W październiku wielu denek nie odnotowałam. Do kosza poleciała węglowa gąbeczka Konjac z sephorowego zestawu podróżnego, który dostałam w prezencie od Agaty :* Towarzyszyła mi przez kilka miesięcy przy wieczornym myciu twarzy oraz zmywaniu maseczek; nie mam do niej większych zastrzeżeń (miękkość, delikatność, skuteczność w porządku), oprócz rozmiaru - takiego malucha czasem trudno utrzymać w rękach. Niemniej robi, co ma robić. Wymęczyłam też - dosłownie - peeling enzymatyczny Sylveco. Ależ mi z nim nie było po drodze! Ta tłustość, ta konieczność kilkuminutowego masażu przy braku efektu wow po zmyciu spowodowały, że skapitulowałam po kilku podejściach i zużyłam słoiczek do dekoltu i pośladków, które były po nim przyjemne w dotyku. Do zużyciowej torby trafiła również kolejna już pomadka ochronna Alterry. Lubię, bo skutecznie i na długo nawilża moje usta w ciągu dnia. Krem do biustu Naturativ, prezent od Hexxany :*, sprawdził się bardzo dobrze. Dzięki cowieczornemu stosowaniu skóra biustu była nawilżona i elastyczna. Pomarańczowy olejek do ciała Mokosh, też od Hexx, był cudowny. Przepieknie pachniał i bardzo dobrze nawilżał i uelastyczniał skórę ciała. Masło do ciała z shea i olejem migdałowym od Wellness & Beauty już kiedyś miałam (klik) i bardzo polubiłam. Zdania nie zmieniam - przyjemne mazidło! Nie było to też moje pierwsze spotkanie z odżywką do włosów marki Biovax w wersji bambus i olej awokado (klik). Uwielbiam ją! Genialnie wygładza i nabłyszcza moje włosy. Rumiankowy szampon dla dzieci Wieledy zdarzało mi się podbierać córeczce. Sprawdzał się zarówno na jej lokach (nie wysuszał i nie puszył ich), jak i na moich prostych włosach (nie obciążał i nie powodował przyklapu). Najważniejsze, że nie podrażniał mi skóry głowy, nie wywoływał swędzenia, słowem - nie pogłębiał problemu. Micelarny żel pod prysznic Dove zużyłam bez większego entuzjazmu, bo ta konkretna wersja zapachowa nie przypadła mi do gustu, ale ogólnie ich myjadła lubię.
Po powyższych zużyciach widać, że zaczął się sezon, w którym męczę się z suchą, szorstką, i samoistnie pękającą skórą dłoni. Isana 5% mocznika to mój KWC, hicior i must-have. Co ciekawe, wersja 5,5% mocznika to w moim odczuciu bubel, który nic nie robi. Huh. Krem SOS Eveline był o tyle dobry, że rzeczywiście po aplikacji przynosił moim dłoniom wyraźną ulgę. Podejrzewam, że w mniej wymagającym dla nich okresie mocno bym go chwaliła. Będę musiała wrócić. Wróciłam do kremu do stóp Extra Soft z Eveline i dalej jestem zdania, że to porządny nawilżacz. Antyperspirant Sure (w Polsce Rexona) niestety niczym mnie do siebie nie przekonał. Zapewniał ochronę jedynie na kilka godzin. Kremowy pumeks do stóp Fusswohl bardzo, bardzo lubię; jest stałym gościem w mojej łazience.
To by było na tyle zużyć. Jeśli zaś chodzi o zakupy, uzupełniłam tylko to, co mi się wkrótce skończy:
Olejek pomarańczowy mnie kusi ♡ Niezłe denko! :)
OdpowiedzUsuńjest świetny, polecam :)
UsuńMoże w końcu go sobie zamówię :)
Usuń:)
UsuńJak tylko uporam się z moim peelingiem to mam ochotę na peeling Sylveco. Miałam kiedyś próbki i bardzo mi się podobał :-)
OdpowiedzUsuńcóż, znam dużo lepsze, skuteczniejsze i wygodniejsze w stosowaniu peelingi...
UsuńPomadka ochronna z Alterry to mój hit :)
OdpowiedzUsuńpiąteczka :)
UsuńKrem do stóp Eveline również posiadam i jest bardzo dobry.Jeżeli chodzi o kremy do rąk isana to u mnie sie nie sprawdzają.
OdpowiedzUsuńu mnie inne Isany polegają. jedynie mocznikowa to mój ogromny hit <3
UsuńTen krem do stóp jest świetny. Zresztą w moim przypadku wszystko od Eveline sprawdza się fenomenalnie :)
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
Usuńuwielbiam dove, zarówno te pianki jak i kemowe żele
OdpowiedzUsuńkosmetyki kąpielowe im wychodzą :)
UsuńTo i tak dużo ;) Przynajmniej moimi standardami, bo sama dość wolno zużywam kosmetyki. Także ilościowo jest całkiem si :)
OdpowiedzUsuńnie wiem czy pamiętasz, ale kiedyś denka były u mnie duuużo większe. ale już się uspokoiłam z ilością używanych mazideł ;)
UsuńWow! Faktycznie zaczął się u Ciebie sezon kremów do rąk pełną parą. Ja w tym roku jeszcze aż tak nie cierpię - odnoszę wrażenie, że słabo grzeją (bo i temperatury jak dotąd dość wysokie na zewnątrz), ale też kupiliśmy do domu nawilżacz powietrza i faktycznie czuję różnicę :)
OdpowiedzUsuńmy już solidnie grzejemy od końca września :(
UsuńMiałam te pianki myjące Dove - fajne i ładnie pachną, ale trochę mało wydajne ;)
OdpowiedzUsuńdlatego też kupuję je tylko w promocji ;)
UsuńMile wspominam linię mocznikową Isana :)
OdpowiedzUsuńnajlepsza!
UsuńŻele z Dove goszczą w mojej łazience regularnie :)
OdpowiedzUsuńw mojej w sumie też :)
Usuńżele Dove miło wspominam choć dawno nie stosowałam
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo rozsądne zakupy!
OdpowiedzUsuńchyba już skończyłam z kupowaniem szalonych ilości i stawiam na to, co mi akutalnie jest potrzebne...
UsuńNo powiem Ci, że nie wpadłam na to, żeby tego Sylveco użyć do tyłka, a to bardzo sensowny pomysł :D. Podobał mi się jego zapach, ale tłustość faktycznie e-e. I zachęciłaś mnie do wklepywania czegoś w biust. Grawitacja przestaje być dla mnie łaskawa ostatnimi czasy...
OdpowiedzUsuńpotrzeba matką wynalazku ;) inaczej bym Sylveco nie zużyła.
Usuńdla mojego biustu grawitacja przestała być łaskawa dawno temu...