W poszukiwaniu remedium na moje suche stopy i szybko rogowaciejące pięty, z ciekawości zwróciłam się w stronę Eveline.
Za tubkę o pojemności 100 ml zapłaciłam w Rossmannie niecale 11 zł. Opakowanie wystarczyło mi na około 10 tygodni stosowania raz dziennie.
Szata graficzna opakowania jaka jest, każdy widzi. Nie ma się czego czepiać; na tubce znajdziemy też wszystkie istotne informacje. Ogromny plus za nakrętkę z klapką, co w moich oczach zawsze dodaje produktowi +100 do funkcjonalności i wygody stosowania. So far, so good.
Kosmetyk ma postać białej, dość treściwej emulsji. Pachnie mentolem i czymś jeszcze; zapach nie odbieram jako przyjemny, ale umówmy się - stopy są daleko od nosa.
Przez swoją treściwość krem potrzebuje długiej chwili na wchłonięcie, a przez ten czas dość mocno się klei. Mentol daje lekkie uczucie chłodzenia, co było przyjemne latem.
Ze względu na to, że chcę, aby stosowany krem do stóp zmiękczał moją słoniową skórę na piętach, lubię kremy z mocznikiem. Ta konkretna propozycja Eveline tego składnika nie zawiera. Podejrzewam, że za treściwość kosmetyku odpowiada dość duża zawartość parafiny.
Jak to u Eveline bywa, mamy dużo obietnic. Nie należę do osób z nadmiernie potliwą skórą stóp i nie zauważyłam w tym aspekcie żadnych zmian. Nie wiem zatem, czy produkt naprawdę normalizuje pracę gruczołów potowych, neutralizuje nieprzyemny zapach, działa antybakteryjnie i chroni przed grzybicą. Tu musiałyby wypowiedzieć się osoby walczące z tymi przykrymi dolegliwościami. Z tym intensywnym odświeżeniem bym nie przesadzała, bo odnosi się po prostu do dodatku mentolu. Z obietnicami zapewnienia 24-godzinnego uczucia suchości się nie zgodzę. Raz, że mazidło długo się wchłania, a w tym czasie bardzo czuć je na stopach, a dwa - nie ma takiej siły, aby stopa się nie spociła po całym dniu w zakrytym obuwiu. Czy kosmetyk zmiękcza, regeneruje i głeboko nawilża? Tak - na wszystkich częściach stopy oprócz twardych, zrogowaciałych pięt. Tych ruszyć nie chce,
Krem-dezodorant Eveline nie jest złym produktem, ale do zachwytów też mi daleko. Ot, przewinął się przez moją kosmetyczkę i nie wiem, czy jeszcze go kupię...