u mnie na stanie. Miniaturę oleju czarny bez od Hexxany zużyłam do natłuszczenia ciała po kąpieli i nie miałam zastrzeżeń. Olejek pod prysznic Isany służył mi do mycia Beauty Blendera oraz, okazjonalnie, do kąpieli. Serdecznie chcę Wam też polecić szampon/płyn do kąpieli dla dzieci kokoso marki Naturally Nourishing. Ja kupiłam go w Boots. Kosmetyk ma bardzo ładny, delikatny skład, ładnie pachnie i, co najważniejsze, naprawdę wspaniale sprawdzał się do mycia włosów i ciała mojej pięciolatki. Loki Młodej były po myciu odświeżone i jednocześnie dociążone i niespuszone, a skłonna do przesuszeń skóra jej ciała nie reagowała suchością i ściągnięciem. Nie znalazłam jeszcze w UK niczego lepszego.



Szampon Łagodność Blask Wzmocnienie od Naturativ (prezent od Hexx) bardzo ładnie, cytrynowo pachniał i dobrze oczyszczał włosy i skórę głowy. Były po nim wręcz skrzypiące, więc stosowałam go mniej więcej raz w tygodniu, jako dobry oczyszczacz, naprzemiennie z mniej "inwazyjnymi" szamponami. Żel pod prysznic Soft&Nourish marki Johnson's był super. Pięknie pachniał, dobrze mył i nie wysuszał skóry. Mnie nic więcej do szczęścia nie trzeba. Krem do rąk Siemię Lniane z Farmony (klik) był dobry. Warto było się zapoznać. Z mydła cynamon od Ministerstwa Dobrego Mydła ostatecznie nie byłam zadowolona. Raz, że nie pachniało cynamonem (zapach był delikatny i z niczym się nie kojarzył), a dwa - na samym początku ścierało naskórek na granicy bólu, ale z każdym kolejnym myciem złuszczanie było coraz słabsze (zapewne spadało zagęszczenie złuszczających drobin),  by w końcu mydło tylko delikatnie łaskotało i masowało. Szkoda. No i słowo o próbkach. Zapach Kenzo Jeu d'Amour EDT był całkiem przyjemny, kwiatowy. Wrażeń na temat kremów pod oczy Nude i Norel Anti Age nie pamiętam, ale co tam można z próbek wykoncypować. Na pewno niczym mi nie podpadły, a rejony podoczne nie były w gorszej kondycji podczas tych kilku dni. Serum pod oczy Mokosh mnie do siebie nie przekonało, bo ten bardzo wodnisty kosmetyk urządzał sobie wędrówki z rejonów podocznych do worka spojówkowego, co wywoływało u mnie łzawienie i efekt mgły. Maska-esencja Orientany bardzo napięła mi skórę twarzy (było to wręcz nieprzyjemne), a krem Good Cera ładnie ją nawilżył.



Jeśli zaś o kolorówkę chodzi, zużyłam trzy kosmetyki: całkiem do rzeczy tusz do brwi Brow Artist Plumper od L'Oreal, miękką, brązową, idealną do makijażu typu no makeup kredkę do oczu Rimmel z serii Scandaleyes (klik), którą na samym początku surowo oceniłam, ale później zmieniłam o niej zdanie, oraz pomadkę Bourjois Color Boost Glossy Finish Lipstic w odcieniu 04 Peach On The Beach (klik).Ogólnie była to niezła seria pomadek, ale miały okropny, mydlany zapach/posmak.

Drugą pomadkę z tej serii, odcień 02 Fuchscia Libre, jak również dwie pomadki Revlon Colorburst Matte Balm w odcieniach 205 Elusive oraz 210 Unapologetic (klik) musiałam wyrzucić, bo zmieniły zapach. Odnośnie cienia w kremie Colour Tattoo w odcieniu Permanent Taupe z Maybelline (klik), zużyłam go tyle, ile się dało, zanim zamienił się w skamieniałą plastelinę.

Jak na najkrótszy miesiąc w roku, całkiem nieźle mi poszło ze zużywaniem ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...