piątek, 29 listopada 2019

Flormar, beauty toys, BT06 Popsickle

Lakier przywędrował do  mnie od Hexxany.

Pojemność: 11 ml
Kolor: łososiowy
Wykończenie: kremowe
Konsystencja: w sam raz
Pędzelek: klasyczny, wygodny
Krycie: dwuwarstwowiec
Wysychanie: nie testowałam, użyłam wysuszacza (Orly)
Zmywanie: bez problemów
Trwałość: na moich miękkich paznokciach dwudniowa

Latem uwielbiam takie kolorki.



czwartek, 28 listopada 2019

Revolution, Conceal & Define full coverage conceal and contour, C2

Sławny korektor Conceal & Define marki Revolution ma chyba tyle samo zwolenników co przeciwników. Ten taniutki jak barszcz kosmetyk jest albo wychwalany za świetne krycie, albo zaciekle krytykowany za wysuszanie i obciążanie skóry pod oczami.

Ja się z nim bardzo polubiłam, ale tylko dzięki wspaniale nawilżającemu kosmetykowi pod oczy marki Oskia. Korektor nie sprawdzał się u mnie na żadnym innym kremie, więc potrzebuje on naprawdę mocno nawilżającej bazy, żeby w pełni docenić jego zalety.


Opakowanie jakie jest, każdy widzi. Plastikowe, z nakrętką w ładnym odcieniu rose gold, mocno błyszczące, a co za tym idzie niefotogeniczne i zawsze widocznie opalcowane.

Aplikator to naprawdę wielka gąbka, która nabiera sporą ilość produktu. Ze względu na świetną pigmentację do zakrycia cieni pod oczami czy wyprysków potrzeba niewiele kosmetyku, więc ten konkretny aplikator może wprowadzać użytkownika w błąd, ostrzegam.


Wybór odcieni jest spory, co się chwali. Ja dobrałam sobie dwójeczkę, która jest przyjemnie jasna i dość neutralna w tonacji.


Korektor zastyga na mat, doskonale kryje (zarówno cienie pod oczami, jak i wypryski i inne niedoskonałości), i ładnie odbija światło. I tak, jest to ciężka i wysuszająca formuła, ale jak pisałam wyżej, ja znalazłam na to sposób w postaci świetnie nawilżającego kremu pod oczy, dzięki któremu bez wyrzutów sumienia mogłam stosować concealer marki Revolution w okolicach podocznych nie szkodząc skórze, a ciesząc się trwałym, odmładzającym spojrzenie makijażem.

poniedziałek, 25 listopada 2019

Nabla, Dreamy eyeshadow palette

Tak, na rynek wchodzi właśnie Dreamy 2 Nabli, a ja tu wyskakuję z jedynką. Cóż, już dawno miałam o niej pisać, ale nie złożyło się. A pamiętam jeszcze, jak polowałam na tę paletę, bo za sprawą internetowej sławy tuż po swoim debiucie bardzo szybko się wyprzedała i nigdzie nie można jej było dorwać. Ostatecznie  wpadła w moje ręce w ramach prezentu od Kasi :* I z miejsca bardzo się polubiłyśmy. Mnie pasują makijaże w tonacji ciepłej i paleta Dreamy w ogólnym odbiorze jest właśnie ciepła. A jakościowo ten produkt to petarda.


Wizualnie jest to cacuszko. Porządne kartonowe opakowanie zamykane na magnes, zabezpieczone dodatkowym kartnokiem, wyposażone w porządne lusterko i o pięknej szacie graficznej - prawdziwa ozdoba toaletki.


Cienie są świetnie napigmentowane; cudownie się w nimi pracuje, bo nie ma żadnych problemów ani podczas transferu na powiekę, ani podczas rozcierania. Wszystkie z wyjątkiem odcienia Delirium są jedwabiste w dotyku i raczej się nie osypują. Derilium natomiast jest suchy, nie chce przyklejać się do powieki i lubi się osypywać. Niestety nie ma w palecie matowego beżu. Na bazie cienie utrzymują się bez problemów na swoim miejscu przez kilkanaście godzin.

Bardzo odpowiada mi różnorodność odcieni i wykończeń w paletce:

Immaculate: białe złoto; metalik
Illusion: ciepły jasny brąz; mat
Vanitas: różowo-złoty duochrom
Delirium: fioletowo-brązowy duochrom z fioletowym brokacikiem
Byzantine: różowe złoto; metalik - uwielbiam go
Sistina: rdzawa brzoskwinia; mat
Metal Cupid: ciepła, brązowawa czerwień; metalik
Inception: przybrudzony fiolet; metalik
Senorita: przykurzona czerwień; mat
Rose Gold: rdzawa brzoskwinia; metalik
Lullaby: różowy brąz; mat
Dogma: ciemny, kakaowy brąz; mat


Mam dla Was kilka moich prób z tą paletką. Jak wiadomo - nie mam szczegolnych umiejętności, chciałam po prostu pokazać, jak cienie zachowują się na  powiece.

 #1
Illusion, Vanitas, Delirium, Sistina, Senorita, Dogma


#2
Immaculate, Delirium, Inception, Senorita, Lullaby


  #3
Illusion, Vanitas, Metal Cupid, Sistina, Rose Gold, Dogma


 #4
Immaculate, Illusion, Delirium, Byzantine, Sistina, Inception


 #5
Illusion, Sistina, Lullaby, Dogma


 #6
Immaculate, Vanitas, Delirium, Inception, Metal Cupid, Lullaby


Praca z paletą to prawdziwa przyjemność. Cienie mnie inspirują, a do tego sprawiły, że znwou sięgam po fiolety, których długo, długo unikałam. Jednak w fioletach z tej paletki czuję się znakomicie.

Kto zna i lubi? Czaicie się na dwójkę? Ja nie, bo cieni u mnie nie brakuje, a dawno już zastopowałam z kolorówkowymi zakupami ;)

piątek, 22 listopada 2019

Trzy hity Internetu, które mnie rozczarowały: Polny Warkocz i ich oczyszczający koncentrat z olejem lnianym oraz rumiankowa esencja micelarna; D'Alchemy Age Delay Eye Concentrate

Dziś pomarudzę. Ośmielę się skrytykować wielkie hity blogosfery. Tyle się naczytałam pochwał pod ich adresem, a u mnie było średnio lub kiepsko. Strasznie nie lubię tego typu sytuacji, ale co zrobić - muszę wtrącić swoje trzy grosze i dolać dziegciu do tej beczki miodu.

Zacznijmy od bardzo popularnej marki o pięknej nazwie Polski Warkocz i jej dwóch flagowych produktów: emulsji oczyszczającej i esencji micelarnej. 


Jestem ogromną fanką olejków i emulsji hydrofilnych. Używam ich do pierwszego etapu demakijażu, czyli wstępnego rozpuszczania i usuwania całego mejkapu (potem "poprawka" micelem i mycie twarzy żelem bądź mydłem). Mam swoich ulubieńców w tej kategorii, które z tego zadania wywiązują się w przynajmniej 95%, zostawiając po sobie jedynie resztki do usunięcia micelem. Mam tu na myśli wielce skuteczne i nieuderzające po kieszeni olejki myjące z Biochemii Urody oraz E-Naturalne, o których wielokrotnie wspominałam na blogu. Ze względu na obietnice na etykiecie po Polnym Warkoczu spodziewałam się podobnej, satysfakcjonującej skuteczności. A tu zonk. Tak, kosmetyk emulguje. Tak, kosmetyk jest delikatny i nie podrażna skóry czy oczu, ani ich nie wysusza. ALE makijażu tym produktem nie usuniemy nawet przy dwukrotnym myciu. Kolorówka na twarzy miesza się ze sobą w kolorowe błocko i robi się mało malowniczy bałagan, którego nie da się usunąć wodą, a trzeba sięgnąć po większą artylerię. Nie tak miało być - kosmetyk miał skrócić mi czas demakijażu do minimum, nie go wydłużać. Słowo ostrzeżenia - skoro trudno nim usunąć nawet delikatny makijaż mineralny, zapomnijcie o tuszu do rzęs.... Acha, trafiło mi się felerne opakowanie z zaciętą pompką, więc musiałam przelać kosmetyk do innej butelki, co też nieco mnie zdenerwowało.



W dalszej kolejności uczepię się popularnej rumiankowej esencji micelarnej. Ponownie nie mogę narzekać na brak delikatności wobec naskórka i śluzówek z jej strony - micel nie podrażnia, nie wysusza, do tego ma przyjemny rumiankowy zapach. No ale jest mało skuteczny. Dodajmy do tego niewielką pojemność i okazuje się, że mamy do czynienia z niewydajnym przeciętniakiem. Z tej kategorii  o wiele lepiej, szybciej i skuteczniej zmyję makijaż świetnymi micelami Vianka czy Sylveco. Moim zdaniem Polny Warkocz nawet nie depcze im po piętach.



No i sławny koncentrat D'Alchemy, hicior wielu osób. Bardzo długo wisiał na mojej wish-liście, aż został mi sprezentowany przez Hexxanę. Towarzyszył mi przez ponad pół roku cowieczornego stosowania, więc nie wystawiam swojej opinii pochopnie. Nie jest to zły kosmetyk, ale też nie zauważyłam po nim żadnego widocznego działania w kierunku obiecywanego przez producenta rozświetlenia skóry pod oczami, czy ujędrnienia i wygładzenia naskórka. Nie zauważyłam też pogorszenia stanu skóry, ale przecież nie o to chodzi. Co więcej, w moim przypadku mazidło nie okazało się też żadnym tytanem nawilżenia. Przy stosowaniu na noc co prawda nie zwróciłam na to uwagi, ale kiedy parokrotnie użyłam kremu na dzień pod makijaż, ze zdumieniem obserwowałam, jak z upływem czasi skóra pod korektorem coraz bardziej mi się odwadniała i wyglądała sucho i ciężko, co nie miało miejsca w przypadku kremu, po który sięgałam na dzień... Jeśli zdarzy mi się wrócić do D'Alchemy, a nie zarzekam się, że to nie nastąpi, będę go stosować jako serum pod inny krem celem podkręcenia jego działania, choć producent nie wspomina o takiej potrzebie. Niemniej Agata tak zrobiła i była zadowolona.

Nie chciałam nikogo urazić swoim marudzeniem, ale nic nie poradzę, że mnie te hiciory internetów w sobie nie rozkochały...

niedziela, 10 listopada 2019

Nails Inc, Chelsea Green

Lakier był prezentem od Hexxany :*

Pojemność: 14 ml
Kolor: elegancka czerwień
Wykończenie: kremowe
Konsystencja: w sam raz
Pędzelek: szeroki, ścięty na półokrągło
Krycie: dwuwarstwowiec
Wysychanie: nie testowałam, użyłam wysuszacza (Orly)
Zmywanie: bezproblemowe
Trwałość: na moich miękkich paznokciach standardowe dwa dni



 This nail varnish was a gift from a friend.


Volume: 14 ml
Colour: elegant red
Finish: cream
Consistency: just right
Brush: broad, rounded on the sides
Opacity: a two-coater
Drying time: not tested (I used Orly quick dry top coat)
Removing: no problems
Durability: 2 days on my soft, weak nails
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...