piątek, 29 maja 2015

Ku pamięci: Maybelline, Color Whisper by Color Sensational Lipstick, 120 Petal Rebel, 130 Pink Possibilities, 150 Faint for Fuchsia,160 Rose of Attraction, 220 Lust for Blush, 430 Coral Ambition

Kiedy byłam w marcu w Polsce, rzucił mi się w oczy brak w szafach Maybelline w Rossmannie i Naturze pomadek z serii Color Whisper. Postanowiłam spytać dystrybutora, czy produkty wycofano i niestety dostałam potwierdzenie:

Szanowna Pani,
Bardzo dziękujemy za zainteresowanie naszymi produktami.

Uprzejmie informuje, że wspomniany przez  Panią produkt został wycofany z
naszej oferty handlowej.

Zachęcam do zapoznania z nowościami marki Maybelline zapewne dokonana Pani wyboru produktu o zbliżonej formule.




Bardzo żałuję, bo lubię te pomadki. Odpowiada mi ich żelowa, niewysuszająca formuła, choć potrafi podkreślić suche skórki. Odpowiada mi fakt, że są pół kryjące, czy też dają "szept koloru", jak sugeruje nazwa. Dzięki temu są niezobowiązujące, pasują do każdego makijażu i niemal na każdą okazję, i można zaaplikować je w biegu bez konieczności sięgnięcia po lusterko. Odpowiada mi ich kremowe wykończenie. Odpowiada mi również bardzo delikatny, ledwo wyczuwalny zapach, a i opakowanie jest miłe dla oka. Cóż, że trwałość wynosi u mnie do dwóch godzin bez jedzenia i picia? Od takich niezobowiązujących, lekkich pomadek jej nie oczekuję.


 120 Petal Rebel to ciepły łososiowy róż.


 130 Pink Possibilities to morelowy róż.


 150 Faint for Fuchsia to chłodna fuksja.


160 Rose Attraction imituje kolor płatków róży.

 220 Lust for Blush to jasny chłodny róż.


 430 Coral Ambition to rozbielony, pomarańczowy koral. Z całego zbiorku tylko w tej pomadce się sobie nie podobam, ale może będę ją przykrywać jakimś błyszczykiem.


I zestawienie posiadanych przeze mnie odcieni:

na powyższym kolażu wkradł się błąd; 430 Coral Ambition została podpisana jako 160 Rose of Attraction i odwrotnie. za niedopatrzenie przepraszam

Też żałujecie, że Maybelline wycofało tę serię?

czwartek, 28 maja 2015

Dwa drogie przecietniaki: Clinique long last glosswear SPF 15 (10 Air Kiss) oraz Benefit Ultra Plush Lip Gloss (Dandelion)

Może jestem z góry uprzedzona, gdyż od błyszczyków wolę pomadki. Zdecydowanie. Z drugiej strony nie uciekam od nich całkowicie, więc posiadałam tego typu produktów w swojej kosmetycznej karierze dość sporo i mam porównanie między różnymi markami. Porównanie, które w moich oczach wychodzi na niekorzyść przedstawianych dzisiaj dwóch produktów. Postanowiłam opisać je w jednym poście, bo to ta sama półka i oba można znaleźć w polskich Sephorach. Ja na szczęście mam je w postaci miniaturek, które były dołączone do brytyjskich magazynów. Nie zapłaciłabym za nie tyle, ile sobie wołają producenci. Ba! W ogóle nie mam ochoty na zakup pełnowymiarowych opakowań...


Od opakowań też sobie zacznijmy. Kosmetyk Benefitu zapakowano w tubkę z dziurką do dozowania produktu, a w przypadku Clinique mamy do czynienia z klasyczną tubką z gąbkowym aplikatorem. Osobiście zdecydowanie wolę to drugie rozwiązanie. Nigdy nie lubiłam tubeczek; zdarza mi się wycisnąć za dużo kosmetyku do jednej aplikacji, a kilka razy w przeszłości zdarzyło mi się też odłamać dziubek od reszty tubki, co kończyło się tym, że błyszczyk nadawał się tylko do kosza. A poza tym takie tubki kojarzą mi się z błyszczykami dla nastolatek, którą ja od lat kilkunastu już nie jestem...

Przejdźmy do kwestii zapachu. Błyszczyk Clinique go nie posiada, podczas gdy kosmetyk Benefit chce pachnieć owocowo. Nie mam większych zastrzeżeń w ani jednym, ani drugim przypadku.

Jeśli chodzi o konsystencję, błyszczyk Benefit ma komfortową, lekką, nawilżającą formułę. Kosmetyk Clinique zaś to gęsty klejuch.

Mimo iż oba produkty na swatchach różnią się kolorem (Clinique to blady róż, a Benefit - łosoś), to na ustach wypadają bardzo podobnie. Raz, że oba są półtransparentne i prawie nie dają krycia; dwa - oba zawierają drobniutki srebrny shimmer.

Trwałość w ani jednym, ani drugim przypadku nie jest imponująca. Błyszczyk Benefit znika z moich ust po około godzinie; klejuch z Clinique - maksymalnie po dwóch. Bez jedzenia i picia oczywiście. Konsumpcja wszelaka kończy się konsumpcją kosmetyków.


Klejuch Clinique wygląda ładnie, to fakt, ale nie zapłaciłabym 89 zł za 6 ml. To chyba jakiś żart.


Z kolei tutaj zapłacimy 75 zł za 15 ml. Większa pojemność za niższą cenę, ale i tak bym tyle nie zapłaciła.

wtorek, 26 maja 2015

Tołpa Botanic, rewitalizujący krem uelastyczniający pod oczy biały hibiskus 30+ oraz ujędrniający krem regenerujący oczy i usta czerwony ryż 40+

Od pięciu miesięcy używam pod oczy wspomnianego w tytule duetu Tołpy (oba kremy właśnie mi się skończyły). Krem z serii biały hibiskus 30+ towarzyszył mi każdego ranka, a kosmetyk z serii czerwony ryż aplikowałam codziennie wieczorem. Oba produkty kupiłam w Rossmannie i oba mają po 10 ml pojemności.


W kartonikach zawierających wszystkie istotne informacje na temat mazideł mieszkają aluminiowe tubki. Umieszczenie zawartości w tubkach z tego materiału jest zabiegiem celowym. Ponoć takie opakowanie nie zasysa powietrza i bakterii. 


Krem z serii biały hbiskus jest biały, a krem z serii czerwony ryż ma kremowe zabarwienie. Oba kosmetyki są gęstawe i mają nieco silikonową konsystencję. Dobrze się rozprowadzają i dość szybko wchłaniają. Mazidło 30+ doskonale spisuje się pod makijażem. Żaden produkt mnie nie podrażnił.


Ponieważ oba kosmetyki stosowałam w tym samym czasie, ciężko mi ocenić, który odpowiada za jakie efekty. Nieuchronnie zbliżam się do trzydziestki, żyję w ogromnym stresie (rozkręcanie biznesu, problemy organizacyjno-finansowe) i mocno nie dosypiam. Wszystko to niekorzystnie odbija się na skórze pod oczami. Obecnie codziennie towarzyszą mi zasinienia oraz pojawiły się głębsze linie i brzydka dolina łez. Zależy mi, aby kremy pod oczy skutecznie nawilżały i ujędrniały skórę w tym rejonie. Duet Tołpy spisał się poprawnie, ale nie zachwycił. Na zasinienia kremy oczywiście nie miały najmniejszego wpływu, za to rzeczywiście nawilżały skórę pod oczami. Nie przekładało się to jednak na widoczne ujędrnienie i wygładzenie skóry.

Kremy Tołpy okazały się lepsze niż propozycje Lirene czy Avy, które stosowałam, ale zabrakło "tego czegoś". Szukam dalej.

Aha, wersja z białym hibiskusem zrobiła na mnie nieco lepsze wrażenie. Myślałam, że krem 40+ będzie zdecydowanie bogatszy i da efekt liftingujący. Ani jedno, ani drugie nie miało miejsca.

niedziela, 24 maja 2015

Essie, Bond With Whomever

Lakier pochodzi z zestawu czterech miniaturek (5 ml każda) Essie z kolekcji Adison Ave-Hue, który dorwałam w Tk Maxx za 6,99 funtów.

Kolor: lilak
Wykończenie: krem
Konsystencja: w sam raz
Pędzelek: wąski, ale wygodny jak na miniaturkę
Krycie: dwuwarstwowiec
Wysychanie: nie testowałam, użyłam wysuszacza (Revlon)
Zmywanie: bezproblemowe
Trwałość: niestety zaczął odpryskiwać już drugiego dnia




This nail polish comes from a four-piece set from Madison Ave-Hue collection by Essie which I bought in Tk Maxx for Ł6.99.

Colour: lilac
Finish: cream
Consistency: just right
Brush: small and narrow but manageable
Opacity: a two-coater
Drying time: not tested (I used Revlon quick dry top coat)
Removing: no problems
Durability: only 2 days

czwartek, 21 maja 2015

Catrice, Eyebrow Set

Ja wiem, że teraz panuje moda na precyzyjne podkreślanie i wyrysowywanie brwi, ale u mnie, póki co, tego nie zobaczycie. Moje brwi są z natury nieco nieokrzesane i w takich właśnie podobam się sobie najbardziej. Dlatego nie poprawiam specjalnie ich kształtu. Jedyne, w co ingeruję, to ich kolor. Normalnie moje włoski są jasne i czuję potrzebę delikatnego ich przyciemnienia.

Cienie do brwi Catrice nadają się do tego IDEALNIE.


Produkt ten ma szereg zalet. Zacznijmy od odcieni - pięknie chłodne. Nie ma tu ani grama rudości. Zazwyczaj jaśniejszym kolorem zaznaczam początek i środek brwi, a ciemniejszym ich koniec. Jaśniutkie blondynki mogą sięgać tylko po jasny kolor; brunetki będą usatysfakcjonowane, jak myślę, ciemniejszym odcieniem. Cienie mają ciekawą konsystencję.W dotyku są jedwabiste, ale też delikatnie woskowe. Nie osypują się podczas aplikacji i  utrwalają włoski bez usztywniania ich. Jeśli lubicie mocno utrwalone brwi, radziłabym jeszcze sięgnąć po bezbarwny żel, ale ja osobiście tego nie robię, bo nie lubię. Dla porównania - popularna maskara Wibo usztywnia mi brwi za bardzo i przeszkadza mi to. Efekt, jaki uzyskuję cieniami Catrcie, bardzo mi odpowiada. Brwi wyglądają naturalnie i miękko.

Można się czepiać, że napisy z opakowania szybko się ścierają i nie wygląda to estetycznie. No, może to nieco denerwujące, ale wybaczam ze względu na zawartość. W wysuwanej szufladce pod cieniami producent dorzuca małą i nieprecyzyjną pęsetkę oraz całkiem fajny pędzelek ze szczoteczką. Ja właśnie nim aplikuję i rozczesuję produkt, i nie mam zastrzeżeń.

Wisienką na torcie jest fakt, że cienie są bardzo wydajne. Używam ich od dobrych kilku miesięcy i szybko się do denka nie dokopię. Zwłaszcza, że po inne produkty też sięgam, ot dla odmiany. W każdym razie, za 16-17 zł otrzymujemy świetny produkt, który serdecznie polecam. Niespecjalnie przepadam za marką, ale ten set im wyszedł.


wtorek, 19 maja 2015

Fitomed, Lukrecja Gładka, tonik nawilżający do cery suchej i wrażliwej

Tonik naszej świetnej polskiej marki kupiłam w aptece Dbam O Zdrowie za 9,66 zł. Dla wygody stosowania i zwiększenia wydajności produktu przelałam go sobie do butelki z atomizerem i od pół roku psikam sobie nim twarz każdego ranka po umyciu skóry wodą i kosmetykiem myjącym. Nie żeby było coś nie tak z plastikową butelką z korkiem na zatrzask. Absolutnie. Szacie graficznej całości też nie mam nic do zarzucenia.


Tonik ma słomkowy kolor i pachnie ziołami podszytymi kwieciem. Ładnie odświeża twarz i rzeczywiście ma odczuwalne działanie nawilżające, choć kremu moim zdaniem nie zastąpi. Z jakiegoś powodu jednak nie mogę go stosować więcej niż raz dziennie. Wysypywało mnie, kiedy sięgałam po niego rano i wieczorem. Kiedy ograniczyłam stosowanie produktu do raz dziennie, problem zniknął. I to na pewno tonik był winowajcą, bo sprawdziłam to w czasie, kiedy produkt był jedyną nowością w mojej pielęgnacji. Nie wiem, może skład jest w jakiś sposób za bogaty dla mojej tłustej cery? Trudno mi wyrokować.



Przy codziennym porannym stosowaniu tonik okazał się przyzwoitym przedstawicielem swojej kategorii. Niemniej osobiście zdecydowanie wolę jego oczyszczającego brata (klik), który zresztą jest przeznaczony do mojego typu cery. Myślę, że tonik nawilżający najlepiej spisze się u posiadaczy typu skóry, dla którego został stworzony - suchej i wrażliwej.

niedziela, 17 maja 2015

Rimmel, Lasting Finish Colour Rush, long lasting intense colour balm (100 Give Me A Cuddle, 110 Make Me Blush, 120 All You Need Is Pink, 200 Keep Mauving, 210 Boom Chic A Boom, 300 Viva Violet, 600 On Fire, 610 Sun-Kissed)

Wypad na spacerek z dzieckiem w wózku. Jeśli trasa spacerku przebiega obok drogerii, a dziecko zasnęło, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wybrać się na mały rekonesans. Bez konkretnych planów zakupowych a po prostu ot tak, żeby sobie popatrzeć na mazidła. Przyznaję, mnie to sprawia przyjemność. Jedni lubią udać się czasem do kina, drudzy - do drogerii. Tego konkretnego dnia dobrych kilka miesięcy temu trafiłam w Bootsie na nowość Rimmela: pomadki w kredce z serii Lasting Finish Colur Rush. Do tego panowała akurat promocja 3 for 2. Jako blogerka pisząca o kosmetykach poczułam zew testerki i postanowiłam od razu wziąć wszystkie interesujące mnie kolory, żeby na blogu pojawił się szerszy przegląd.

Pomadki te w Polsce kosztują 23,99 zł za sztukę, a w UK w drogeriach Boots i Superdrug są nieco droższe - 5,99 funtów za jedną. Może powinnam była coś o nich skrobnąć dobrych kilkanaście tygodni temu, krótko po zakupie, ale chciałam mieć wyrobione zdanie o każdym kolorze, więc dałam sobie czas.

Według producenta produkty te to połączenie balsamu do ust z długotrwałym kolorem. Ja mam na ten temat swoje zdanie - moje usta nie odczuły długotrwałego działania pielęgnacyjnego, więc z nazywaniem mazideł balsamem bym nie szalała. Jak dla mnie jest to połączenie kremowej pomadki ze stainem.




Ale od początku. Kredki są wykręcane, więc nie trzeba ich temperować, za co duży plus. Mają apetyczny, waniliowy zapach. Złote napisy na opakowaniach zaczynają się po jakimś czasie ścierać. Dzięki wygodnie zaostrzonej końcówce kredki dają dużą kontrolę podczas aplikacji, bo można spokojnie obrysować kontur ust. Sztyft jest dość twardy, ale gładko sunie po ustach i równo rozkłada na nich kolor. Nie potrzebujemy konturówki - nic się nie wylewa poza granice. Nie zauważyłam również tendencji do brudzenia zębów. 

Patrząc na słocze na dłoni wydawałoby się, że to rzeczywiście lekko koloryzujące usta balsamy, ale na ustach historia jest zgoła inna. Już jedno pociągnięcie daje wyrazisty kolor.

U siebie przez 1,5-2 godziny po aplikacji widzę na ustach ładny połysk. W tym czasie pomadkę nosi się bardzo komfortowo. Nieco brudzi kubki. Kiedy ta wierzchnia warstwa się zetrze, na ustach zostaje sam pigment, coś jakbyśmy nałożyły na nie stain. Wykończenie jest matowe, kolor mocny, prawie nie brudzimy kubków, ale po jakimś czasie można zacząć odczuwać ściągnięcie warg - z biegiem czasu robią się coraz suchsze. Dlatego ja osobiście aplikuję pomadki na balsam nawilżający.

Trwałość jest różna w zależności od koloru. 200 Keep Maving jest w moim odczuciu najmniej trwały i wymaga poprawek po około 3 godzinach. 100 Give Me A Cuddle i 110 Make Me Blush wyglądają u mnie dobrze do 4 godzin. W przypadku reszty odcieni za poprawki muszę zabrać się po 5-6 godzinach. W międzyczasie dużo gadam, jem i piję. Picie i lekkie przekąski nie robią na pomadkach dużego wrażenia, ale konkretniejszy obiad to inna historia.

 100 Give Me A Cuddle to bardzo ładny łososiowy róż.


 110 Make Me Blush to uroczy chłodny róż.


 120 All You Need Is Pink to, wbrew nawie, malinowa czerwień z malutką domieszką różu.



 200 Keep Mauving nie ma z mauve zbyt wiele wspólnego. Dla mnie ten odcień to połączenie różu i brązu z niewielkim dodatkiem czerwieni.


 210 Boom Chic A Boom określiłabym jako kolor typu hot pink.


300 Viva Violet ma w sobie sporo jagody.


 600 On Fire to ciepła, pomarańczowa czerwień (cieplejsza niż na moich naustnych zdjęciach)


 Zestawienie posiadanych przeze mnie odcieni:

Edit:
Dzięki uprzejmości Justyny mogę Wam pokazać jeszcze jeden odcień - 610 Sun-Kissed. Jest to cudna brzoskwinia z drobniutkim złotym shimmerem. Trwałością pomadka przypomina 100 i 110:



Ogólnie jestem z tych pomadek zadowolona i dobrze mi się je nosi, ale mają jedną wadę - mimo dobrej trwałości kiedy zaczynają znikać, zjadają się od środka zostawiając na obrzeżach ust wyraźnie obwódki. A obwódki te dość trudno zmyć. 

Za kolory, efekt i trwałość jak najbardziej mogę je polecić. Wprawdzie nie wszystkie pokazane tu kolory są dostępne stacjonarnie w Polsce, ale przecież żyjemy w dobie Internetu ;)

sobota, 16 maja 2015

Nails Inc for Marie Claire, Fiesta

Jak sama nazwa wskazuje, ten przepiękny lakier był dodatkiem do brytyjskiego wydania Marie Claire. W cenie gazety otrzymałam prawdziwe cudo, które sprawia, że nie mogę oderwać oczu od paznokci!

Pojemność: 10 ml
Kolor: hot pink
Wykończenie: kremowe
Konsystencja: w sam raz
Pędzelek: klasyczny, raczej węższy niż szerszy
Krycie: dwuwarstwowiec, choć i jedna warstwa daje radę
Wysychanie: nie testowałam, użyłam Seche Vite
Zmywanie: bezproblemowe
Trwałość: zaczął odpryskiwać na moich miękkich paznokciach dopiero czwartego dnia



This beautiful nail varnish was added to a British edition of Marie Claire magazine. Love it!

Volume: 10 ml
Colour: hot pink
Finish: cream
Consistency: just right
Brush: classic
Opacity: a two-coater although some people will be satisfied with one coat
Drying time: not tested (I used Seche Vite quick dry top coat)
Removing: no problems
Durability: it started chipping 4 days after application to my weak, soft nails

czwartek, 14 maja 2015

Bourjois, Effect Smoky Pencil, 72 Dark purple

Kupując tę kredkę (za 5,49 funtów, dodam) miałam określone oczekiwania. Chciałam czegoś fioletowego, trwałego i przyjemnego w użyciu (czytaj miękki, łatwy do roztarcia sztyft). W tym przypadku niestety się zawiodłam. Buszując w sieci widziałam, że produkt zbiera bardzo pozytywne opinie, ale u mnie nie sprawdza się na tyle, że dwa lata leżakował jedynie sporadycznie używany w kubeczku z eyelinerami, a teraz trafi do kosza. Od samego momentu kupna był kiepski - no chyba że nabyłam już otwarty egzemplarz. Zmacana kredka raczej nie była, nie nosiła takich śladów.


Ja nie widzę w tej kredce żadnych zalet. O ile słoczując ją na ręce da się wyciągnąć z niej pigment, to na oku sztuka ta jest niemożliwa, gdyż sztyft jest koszmarnie twardy i niemiłosiernie drapie skórę. Ostrzenie czy podgrzewanie go w dłoniach niczego nie zmieniało.

Kredka jest dwustronna - z jednej strony mamy wspomniany twardy rysik, z drugiej - drapiący pędzelek do roztarcia kreski. Szkoda tylko, że ona nie chce dać się ładnie rozetrzeć. Miejscami zostaje nieruszona, a miejscami ściera się całkowicie i tworzą się brzydkie prześwity.

Gwoździem do trumny produktu jest jego nietrwałość. Kredka po krótkim czasie zaczyna się niemiłosiernie kserować, blednąć, miejscami zanikać.

dosłownie ślad koloru, pfff


Lubię Bourjois, ale ta kredka to niewypał. No chyba że leżakowała przez kilka lat w drogerii, zanim ją kupiłam. Znacie? Podzielacie moje zdanie?

środa, 13 maja 2015

Miły prezent :)

Dostałam przemiły, szyty na miarę prezent. Bez okazji, ot tak. Od Justyny, na której bloga serdecznie Was zapraszam, bo tyle ślicznych pomadek nigdzie indziej nie znajdziecie.


Ósma (przepiękna!) szminka z serii Colour Rush Rimmela w odcieniu 610 Sun-Kissed do kolekcji oraz olejek na moje łuszczące się paznokcie i wiecznie suche skórki.

Justyno, jeszcze raz bardzo Ci dziękuję :)

wtorek, 12 maja 2015

#siedemszminekwsiedemdni; dzień siódmy

Dziś ostatni wpis w ramach tagu autorstwa Gosi vel Esy Floresy Fantasmagorie. Mam nadzieję, że przez ostatni tydzień bawiłyście się równie dobrze, jak ja. Starałam się, żeby było w miarę różnorodnie pod względem kolorów i wykończeń.

Mam nadzieję, że nie macie dość pomadkowych wpisów?

zasady Tagu #siedemszminekwsiedemdni:

1. Pokazać siedem szminek w siedem dni :) 
2. Podlinkować do bloga Autorki tagu
3. Wstawić baner 
4. Zaprosić chętnych do zabawy 


Pomyślałam sobie, że zabawę zakończę prezentacją klasycznej, kobiecej czerwieni. Nie wiem czemu, aparat sugeruje na zdjęciach zbliżeń, że kolor rozkłada się na ustach nierównomiernie. Na żywo tego absolutnie nie ma. Moja małpka ma niestety jakiś problem z czerwieniami :/

Anyways, oto na ustach pomadka w kredce Maybelline Color Drama w odcieniu 520 Light It Up:


Ja zabawę niniejszym kończę, ale Was ponownie serdecznie zapraszam do wzięcia udziału :)

poniedziałek, 11 maja 2015

#siedemszminekwsiedemdni; dzień szósty

Dziś przedostatnia propozycja w ramach zabawy wymyślonej przez Gosię.


zasady Tagu #siedemszminekwsiedemdni:

1. Pokazać siedem szminek w siedem dni :) 
2. Podlinkować do bloga Autorki tagu
3. Wstawić baner 
4. Zaprosić chętnych do zabawy 



Żeby nie było, że ciągle pokazuję "odważne" kolory, dziś będzie pomadka, która nie wymaga nawet pomocy lusterka podczas aplikacji. Mowa o lekko koloryzowanym połączeniu dość transparentnej szminki z nawilżającym balsamem marki L'Oreal z serii Caresse w odcieniu 102 Mauve Cherie:


Jest nawilżenie, lekki połysk, leciutki kolor - naturalniej się nie da!

niedziela, 10 maja 2015

#siedemszminekwsiedemdni; dzień piąty

Dzień piąty zabawy wymyślonej przez Gosię vel Esy Floresy Fantasmagorie.


zasady Tagu #siedemszminekwsiedemdni:

1. Pokazać siedem szminek w siedem dni :) 
2. Podlinkować do bloga Autorki tagu
3. Wstawić baner 
4. Zaprosić chętnych do zabawy 


Znowu będzie Rimmel. Co ja poradzę, że lubię pomadki tej marki? Po propozycjach z serii Lasing Finish by Kate oraz Colour Rush dziś szminka z kolekcji Moisture Renew. Musiałam ją mieć w swoim zbiorku z jednego jedynego powodu - ma w nazwie imię mojej córeczki. Mowa o 360 As You Want Victoria. Jest to buraczkowa czerwień z domieszką fuksji:


Swoją drogą, jest to jedna z najtrudniejszych w obsłudze szminek, jakie posiadam. Jej obłędna pigmentacja w połączeniu z masełkowatością sztyftu wyklucza szybką aplikację. Oj nie - tutaj zdecydowanie potrzebne są konturówka i pędzelek. A że ja jestem niewprawiona w ich używaniu, widać niedociągnięcia. Oh well, I'm only human...

sobota, 9 maja 2015

#siedemszminekwsiedemdni; dzień czwarty

Kolejny wpis w ramach tagu wymyślonego przez Gosię vel Esy Floresy Fantasmagorie.


zasady Tagu #siedemszminekwsiedemdni:

1. Pokazać siedem szminek w siedem dni :) 
2. Podlinkować do bloga Autorki tagu
3. Wstawić baner 
4. Zaprosić chętnych do zabawy 


Dziś pokażę Wam na ustach matowy rozbielony koral. Jest to pomadka w kredce do temperowania Maybelline Color Drama w odcieniu 420 In With Coral:


Nie mogę się zdecydować, czy się sobie podobam w tym odcieniu, czy nie. A Wy, jak uważacie? Pasuje do mnie czy nie?

piątek, 8 maja 2015

#siedemszminekwsiedemdni; dzień trzeci

Zabawy z Gosią ciąg dalszy.




zasady Tagu #siedemszminekwsiedemdni:

1. Pokazać siedem szminek w siedem dni :) 
2. Podlinkować do bloga Autorki tagu
3. Wstawić baner 
4. Zaprosić chętnych do zabawy 

Kolejna soczysta propozycja. Co ja poradzę, że ostatnio lubię się z kolorem? Tutaj na ustach relatywna nowość Rimmela - Colour Rush w odcienoi 120 All You Need Is Pink, w którym więcej maliny i czerwieni niż różu. UWIELBIAM.


czwartek, 7 maja 2015

#siedemszminekwsiedemdni; dzień drugi

Dzień drugi tagu autorstwa Gosi vel Esy Floresy Fantasmagorie.


zasady Tagu #siedemszminekwsiedemdni:

1. Pokazać siedem szminek w siedem dni :) 
2. Podlinkować do bloga Autorki tagu
3. Wstawić baner 
4. Zaprosić chętnych do zabawy 


Wczoraj było soczyście, dziś więc dla odmiany pokażę bardzo bezpieczny, dobry na co dzień różowy nude o matowym wykończeniu - Rimmel, Lasting Finish by Kate w odcieniu 101:
 
 
Niemal my lips but better :) Niezobowiązujący odcień, prawda?

środa, 6 maja 2015

#siedemszminekwsiedemdni; dzień pierwszy

Do Tagu zaprosiła mnie sama jego autorka, Gosia znana w blogosferze jako Esy Floresy Fantasmagorie. Dziękuję :)





zasady Tagu #siedemszminekwsiedemdni:

1. Pokazać siedem szminek w siedem dni :) 
2. Podlinkować do bloga Autorki tagu
3. Wstawić baner 
4. Zaprosić chętnych do zabawy 


Pierwszego dnia zabawy pokażę soczysty kolor, w którym świetnie się czuję:


Jest to cudowna, lekko malinowa fuksja Bourjois Color Boost w odcieniu Fuchsia Libre. Dodam, że niedługo na blogu będzie o niej nieco szerzej.

Kto chce się z nami bawić? Zapraszam w imieniu swoim i Gosi :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...