Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prezenty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prezenty. Pokaż wszystkie posty

piątek, 12 lipca 2019

Zdobycze czerwca.

W tytule piszę o zdobyczach, a nie zakupach z czerwca, bo zakupów z mojej strony było tyle:


ALE. W czerwcu miałam urodziny i zostałam z tej okazji rozpieszczona. 

Oto, co podesłała mi moja kosmetyczna bliźniaczka Justyna:



A tym uraczyła mnie kochana Hexxana:



Będę o siebie dbać od głowy po stopy! Bardzo Wam dziękuję za te wszystkie cudeńka :*

Duszę mą też dokarmiono, mianowicie książkami z mojej wish-listy (nadal z ponad tysiącem pozycji, ha ha), a brat z bratową sprezentowali mi cudną torebkę-koszyk, idealną na lato do moich letnich sukienek (które kocham i mam ich sporo). Obłowiłam się w czerwcu ;)

wtorek, 15 stycznia 2019

Obrodziło, czyli ogromniaste zdobycze grudniowe (i z początków stycznia).

Miałam w planach najpierw podsumować zużycia grudnia, a potem pokazać Wam, co takiego dostałam i kupiłam, ale znowu deficyt czasowy się dał o sobie znać, więc niniejszym przygotowuję wpis, który zajmie mi mniej czasu. 

W grudniu pojawiło się u mnie MNÓSTWO nowości kosmetycznych i nie tylko. Nic dziwnego - raz, że były Święta i okazja na otrzymanie wymarzonych podarków, a dwa - byłam w Polsce i miałam ze sobą długą listę zakupów, bo sporo rzeczy mi się pokończyło. Zatem, jeśli jesteście ciekawi, co zasiliło moje zasoby kosmetyczne, zapraszam.

Zacznę od prezentów. 

Taką niespodzinakę sprawiła mi Justynka, która zna moją ogromną słabość do czerwonych pomadek oraz gotowych masek, a także wie, iż kremy do rąk schodzą u mnie jak woda (podobnie jak czekoladki, które sama wpałaszowałam w dwa dni):



W Wigilię przyleciałam do Polski i po kilku dniach spotkałam się z moimi Dziewczynami. Tam Stri uraczyła mnie pysznym sokiem malinowym (genialny dodatek do zielonej herbaty) oraz przepysznym obiadem, a Kasia zaskoczyła takimi smakołykami:



Zobaczymy, jak sławne Glam Glow się sprawdzą, a puder Innisfree polecany jest przez naprawdę wiele osób (Agato, zobacz, sam do mnie przyszedł) i mam ogromną nadzieję, że i  u mnie się sprawdzi. 

Z kolei Justyna uraczyła mnie takimi cudami oraz kartą do Empiku, którą użyłam do zakupienia czekającej na mnie jeszcze księgi "Władcy Polski. Historia na nowo opowiedziana" Beaty Maciejewskiej oraz Mirosława Maciorowskiego. Trzeba sobie odświeżyć polską historię, bo wieeelu faktów już dawno nie pamiętam:


W końcu wypróbuję sławną bazę pod cienie Too Faced!

Mój brat z bratową też zaszaleli. Tylko spójrzcie:


Z racji przerwy semestralnej mojej córci, będę w Polsce w lutym i zostawiłam sobie u rodziców tę paletę. Tym samym, muszę zabrać ze sobą jedynie pędzle i podkład :D Acha, od teściowej mojego  brata dostałam maskarę i liner, też z Douglasa, ale zapomniałam je sfotografować.


Na początku stycznia z kolei doszła do mnie ogromna paka od - zgadliście - Hexxany. Znalazło się w niej mnóstwo idealnie pode mnie dobranych nowości, z których zdecydowana większość od dawna wisiała na mojej prywatnej wish-liście:





Tym samym Dziewczyny dokarmiły moje ciało i duszę, i po prostu rozpieściły do maksimum. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo Wam dziękuję :*


***
Mamy za sobą część prezentową, ale przecież, jak już wyżej pisałam, nie obyło się bez zakupów. Oto one.

W grudniu naszła mnie słabość do brokatu i koloru rose gold, co zaowocowało zakupami w Glam Shop:


Są to typowe zachcianki, ale od dawna miałam ochotę wypróbować coś od Hani. Muszę kupić teraz bazę do glitterów, bo bez niej te cienie holograficzne niestety nie dają rady (albo ja nie umiem ich obsłużyć). Turbopigmenty z kolei na razie są OK, ale nie testowałam ich jeszcze porządnie.


Skusiłam się też na pierwsze zakupy w Ministerstwie Dobrego Mydła:


W użyciu mam już olej kokosowy (do włosów córeczki) oraz mydło cynamonowe, i oba kosmetyki są naprawdę super.


Była też oczywiście wyprawa do Rossmanna:


Na liście zakupów był ten peeling Biovax (odkąd odkryłam, jak dobrze mojej skórze głowy robi regularne złuszczanie, będę się trzymać tego zabiegu), sprawdzony płyn do higieny intymnej (czyli Lactacyd, bo mój Rossmann niestety nie sprzedaje Vianka), silikonowe serum na końcówki Isana do wypróbowania, EOS do wypróbowania, micel Botanic Spa Rituals od Bielendy, też do wypróbowania, jakiś żel do mycia twarzy (wybrałam Biotanique) oraz emulsja myjąca Botanic Spa Rituals Bielendy, ale niestety w moim Rossmannie jej nie było, więc wzięłam żel micelarny Biotanique, ale to jednak "nie jest to".


Oczywiście kupiłam ulubieńców do pielęgnacji stóp (maska złuszczająca Exclusive Cosmetics, krem Eveline) oraz dłoni (Isana 5% mocznika, Eveline aksamitne dłonie oraz krem mocznikowy, Kamill z mocznikiem), a także nabyłam kremy do dłoni, których jeszcze nie znam. Jak widać, zima dokopuje mi na tym polu, a jeszcze do tego oparzyłam sobie dłoń i kiedy oparzenie wyschło, nie chce się goić, skóra jest tam mega sucha i ciągle pęka :/


Skończył mi się lakier bazowy oraz zrobiłam sobie zapas ulubionych dezodorantów i antyperspirantów. Nie lubię musieć co chwila kupować takich podstawowych rzeczy ;)


W grudniu Colour Pop miało darmową dostawę na cały świat. Skusiłam się na zakupy, ale paczka, po ponad miesiącu, ciągle jeszcze do mnie nie dotarła, więc niestety nie mogę Wam pokazać zawartości. Mam nadzieję, że nie zaginęła w tranzycie...


Jest co testować, zdecydowanie. Oby jeszcze udało się w miarę regularnie pisać ;)

środa, 17 października 2018

Zdobycze września.

Gdyby nie Hexxana, zdobyczy września byłoby tyle, co moich zakupów, czyli:


Kupiłam żel pod prysznic, olejek Dove do mycia Beauty Blendera i wreszcie trafiłam na odpowiedni odcień sławnego w internetach korektora MUR. Ja wiem, że zbiera on skrajne opinie, ale to paradoksalnie podsyca moją ciekawość, więc wzięłam, mimo iż w ostatnich miesiącach obrodziło u mnie w korektory.
 
 
A szalona Asia bez okazji przysłała mi Wielką Pakę Pełną Skarbów:



Póki co polubiłam się z podkładem Neve, bo ładnie się nosi.



Z totalnego braku czasu nie malowałam paznokci od ponad dwóch miesięcy... Muszę w końcu do tego wrócić, bo nowe zabawki czekają!

Asiu, dzięki :*

wtorek, 3 lipca 2018

Zdobycze czerwca.

W czerwcu byłam w Polsce, co oczywiście oznacza, że zawitałam do tej i owej drogerii. Poza tym miałam urodziny, a przyjaciele i rodzina zadballi o dobroci dla ciała i duszy. Tylko spójrzcie, jakie czadowe prezenty wpadły w moje łapska!


od Kasi:


od Agaty:


od brata i bratowej:


od Słomki:


od Stri:


od Justyny:

Dziewczyny maksymalnie mnie rozpieściły. Bardzo Wam dziękuję :*


A moje zakupy przedstawiają się tak:


Bo potrzebowałam myjadła do ciała, a w Boots była promocja 3 for 2. Bo nieskutecznie polowałam na tę mgiełkę z filtrem SPF 50 od LRP już w zeszłym roku. Skoro w końcu znalazłam ją stacjonarnie, wiele się nie namyślałam - zwłaszcza, że Basia ją u siebie chwaliła.



Bo niedługo skończy mi się krem pod oczy na dzień, a miałam kiedyś próbkę multiwitaminowego kremu Norela, która mnie bardzo zaciekawiła. Skorzystałam z faktu, że byłam w kraju i zamówiłam. Fajnie, że marka do każdego zamówienia dołącza próbki.
 


Na liście zakupowej z Rossmanna miałam pasty do zębow Splat (zaciekawiła mnie nimi Aga), antyperspiranty na dzień (lubię te od Rexony), dezodorant na noc (fenjal jest spoko i pięknie pachnie), skarpetki kwasowe (moje ulubione!), żel pod prysznic (często sięgam po Isanę, bo po co przepłacać), oliwkę Babydream (bardzo lubię), olejek do włosów Alterry (wspaniale sprawdza się na wlosach mojej córci) i oczywiście mój ulubiony krem do rąk wszechczasów - mocznikową Isanę. Z ciekawości skusiłam się też na nowy olejek do ciała Bielendy, a termoaktywne bandaże były w cenie na do widzenia, więc też dorzuciłam do koszyka, a co mi tam. Tylko dwie nadprogramowe rzeczy, czyli jest dobrze!

Słonecznego i radosnego lipca kochani :*

poniedziałek, 4 czerwca 2018

Zdobycze maja.

W maju nie szalałam z zakupami. 

Powoli kończy mi się korektor pod oczy, więc poszłam do drogerii po nowy. W zasadzie planowałam kupić ostatnio popularny Conceal & Define z Revolution, ale w szafie marki były tylko ciemne odcienie; jasne zostały wymiecione. Postanowiłam zatem postawić na inne, nieznane m,i korektory. Potrzebne mi też były nowe patyczki do odsuwania skórek.


 A poniżej produkty, które były mi potrzebne podczas pobytu w Polsce. Sól do stóp Venus jest fajna, ale preparat na skórki Eveline oceniam jako dużo słabszy od Sally Hansen, a przy tym rozmiękcza mi nie tylko skóri, ale i płytkę paznokcia!



I na tym by się skończyły majowe zdobycze, gdyby Hexxana nie przysłała mi z ponad dwutygodniowym wyprzedzeniem niezwykle hojnego prezentu urodzinowego, wypełnionego pozycjami z mojej wish-listy:











Dzięki Asi mam materiał do notek do końca roku ;) Bardzo Ci dziękuję :*

wtorek, 10 kwietnia 2018

Podsumowanie zużyć marca. Zdobycze marca.

Od tygodnia zbieram się do stworzenia tego wpisu, ale do tej pory obowiązki zawodowo-prywatne skutecznie mi to uniemożliwiały. Ponieważ teraz mam kilka minut dla siebie, skawpliwie korzystam, żeby pokazać Wam, czego mi w marcu ubyło, a co przybyło.

Zmywacz do paznokci marki własnej drogerii Superdrug nie jest ani specjalnie dobry, ani zły. Robotę robi, choć wolniej niż np. zmywacz Isany.

Z kremem BB INMND Beauty Elements, o którym pisałam tutaj, nie polubiłam się do samego końca i zużyłam mieszając z kremem nawilżającym. Nałożony samodzielnie robił mi pudrową maskę na twarzy, zbierał się we wszelkich porach, na włoskach oraz podkreślał niedoskonałości. Zmieszany z kremem nie zastygał i zbierał się w liniach na twarzy, ale przynajmniej "jakoś" wyglądał przez godzinę czy dwie. Cieszę się, że się skończył.

Pomadkę Revlon Colorburst Balm Stain w odcieniu 001 Honey pokazywałam tutaj. Zauważyłam, że im bliżej byłam końca, tym sztyft coraz bardziej się utleniał i pomadka ciemniała. 

Konturówkę do ust Golden Rose Dream Lips Lipliner (klik) wyrzucam, bo jest sucha i drapiąca. Mam lepsze i po tę w ogóle nie sięgam.


 Pasta do zębów Meridol była w porządku. Zawiera fluor, ale była łagodna dla dziąseł, na czym mi zależało.

Olejek myjący z Biochemii Urody to mój wielki hit. Notkę na jego temat (klik) napisałam w 2012 roku! Uwielbiam rozpuszczać tym produktem makijaż, a  potem ewentualnie "poprawić" micelem przy cięższym makijażu oczu. Olejek szybko i skutecznie rozpuszcza cały brud na twarzy, a przy tym pięknie pachnie pomarańczami. Wracam do niego od lat.

Krem Aksamitna Róża marki IOSSI, który miałam w wersji miniaturowej, również podbił moje serce (klik). Produkt świetnie nawilżał i regenerował skórę, poprawił jej fakturę, łagodził rumień i pracę naczyń. Naskórek zrobił się gładki i miły w dotyku oraz wyglądał zdrowo i promiennie.











Niestety po ciąży została mi potliwość. Pocę się zarówno w dzień, jak i w nocy. Dlatego na noc, po wieczornym prysznicu, zabezpieczam się dezodorantami. Ten z Fenjal to chyba mój ulubieniec z tej kategorii. Jest przyjemny w stosowaniu i ma piękny gruszkowy zapach. Kiedy się budzę rano, nie czuję od siebie zapachu potu, więc działa w godzinach bardzo niskiej aktywności.

Kremu do stóp w piance Podopharmu użyłam tylko kilka razy i byłam przyjemnie zaskoczona, że tak lekka formuła potrafi skutecznie nawilżyć wymagające stopy. Niestety po tych kilku użyciach zepsuł mi się dozownik i najpierw wylała mi się z opakowania lawa produktu (ale na pewno nie wszystko, co było w środku), a potem już nic nie chciało wychodzić, mimo moich starań. W końcu się poddałam.

O serum antycellulitowym Organique pisałam w poprzednim poście (klik). Produkt wydawał się obiecujący, ale skończył mi się dosłownie po dziesięcu dość oszczędnych użyciach, więc nie zdążyłam nawet wyrobić sobie o nim zdania.

Nie do wiary, ale to był mój pierwszy w życiu antyperspirant Lady Speed Stick. Był OK, dawał radę tak do 8 godzin, co nie jest złym wynikiem.

Szampon Isany miałam u rodziców i stosowałam podczas pobytów w Polsce. Był OK, ale niczym mnie nie zachwycił. Po nim też swędziała mnie skóra głowy, ale nie tak wściekle, jak po większości drogeryjnych szamponów.

Micela Mixy krótko opisałam tutaj. Był skuteczny i nie podrażniał. Czego chcieć więcej? 

Trzyminutowa maska detoksykująca Estee Lauder (klik) sprawiła na mnie dobre wrażenie. Miniatura wystarczyła mi na sześć użyć. Maska miała postać zielonkawej pasty (opiera się na glince) o ogórkowym zapachu. Po każdej sesji moja skóra była oczyszczona, rozjaśniona, rozświelona, miła w dotyku i o ładniejszym kolorycie. Produkt ładnie oczyszczał i obkurczał pory oraz podsuszał wypryski, a przy tym w żadnym stopniu mnie nie podrażniał. Słowem, działał jak dobra glinka. Ogromny plus za to, że nie trzeba było jej zwilżać.

Z kolei maseczka liście zielonej oliwki Ziaji mnie nie zachwyciła. Miała nawilżyć walczącą z kaloryferami skórę, a zostawiła po sobie kilka wyprysków. Nie, dziękuję.

Kulka Fa fresh to był bubel jakich mało. Ten antyperspirant był nawet słabszy od zwykłych dezodorantów. Porażka, beznadzieja, śmierdziuch.

***

Jeśli o marcowe zakupy chodzi, nabyłam jedynie żel pod prysznic Dove, czego nawet nie chciało mi się fotografować. I byłyby to moje wszystkie marcowe nabytki, gdyby nie niespodzianka od Justyny:


Bardzo dziękuję! 

Nawilżające serum IOSSI przypadło mi do gustu, podobnie jak baza pod cienie Golden Rose, gdyż jest skuteczna. Nadal nie mogę się zdecydować, co sądze o kremie Resibo, ale dla mojej tłustej cery jest to chyba kosmetyk lepszy zimą niż wiosną/latem, kiedy bardzo szybko się wyświecam. Płyn do demakijażu MAC był w porządku, a rozświetlacz Make Up Revolution jest chyba trochę zbyt intensywny. Ja wolę delikatny efekt. Pomadka bardzo mnie ciekawi, ale chyba poczeka do jesieni, bo mam otwartych wiele pomadek w płynie i muszę ich trochę po(z)używać ;)

niedziela, 31 grudnia 2017

Zdobycze grudnia 2017.

Nie mogę uwierzyć, że notkę tę piszę w ostatni wieczór roku 2017! Dla mnie był to rok mieszany; zaczął się nieźle, ale końcówka była megastresująca i męcząca, i wypompowała ze mnie prawie całą energię. I choć naprawdę chcę wejść w rok 2018 z optymizmem, nie wiem, czy uda się w 100%. Notka o pozytywnym wydźwięku na pewno nie zaszkodzi, więc pokażę Wam kosmetyczne cudowności, które za sprawą świątecznej magii wpłynęły do mojej kosmetyczki bez uszczerbku na portfelu.

Justyna po raz kolejny trafiła z niespodzianką. Na IOSSI od dawna mam oko, a koktajl pod oczy to nawet sama miałam zamiar wkrótce kupić. Maska też ogromnie mnie cieszy.



Hexxana wyhaczyła kilka ładnych pozycji z mojej wish-listy i dorzuciła kilka niespodziewajek, jak krem z filtrem Avene, esencja do włosów Whamisa czy paleta Chocolate Bar od Too Faced <3



Słomka i Stri też zapytały o moje kosmetyczne marzenia i postanowiły pomóc mi w walce o jędrniejszą skórę. Wprawdzie nie jestem na restrykcyjnej diecie (aczkolwiek dużo ćwiczę) i chudnę powoli, ale skóra po trzydziestce nie jest tak jędrna jak dawniej, więc pomoc się przyda ;)




Prezent od Kasi był cudownie intrygującą wielką niewiadomą. Miniatury BURBERRY. Widzicie to? Nigdy nie miałam kosmetyków tej luksusowej marki i już zacieram rączki.... I jeszcze wyśniona Nabla, piękna zawieszka i pyszne czekoladki.



A kolorówkę No 7 z Bootsa zupełnie niespodziewanie i z zaskoczenia podarowali mi angielscy przyjaciele.  Mimo iż mieszkam w UK od 7 lat, sama nigdy się na nic nie skusiłam. A teraz mam cały przegląd!



W okolicach Świąt byłam w Polsce  i zrobiłam mały wypad do Rossmanna, bo potrzebowałam trzech niezbędników na moje przyszłe do kraju wyprawy. Zakupowo byłam więc bardzo grzeczna.



***
Z tego miejsca pozwólcie, że złożę Wam najszczersze życzenia jak najlepszego roku 2018. Życzę Wam wiele szczęścia, pomyślności, pogody ducha, dużo uśmiechu i jak najmniej problemów i tego przeklętego stresu :****
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...