Wiem, że mnie tu więcej nie ma niż jestem. Pochłania mnie praca, rodzina, szeroko pojęte życie i nie widzę, aby to się miało w najbliższym czasie zmienić. No cóż.
A zużycia poprzedniego miesiąca są takie:
W pustej plastikowej buteleczce z pompką była odlewka szamponu Whamisy do suchego skalpu od Hexxany. Sprawdził się u mnie zadowalająco, nie podrażniał mi nadmiernie skóry głowy, a to ostatnio dla mnie najważniejsze. Odżywka Shea Moisture należała do kategorii emolientowej. Bardzo ładnie nawilżała i dociążała włosy, więc w tej kwestii nie mam zastrzeżeń. Niestety nie polubiła się z nią moja skóra pleców, którą regularnie wysypywało po każdej sesji z odżywką. Mydło kawowe od Kostki Mydła (prezent od Hexxany) było nieco inne niż wszystkie inne kawowe mydła, jakie znam. Miało jakby kakaowy zapach i składało się z większej części natłuszczającej oraz mniejszej części ścierającej. Ziaren kawy nie było w niej bardzo dużo, ale ogólnie swoją rolę mydełko spełniało. A skóra po kąpieli nie wymagała dodatkowych nawilżaczy, co jest rzadkością przy mydełkach. Drugie zużyte przeze mnie mydełko było wyrobem Miodowej Mydlarni. Towarzyszyło mi w nieliczne w UK upalne dni i generowało zadowolenie. Nie dość, że było to mydełko masujące, to miało bardzo przyjemny, orzeźwiający, miętowy zapach i delikatne działanie chłodzące. Jego jedyną wadą była niewydajność - zmydliło się po mniej więcej 14 użyciach.
Ależ ja męczyłam ten filtr Avene. Nie lubię tłuściochów, a on właśnie do takiej kategorii należał. Ostatecznie częściej lądował na różnych odsłoniętych częściach ciała niż na twarzy, gdzie sprawdził się poprawnie. Pasty do zębów Splat lubię i jeszcze będę do nich wracać. Tak samo jak do zmywacza Sally Hansen, do którego mam w UK łatwy dostęp i który mi odpowiada. Pięknie gruszkowo pachnący dezodorant Fenjal to mój stały nocny towarzysz, a antyperspirant Dove pojawia się u mnie od czasu do czasu choć hitem na pewno nie jest.
Skończyły mi się moje ulubione bibułki matujące Theatric i niestety zużyła gąbeczka konjac. Białą lubię najbardziej, ponieważ jest najdelikatniejsza. Do cna zużyłam miniaturę szminki Marca Jacobsa w odcieniu Kiss Kiss Bang Bang (klik), którą bardzo lubiłam, kredka Sephory Countour Eye Pencil 12 hr Wear 32 Tango Night (klik) wysuszyła się, jej grafit się skurczył i przestał rysować, a tusz do rzęs Douglas okazał się bublem, bo robił mi pod oczami okropną pandę.
I to by było tyle.