Jedna trzecia września już za nami, a ja dopiero wyskakuję z pustakami z sierpnia. Od tygodnia próbuję napisać tego posta, mówię Wam.
Ale już nie narzekam na brak czasu, tylko przejdę od razu do tematu.
Pielęgnacja twarzy:
O mojej miłości do olejków hydrofilnych z Biochemii Urody (klik) wspominałam już nieraz. Zużyłam już mnóstwo buteleczek i na pewno będą kolejne. Na zdjęciu wersja pomarańczową, którą kocham za delikatność, skuteczność i cudowny zapach. Serum ujędrniające Mokosh również pięknie pachniało pomarańczami i zdecydowanie zasługuje na osobny wpis, więc postaram się takowy wkrótce napisać. Teraz tylko powiem, że bardzo się polubiliśmy.
Pielęgnacja włosów:
Ach, ten duet z betuliną od Sylveco też muszę obsmarować na blogu, ale nie będzie to post pochwalny. Bynajmniej. Nigdy więcej! Do peelingu Starej Mydlarni natomiast muszę wrócić. Już za nim tęsknię - jest świetny i zasługuje na osobną notkę. W tej małej buteleczce był specyfik do nabłyszczania włosów, ale zużyłam go z trudem, bo widocznie kłaki wysuszał. Ot, dar losu, który przewinął się przez moją kosmetyczkę.
Higiena:
Pianka pod prysznic Dove dała mi wiele radości, gdyż miała genialny gruszkowy zapach. Moja skóra po kąpieli wymagała jednak nawilżenia, a sam produkt dość szybko mi się skończył, nie będzie więc pojawiać się u mnie regularnie, a od czasu (promocji) do czasu (promocji). Olejek pod prysznic Dove służy mi do mycia mojego Beauty Blendera i następną buteleczkę mam już w użyciu. Antyperspirant Rexony szału nie zrobił. Coś tam chronił, ale nie przez cały dzień.
Pielęgnacja dłoni i stóp:
Same ulubieńce: genialne skarpetki złuszczające Exclusive Cosmetics (tanie, szybko działają, bardzo skuteczne), mocznikowy krem Isana, bez zastosowania którego nie mogłabym pójść spać, oraz parafinowy krem do rąk Bielendy (klik), czyli mój stary dobry przyjaciel, kiedy w ciągu dnia skóra dłoni potrzebuje dużej dawki nawilżenia i regeneracji.
I wyrzutki:
Kredka Revlon Colorburst Balm Stain (klik), zakupiona w zestawie w Tk Maxx, od samego początku miała podejrzany zapach - najwidoczniej kupiłam starą. Pomadki Bourjois Rouge Edition Velvet (klik) zmieniły zapach z meganieprzyjemnego na niesamowicie meganieprzyjemny, więc się z nimi rozstaję bez żalu, bo niczym mnie nie zachwyciły. Pomadka w płynie MUA (klik) trafia do kosza, bo tak brzydko się zjada, że nie mam ochoty po nią sięgać. Do pomadki Million Dollar Lips Wibo (klik) dobrała mi się córcia i coś musiała zrobić, bo cały aplikator jest czarny. Żadna strata - nie lubiłam tego kosmetyku tak czy siak.
I to moi kochani na ten moment wszystko. Pozostaje mi się spiąć i spróbować napisać w najbliższym czasie wszystkie obiecane notki ;) do następnego!
Takie właśnie miałam przeczucie do Sylveco do włosów... lubie ich produkt do higieny intymnej ale nic wiecej nie próbowałam bo mnie nie przekonywały. Upewniłaś mnie że to było dobre przeczucie :)
OdpowiedzUsuńich żele do higieny intymnej, toniki i micele są naprawdę super :) tak więc jest w czym wybierać ;)
UsuńSzampon z Sylveco znam tylko z próbek, ale bardzo mi się podobał :-)
OdpowiedzUsuńja nie mogłam przeboleć jego smrodku; z tego względu zużycie to byla dla mnie droga przez mękę
UsuńZ chęcią poczytam o serum ujędrniającym Mokosh :)
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na ten balsam myjący z betuliną, ale poczekam na wpis.
serum jest naprawdę dobre :) i na pewno doczeka się swojego wpisu :)
Usuńbalsam robi co ma robić - myje włosy i nie podrażniał mi skalpu, z czym mam ogromny problem. ale nad jego ohydnym zapachem naprawdę nie mogłam przejść do porządku dziennego. zużyłam, ale na pewno nie wrócę.
Od dawna planuję zakup olejków hydrofilnych :)
OdpowiedzUsuńosobiście od lat uwielbiam :)
Usuńja też bardzo lubiłam tą gruszkową piankę. muszę zrobić porządki w kosmetykach, mam wielkie czyszczenie zaplanowane na początek października, póki co jak Ty nie mam na nic czasu
OdpowiedzUsuńdo października jeszcze trzy tygodnie, już niedługo :*
UsuńW tk maxsie mają niskie ceny ale chyba niestety często problem ze świeżością także mogłaś się niestety przejechać:(
OdpowiedzUsuńniestety zauważyłam :(
UsuńMam ten balsam myjący Sylveco z internetowej apteki Melissa :) Ma świetną konsystencję.
OdpowiedzUsuńjego zapach Ci nie przeszkadza?
UsuńLubię zapachy Dove :)
OdpowiedzUsuńja też :)
UsuńDo Sylveco nie mogę się przekonać od samego początku. Nie wiem, może tu wychodzi mój upór, że jak większość się zachwyca, to ja robię na odwrót...
OdpowiedzUsuńja zapoznałam się z dużą częścią asortymentu i stwierdzam, że wśród przeciętniaków można znaleźć kilka fantastycznych perełek, np. hibiskusowy tonik, lipowy micel, peeling do ust w sztyfcie czy żel do higieny intymnej. te kosmetyki uwielbiam :)
UsuńOlejek z Dove bardzo lubiłam do ciała:)
OdpowiedzUsuńCórcia wie, co dla mamy najlepsze i uwolniła 😂😂😂 Najbardziej ciekawi mnie serum Mokosh ☺
OdpowiedzUsuńona generalnie nie robi mi zbyt wielu strat w kosmetykach, ale czasem się zdarzy :D w tym przyapdku absolutnie nie mam jej za złe ;)
UsuńJakie słoneczne wyrzutki :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać wpisu o serii betulinowej, jestem bardzo ciekawa wrażeń. Tzn. wstępnie już wiem, że negatywne, ale chętnie poznam więcej szczegółów :) Ale co nieco już podejrzałam w komentarzach wyżej :)
ha ha, akurat złapałam kilka promieni ;)
Usuńcóż, szampon działa, ale okrutnie śmierdzi najtańszym środkiem do czyszczenia toalet z nutką uryny. odżywka nie robiła u mnie nic :(
Z tych dziadów od Sylveco znam tylko szampon, ale też mam z nim jak najgorsze wspomnienia.
OdpowiedzUsuństraszny z niego śmierdziel...
UsuńOlejku Dove używam do mycia pędzli :)
OdpowiedzUsuńja też :)
Usuń