piątek, 31 października 2014

Zużycia października (10. 2014)

Połowę października spędziłam w Polsce. Tam zużyłam:


Maski Ziai lubię i od czasu do czasu do nich wracam. Delikatnie oczyszczają skórę bez podrażniania.  Maskę anty-stress opisywałam tutaj, a regenerującą tutaj. Kokosowa maska Montagne Jeunesse (klik) była całkiem całkiem - sprawiła, że skóra twarzy była przyjemna w dotyku, delikatnie nawilżona, wygładzona, rozświetlona i lekko oczyszczona. Z kolei maska czekoladowa tej samej marki (klik) nie przekonała mnie do siebie. Masełko do skórek 2x5 stosowałam tylko raz dziennie, na noc, i używane z tak niską częstotliwością niewiele zdziałało. Tyle, że doraźnie nawilżało i delikatnie zmiękczało skórki, ale efekt ten nie utrzymywał się zbyt długo... Próbka kremu do twarzy Ziai z serii liście manuka zrobiła na mnie dobre wrażenie. Krem nie był tłusty, makijaż trzymał się na nim dobrze.


Żelu pod prysznic Palmolive z mleczkiem migdałowym używałam z przyjemnością. Nie wysuszał skóry i ładnie pachniał, więc spełnił moje wszystkie oczekiwania. Micel Nivei (klik) również się sprawdził, gdyż był delikatny a skuteczny. Z antyperspirantu Dove beauty pearls nie byłam niestety zadowolona. Nie zapewniał mi całodziennej ochrony; po kilku godzinach czułam się nieświeżo. Wróciłam też do fantastycznego, mandarynkowo-jogurtowego masełka z Wellness & Beauty, które ma dość ładny skład, dobrze nawilża i przepięknie pachnie pomarańczowym serniczkiem (klik).


A potem wróciłam do UK, gdzie pożegnałam tę gromadkę:


Spray do czyszczenia pędzli Kiko służył mi do dezynfekowania tych akcesoriów. Atomizer działał sprawnie, do produktu nie mam zastrzeżeń. Żel aloesowy z Holland & Barret miał u mnie dwojakie zastosowanie: albo dodawałam go do glinkowych maseczek, albo nakładałam na twarz pod krem. Działał kojąco i delikatnie nawilżająco na moją skórę. Krem do rąk z 5% mocznikiem Isany to jeden z moich ulubieńców (klik). Fantastycznie nawilża moje problematyczne dłonie. Antyperspirant Ziaja activ miał przyjemny, pomarańczowy zapach i chronił cały dzień. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Po półrocznej przygodzie z serum z witaminą C Uny Brennan (klik) moja cera była rozświetlona a jej koloryt lekko wyrównany. Nie był to jednak efekt długotrwały i po wykończeniu kosmetyku widzę, jak blask powoli odchodzi w siną dal... Zmywacz w gąbce od Maybelline bardzo lubię, gdyż działa szybko i skutecznie. Szybkoschnący top coat Revlonu (klik) okazał się dobry i skuteczny, ale trochę wolniejszy od wysuszaczy Essie i Poshe. Nie przedłużał też trwałości manikiuru. Na temat korektora Fit Me z Maybelline wkrótce szerzej się wypowiem. Peeling do twarzy Boots Botanics zużyłam do ciała, bo podrażniał mi naczynka (eksperymentować mi się zachciało!). Do twarzy dość mocny, na ciele sprawdził się jako delikatny scrub. Pięknie pachniał. Masło do stóp Fuss Wohl (klik) dosłownie wymęczyłam. Było przeciętne aż do bólu. Zużyłam też miniaturę zapachu Burberry Weekend. Bardzo mi się podobał.


Po szybkim przeglądzie kosmetyczki zdecydowałam się na wyrzucenie maskarowego bubla z Maybelline (klik) oraz przeterminowanych cieni i różu (normalnie jeszcze bym z nich korzystała, ale nie odpowiadały mi ich kolor lub właściwości): 


Do kosza poszły zatem tusz Big Eyes Maybellineróż Paese 44 Liliowa Kusicielka (klik) oraz dwa cienie Sensique Velvet Touch o numerach 114 i 122. Wyglądają tak dziwnie, bo trochę je zmaltretowałam podczas depotowania dawno temu. Nie żeby to miało jakieś znaczenie w kuble na śmieci ;)

wtorek, 28 października 2014

Revlon, Quick Dry Top Coat

Bohatera dzisiejszej notki używam od około pół roku. Maluję paznokcie średnio 3 razy w tygodniu, więc wydajność tego lakieru nawierzchniowego uważam za bardzo satysfakcjonującą (ma niestandardową pojemność 14,7 ml). Kolejnym ogromnym plusem jest fakt, że emalia nie glucieje i nie zaczyna się ciągnąć, kiedy robi się jej w butelce mało.


Buteleczka z matowego szkła wygląda bardzo sympatycznie, ale kiedy się lakier kończy, ciężko wydobywać produkt ze względu na jej kształt trapezu. Pędzelek jest dość wąski, raczej wygodny w stosowaniu. Lakier ma dość płynną konsystencję i daje ładne, błyszczące wykończenie.

Co do działania wysuszającego manicure, posłużę się metaforą. Top coaty przyspieszające wysychanie Essie Good To Go i Poshe są niczym atleci biegnący na sto metrów. Top Revlona natomiast staje w szranki w biegu na metrów trzysta. Chcę przez to powiedzieć, że produkt dobrze działa, ale wolniej niż wspomniani koledzy. Za to nic a nic nie obkurcza kolorowych lakierów.

poniedziałek, 27 października 2014

Montagne Jeunesse, Chocolate Masque

Maseczkę kupiłam w drogerii Savers za 85 pensów. Podzieliłam sobie te 15 ml na dwa użycia, na podstawie których wydam teraz opinię typu pierwsze wrażenia.


Kolorem i konsystencją mazidło przypomina Nutellę. Tak, tę do jedzenia. Zapach ma równie smakowity, aż chciałoby się polizać (czego jednak nie zrobiłam). Sympatyczne doznania wizualno-zapachowe psuje fakt, że kosmetyk dość trudno się zmywa, a podczas tego procederu można nieźle nabrudzić w łazience.

Co do działania, przyznam szczerze, że w moim przypadku szału nie było. Maska troszkę oczyściła i ściągnęła pory, wchłonęła nieco sebum oraz w niewielkim stopniu wygładziła skórę, ale znam produkty, które działają u mnie lepiej pod tym względem. Fakt faktem, mam bardzo tłustą cerę, która ostatnio do tego trochę wariuje, więc może to nie był dobry czas na testy. Bywa. Tym razem nie zostałam kupiona niestety.

niedziela, 26 października 2014

Wibo, Chic Matte, 5

Dostępność: Rossmann
Cena: 6-7 zł
Pojemność: 8,5 ml
Kolor: ciepły, borówkowy fiolet
Wykończenie: matowe
Konsystencja: w sam raz
Pędzelek: klasyczny
Krycie: dwuwarstwowiec
Wysychanie: całość, czyli baza i dwie warstwy lakieru wyschły całkowicie po kilku minutach
Zmywanie: bezproblemowe
Trwałość: u mnie drugiego dnia po nałożeniu pojawiły się małe odpryski (bardzo widoczne przy tym kolorze)



piątek, 24 października 2014

Wibo, pomadki Eliksir (03, 05, 06, 07, 09)

Eliksiry od Wibo są obecnie w Cenie Na Do Widzenia, co oznacza, że znikają z Rossmannów. Nie wiem, czym jest to spowodowane. Chodzą słuchy, że marka planuje zmianę opakowania, ale nie mam pojęcia, czy to prawda. Byłoby super!

Niemniej na chwilę obecną szminki te można dorwać za 4,29 zł, a za taką cenę zdecydowanie warto się na nie skusić i przymknąć oko na ich szkaradne ubranka.


O ile się nie mylę, paleta kolorów obejmuje dziewięć odcieni. Ja mam pięć z nich.


Szminki są średnio napigmentowane. Bardzo mi się podoba fakt, że krycie można budować poprzez dokładanie warstw, w zależności jaki efekt chcemy uzyskać. Lubię tego typu pomadki. Mazidła mają trochę dziwny zapach, ale jest on delikatny i mi osobiście nie przeszkadza. Sztyfty są przyjemnie miękkie i gładko suną po ustach. Szminki dają dość mokre, niemal błyszczykowe wykończenie.


03 to przepiękna fuksja, trochę intensywniejsza niż na moich zdjęciach:



05 to typowy, brązowy nude:



06 to jasny, lekko przybrudzony róż:



07 to nieco intensywniejszy niż 06 róż:



09 to piękne bordo, idealne na jesień i zimę. Na żywo wygląda dużo lepiej niż na moich zdjęciach:



Jeśli chodzi o trwałość, u mnie to 2 godziny (2,5 w przypadku odcienia 03) bez jedzenia i picia. Jakakolwiek forma konsumpcji kończy się również zjedzeniem pomadki, przy czym znikają one dość równomiernie. Bardzo brudzą kubki...




Według producenta są to szminki nawilżające. Muszę przyznać, że nosi się je bardzo komfortowo - kiedy są na ustach, naskórek jest przyjemnie natłuszczony i miękki, uczucie to jednak znika wraz ze zniknięciem pomadki. Nie trzeba nakładać pod nie niczego ochronnego.

Kiedy oglądałam te szminki w sklepie, 05 wydała mi się bardzo podobna kolorem (bo oczywiście nie wykończeniem) do kultowej Airy Fairy Rimmela. Wrażenie było mylne, AF ma w sobie widocznie więcej różu:




Ok, dałam Wam znać o obecnie niskiej cenie tych szminek i pokazałam kilka odcieni. Jeśli coś Was zainteresowało, radzę się pospieszyć ;)

Są tu jakieś fanki Eliksirów?

czwartek, 23 października 2014

Fuss Wohl, masło do stóp

Dziś opowiem o kosmetyku, który okazał się tak wydajny, że aż mi obrzydł. Opakowanie o pojemności 200 ml wystarczyło mi na ponad rok prawie codziennego stosowania. Raczej do masła nie wrócę, bo i jego właściwości mnie nie zachwyciły. Zużyłam, ponieważ nie lubię marnotrawstwa.


Ponieważ masło, jak to masła mają w zwyczaju, posiada dość zwartą konsystencję, zapakowano je w plastikowy słoik nie sprawiający żadnych problemów w użytkowaniu. Mazidło charakteryzuje lekko żółtawy kolor i zapach cytrynowej mięty, który można odebrać jako orzeźwiający, ale który nie wszystkim użytkownikom przypadnie do gustu. Produkt daje też delikatne uczucie chłodzenia.


Masło jest treściwie i dość długo się wchłania. Na moje stopy nie działa jednak jakoś nadzwyczajnie, nawilżając je na kilka godzin. To wszystko. Skóra stóp nie stała się na dłuższą metę miękka i sprężysta, nie mówiąc już o moich rogowaciejących piętach. Produkt nie zmiękczył ich ani o jotę. Ot, przeciętniak.

wtorek, 21 października 2014

Maybelline, Big Eyes mascara wersja wodoodporna

Nie mam w tym roku szczęścia do maskar, oj nie mam. Opiszę Wam dziś mój kolejny osobisty niewypał z tej kategorii. Wprawdzie tu nie będę narzekała na osypywanie się i efekt pandy, ale za to produkt ma inne wady, które go w moich oczach dyskwalifikują.

Aha, zwykle nie sięgam po tusze wodoodporne, bo nie znoszę męczyć się z ich zmywaniem. Ten tu tusz kupiłam (8,99 funtów) przez pomyłkę, nie zauważyłam napisu "waterproof" na opakowaniu... Może  zwykła wersja byłaby lepsza, ale szczerze mówiąc zupełnie nie mam ochoty tego sprawdzać.


Do zakupu skusiło mnie rozwiązanie w postaci dwóch spiralek - jednej do górnych i jednej do dolnych rzęs. Pierwsza szczoteczka jest klasyczna, nie za duża, łatwa w użyciu. Druga - silikonowa, malutka.

Dobre strony produktu? Szczoteczki są łatwe w użyciu, a tusz się nie rozmazuje ani nie osypuje. Jego wodoodporności nie sprawdzałam.

Wady? Zacznijmy od efektu:



Jak dla mnie rzęsy nie wyglądają za ciekawie. Nie ma rozdzielenia, pogrubienia, wydłużenia. Nada. Do tego trzeba się trochę napracować nad całkowitym usunięciem mazidła z rzęs i choć staram się być podczas demakijażu bardzo delikatna, tu przy zmywaniu kilka rzęs straciłam. Po prostu wypadły. Niedobrze! Co jednak najgorsze, tusz ma wyblakły kolor. Aby coś na rzęsach było widać, musiałam się namachać aplikując przynajmniej cztery warstwy. Straciłam cierpliwość i nie mam nawet zamiaru próbować wykończyć ten produkt. Po prostu trafi do kosza.

Zetknęłyście się z tym tuszem?

poniedziałek, 20 października 2014

Super Facialist by Una Brennan, serum z witaminą C

Serum kupiłam w drogerii Boots za 10 funtów. Ponieważ według zaleceń producenta należy stosować małą ilość produktu, 30 ml wystarczyło mi na 6 miesięcy codziennego stosowania rano pod filtr do twarzy. Wydajność kosmetyku jest zatem świetna.


Serum ma postać lekkiej, białej emulsji i pachnie niczym pomarańczowa fanta. Zapach doskonale czuć podczas aplikacji. Kosmetyk dość szybko się wchłania, umożliwiając dalszą aplikację kremu, w moim przypadku był to filtr do twarzy (najpierw matujący Vichy, potem La Roche-Posay). W moim odczuciu  serum samodzielnie nie nawilża wystarczająco skóry, więc aplikacja kremu jest pożądana. Makijaż się na nim nie roluje.

A teraz o słabym punkcie produktu, a jest to opakowanie. Pomijam nieporęczną nakrętkę, bo przy tubce zakończonej "dziubkiem" (higiena, higiena) trudno o klapkę. Tubka jest wykonana z taniego, cienkiego plastiku i po dwóch miesiącach dziubek mi się po prostu złamał! Musiałam przelać serum do słoiczka i całą higieniczność szlag trafił.


Pierwsze efekty stosowania serum zauważyłam po jakimś miesiącu. Skóra była ładnie rozświetlona. Po pół roku codziennego stosowania oprócz rozświetlenia widzę, że twarz wygląda jakoś ładniej, ma bardziej wyrównany koloryt niż zwykle. Linie na czole jednak nie zniknęły całkowicie, może są nieco płytsze. Ogólnie zmiany w jakości skóry są dość subtelne, ale są. Rewolucja się nie dokonała, lecz jest troszkę lepiej niż było. Witamina C działa i nie dokonała żadnych spustoszeń na mojej twarzy. Wprawdzie liczyłam jeszcze na wybielenie blizn potrądzikowych, ale nie mogę mieć pretensji, że do tego nie doszło, bo producent takich cudów nie obiecuje.

Do witaminy C pewnie będę jeszcze wracać, choć nie wiem, czy konkretnie do tego serum. Może tak, może nie. Mamy duży wybór na rynku, a ja lubię testować nieznane sobie kosmetyki ;)

sobota, 18 października 2014

Wibo, Granite Sand 1

Dostępność: Rossmann
Cena: 6-7 zł
Pojemność: 8,5 ml
Kolor: w bazie koloru gołębiej szarości znajdują się turkusowe i pomarańczowe drobiny
Wykończenie: piaskowe
Konsystencja: gęstawa
Pędzelek: mój jest szeroki i wielki, prawie jak miotła (trudno nad nim zapanować)
Krycie: dwuwarstwowiec
Wysychanie: zasycha na mur-beton po dosłownie kilku minutach
Zmywanie: bezproblemowe
Trwałość: 3 dni

Lakier rzeczywiście wygląda na paznokciach jak granit. Do tego bardzo szybko schnie. Podoba mi się, ale jedna rzecz bardzo mi w nim przeszkadza - jest szorstki i nieprzyjemny w dotyku.



czwartek, 16 października 2014

Montagne Jeunesse, Creamy Coconut (maseczka do twarzy)

Maseczkę kupiłam w drogerii Savers za 85 pensów. Ponieważ saszetka zawiera 15 ml produktu, podzieliłam ją sobie na dwa użycia na samą twarz. Szyi póki co skąpię.

Nic mnie nie uczuliło, nie wysypało, rumienia nie wywołało.


Produkt ma postać białej, gęstej pasty. Trochę marze się przy zmywaniu, ale załatwiłam tę czynność pod prysznicem, więc poszło w miarę sprawnie. Skład wydaje mi się przyjemny; maska zawiera m.in. dwa rodzaje glinki, glicerynę roślinną, masło shea, masło kakaowe, wodę kokosową i proteiny mleczne.

Na opakowaniu widnieje informacja, iż kosmetyk pachnie tak apetycznie, że aż chce się go zjeść. Producent odradza jednak ten pomysł zaznaczając, że jest to produkt do użytku zewnętrznego. A tak naprawdę maska owszem, pachnie kokosem, ale kokosowi towarzyszą jakieś kwiaty, co sprawia, że zapach jest dziwny i raczej niejadalny...

Maska działa przyjemnie. Sprawia, że cera jest przyjemna w dotyku, delikatnie nawilżona, wygładzona, rozświetlona i lekko oczyszczona. Jestem na tak.

poniedziałek, 13 października 2014

Golden Rose, velvet matte lipstick (02, 04, 09, 10, 14, 26)

Matowe pomadki Golden Rose zrobiły w sieci prawdziwą furorę. Oglądając je na Waszych blogach nabierałam na nie coraz większej ochoty. Skończyło się na zakupie pięciu sztuk, a szóstą dostałam w bardzo udanym urodzinowym prezencie. Spróbowałam... i absolutnie nie dziwię się popularności tego produktu.


Co tu dużo mówić, szminki te to idealny przykład taniej (około 11,50 zł/4 g) perełki. Mają całkiem ładne, czerwone ubranka ze złotymi napisami. Niestety nie zamykają się na klik i nie wiem, czy są w stu procentach torebkoodporne.

Według mojego nosa pomadki są bezzapachowe.


Wykończenie to taki miękki mat. Szminki mają kremową konsystencję i pokrywają usta równą warstwą. Są też bardzo dobrze napigmentowane. Nie radziłabym nakładać na usta zbyt wielu warstw, bo nadmiar pomadki może zebrać się w bruzdach na wargach.

Moje usta mają skłonność do wysychania i jeśli aplikowałam pomadkę solo, odczuwałam ściągnięcie naskórka. Stosowanie pod szminki pomadki ochronnej niwelowało ten problem, a same pomadki nosiły się komfortowo. Sięgałam po te szminki na okrągło przez kilka tygodni i jeśli zadbałam o dobre nawilżenie warg w nocy, nic im się nie stało - nie nabawiłam się żadnych suchych skórek, które, nawiasem mówiąc, na pewno pomadki by podkreślały. Chcę przez to powiedzieć, że produkty nie mają właściwości nawilżających, ale przy stosowaniu odpowiedniej pielęgnacji nie wysuszają ust.


02 to piękny brudny róż. Pomadka jest bardzo zbliżona do mojego naturalnego koloru ust i dlatego świetnie się w niej czuję. My lips but better!



04 to bardzo wyrazisty, niemal neonowy koral. Zauważyłam, że jest bardzo popularny wśród miłośniczek tych pomadek.



09 to ładny róż.



10 to kolejna popularna pomadka w odcieniu nude z brzoskwiniowymi podtonami.



14 to już nie róż, a jeszcze nie czerwień. Kolor chłodny, dość oryginalny.



I w końcu mój prezent urodzinowy, numerek 26. Pomadka jest bardzo podobna do 10, ale trochę jaśniejsza.



U innych blogerek czytałam, że pomadki są trwałe. Cóż, to kwestia bardzo indywidualna. Ja dużo gadam, ciągle coś popijam, jem co około 3-4 godziny. Przy takim stylu życia muszę reaplikować pomadki co około 3 godziny. Jaśniejsze odcienie (02, 09, 10, 26) generalnie zjadają się równomiernie. 14 jest najmniej trwała z całej gromadki. Już po dwóch godzinach na moich ustach zostaje ślad koloru, który utrzymuje się przez kolejną godzinkę. 04 i 14 muszę co jakiś czas kontrolować, zwłaszcza po posiłku. Potrafią zjadać się od środka ust, pozostawiając nieestetyczną obwódkę na brzegach. Nie jest to jednak nic niezwykłego przy wyrazistszych kolorach.

Jestem ze swojej gromadki ogromnie zadowolona. Świetne produkty, ot co.

***
A pozostając w temacie pomadek, widziałyście, że Eliksiry od Wibo są w Rossmannie w Cenie Na Do Widzenia (4,29 zł za sztukę)? Pani ekspedientka nie wiedziała, czy Wibo zmienia ich opakowania/przeprowadza reformulację, czy też znikną całkowicie...

sobota, 11 października 2014

Nivea, Sensitive 3 w 1 płyn micelarny

Z jakiegoś powodu nie przepadam szczególnie za twarzową pielęgnacją marki Nivea. Kupiłam jednak płyn micelarny, kiedy był w promocji. Normalnie kosztuje chyba w okolicach 16-17 zł / 200 ml, ale mogę się mylić.

Okazuje się, że to dobry produkt jest.

  
Micel jak micel, jest bezbarwny i ma konsystencję wody. Umieszczono go w funkcjonalnym, przezroczystym opakowaniu z klapką. Nie ma problemów z dozowaniem. Płyn nie jest perfumowany, ale ma zapach swoich składników.

Do działania naprawdę nie mogę się przyczepić. Micel z łatwością radzi sobie z niewodoodpornym makijażem twarzy i oczu, nie podrażnia i nie wywołuje mgły. Naprawdę nie znalazłam w nim wad. no, może mógłby być nieco tańszy...


czwartek, 9 października 2014

Spadkobierca palety Barry M oraz przesyłka od Eska

Korzystając z faktu, że córa akurat ucięła sobie drzemkę, szybko ogłaszam, do kogo trafia paletka Barry M. Maszyna wybrała:


Gratuluję! Zaraz napiszę do Ciebie maila :)

***

Sama zaś przejęłam w spadku od naszej kochanej Gosi puder bambusowy z Biochemii Urody. Kiedy otworzyłam przesyłkę, odkryłam, że puder miał w paczce zacne towarzystwo:


Czym uszczęśliwić maseczkoholiczkę? Gosia doskonale wiedziała! Dziękuję :***

Wibo, Leather Nail Polish, 3

Wibo szaleje z nowościami, a ja nie mogłam przejść obok nich obojętnie... Jednym z nowych wykończeń jest to imitujące efekt skóry. Mnie się podoba :)

Dostępność: Rossmann
Cena: 6-7 zł
Pojemność: 8,5 ml
Kolor: bordo
Wykończenie: matowe z ciekawą fakturą (powierzchnia paznokcia nie jest gładka, ale też paznokcie nie haczą o ubrania)
Konsystencja: w sam raz
Pędzelek: wąski, klasyczny
Krycie: na upartego można poprzestać na jednej warstwie, ale druga pogłębia kolor
Wysychanie: całość, czyli baza i dwie warstwy lakieru wyschły całkowicie po około 15 minutach
Zmywanie: bezproblemowe
Trwałość: bardzo dobra - czwartego dnia pojawiły się starte końcówki



Jak Wam się podoba?

poniedziałek, 6 października 2014

Oddam w dobre ręce: Barry M Smokin' Hot Shadow & Blush Palette

Czasem mam ochotę na rynkową nowość i nie do końca robię zakupy z głową. Tak było z tą paletką. Kiedy Barry M wypuściło swoje trzy propozycje, bardzo chciałam jakąś przetestować. Nie podobał mi się róż w wersji z cieniami nude, więc wzięłam Smokin' Hot, zupełnie się nie przejmując, że w szarych cieniach wyglądam na ciężko chorą. A co mi z tego, że róż ładny, skoro z cieni nie mogę korzystać?

Z paletki skorzystałam całe trzy razy. Ubytek jest naprawdę niewielki. Nie pasuje mi kolorystycznie, więc leży u mnie niekochana. Może któraś z Was by ją chciała? Wystarczy wyrazić chęć w komentarzu. W czwartek 8.10 po godzinie 18.00 zrobię wśród chętnych szybkie losowanie :)



niedziela, 5 października 2014

Wrześniowe zakupy i prezenty

Miałam we wrześniu nie szaleć, ale ponieważ przyjechałam do Polski i kilka razy zajrzałam do Rossmanna, nie do końca się udało. Część zakupów była zaplanowana, ale nie obyło się bez spontanicznych decyzji. Poprawię się w październiku!


Mój zmywacz w gąbce z Maybelline dogorywa, a ponieważ bardzo go lubię, postanowiłam kupić kolejne opakowanie. Była wtedy w Bootsie promocja 3 for 2 na kosmetyki marki. Zażywszy na fakt, że od dawna chciałam Color Tattoo w odcieniu On and on bronze, skorzystałam z promocji dobierając do zakupów ciekawą podwójną kredkę.



 Na wyjazdach korzystam z masek w saszetkach, stąd powyższe zakupy. Okazało się też, że u Rodziców skończył mi się antyperspirant i tonik, więc kupiłam kulkę Ziai i tonik Bielendy (poniżej).


Niedługo skończy mi się serum z witaminą C, którego używam na dzień, więc zdecydowałam, że zastąpię je serum Alterry. Niedaleko serum stał sobie olejek do twarzy z granatem i był przeceniony. Zimą takie olejki są nieocenione...


W planach miałam również zakup kremu myjącego z granatem Alterry. Pozostałe kosmetyki, czyli szampony i odżywka były w promocji. Wzięłam, bo są to kosmetyki sprawdzone, które naprawdę dobrze służą moim włosom. Po tym, jak kwasowe skarpetki nie poradziły sobie z moimi piętami skusiłam się też na wyznalazek Scholl - z jednej strony jest żel zmiękczający naskórek, a z drugiej skrobaczka. Niestety i ten produkt nie robi na moich piętach wrażenia :(


A tu całkowity i absolutny spontan. Zatrzymałam się na chwilę przed szafą Wibo i kiedy zobaczyłam tyle nowych wykończeń i serii ich lakierów, włączyło mi się chciejstwo. Lakierów mi nie brak, ale nie mogłam się powstrzymać. Zachcianką był też eyeliner we flamastrze, ale nie mam obecnie innego takiego w kosmetyczce, więc nie ma konkurencji ;)


Małe zamówienie z ZSK:



W spadku od przyjaciółki dostałam:



Nieoceniona Katalina zrobiła mi fantastyczny prezent w postaci paletki, która mi się marzyła:


Nie mogę się na paletkę napatrzeć i się nią nacieszyć - jest cudna!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...