Na samym początku pozwólcie, że złożę wszystkim obchodzącym serdeczne życzenia Wesołych Świąt, spędzonych w rodzinnym gronie przy różnych smakołykach, z radością i spokojem w sercu, bez stresu i bez pośpiechu. A tym, którzy oberwą zimną wodą w Dyngusa życzę, żeby nie złapali od tej przyjemności kataru!
***
A teraz przejdziemy sobie do kolejnej wysoce nieprofesjonalnej "recenzji" produktu do makijażu. Jak to często u mnie bywa, zapomniałam obfocić obiekt swoich wypocin, a opakowania dawno już nie mam, bo zużyłam. Nie będzie zatem zdjęć tubki i aplikatora. Tuszę (pun intended) jednak, że nikt się na mnie o to nie obrazi, bo opisywana dziś maskara do brwi jest kosmetykiem dość szeroko znanym. Bardzo fajnie przedstawiła go u siebie Basia tutaj - wpadajcie na Jej będącego skarbnicą genialnych, szczegółowych recenzji i porównawczych słoczy bloga!
Swój egzemplarz zakupiłam w którejś brytyjskiej sieciówce za około 7 funtów i korzystałam z niego przez kilka miesięcy. W UK opakowania tego mazidła są srebrne i lubią się rysować. Szczoteczka natomiast to wygodny i precyzyjny maluch o klasycznym włosiu. Nie sprawia większych problemów w kwestii obsługi.
Głównym problemem w moim przypadku okazała się gama kolorystyczna. Wersję Medium/Dark odrzuciłam, bo mimo iż ładnie chłodny, odcień ten był dla mie za ciemny. Nie mając innego wyboru postawiłam na Light/Medium. Niestety ten kolor okazał się ciepły, wpadający w rude tony. Ja uważam siebie za chłodne lato i wolę ubierać swoje brwi w chłodniejsze odcienie, ale cóż było robić. Przy delikanych dzienniakach zostawiałam maskarę jak jest, a przy mocniejszych makijażach nakładałam ją na bardzo chłodny cień, dodając całości pigmentacji i wszystko schładzając.
Tu widzicie, o czym mówię:
Ciepło, prawda?
Do działania kosmetyku nie mam większych zastrzeżeń. Moje brwi trzymał w ryzach przez cały dzień i nie wykazywał tendencji do rozmazywania się, znikania, czy uskuteczniania innych nieprzyjemnych niespodzianek.
W ogólnych rozrachunku jest to całkiem niezła propozycja, ale zdecydowanie nie najlepsza na rynku.
A co Wy sądzicie o tym gagatku?
Niestety, dla mnie przy moich ciemnych włosach, okazałby sie zdecydowanie za ciepły. Ciekawa jestem jak ta wersja ciemniejsza?
OdpowiedzUsuńciemniejsza wersja jest chłodniejsza :) w podlinkowanym wpisie u Basi znajdziesz słocza :)
UsuńKojarzę ją:)
OdpowiedzUsuńMiałem wszystkie i te ciemniejsze zdecydowanie bardziej mnie przekonały :)
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńA próbowałaś kredki do brwi Wibo? Co prawda są tylko dwa odcienie 1 i 2, ale może akurat, Ci się spodoba. Ja teraz mam kredkę Rimel i niestety jest za ciemna :/ a wydawała mi się podobna do Wibo nr 2.
OdpowiedzUsuńnie próbowałam, bo straciłam szacunek dla Wibo, kiedy przenieśli część produkcji z Polski do Chin...
UsuńO, linka się nie spodziewałam, miło mi :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam/lubię ten żel, ale masz rację, że wybór kolorystyczny nie powala. Ta wersja jest co najmniej nieurodziwa :D Przynajmniej do naszego typu urody.
masz jednego z najrzzetelniejszych blogów w blogosferze; linki będą zatem się pojawiać :*
Usuńno właśnie... dlatego chociażby Essence bardziej mi odpowiada...
Kolorystyka tych żeli naprawdę nie powala, w ABH masz za to chyba 11 odcieni :)
Usuńdzięki koleżance odkryłam też tusz Benefit i jest IDEALNY :)
Usuń