Wrzesień zleciał mi nie wiadomo kiedy. Mam w pracy szczyt sezonu i czas dosłownie przecieka mi przez palce. No ale zwolni, miejmy nadzieję, w listopadzie, więc nie narzekam. Niemniej we wrześniu nie miałam zbyt wiele czasu dla siebie, więc i pielęgnacja była minimalna, a co za tym idzie, zużyć nie jest zbyt wiele. Więcej niż zakupów, co zawsze cieszy próbujące się nawrócić kosmetykoholiczki ;)
Zużyte kosmetyki do twarzy, paznokci; perfumy:
Wesoły, letni, przyjemny i ulotny zapach Niny Ricci przedstawiałam tutaj. Była to pozytywna, ale jednorazowa przygoda, jeśli o mnie chodzi. Wysuszacz Golden Rose polecam - jest całkiem skuteczny. Nie działa aż tak szybko, jak Insta-Dri od Sally Hansen czy Good to Go z Essie, ale rzeczywiście w krótkim czasie utwardza lakiery kolorowe. O dwóch kosmetykach pod oczy, żelu Lanocreme i kremie AA opowiem jak tylko znajdę czas na napisanie notki. W końcu duet ten towarzyszył mi przez dobre kilka miesięcy, więc warto go jakoś podsumować. Zdradzę jedynie, że osobno kosmetyki te nie spełniały moich oczekiwań, ale stosowane razem prawie dały radę. O filtrze chemicznym Ducray naprodukowałam się tutaj. Jest to skuteczny i godny polecenia produkt, choć żałuję, że sięgnęłam po niego latem a nie zimą. Nie wiedziałam jednak, że jest tak odżywczy. Gentle scrub marki Skin & Tonic London (klik) zużyłam w charakterze maseczki z glinki. Delikatnie oczyszczała skórę i ściągała pory, więc byłam zadowolona.
Pielęgnacja ciała:
Z powyższej czwórki najbardziej zadowolona byłam z żelu pod prysznic Soap & Glory w wersji foamous. Pięknie pachniał, był bardzo wydajny i nie wiem jakim cudem nie tylko mył, ale zostawiał skórę delikatnie, komfortowo nawilżoną. Po balsam do ciała sięgałam co kilka dni. A skoro już o balsamie mowa, zużyłam typowego nawilżającego przeciętniaka od Vis Plantis (klik). Nic specjalnego. Antyperspirant Aquaselin był OK, choć mnie nie oczarował. Chronił przez 8-10 godzin i był bezzapachowy. Nie dawał rady w kwestii walki z zapachem potu podczas treningów. Szampon Starej Mydlarni natomiast (klik) to był całkowity niewypał. Włosy po umyciu tym specyfikiem szybko zaczynały tracić świeżość, były
oklapnięte i brakowało im jakiekolwiek lekkości czy objętości. Żadnego
wpływu produktu na ich wzmocnienie nie odnotowałam. Właściwie żadna z obietnic
producenta nie została spełniona.
A teraz pokażę Wam wrześniowe nowości. Na początku miesiąca byłam przez 5 dni w Polsce, gdzie skusiłam się na:
Potrzebowałam nowego BB, a Galifornię bardzo chciałam wypróbować, więc upolowałam miniaturkę. W UK w kolekcji mini nie ma Galiforni, a zamiast niej jest Dandelion. W Polsce wybrali fajniejszy róż. Ze względu na brak czasu testy jeszcze przede mną. Skarpetki złuszczające Exclusive Cosmetics bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Naskórek zaczął się złuszczać dosłownie po 3-4 dniach od zabiegu i proces ten był bardzo szybki, kilkudniowy. Jestem pod wrażeniem.
Tak, to już wszystko. Do napisania!
Miniaturki to fajna sprawa, zwlaszcza gdy mowa o kolorowce :)
OdpowiedzUsuńdokładnie! mnie pełnowymiarowe opakowania różów przy obecnym stanie posiadania niepotrzebne, ale ta niepohamana ciekawość.... dlatego miniatury to idealne rozwiązanie ;)
UsuńNie miałam niczego z tych produktów, ale "Gentle scrub marki Skin & Tonic London" bardzo mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo lubię filtr Ducray. Jego konsystencja jest dla mnie idealna na lato :-)
OdpowiedzUsuńdla mnie byłby lepszy zimą :]
UsuńBardzo lubię BB, chociaż mam już ją prawie w strzępach. Miniaturki uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńmój pierwszy BB zaginął :( więc musiałam kupić nowy, bo jednak król jest tylko jeden ;)
UsuńPrzypominasz mi, że chyba nadeszła pora na kolejne podejście do skarpetek złuszczających ;)
OdpowiedzUsuńu mnie jest pora regularnie co 6-8 tygodni ;) no, rzadziej latem, bo lubię chodzić w odkrytych stopach, a nie wygląda to ładnie ;)
UsuńA tak na dłuższą metę widzisz efekty gdy regularnie złuszczasz stopy? Bo ja co bawię się w to rzadko, więc pewnie dlatego rezultat mnie nie zadowala. Być może, gdybym robiła to częściej to i efekty byłyby lepsze.
Usuńefekty widzę tylko na dłuższą metę. po pierwszych 2-3 razach nie było dużej różnicy w problematycznych miejscach (pięty, palce), ale z każdym następnym zabiegiem było coraz lepiej - skóra zrobiła się bardziej miękka, przyjemniejsza w dotyku :)
UsuńŻadnego z tych produktów nie miałam.
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńHmm niczego nie miałem szczerze pisząc
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNa Skin&Tonic mam ogromną chęć :-)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie warto :)
UsuńJestem ciekawa, co napiszesz o AA, będę wypatrywać :)
OdpowiedzUsuńnapiszę, że są lepsze kremy.... ten wpada do kategorii "zwyklak"
Usuńten krem pod oczy aa mi sie kiedys przewinal przez ręce ale szybko go sobie odpuscilam bo mialam wrazenie ze mi przesusza skórę.
OdpowiedzUsuńmi nie przesuszał, ale dobry też nie był
UsuńA gdzie kupiłaś te skarpety? Chyba je chcę.
OdpowiedzUsuńw Rossmannie :)
Usuń