Opisywanego dziś balsamu nie kupiłam dlatego, że producent nazwał go "antycellulitowym". Nie, po obejrzeniu składu stwierdziłam, że ma potencjał bycia dobrym nawilżaczem do ciała. Nie ukrywam też, że zainteresował mnie ten filtrat ze ślimaka. Kosmetyk nabyłam w Naturze za kilkanaście złotych.
Balsam zapakowano w białą butelkę z pompką. Pomka działa mniej więcej do momentu, kiedy na dnie opakowania zostaje jakieś 1/5 produktu. Potem musiałam go z butelki wytrząsać.
Mazidło ma postać białej emulsji o delikatnym, przyjemnym, świeżym zapachu. Bardzo szybko się wchłania i nie zostawia tłustego filmu na skórze, mimo iż na drugim miejscu w składzie widnieje znenawidzona przez wielu parafina.
Opisując właściwości balsamu producent skupia się głównie na obietnicach dotyczących wyraźnej redukcji cellulitu (ponoć o 35% po czterotygodniowym stosowaniu, o ile nie zapominamy o porządnym masażu podczas aplikacji - sprytnie panie producencie!), redukcji tkanki tłuszczowej, modelowania sylwetki, rozjaśniania rozstępów i ujędrnienia skóry. A ciocia Kinga powiada, że wszystko to możecie od razu włożyć między bajki. Po pierwsze, jeszcze nikomu nie udało się stworzyć kosmetyku, który bez zdrowej, zbalansowanej diety i regularnej aktywności fizycznej, usunie cellulit i nagromadzony tłuszczyk. Bądźmy realistami! A po drugie, już po lekturze składu kosmetyku widać, że nic z tego nie będzie, bo nie ma w nim substancji aktywnych stoswanych w walce z wyżej wymienionymi problemami, jak taka kofeina, żeń szeń czy algi. Są tu natomiast substancje nawilżające, na przykład stare dobre masło shea, olej z nasion bawełny, filtrat ze śluzu ślimaka, wyciąg z owoców awokado czy pantenol. I kosmetyk to właśnie robi - nawilża skórę. Nie jakoś spektakularnie, nie na całą dobę, ale dla normalnej skóry po kąpieli jest jak znalazł. Sucholcom na pewno bym go nie poleciła, bo to nie ten kaliber.
No i cóż. Zamiast wierzyć w wydumane producenckie obietnice warto przede wszystkim sprawdzać składy, jak obrazuje to dzisiejszy przypadek. Sam kosmetyk skwitowałabym - ot, zwyklak. Ładnie pachnie, szybko się wchłania, trochę nawilża, i tyle. Żadnej rewelacji ani rewolucji tu nie znalazłam. I choć na stan skóry nie narzekam, to jednak po naturalnych olejkach na przykład jest bardziej miękka i gładka w dotyku, a także elastyczniejsza.... A skoro znam coś, co na moją skórę działa lepiej, po co miałabym do Vis Plantis wracać?
Ja z Vis Plantis znam tylko produkt do oczu. Jest okey, ale bez rewelacji.
OdpowiedzUsuńale krem czy coś do demakijażu...?
Usuńmiałam z tej serii peeling ale chyba komuś oddałam bo też nie spodziewałam się zbyt wiele- tym bardziej , że miał wyszczuplać hehe.
OdpowiedzUsuńtaaaa :)
UsuńUżywałam go, ale jakoś specjalnie mnie nie zauroczył :/
OdpowiedzUsuńmnie też nie ;)
Usuńnie kojarze zebym miala cos z tej marki 😊 "magiczne kremy" 😉
OdpowiedzUsuńja poza ich micelem niczym zachwycona nie jestem niestety :/
UsuńMoja koleżanka z pracy kupiła ten balsam i strasznie ją uczulił. Zignorowałam jej opinię i sama zakupiłam ten balsam w wersji nawilżającej. Nie jestem w stanie go zużyć. Nie dość, że zapach jest żaden, nawilżenie średnie, to po jego aplikacji nogi strasznie swędzą :(
OdpowiedzUsuńu mnie takich nieprzyjemnoście nie było. ale przyejmności też nie :/
UsuńJeżeli nie polecasz sucharom to ja z góry podziękuję :)
OdpowiedzUsuńjestem przekonana, że sucharkom nic ten produkt nie da...
UsuńNo pewnie - jeżeli znasz lepsze, to nie ma sensu :) Tego balsamu nie znałam i w zasadzie to mnie nie kusił :)
OdpowiedzUsuńja jednak zdecydowanie wolę olejki do ciała :)
UsuńNie znoszę się balsamować, wolę olejki i to raz na jakiś czas :)
OdpowiedzUsuńolejków chyba nic nie przebije :)
UsuńZnamy te bajeczki od producenta, znamy :D Można wygładzić skórkę regularną pielęgnacją, ale cellulit bez ruszenia tyłka ani drgnie :D Nie mam auta, wszędzie chodzę pieszo, więc u mnie tak tego nie widać, ale lenistwo zaraz wyłazi :D
OdpowiedzUsuńteż nie mam auta i sporo chodzę w ciągu dnia, ale na moim cellu niestety nie robi to wrażenia :P
UsuńNie jestem jakaś najbardziej systematyczna na świecie jeśli chodzi o stosowanie balsamów do ciała. Te, do których wracam, muszą być wygodne w użyciu, dobrze odżywiać moją skórę, ładnie pachnieć, mieć akceptowalny skład... To o czym mówiłam Ci nie raz ;) Póki co najlepszym wyborem był dla mnie balsam od Palmer's, ten kokosowy. Ponoć polecany nawet dla kobiet w ciąży i karmiących, także jego składowi wierzę na spokojnie :)
OdpowiedzUsuńja z kolei najbardziej lubię naturalne olejki lub oliwki :) Evree czy Babydream to moi ulubieńcy :) czasem tylko dla odmiany skuszę się na coś innego ;)
UsuńOlejkami nacierałam się kiedyś z pasją! Był taki moment, że nie używałam niczego innego :D Ale jakiś czas temu zauważyłam że moja skóra nie reaguje najlepiej na tą formę kosmetyków, stąd przerzuciłam się na balsamy.
Usuńrozumiem. jaka szkoda...
UsuńNiestety, nie ma cudów ;). U mnie też zawsze najlepsze efekty dają olejki, albo bardzo bogate, natłuszczające balsamy, choć skóry nie mam wcale suchej.
OdpowiedzUsuńolejki rządzą ;)
Usuń