Jak już niejednokrotnie pisałam, mam ogromnie problematyczną skórę dłoni. Mimo stałej pielęgnacji jest zwykle przesuszona, szorstka, słonna do pękania. Skórki wokół paznokci mam z natury twarde i suche, paznokcie - kruche i łamliwe. Taka już moja uroda, choć na szczęście czasem miewam lepsze okresy. Nic dziwnego zatem, że w ramach współpracy z marką Flos-Lek wybrałam, między innymi, krem do rąk. Okazał się jednym z lepszych zawodników w swojej kategorii (a kremów do rąk przetestowałam naprawdę wiele), choć nie jest ideałem.
Krem wystarczył mi na miesiąc stosowania kilka-kilkanaście razy dziennie, w zależności od potrzeb. Jego wydajność mieści się zatem w normie.
To źródło podaje, że tubka o pojemności 100 ml kosztuje 8,30 zł, więc cena jest bardzo przystępna.
Mazidło jest dość gęste i tłustawe w konsystencji. Nie jest całkowicie białe, ma w sobie niebieskawe nuty. Pachnie słodko, jakby mydlanie czy pudrowo. Ja za mydlanymi nutami zapachowymi nie przepadam, więc z aromatem kosmetyku niestety się nie polubiłam. Zapach jest przy tym na tyle intensywny, że czujemy go przy każdej aplikacji.
Producent pisze, że kem łatwo się wchłania. Polemizowałabym. Tuż po aplikacji produkt pozostawia na dłoniach tłustą warstewkę, która potrzebuje na wchłonięcie 15-20 minut. Nie jest to zatem mazidło idealne dla osób, które od razu po nasmarowaniu dłoni chcą wrócić do przerwanych czynności bez pozostawiania śladów na przedmiotach. Mi osobiście tłusta warstewka aż tal nie przeszkadza, bo takie kremy zwykle przynoszą moim dłoniom ulgę na dłuższy okres czasu. Coś za coś. Poza tym takie kremy doskonale sprawdzają się na noc.
Krem zapakowano w standardową tubkę z wygodnym korkiem na zatrzask. Dodatkowo otwarcie było zabezpieczone przed macantami folią, za co u mnie duży plus.
Kolorystyka tubki jest minimalistyczna, co jest regułą w kosmetykach Flos-Leku. Mi odpowiada.
Skład mazidła jest stosunkowo krótki. Jak widać, za natłuszczenie odpowiadają olej mineralny (unikam go w kosmetykach do twarzy i ciała, natomiast w kosmetykach do dłoni i stóp mi zupełnie nie przeszkadza) i wazelina. W składzie znajdziemy obiecywaną keratynę, pantenol, witaminę E i alantoinę.
No i doszliśmy do najważniejszego punktu recenzji, czyli działania kosmetyku. Pozwólcie, że skomentuję obietnice producenta.
[...] głęboko nawilża i delikatnie natłuszcza skórę.
Krem dość dobrze radzi sobie z nawilżeniem naskórka. Natłuszcza całkiem konkretnie, nie nazwałabym natłuszczenia "delikatnym". Nawilżenie utrzymuje się na mojej skórze przez 2-3 godziny lub do pierwszego kontaktu z wodą i mydłem.
Pozostawia skórę miękką, elastyczną i aksamitną w dotyku.
Tak, przez jakiś czas po aplikacji.
Poprawia wygląd paznokci, nabłyszcza je, zapobiega rozdwajaniu i łamliwości.
Paznokcie zrobiły się wyraźnie twardsze. Od dwóch lat, nieprzerwanie, mam jednak problem z ich rozdwajaniem się i na ten problem krem, jak wiele innych specyfików, które próbowałam, nie zaradził.
Przynosi ukojenie suchej i pękającej skórze wokół paznokcia.
Niestety krem nie zrobił na moich twardych skórkach większego wrażenia. Nie zmiękczył ich, skórki nie zrobiły się elastyczniejsze, krem nie zaradził również na ich skłonność do zadziorów.
Podsumowując, jest to bardzo przyzwoity produkt. Oczywiście ma swoje plusy i minusy. Nie przekonał mnie jego mydlany zapach. Poza tym krem ma dość tłustą konsystencję, pozostawia na dłoniach tłustawy film i relatywnie długo się wchłania. Jakkolwiek dla mnie osobiście nie jest to problem, wiem, że wiele osób tego nie lubi. Kosmetyk dość dobrze nawilża dłonie i sprawia, że są miękkie i aksamitne w dotyku, ale jest tak tylko przy regularnym stosowaniu. Dłuższa przerwa od produktu skutkuje powrotem skóry do stanu "sprzed". Niestety mazidło nie wpłynęło w żaden sposób na stan moich twardych skórek.
Zw względu na właściwości i konsystencję kremu myślę, że będzie on lepszy na chłodniejsze miesiące.