piątek, 30 września 2016

Podsumowanie zużyć września.

Wydaje mi się, jakbym dopiero co podsumowywała zużycia sierpnia, a tu już cały miesiąc przeleciał. I mimo iż na początku września byłam w Polsce, po ponad dwóch tygodniach intensywnej pracy poczucie urlopowego relaksu i wypoczęcia pierzchnęło hen daleko. Przepraszam, że marudzę. Jestem zestersowana, zmęczona i lecą mi włosy (choć jeden kosmetyk zaczął działać i jest nieco lepiej, ale o tym kiedy indziej). Czasem, prawda, każdy musi się wygadać. Co mnie tak stresuje? Niedawno w pensjonacie goście zdewastowali nam pokój. Musiałam m.in. wymieniać popaloną papierosami wykładzinę. Po uniesieniu starej okazało się, że cała podłoga jest do reperowania. Podczas tych prac ekipa przez przypadek przebiła rurę z wodą. Zalało nam dół. Przeciek niby został naprawiony, po czym dwa dni później ta sama rura pękła ponownie. Wiecie, budynek z wczesnych lat trzydziestych ubiegłego wieku - czego się nie dotkniesz, trzy inne rzeczy wychodzą do reperacji. Późną jesienią/zimą musimy przeprowadzić remont korytarzy. Kto wie, co mnie czeka po zerwaniu tapet i wykładzin? Jakie tajemnice i problemy się tam kryją? Strach się bać, bo tutaj wszystko jest robione na łapu-capu. Nie wiem, czy tylko w Blackpool, czy w całej Anglii, ale tapeta kładziona na tapetę, zrobienie dobudówki dookoła rury odprowadzającej deszczówkę bez przeniesienia tejże na zewnątrz, gdzie powinna  być (tak, mam dwie takie rury zamurowane w ścianie, co chwilę coś pęka lub się obsuwa i zalewa bar i jadalnię) to norma, która chyba dziwi tylko mnie...

OK, to by było na tyle wylewania gorzkich żali. Mnie osobiście jeszcze nie dotknęły żadne rasistowkie ataki/incydenty po Brexicie, ale spodziewam się, że to kwestia czasu. Atmosfera w UK naprawdę wyraźnie zgęstniała od czerwca i czuję od części gości niechęć, którą starają się ukrywać, ale nie do końca im wychodzi.


Ale może trzymajmy się już tematu.

Bibułki matujące Theatric Professional (do kupienia w Rossmannie) były w porządku. Miały dobry rozmiar i nie darły się. Nie były najchłonniejsze, ale dawały radę. 
Z jajka Blend it! byłam zadowolona przez... miesiąc. Choć nie jest zniszczone, wyrzucam, bo zrobiło się twarde, nieprzyjemne i chropowate w dotyku - nawet po zmoczeniu wodą. Może ja coś nie tak zrobiłam? Myłam je po każdym użcyciu wodą i antybakteryjnym mydłem. Tak samo traktuję wersję mini pod oczy i z nią nic się nie dzieje...

O kremie Magic Rose z Evree pisałam w poprzednim poście (klik). Do mieszanej/tłustej, płytkounaczzynionej cery 30+ jest jak znalazł.

O serum z witaminą C marki Filorga wspomniałam już w ulubieńcach lata, ale i tak powstanie jeszcze osobny, dokładniejszy wpis. Na temat tak genialnych kosmetyków trzeba głośno trąbić.


Woda micelarna Taaj Paris to dla mnie raczej jednorazowa przygoda (klik). Wprawdzie nie mam do niej większych zastrzeżeń - była skuteczna, a jej ogromna pojemność jest jej dużym atutem, ale nie oczarowała mnie na tyle, by specjalnie jej szukać. Nie kiedy z łatwością mogę sięgnąć po różowego Garniera ;)

Z chęcią natomiast wrócę do toniku łagodzącego Pat & Rub (teraz chyba Naturativ) - klik. Jest delikatny, ma działanie łagodzące; wszechobecne zachwyty nad nim są uzasadnione.

Żel do ciała Aloe Vera był prezentem od brata i bratowej, którzy przywieźli mi go z wakacji na Fuerteventurze. Miał działanie nawilżające, ale po aplikacji zostawiał na skórze denerwujący, klejący film. Zużyłam, lecz bez zachwytów.





O złuszczających skarpetach Shefoot pisałam tutaj. Podtrzymuję swoje zdanie - są świetne. W 10-12 dni zrzucamy stary, stwardniały naskórek i możemy przez kilka tygodni cieszyć się w miarę gładkimi stopami, którym do ładnego wyglądu wystarcza peeling, pumeks i krem. Zabieg powtarzam co jakieś 2-3 miesiące.

O masce z granatem i aloesem Alterry wspominałam w ulubieńcach lata jak i wielkorotnie w zużyciach. Moje włosy reagują na nią nawilżeniem i blaskiem, choć odżywkę z tej serii lubią jeszcze bardziej.

Balsam do rąk z ekstraktami z kwiatów wiśni i róży od Wellness & Beauty miał swoje pięć minut tutaj. To przyjemny krem do lekkiego, doraźnego dowilżenia skóry dłoni, ale długofalowych efektów nawilżająco-regenerujących nie ma co się po nim spodziewać. No i ma strasznie wkurzającą, malutką zakrętkę, którą łatwo zgubić.

Odświeżający Lactacyd zagościł pod moim prysznicem pierwszy i ostatni raz. Jak uwielbiam wersję fioletową, tak zużycie zielonego brata  było dla mnie nieprzyjemnym doświadczeniem. Nie lubię pomentolowego uczucia chłodzenia w rejonach intymnych. Tyle w temacie.

Peeling do ciała Bio Glow był przypadkowym, bardzo tanim zakupem z drogerii Savers. Skusiłam się, bo materiałem ścierającym były łupiny orzechów, nie polietylen. Bazą peelingu była parafina, a nie każdy lubi pozostający po niej film. Produkt pachniał morelowo. Taki zwyklak.

Po kilku latach wypsikałam Cool Water od Davidoffa. Sześć lat temu, kiedy trafiła do mnie ta butelka, miałam trochę inny gust zapachowy niż obecnie. Nadal uważam, że to dobry zapach na lato, ale nie rzucę się w tę pędy do drogerii po nową flaszkę. Zresztą teraz, kiedy jest zimniej, mam raczej ochotę na kwiatowo-pieprzne nuty.

Żel pod prysznic Orangeasm od Soap & Glory troszeczkę mnie zawiódł. Wprawdzie do właściwości myjących nie mam zastrzeżeń, a także doceniam funcjonalne opakowanie z pompką oraz dużą pojemność (500 ml), ale mialam nadzieję na dużo intensywniejszy zapach. Żel pachnie jak lubię, owocami pomarańczy, ale zapach jest bardzo, bardzo delikatny i trzeba się mocno wwąchać, żeby go poczuć...

Zmywacz do paznokci Elegant Touch był dobry. Zmywał lakiery bez wysuszania paznokci, a to dla mnie bardzo ważne.


Maska do włosów blask i elastyczność od Bania Agafii (klik) była bardziej odżywką niż maską. Wygładzała włosy i ułatwiała rozczesywanie, ale właściwie żadnego efektu wow nie było.

Saszetka szamponu fade out była dołączona do szamponetki z Superdrug, która miała dać niebieski kolor na moich włosach. Koloru nie uzyskałam, a szampon z saszetki był po prostu zwykłym, mocnym oczyszczem.

Miniaturę żelo-kremu Normaderm Vichy dostałam od Hexxany. Pielęgnacja do twarzy Vichy, za wyjątkiem matującego filtra, zupełnie mi nie sluży. Tak samo było z tym produktem. Wystarczył na trzy aplikacje, ale za każdym razem skóra była nieprzyjemnie ściągnięta - mazidło nie nawilża dostatecznie. Dostaje ode mnie również minusa za zapach kojarzący się z męskimi kosmetykami (na sobie nie lubię).

26 komentarzy:

  1. Niezłe denko. Na tonik Naturativ mam ogromną ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę Wam mocno wyjścia na prostą, tak by hotel stał się dobrze prosperującym biznesem niczym kura niosąca złote jaja :*

    Brexit to temat rzeka, ale faktycznie atmosfera zaczyna gęstnieć. Po prawie sześcioletniej emigracji nie widzę się tutaj na dłużej. Owszem, odnalazłam swoje miejsce na ziemi w UK i jestem zadowolona, szczęśliwa itd. ale wiem coraz bardziej tęsknię za Polską z wielu różnych powodów. Może też patrzę na to z innej perspektywy, bo z kraju wyjechałam za głosem serca, nie za pracą bądź czymś podobnym i coraz częściej niczym echo wraca kwestia "czego nam więcej potrzeba". Dla mnie początek września był bardzo smutny i coraz częściej łapię się na tym, że nie mogę być na miejscu, tuż obok. A życie jest tak ulotne....

    Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki. aczkolwiek póki co końća inwestycji nie widać :/

      ja na pewno wrócę do Polski. nie wiem, jak długo tu wytrzymam. nigdy nie czulam się w UK jak w domu, a teraz jest jeszcze gorzej. tylko że na razie musimy jeszcze poprowadzić biznes i wyremontować hotel tak, aby dobrze się sprzedał, choć i z tym może być różnie, bo póki co rynek nieruchomości też się załamał w moich okolicach :/ sąsiadka z ulicy sprzedaje pensjonat od roku i nie ma zainteresowania, a jest naprawdę świetnie utrzymany...

      Ty też się trzymaj :* moja mama na początku maja miała potrójne bypassy - operację musiano zrobić w tempie natychmiastowym. to było straszne - w niedzielę widziałyśmy się na skype i nie czuła się źle, a od środy telefony, że mama w szpitalu a jej życie wisi na włosku. przeżywałam katorgi. przyjechałam do Pl w dniu, kiedy wychodziła ze szpitala, bo na szczęscie ta historia ma happy end, ale co łez wypłakałam, to moje. tak, warto być blisko...

      Usuń
  3. ja Cool Water mam od 2 lub 3 lat, gdy kopiłam te perfumy to zachwycił mnie ich zapach, teraz też nie mam już takiego gustu. choć postaram się je zużyć w przyszłym sezonie

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie poczytam o tym serum z wit C gdyż szukam właśnie takiego kosmetyki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę powidzenia i cierpliwości w remoncie!:-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki! ogromne pokłady cierpliwości na pewno się przydadzą ;)

      Usuń
  6. Kochana ja pracuje w restauracji i od glosowania tez widzę jakąś taka napięta atmosferę. Nikt mi wprawdzie w twarz nic nie powiedzial ale to się czuje id klientów, który ma w nosie jakiej jesteś narodowości a który czuje niechęć. W restauracji jednak sami obcokrajowcy, łącznie z właścicielem wiec jak im się nie podoba to niech szukają innej restauracji 😊

    Wiem coś na temat budynków z lat 30 bo taki właśnie mamy dom. Remontujemy. I jest dokladnie tak jak piszesz. Jednej rzeczy która sie naprawia wychodzą trzy lub więcej inne. Ciągle coś. Studnia bez dna.

    A włosy tez mi lecą i to tak okropnie ze właściwie nie zostało mi za wiele by w kucyka do pracy widać czy upinać. Ścielam na boba w tym tygodniu i stosuje wcieraki żeby wzmocnić. Na Instagramke sie pokazywałam w nowym fryz ;) niestety bardzo mi ostatnio dokucza nerwica z którą sobie nie radzę, choc powinnam i wypadanie włosów jest pewnie tego skutkiem.

    A wracając do Twoich zużyć to mi dla odmiany bardzo odpowiada pielęgnacja Vichy Normaderm. Pewnie jeszcze nie raz sie pojawi u mnie na półce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie, dobrze to idzie wyczuć :/

      studia bez dna - nie ma lepszego określenia. można inwestować i inwestować, a końca nie widać :(

      z nerwicą nie możesz pójść po pomoc? u mnie w rodzinie osoby z nerwicą biorą tabletki uspokajające (ale takie, które nie uzależniają). od rozpoczęcia kuracji mówią, że jest dużo dużo lepiej. warto o tym pomyśleć, żeby po prostu poprawić sobie jakość życia :)

      Usuń
    2. Kochana ja mam terapeutkę ;) ale ona sama mówi ze jestem nietypowy przypadek i muszę tez sama dużo nad sobą pracować . Ja zanim trafiłam do Joanne to byłam w rękach trzech innych, które nie potrafiły mi pomoc i z mną współpracować. Nie chce sie za bardzo tutaj wdawać w szczegóły z wiadomych powodów. Na razie nie zdecydowałam się wspomagać lekami. Próbuję bez nich. Ale ostatnio mam tyle "triggers" ze sobie nie radzę za bardzo mimo, że znam mnóstwo "tools" by opanować ten durny głos w glowie ;)

      Usuń
    3. aaa, rozumiem. trzymam kciuki, żeby "wywoływaczy" było jak najmniej :* życie i bez tego jest dość skomplikowane :/

      Usuń
  7. Szczerze współczuję problemów z pensjonatem, remontem i ksenofobicznymi gośćmi... :( I bez Brexitu miałaś z nimi problemy. Mam nadzieję, że jednak nie będzie Ci tam gorzej niż dotąd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki Kasiu :* nie jest jakoś bardzo źle, ale też nie mogę się na razie porządnie zrelaksować ;)

      Usuń
  8. Krem z Evre miała i był bardzo fajny. Obecnie zakochałam się w kremie z Farmony.

    OdpowiedzUsuń
  9. Sama miałam tylko maskę z ALterry, którą bardzo lubię i skarpetki złuszczające, które nie wiadomo czemu nie dały u mnie efektu :/.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zanim kupiłam oryginalnego Beauty Blendera, to właśnie Blend it! dzierżyło u mnie palmę zwycięzcy. Doskonale się sprawdzała. Ja myłam jajo w zwykłym, białym jeleniu w kostce, bo na opakowaniu pamiętam, że było napisane, aby nie myć go w płynnych produktach. Faktycznie twardniało, ale dopiero po 3-3,5 miesiąca. Niemniej polecam oryginał. Ja się zakochałam.
    Skarpety SheeFoot kupiłam za Twoją namową, a co się za nimi nachodziłam to moje ;) Ale ciągle coś mi się dzieje na stopach (a to pęcherze, z to bolesne ułamanie panzokcia) i nie miałam jeszcze okazji ich przetestować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też myłam je mydłem w kostce - siarkowym Barwy.

      ojej. mam nadzieję, że stopy szybko wrócą do normy :* i że skarpetki się sprawdzą... u mnie one naprawdę działają. miałam kiedyś skarpetki no name z ebaya i po nich złuszczanie było minimalne, a po shefoot - normalnie gruba warstwa naskórka schodzi.

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli podzielisz się swoją opinią :)

Bardzo proszę o niepozostawiane komentarzy typu: "Fajny blog. Obserwuję i liczę na to samo". Nie reaguję na agresywną autopromocję, więc nie spamuj, a ja nie będę musiała cenzurować :)

UWAGA: komentarze w postach starszych niż 7 dni są moderowane. Zmusił mnie do tego zalew automatycznie generowanych komentarzy, mających na celu reklamowanie różnych stron internetowych.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...