Omawiany dziś specyfik Sesdermy, którego używałam przez dwa miesiące codziennie rano i wieczorem, podarowała mi Hexxana. Asia wie, że mam cerę naczynkową z dużą skłonnością do rumienia, i postanowiła zaproponować mi coś skutecznego do pielęgnacji tak problematycznej skóry.
Kosmetyk wywarł na mnie ogromne wrażenie.
Produkt zamknięto w przezroczystej buteleczce z matowgo szkła. Dozujemy go za pomocą sprawnie działającej pompki. Unoszący się w miarę używania tłok pozwala na zużycie kosmetyku do samego końca. Zapach mazidła jest przyjemny, nienachalny.
Produkt ma postać opalizującego na zielono żelu. Na szczęście na twarzy nie zostawia efektu topielicy, jedynie lekko rozświetla skórę. Mazidło potrzebuje kilku minut na wchłonięcie i zostawia na twarzy na jakiś czas nieco lepki film. Za każdym razem tuż po aplikacji odczuwałam lekkie szczypanie, ale nie przekładało się ono na widoczne podrażnienie skóry.
Nawilżaczem kosmetyk nie jest najlepszym. Latem był pod tym względem OK, ale zimą trzeba by było się wspomóc kremem. Zreszą rankami nakładałam go pod filtr, a na to makijaż, i wszystko było w porządku, nic się nie rolowało. A teraz przejdźmy do meritum: jak on pięknie wyrównuje koloryt cery! Żel ten sprawiał, że rumień jakimś cudem znikał. Moja twarz nie była wiecznie różowa; produkt trzymał rumień pod kontrolą. Byłam szczerze zachwycona tym efektem, ale niestety kiedy żel się skończył, wrócił i rumień, ech. Poza tym w czasie stosowania kosmetyku pryszcze i zaskórniki pojawiały się sporadycznie, a skóra była rozświetlona i ładnie napięta.
Świetny, świetny kosmetyk, wręcz mały cudotwórca. Na pewno jeszcze do niego wrócę.