Różana maska Lush zbiera bardzo skrajne oceny - albo jednoznacznie negatywne, albo entuzjastyczne. Nie zraziło mnie to, ponieważ moja tłusta, płytkounaczyniona cera lubi różę, więc postanowiłam po prostu produkt wypróbować na sobie.
Ja byłam z niego zadowolona.
Ja byłam z niego zadowolona.
Maska ma postać gęstej, różowej pasty o perfumeryjnym różano-kwiatowym zapachu. Nie wysycha zbyt szybko, więc nie trzeba jej co chwilę zwilżać (tak może raz na 5 minut). Zawartość opakowania wystarczyła mi na około 10 użyć.
Za każdym razem po zmyciu maski moja cera była oczyszczona a pory ściągniętę. Skóra była również nieco podsuszona i wołała o nawilżenie, więc ograniczałam się do sięgania po ten produkt mniej więcej raz w tygodniu. Żadnego podrażnienia, pieczenia czy szczypania nigdy nie zarejestrowałam, a naczynka się nie buntowały.
Rosy Cheeks to przyzwoita maska z glinką o ładnym zapachu. Działa oczyszczająco i ściągająco na pory, ale nie jest na tyle wspaniała, abym zaraz miała biec kupić nowe opakowanie. Kiedyś, przy okazji, czemu nie?