Był taki czas, kilka lat temu, że kibicowałam marce Wibo. Nie dość, że nasza, polska, to oferowała kosmetyki o przyzwoitej jakości w naprawdę przyzwoitych cenach. Jako studentka często zatrzymywałam się przed ich szafą w Rossmannie; kupowałam głównie lakiery do paznokci. Podobało mi się, że marka nadążała za trendami; na przykład, kiedy zrodził się szał na lakiery piaskowe, Wibo wprowadziło takie do oferty. To samo z pomadkami w kredce czy matowymi pomadkami w płynie. Swoją Million Dollar Lips z radością kupiłam zanim mój stosunek do marki uległ znacznemu ochłodzeniu, a wręcz zamarzł. Piję do tego, że polski producent, którego tak ceniłam, w pewnym momencie przekroczył (umowną i dla każdego inną) granicę dobrego smaku, bo co innego inspirować się wysoko półkowymi markami, czasem finansowo nieosiągalnymi, a co innego chamsko kopiować nie tylko odcienie, ale nazwy, opakowania, układ produktów w opakowaniu - dosłownie wszystko. We mnie wywołuje to ogromny niesmak. Dodajmy jeszcze fakt, że produkcja z terenu kraju przeniosła się do Chin, ojczyzny podrób, a przy tym ceny wzrosły. Bardzo, bardzo nie podoba mi się obrany przez Wibo kierunek, więc matowa pomadka, którą kupiłam przynajmniej pół roku temu (za 11,29 zł / 3 ml) na długo zostanie moim ostatnim zakupem od nich. Rozpoczynam swój prywatny, nic dla Wibo nie znaczący, bojkot.
Co do pomadek MDL, do wyboru mamy cztery odcienie. Ja wybrałam czerwień o numerze 4.
Opakowanie kosmetyku jest, dyplomatycznie mówiąc, niezbyt urodziwe; złote napisy szybko zaczęły obłazić. Kolor zakrętki koresponduje z odcieniem pomadki. Nie odpowiada mi tu brak możliwości śledzenia stopnia zużycia. Za plus poczytuję umieszczenie informacji na temat objętości kosmetyku, bo marka nie zawsze raczy podać takie info na opakowaniu.
Aplikator to mała gąbeczka. Dzięki swoim niewielkim rozmiarom pozwala na precyzyjną aplikację nawet bez konturówki, a poza tym nabiera odpowiednią ilość mazidła na jedną aplikację - ani za dużo, ani za mało. Małym minusem aplikatora jest to, że drapie. Wcześniej nie zetknęłam się z tak mocno drapiącą gąbeczką.
Pomadka ma nieprzyjemny, plastikowy zapach na modłę REV z Bourjois. Jest świetnie napigmentowana i bardzo szybko zastyga, trzeba sobie zatem wypracować w miarę szybkie tempo aplikacji. Po zastygnięciu nie ma możliwości przemieszczenia produktu, na przykład pocierając o siebie wargi; makijaż zostaje na swoim miejscu.
Wykończenie kosmetyku jest prawdziwie matowe. Co nie dziwi, pomadka wysusza usta, ale to raczej normalka w przypadku matowych szminek w płynie. Kosmetyk na ustach nie jest lepki, ale czuć go na naskórku, a kiedy pocieramy o siebie wargi mamy wrażenie, że jest na nich jakby kremowa pomadka mocno przypudrowana dla zniesienia lepkości. Mam nadzieję, że dobrze wytłumaczyłam, o jakie odczucie chodzi.
Numer 4 to ładna, chłodna czerwień. Producent obiecuje trwałość do 4 godzin; u mnie jest ona nawet większa - wyraźne ubytki w makijażu ust widzę po 5-6 godzinach z jedzeniem i piciem. Produkt, mimo iż zastygający, nie jest całkowicie transfer-proof; zostawia ślady na kubkach. Zjada się oczywiście od środka i nierównomiernie. Żeby poprawić makijaż, zdecydowanie wolę usunąć jego pozostałości i zaaplikować pomadkę od nowa.
Nie jest to zła pomadka. Ma brzydkie opakowanie, okropny zapach i wysuszające, jak większość tego typu produktów, właściwości, ale przy tym jest świetnie napigmentowana, ma ładny kolor i jest dość trwała, a aplikator, choć drapiący, jest precyzyjny.
Moje stanowisko wobec firmy znacie, ale oczywiście nikomu nie zamierzam go narzucać. Produktu ani nie polecam, ani nie zniechęcam.
efekt na ustach jest cudowny, uwielbiam jasną porcelanową skórę plus czerwień. też miałam tą pomadkę, nie pamiętam czy w tym kolorze, powędrowała dalej bo coś mi w niej nie pasowało
OdpowiedzUsuńja też nie mogę powiedzieć, że ją uwielbiam. mam do niej dość chłodny stosunek
UsuńPo wielu negatywnych opiniach, pewnie nigdy nie kupię tych pomadek, ale jedno trzeba im przyznać - kolory są piękne. Ten odcień czerwieni bardzo Ci pasuje:)
OdpowiedzUsuńdzięki :) mimo wszystko od testów baaaardzo rzadko po nią sięgam...
UsuńPiękna jest ta czerwień :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńŁadna, ale nie mój kolor.
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńNo nieźle zjechałaś Wibo :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się temu jednak, sama zareagowałabym podobnie (mimo że mam sentyment do marki: moje pierwsze lakiery ever!) - przede wszystkim ze względu na "ściągactwo": to jest takie niskie...
PS: Drapiący aplikator? Musi być nieźle, skoro aż zwróciłaś na to uwagę, mnie się jeszcze taki nie trafił (albo nie pamiętam).
czułam potrzebę wyrzucenia tego z siebie :/ szkoda, że taki kierunek obrali, wielka szkoda :(
Usuńnaprawdę! pierwszy raz tak mam, żeby aplikator dawał takie odczucia sensoryczne (i nie jest to przyjemne)
nigdy mnie te produkty do ust nie kuisły, ale zwyczajnie nie znalazłam dla siebie koloru :)
OdpowiedzUsuńja się akurat skusiłam na produkty Lovely K Lips :)
no bo nie ma "Twojej" gamy odcieni ;)
Usuńale oryginał też masz. założę się, że jakość jest bez porównania, na rzecz oryginału oczywiście :)
No wlasnie, ja jak widze moje kolory to szaleje :)
UsuńMam oryginały;) masz racje. Nie ma co porównywać choc Lovely na swoj sposob, za ta cenę sa niezle :)
każdy ma jakiegoś bzika ;)
UsuńMam każdy kolor. I rzeczywiście opakowania i ta cała oprawa nie jest na najwyższym poziomie...ale kolory mają bardzo przyjemne.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńFajny, mocny kolor, a trwałość i tak bardzo dobra :)
OdpowiedzUsuńna trwałość absolutnie nie można narzekać :)
UsuńMam wszystkie odcienie a i tak najczęściej używam Mauve ;)
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńNiesamowicie podbija kolor Twoich i tak już mega niebieskich tęczówek:)
OdpowiedzUsuńczerwień tak robi, to fakt :)
UsuńPiękny kolor na ustach.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPiękny kolor. Podziwem u innych sama wyglądam w nim kiepsko :(
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
Usuńkolor ma śliczny :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWiesz co... Nie wiem czy to kwestia zdjęcia, czy pomadki, ale ten konkretny odcień kompletnie pozbawił Cię koloru. Może inaczej by wyglądała zestawiona z bardziej wyrazistym różem na policzkach? Co do samej marki, to przyznam, że nigdy nie ciągnęło mnie do niej. Robiłam podejścia do lakierów, ale nic ponadto. Nie wydaje mi się bym miała kiedykolwiek obkupywać się w produkty Wibo.
OdpowiedzUsuńto raczej wina światła; dzień nie był specjalnie słoneczny, ale wszyscy wiemy, jak o to ciężko jesienią :/
Usuńja mam jednego ulubieńca z Wibo,a mianowicie korektor pod oczy, ale na razie niestety nie będę kupować - tak duży mam niesmak do praktyk marki
Ech, nie lubię takich plastikowych zapachów, zawsze wtedy zastanawiam się, co tam producent do środka napakował...
OdpowiedzUsuńAle kolor na ustach prezentuje się bardzo ładnie!
oj tam; większość kosmetyków to mniejsza lub większa chemia
Usuń:)
Jedna z moich ulubionych trwalych pomadek....na początku klei się i wzera się w usta ale długo sie utrzymuje....mam ochotę wypróbować matowe z inglot hd i z sephory będąc w pl musze je zakupić. ..Moim faworytem jest Gerard Hydra Matte a marzy mi się pomadka ABH.....
OdpowiedzUsuńGerard chyba są dostępne na beautybay o ile dobrze kojarzę. może po Świętach będą jakieś fajne zniżki ;)
UsuńWibo (i Lovely) zdecydowanie przegina, paletkę a la Naked jeszcze bym przebolała, ale kiedy zobaczyłam całą resztę to również stwierdziłam, że to zmierza w bardzo złym kierunku...
OdpowiedzUsuńMillion Dollar Lips też mam od jakiegoś czasu i choć jest dość mocno sucha na ustach to trzeba ją właśnie pochwalić za trwałość i pigmentację. Chciałam upolować jasny brąz, ale był wiecznie niedostępny, więc ostatecznie kupiłam malinę.
w duchu cieszę się, że nie jestem z tą opinią sama. obserwuję szał na ich kosmetyki na blogach i jakoś tak czuję się z tym źle. Too Faced, Kylie Jenner, Nars, Urban Decay, nawet Sleek i inni włożyli wiele wysiłku w wypuszczenie swoich kosmetyków,a potem takie Wibo weźmie i chamsko kopiuje na dużą skalę, byle natrzepać sobie kieszenie kosztem droższej konkurencji :( wiem, jak sama źle się czuje kiedy ktoś korzysta z mojej pracy (np. kradnie zdjęcia, kopiuje treści), a co dopiero kopiowanie hitów aż tylu marek :(
UsuńJeśli wysusza to nie dla mnie, ale trwałe pomadki mają to do siebie że wysuszają. Ładnie Ci w czerwieni :)
OdpowiedzUsuńa dziękuję. i pomyśleć, że do niedawna unikałam czerwieni jak ognia :P
UsuńNo tak, napisałaś o Wibo wszystko, co prawdziwe. Też mnie totalnie rozczarowały te chamskie zrzyny, produkcja w Chinach i wcale-nie-takie-atrakcyjne-jak-kiedyś ceny. Co do samej pomadki – takiej czerwieni bym nie ruszyła, wciąż nie czuję się dobrze w klasycznych czerwieniach, ale coraz bliżej do celu i coraz śmielsze czerwoności z domieszkami lądują na moich ustach :D Twoje oczywiście jak zwykle wyglądają bosko. Nie ma pojęcia, jak mogłabyś skutecznie zniechęcić konsumenta do noszenia jakiejkolwiek pomadki, jeśli konsument na blogach ogląda tylko zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńnajgorsze jest to, że póki będzie popyt na podróby, póty firma będzie je tworzyć. a jeśli kiedyś postanowią się zrehabilitować, w moich oczach może być już za późno... nie żeby to ich w jakikolwiek sposób obchodziło.
Usuńłudzę się, że są jeszcze jednak konsumenci, którzy czytają :P
I ja kibicowałam marce :) przez długi czas kupowałam lakiery do paznokci, potem doszły inne kosmetyki, ale chyba najdłużej byłam wierna lakierom. Mieli mnóstwo perełek w swojej ofercie. Ogromnym zaskoczeniem była dla mnie informacja, że przenieśli się do Chin.... Krew mnie zalewa na wszechobecną "chińszczyznę", szlag mnie trafia, gdy widzę ofertę AliExpress i innych tworów, a jeszcze bardziej przerażają bezrefleksyjne zakupy podróbek z tychże sklepów. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu.
OdpowiedzUsuńBrzydkie opakowanie przeżyję, lecz okropny zapach, wysuszające właściwości oraz drapiący aplikator są nie do przyjęcia. Kolor, świetny - piękna czerwień z niebieskimi tonami, tylko co z tego...
wciąż mam sporo ich lakierów; swojego czasu były moimi ulubionymi...
Usuńo to to; tyle tego teraz w sieci, że użytkownicy/czki wzajemnie się nakręcają,a komuś kobza rośnie na pasożytowaniu :(
tak, są dużo lepsze pomadki :)
Ode mnie wszystkie wywędrowały, albo zostały pojedyncze sztuki. Niestety większość zużyłam bądź zgęstniały, albo po prostu zmieniły mi się preferencje kolorystyczne :D
UsuńWiesz, włos mi się zjeżył, gdy na jednym z blogów przeczytałam, że ta osoba wolała kupić TĘ podróbkę, by przekonać się o co tyle szumu przy oryginale.... Bałabym się to coś nakładać na skórę.
Zamówiłam dwa kolory z Gerard Hydra Matte, to tak w ramach "naprawdę ostatniej szansy" ze względu na bliźniacze kolory dla Dusty Rose z ABH, która mnie całkowicie do siebie zniechęciła.
Będę musiała zapoznać Cię z The Balm :) kolor który mam, naprawdę się sprawdza.
taaa, bo podróbka da ci dokładnie ten sam efekt, jak oryginał. głupota ludzka nie przestaje mnie zadziwiać...
UsuńHydra Matte, pomadki matowe Milani i Meet Matte Hughes mam w zakupowych planach na odleglejszą przyszłość. po prostu na chwilę obecną mam sporo płynnych pomadek i chcę je trochę poużywać zanim mi się zaczną psuć, bo takie formuły nie trwają wiecznie ;)
To smutne, że ludzie nie tylko nie widzą nic złego w kupowaniu jawnych podróbek, ale nawet nie są w stanie przyznać, że kopia nigdy nie dorówna oryginałowi. I przez takie osoby rynek podróbek ma się świetnie.
Usuńotóż to :(
UsuńNie miałam okazji wypróbować produktów tej marki. Niestety dzisiaj wiele marek czerpie inspirację od droższych "kolegów" po fachu licząc na uszczknięcie choćby kawałeczka z tego wielkiego tortu wpływów do kasy. Można się z trym nie zgadzać, można to bojkotować, ale obawiam się, że proceder ten będzie się szerzył tak długo, jak konsumenci będą gotowi kupić namiastkę oryginału, przeznaczając na to procent budżetu, który musieliby wydać na oryginał.
OdpowiedzUsuńnie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę podróba nie da im prawdziwego wyobrażenia o oryginale...
Usuń