środa, 28 listopada 2018

Sylveco, enzymatyczny peeling do twarzy

Jako posiadaczka wrażliwych i drażliwych naczynek od lat nie sięgam już po peelingi mechaniczne do twarzy, bo wszystkie, nawet te najdelikatniejsze, wywoływały u mnie niepożądany rumień. Sięgam więc regularnie po enzymatyki. Wiele już z nich przetestowałam, ale jeszcze nigdy nie miałam równie upierdliwego w użyciu jak peeling Sylveco. Dawno  już się tak nie męczyłam z kosmetykiem.

Produkt zamieszkał w plastikowym pudełku z aluminiowym wieczkiem. Inny rodzaj opakowania nie wchodzi w jego przypadku w grę, ponieważ ma postać bardzo zbitej pasty. Pachnie bardzo przyjemnie (geranium?).


Wszystkie peelingi enzymatyczne, które stosowałam do tej pory, były mało problematyczne w użyciu. Po prostu nakładało się je na twarz (czasem po rozdrobnieniu) na określony czas i już. Nie w tym przypadku. Tu trzeba stać i masować twarz przez 5 minut, co moim zdaniem jest upierdliwe. Peeling, owszem, jest tłusty, ale jednocześnie trochę tępy, i ten wymagany masaż nie jest jakąś ogromną przyjemnością. A do tego efekty po całym procederze też mnie nie zachwycały. Owszem, skóra była przyjemna w dotyku,, ale to by było na tyle. Nie miałam poczucia, że po zabiegu pozbywałam się starego naskórka, a pory dość szybko wyglądały na zanieczyszczone. Męczyłam ten produkt przez może trzy miesiące średnio co pięć dni,a potem, nie widząc sensu w dalszym sięganiu po kosmetyk, którego stosowanie nie dawało mi żadnej przyjemności, zużyłam go do smarowania tyłka i ud na kilka  minut przed prysznicem. Sprawiał, że skóra była w tych miejscach przyjemna w dotyku.

W moim odczuciu peeling enzymatyczny Sylveco to problematyczny w użyciu, mało skuteczny, ale ładnie pachnący tłuścioch. Na pewno dobrowolnie do niego nie wrócę, choć wiem, że ma też i sporo zwolenników.

Jeśli go znasz, do której grupy należysz?

piątek, 23 listopada 2018

Naturativ, ujędrniający balsam do biustu i dekoltu

Chyba nikogo nie zdziwi, jeśli powiem, że jako mama po trzydziestce z paro(nastoma) nadprogramowymi kilogramami (niewielka część których osiadła też i w cyckach), odczuwam działanie grawitacji na biust jak i silną potrzebę przeciwdziałania temuż. Moją walkę wspomogła kilka miesięcy temu kochana Hexxana, podsyłając mi w prezencie ujędrniający balsam do biustu i dekoltu Naturatv.

I mówię Wam - naprawdę solidny kosmetyk to jest. 100 ml (133 zł) wystarczyło mi na około 3 miesiące cowieczornego stosowania.

Producent zamknął kosmetyk w higienicznym i funkcjonalnym opakowaniu z pompką o prostej szacie graficznej. Balsam ma postać białej, niemal bezzapachowej emulsji, która dobrze się aplikuje (bez żadnego mazania i innych harców) i wchłania. 


Na skórę biustu emulsja działała, jak działać miała. Skóra rzeczywiście była doskonale nawilżona, lekko napięta i odczuwalnie ujędrniona, a więc dzielnie walczyła z grawitacją. Z tego tytułu z kosmetykiem bardzo się polubiłam.

Jednakowoż znalazł się i minus. Niestety nie mogłam stosować produktu na skórę dekoltu, bo zaraz pojawiały się wypryski. Szkoda.... No, ale mój dekolt na prawie wszystko odpowiada "zapychaniem", taki drażliwiec z niego :/

środa, 21 listopada 2018

Mokosh Cosmetics, ujędrniający eliksir do twarzy i ciała (pomarańcza)

Ujędrniający eliksir (cóż za urocza nazwa!) marki Mokosh trafił w moje skromne progi w postaci prezentu od Hexxany :* Dziękuję! Polubiliśmy się od pierwszego użycia.

Zacznijmy od opakowania. Od razu się przyznam, że zapomniałam przed wyrzuceniem sfotografować to najbardziej zewnętrzne - prosty, brązowy kartonik z nazwą kosmetyku i z załączoną ulotką. Niemniej na butelce kosmetyku znajdują się najistotniejsze informacje, w tym i ta, iż nie można olejku stosować w ciąży.

Olejek mieszka w brązowej, szklanej butelce ze sprawnie działającą pipetą. Nie jest ani tłusty, ani lekki, ma żółty kolor (ale nie brudzi piżamy czy pościeli) i CUDOWNIE pachnie owocem pomarańczy. 100 ml (69 zł) wystarczyło mi na nieco ponad miesiąc cowieczornego stosowania na całe ciało, bo do tego celu mazidło przeznaczyłam, i pod tym kątem je oceniam.


Produkt nie tylko kupił mnie przepięknym zapachem, ale i ładnym, krótkim składem, w którym dopatrzymy się oleju z orzechów makadamia, oleju arganowego, oleju pomarańczowego i olejków eterycznych.


Składające się na kosmetyk oleje są dość ciężkie i gęste, a więc produkt zostawia na skórze wyczuwalny film. Mi to zupełnie nie przeszkadzało. Stosowałam go po wieczornym prysznicu na jeszcze wilgotną skórę, która rano była dobrze nawilżona, przyjemna  w dotyku i elastyczna. 

Przepiękny zapach olejku i dobre działanie sprawiło, że naprawdę polubiłam się z tym kosmetykiem. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.

Podzielacie moje zdanie?

niedziela, 11 listopada 2018

Podsumowanie zużyć października. Zakupy października.


W październiku wielu denek nie odnotowałam. Do kosza poleciała węglowa gąbeczka Konjac z sephorowego zestawu podróżnego, który dostałam w prezencie od Agaty :* Towarzyszyła mi przez kilka miesięcy przy wieczornym myciu twarzy oraz zmywaniu maseczek; nie mam do niej większych zastrzeżeń (miękkość, delikatność, skuteczność w porządku), oprócz rozmiaru - takiego malucha czasem trudno utrzymać w rękach. Niemniej robi, co ma robić. Wymęczyłam też - dosłownie - peeling enzymatyczny Sylveco. Ależ mi z nim nie było po drodze! Ta tłustość, ta konieczność kilkuminutowego masażu przy braku efektu wow po zmyciu spowodowały, że skapitulowałam po kilku podejściach i zużyłam słoiczek do dekoltu i pośladków, które były po nim przyjemne w dotyku. Do zużyciowej torby trafiła również kolejna już pomadka ochronna Alterry. Lubię, bo skutecznie i na długo nawilża moje usta w ciągu dnia. Krem do biustu Naturativ, prezent od Hexxany :*, sprawdził się bardzo dobrze. Dzięki cowieczornemu stosowaniu skóra biustu była nawilżona i elastyczna. Pomarańczowy olejek do ciała Mokosh, też od Hexx, był cudowny. Przepieknie pachniał i bardzo dobrze nawilżał i uelastyczniał skórę ciała. Masło do ciała z shea i olejem migdałowym od Wellness & Beauty już kiedyś miałam (klik) i bardzo polubiłam. Zdania nie zmieniam - przyjemne mazidło! Nie było to też moje pierwsze spotkanie z odżywką do włosów marki Biovax w wersji bambus i olej awokado (klik). Uwielbiam ją! Genialnie wygładza i nabłyszcza moje włosy. Rumiankowy szampon dla dzieci Wieledy zdarzało mi się podbierać córeczce. Sprawdzał się zarówno na jej lokach (nie wysuszał i nie puszył ich), jak i na moich prostych włosach (nie obciążał i nie powodował przyklapu). Najważniejsze, że nie podrażniał mi skóry głowy, nie wywoływał swędzenia, słowem - nie pogłębiał problemu. Micelarny żel pod prysznic Dove zużyłam bez większego entuzjazmu, bo ta konkretna wersja zapachowa nie przypadła mi do gustu, ale ogólnie ich myjadła lubię.


Po powyższych zużyciach widać, że zaczął się sezon, w którym męczę się z suchą, szorstką, i samoistnie pękającą skórą dłoni. Isana 5% mocznika to mój KWC, hicior i must-have. Co ciekawe, wersja 5,5% mocznika to w moim odczuciu bubel, który nic nie robi. Huh. Krem SOS Eveline był o tyle dobry, że rzeczywiście po aplikacji przynosił moim dłoniom wyraźną ulgę. Podejrzewam, że  w mniej wymagającym dla nich okresie mocno bym go chwaliła. Będę musiała wrócić. Wróciłam do kremu do stóp Extra Soft z Eveline i dalej jestem zdania, że to porządny nawilżacz. Antyperspirant Sure (w Polsce Rexona) niestety niczym mnie do siebie nie przekonał. Zapewniał ochronę jedynie na kilka godzin. Kremowy pumeks do stóp Fusswohl bardzo, bardzo lubię; jest stałym gościem w mojej łazience.


To by było na tyle zużyć. Jeśli zaś chodzi o zakupy, uzupełniłam tylko to, co mi się wkrótce skończy:

poniedziałek, 5 listopada 2018

IOSSI, serum dla cery z problemami, trądzikowej krwawnik & tamanu (facial serum for blemish prone skin)

Serum trafiło do  mnie w postaci prezentu od kochanej Justyny :*

Na stronie producenta znalazłam na jego temat następujące informacje:

Nowa lżejsza receptura!
Serum o wyjątkowych właściwościach antybakteryjnych i regenerujących. Polecamy je szczególnie osobom, które potrzebują wsparcia przy problemach skórnych.
Zawarty w nim olej rokitnikowy przyśpiesza proces regeneracji skóry oraz nadaje jej wyjątkowy koloryt a olejek krwawnikowy oczyszcza i wygładza skórę oraz przywraca równowagę hormonalną organizmu. Wykorzystujemy w nim gojące i uzdrawiające właściwości oleju tamanu oraz rodzimy olej konopny, który zmiękcza, uelastycznia i dogłębnie odżywia skórę. Olejek z drzewa herbacianego działa antybakteryjne i odkażająco.
Nasze serum w przeciwieństwie do większości produktów przeznaczonych do cery trądzikowej nie wysusza skóry, ale ją nawilża. Jest niezwykle wydajne - butelka 30 ml wystarczy na 3 miesiące codziennego używania.
Działanie: antybakteryjne, gojące, regenerujące, nawilżające.
Dla cery trądzikowej, problematycznej, jako kosmetyk do codziennej pielęgnacji lub pomoc po kuracji anty-trądzikowej.
Stosowanie: niewielką ilość olejku (ok. 2 krople) delikatnie wmasuj w oczyszczoną, wilgotną skórę twarzy. Używaj rano lub wieczorem. Po otwarciu zużyj w ciągu 4 miesięcy.
Przeciwwskazania: Ze względu na zawartość olejku eterycznego z krwawnika nie polecamy kobietom w pierwszym trymestrze ciąży.
Konsystencja: lekki, dobrze wchłanialny olejek
Zapach: ziołowy z orzeźwiającą nutą tymianku
Pojemność: 30 ml
INCI: Ingredients: Simmondsia Chinensis Seed (jojoba) Oil*, Vitis Vinifera Seed (winogrona) Oil, Cannabis Sativa Seed (konopia) Oil*, Borago Officinalis Seed (ogórecznik) Oil*, Rosa Canina Fruit (dzika róża) Oil*, Triticum vulgare Germ (zarodki pszenicy) Oil, Hydrogenated Farnesene (lekki skwalan z trzciny cukrowej), Helianthus Annuus Seed Oil & Beta-Carotene (olej marchwiowy), Oleic/Linoleic/Linolenic Polyglycerides, Calophyllum Inophyllum Seed (tamanu) Oil, Hippophae Rhamnoides Fruit (rokitnik) Oil, Tetrahexyldecyl Ascorbate (stabilna witamina C), Natural Mixed Tocopherols & Helianthus Annuus Seed Oil (naturalna witamina E), Cymbopogon Martini (palmaroza) Oil, Achillea Millefolium (krwawnik) Oil, Melaleuca alternifolia Leaf (drzewo herbaciane) Oil, Pogostemon Cablin (paczuli) Oil, Thymus Vulgaris (tymianek) Oil, Anthemis Nobilis Flower (rumianek) Oil, Calendula Officinalis Flower (nagietek) Extract, Citral**, Farnesol**, Geraniol**, Limonene**, Linalool**
*składniki pochodzące z certyfikowanych upraw organicznych
**naturalne składniki olejków eterycznych
Wszystkie kosmetyki IOSSI produkowane są z naturalnych i organicznych składników, bez szkodliwych dodatków i sztucznych barwników. Powstają z naturalnych składników roślinnych dlatego u osób wrażliwych mogą wywoływać reakcję uczuleniową. Posiadają badania i dokumentację uprawniające do sprzedaży na terenie U.E.
IOSSI. Kosmetyki doskonałe z natury. (klik)


Ja musiałam mieć jeszcze starszą wersję produktu, bo widzę, że skład z opakowania i ze strony producenta trochę się różni. Zużyłam miniaturowe opakowanie o pojemności 10 ml, które wystarczyło mi na miesiąc cowieczornej aplikacji na zroszoną tonikiem twarz.


Serum ma postać ciężkawego, mocno żółtego olejku o zapachu maggie (czyli pachnie olejem tamanu). Po aplikacji nawet niewielkich ilości pozostawiało na skórze wyczuwalny film, co mnie osobiście specjalnie nie przeszkadzało. Produkt mieszka w butelce z ciemnego szkła z wygodną w stosowaniu pipetą.

Działanie? Po miesiącu stosowania mam następujące spostrzeżenia:

* serum przyzwoicie nawilża skórę
* podczas stosowania serum borykałam się z okropnym wysypem syfów w okolicach brody, ale nie potrafię ze stuprocentowym przekonaniem powiedzieć, że to wina kosmetyku, bo był to okres stresu, skandalicznie małej ilości snu i braku czasu na gotowanie porządnych obiadów, aka jedzeniowe grzechy były na porządku dziennym (serum było wtedy jedyną nowością w mojej pielęgnacji)
* nie zauważyłam, aby serum w jakikolwiek sposób przyspieszało proces pozbywania się pryszczy; nie miało też żadnego wpływu na powypryskowe blizny

Bardzo się cieszę, że miałam miesiąc na przekonanie się, czy serum dla cery z problemami IOSSI jest dla mnie. Uważam, że absolutnie nie jest to zły kosmetyk, ale w moim przypaku coś nie zagrało. Abstrahując od faktu, że zapach mazidła odbierał mi radość z jego stosowania (jak dla mnie to śmierdziuch), to w moim odczuciu zabrakło tu jakiś zaskakujących lub spektakularnych efektów, faktoru "wow". Super było poznać to mazidło, ale powrotu raczej nie przewiduję.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...