Słowem wstępu
Ostatnio naczytałam się dyskusjo-generujących postów dotyczących różnych, nazwijmy to kontrowersyjnych, aspektów blogowania. Wiecie, notki na temat współprac (temat powraca jak bumerang) wszelakiego rodzaju, na temat sprzedajności blogerów, na temat tego, co w blogach i blogerach fajne/niefajne, itp. Czytałam nie tylko same treści tych wpisów, ale też toczące się w komentarzach dyskusje. Mimo iż mam własne zdanie, lubię poznawać różne punkty widzenia. I czasem wtrącić swoje trzy grosze.
Mój blog, moje podwórko
Generalnie jestem zdania, że wolnoć Tomku w swoim domku. Jeśli dla kogoś ważnym aspektem są piękne zdjęcia i takie na blogu umieszcza w dużej ilości, super. Jeśli dla kogoś innego wspaniałej jakości zdjęcia są mniej ważne niż merytoryczny a do tego gramatycznie poprawny tekst, super. Jeśli czyimś priorytetem jest czytelny, czysty szablon, super. Wiele blogów skupia się na wszystkich tych aspektach, co jest świetne. Czyta się i ogląda je z przyjemnością. Są też blogi "słabsze" (w cudzysłowiu, bo nie mnie to oceniać) z minimum treści, ze zdjęciami, których nie pokazano by w żadnym magazynie. No i OK. One też znajdą czytelników. Albo sobie ich kupią, co też się zdarza.
Krótka rzecz o krytykowaniu
Wszyscy wiemy, że w każdej dużej (a blogosfera ogromna przecież jest) społeczności są jednostki zachowujące się społecznie akceptowalnie i te, których zachowanie jest mocno krytykowane. Osobiście często rażą mnie powody takiej krytyki. Jeśli krytyka jest konstruktywna i wypływa z chęci samego naświetlenia "problemu" i wspólnego poszukiwania rozwiązania, jestem za. Krytyka wypływająca z zazdrości/zawiści/poczucia niesprawiedliwości mnie mierzi. Chodzi mi o wytykanie, że dane osoby zgadzają się na współprace barterowe zamiast przedstawiać firmom cenniki, że krótko po założeniu bloga mają więcej obserwatorów niż blogi kilkuletnie, że liczby obserwatorów się nie zgadzają, że znajomości, że plecy, że na eventach pojawiają się wciąż te same twarze... Dlaczego? Po co? Tak, wiem, gro z nas wkłada w blogowanie wiele pasji, energii i wolnego czasu, ale też większość z nas zakładała blogi w ramach hobby. Tak, fajnie by było, żeby to hobby pozwoliło nam się utrzymać, ale czy to realistyczne? Wydaje mi się, że tylko dla niewielkiego procenta blogerskiej społeczności. Sama nie założyłam tego kąta w sieci z chęci zysku, ale po to, aby mieć z kim dzielić moją pasje, zawrzeć nowe, cenne znajomości, znaleźć ujście dla wygadania się na różne tematy i mieć stały kontakt z językiem polskim, który dzięki temu pielęgnuję (mieszkam w UK). Osobom, które chcą zarabiać na życie w oparciu o pasję dziedziną beauty raczej radziłabym zajęcie się wizażem/kosmetologią/kosmetyką lub prowadzeniem kanału na youtube. To są po prostu najzwyczajniej w świecie pewniejsze źródła zarobku niż blogowanie, przynajmniej na chwilę obecną. A co zrobić zamiast krytykować? Po prostu nie obserowować blogów, które nam w ten czy inny sposób nie odpowiadają. Ja na przykład nie obserwuję blogów, w których gramatyka i interpunkcja leżą i kwiczą (nie mówię o przypadkowych błędach popełnianych od czasu do czasu, a o tekstach, w których byk na byku leży i bykiem pogania), w których 95% treści to "recenzje" dóbr wszelakich otrzymanych do testów (od majonezu, po kosmetyki, do żelazek), w których zameszczane zdjęcia nie dają mi żadnego wyobrażenia o kosmetyku, w których z jakiegoś powodu razi mnie osoba autorki (a raczej ten procent jej osobowości, który pokazuje w sieci), lub które nie mają nieokreślonego "tego czegoś". Ale nie krytykuję wszem i wobec tych odrzuconych przeze mnie blogów i powodów ich odrzucenia. Bo to nie ma sensu.
Chyba puenta niniejszego wpisu
Wyżej przedstawiłam powody, dla których bloguję. Swój kąt w sieci założyłam 5 i pół roku temu i przez ten czas zdecydowałam się na dwie współprace barterowe, bo interesowały mnie zaproponowane mi produkty. Tak nawiasem dodam, że przeciwko współpracom różnego rodzaju nic nie mam. Po prostu nie czytuję blogerów, którzy w mojej ocenie ze współpracami przesadzają, a przez to nie wierzę w ich wiarygodność. Nie wrzucam natomiast wszystkich do jednego wora i nie uważam, że jeśli bloger za daną rzecz nie zapłacił (a być może wręcz mu/jej zapłacono za przedstawienie produktu i wyrażenie swojej opinii), to ta osoba mnie oszukuje. Bynajmniej. Fałsz da się szybko wyłapać, chyba że jesteśmy totalnie bezkrytyczni. Sama od długiego czasu (dobrze ponad dwa lata) żadnej już współpracy nie nawiązałam (a propozycje mniej lub bardziej poważne do mnie dochodziły), bo uznałam, że nie chcę. Daje mi to poczucie całkowitej wolności i swobody. Nie będę jednak nikomu mówić, co w tej kwestii robić - decyzja należy tylko i wyłącznie do Ciebie, a ja ją uszanuję.
Bloguję dla przyjemności. Zdjęcia robię aparatem-małpką, bo nie znam się na fotografii ( i szczerze mówiąc dziedzina ta zbytnio mnie nie interesuje), więc nie chcę inwestować w drogą lustrzankę, której możliwości i tak nie potrafiłabym wykorzystać. Nie oznacza to, że zdjęcia robię na odwal - robię je najlepiej jak potrafię, i mam nadzieję, że to osobom tu zaglądającym wystarcza. Z jakiegoś powodu lubię też kolaże. Dla mnie najistotniejsze jest przedstawienie tutaj jak najbardziej obiektywnej opinii na temat przedmiotu danego wpisu i zrobienie to poprawną polszczyzną. Oraz dyskutowanie potem z Wami w komentarzach. Tylko tyle i aż tyle. Pewnie, mój blog nie dorównuje tym idealnie zilustrowanym i merytorycznie prowadzonym miejscom w sieci, których tak teraz wiele, ale nieskromnie uważam, że jest dobry, rzetelny. Bez spiny, bez pogoni za obserwatorami, bez lustrzanki, bez facebooka, instagrama i snapczata. Tak, wiem że portale społecznościowe maja ogromną siłę i że stanowią dodatkową formę kontaktu z followersami, ale szczerze wyznam, że blogowanie (czyli pisanie własnego bloga i czytanie Waszych) zajmuje mi już dość czasu dziennie, żebym rozpatrywała dołożenie kolejnych czasopożeraczy. W realu też trzeba żyć, pracować, spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi, obejrzeć film/serial, przeczytać książkę.
PS. Popełniając niniejszą notkę absolutnie nie chciałam nikogo wskazać paluchem, urazić, oczernić itp. Chciałam po prostu wylać swoje myśli :)