Wspominałam już tu wielokrotnie, że od kilku lat mam ogromne problemy ze skalpem (swędzenie, tłusty łupież, czasem nawet łuska) i większość szamponów (i tych zwykłych, i naturalnych) tylko pogarsza sytuację. Metodą prób i błędów doszłam do tego, że moja skóra głowy nie lubi detergentu zwanego kokamidopropyl betainą (pochodne SLS-ów też są problematyczne, ale troszkę mniej mnie podrażniają), a składnik ten znajduje się w niemal każdym łatwo dostępnym szamponie. Szukam więc składów, w których detergenty są "uspokojone" olejkami i substancjami łagadzącymi, jak na przykład pantenolem. Dlatego właśnie zwróciłam uwagę na balsam myjący Sylveco.
Z góry przepraszam, że nie mam zdjęć opisywanych dziś produktów. Przysięgłabym, że zrobiłam im sesję, ale na komputerze ani aparacie zdjęć nie ma, więc chyba mi się ten photo shoot przyśnił. Jako że niedosypiam, to często śnię na jawie. A ponieważ kosemtyki już zużyłam, a opakowań się pozbyłam, pozostaje mi opcja kopiuj-wklej ze strony Sylveco. Bo powrotu i szansy na sesję w realu nie będzie.
Ze strony producenta:
Hypoalergiczny, przeznaczony do pielęgnacji każdego rodzaju włosów,
szczególnie słabych, zniszczonych, pozbawionych blasku, z tendencją do
wypadania. Zawiera bardzo łagodne, ale jednocześnie skuteczne środki
myjące, które nie podrażniają nawet najbardziej wrażliwej skóry głowy. Unikalne połączenie oleju jojoba i masła karite
z naturalnymi składnikami nawilżającymi zapewnia włosom ochronę przed
wysuszeniem i niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Przy regularnym
stosowaniu normalizuje stan skóry głowy, a włosom nadaje miękkość,
gładkość i lekkość bez efektu puszenia.
Produkt przebadany dermatologicznie. Hypoalergiczny. Posiada delikatny zapach olejku rozmarynowego. Pojemność: 300 ml.
INCI: Aqua,
Coco-Glucoside, Decyl Glucoside, Mel Extract, Cocamidopropyl
Betaine, Butyrospermum Parkii Butter, Panthenol, Simmondsia Chinensis
Seed Oil, Cyamopsis Tetragonoloba Gum, Glyceryl Oletate, Lactic Acid,
Betulin, Sodium Benzoate, Rosmarinus Officinalis Leaf Oil.
(źródło)
Czyż opis nie sugeruje, że to kosmetyk idealny dla mnie? Ale od początku. Balsam ma postać białej, dość rzadkiej emulsji i nie pieni się zbyt obficie, więc na każde mycie zużywałam większą ilość niż normalnie. Zamknięto go w brązowej, plastikowej butelce z wygdną klapką, ale kiedy butelka owa wyśliznęła mi się z mokrych dłoni i spadła z wysokości około 1,5 metra na podłogę, klapka odłamała się. Ups.
Rzeczywiście kosmetyk ten okazał się łagodny dla skóry głowy. Nie wywoływał luski ani swędzenia, ale nie znormalizował też jej stanu. Swoje podstawowe zadanie - mycie kłaków, spełniał dobrze, ALE nie nadawał moim włosom żadnej miękkości, gładkości, ani tym bardziej lekkości. Wręcz przeciwnie, już po kilkunastu godzinach pojawiał się oklap, a na drugi dzień włosy były już nieświeże (a myję je właśnie co dwa dni, bo mój skalp nie wytrzymuje większej częstotliwości). No i killer - TEN zapach. Powód, dla którego z trudem i w katuszach zużywałam swoją butelkę. Otóż szampon zajeżdża najtańszym cytrusowym płynem do mycia toalet z nutką uryny. Fuuuuuuuj.
No to przejdźmy płynnie do wygładzającej odżywki. Oto, jak promuje ją producent:
Wygładzająca odżywka na bazie ekstraktu z łopianu przeznaczona jest do każdego rodzaju włosów.
Zawiera składniki wzmacniające, nawilżające i odbudowujące, dzięki
którym włosy nabierają blasku, ładnie się układają, są gładkie i
elastyczne. Olej z pestek winogron, oliwa z oliwek i olej arganowy chronią przed wysuszeniem i uszkodzeniami. Dodatkowo cukier i panthenol (humektanty)
zatrzymują wilgoć i pozwalają uzyskać odpowiednią objętość fryzury, bez
obciążenia. Stosowanie odżywki po każdym myciu włosów zapewnia efekt
idealnie miękkich, wygładzonych i pełnych blasku włosów.
Produkt
przebadany dermatologicznie. Hypoalergiczny. Wygładzająca odżywka do
włosów posiada delikatny zapach olejku sosnowego. Pojemność: 300 ml.
INCI: Aqua,
Cetyl Alcohol, Sucrose, Vitis Vinifera Seed Oil, Olea Europaea Fruit
Oil, Glycerin, Stearic Acid, Arctium Lappa Extract, Panthenol, Decyl
Glucoside, Argania Spinosa Kernel Oil, Glyceryl Oleate, Lactic Acid,
Cyamopsis Tetragonoloba Gum, Sodium Benzoate, Cocamidopropyl Betaine,
Pinus Silvestris Oil.
(źródło)
W brązowej buteleczce z pompką mieszka bardzo rzadka emulsja o podobnym acz nieco delikatniejszym do powyżej opisanego szamponu zapachu smrodku. I jest to produkt, który na moich włosach nie robi kompletnie nic, jakbym nic na nie nie nakładała po myciu. Nie ma efektu "idealnie miękkich, wygładzonych i pelnych blasku włosów". Nic nie ma. Odżywka-widmo proszę państwa.
The end.
Polecicie jakiś delikatny dla skalpu szampon? Mnie doskonale służył mocznikowy szampon Isany, ale oczywiście go wycofali. Mogę jeszcze bez większych konsekwencji sięgać po szampon Alterry granat i aloes... i to by z pewniaków było na tyle. Trochę słabo :/