Jeszcze kilka lat temu często z zapałem buszowałam po szafach Essence i choć nadal cenię sobie garsteczkę ich kosmetyków, z marki wyrosłam. Przestała mi odpowiadać stylistyka opakowań, przestała kusić oferta, lakiery do paznokci masakrycznie wysuszają mi płytkę. Cóż, wyskoczyłam też z grupy targetowej, więc co się dziwić. Niemniej kiedy w blogosferze zrobił się szum wokół konturówek do ust, dałam się porwać ciekawości i przy okazji wizyty w Wilko zgarnęłam pięć sztuk po funta każda.
Podpisuję się pod zachwytami: ta linia to naprawdę perełki za grosze.
Zacznijmy od tego, że kolor całej kredki odpowiada kolorowi rysika. Szalenie wygodne rozwiązanie, jeśli posiada się kilka sztuk, gdyż od razu widać, po który odcień sięgamy. Konturówki są też zupełnie nieproblematyczne w obsłudze, bardzo łatwo się temperują.
Rysik jest cudnie miękki - na tyle żeby komfortowo rozkładać produkt wokół konturu ust czy podczas ich wypełniania - ale nie aż tak miękki, żeby się nieestetycznie rozciapywać. Spokojnie można nakładać kredki na całe usta, bo raz że mają cudne matowe wykończenie, a dwa nie wysuszają. Wręcz przeciwnie, noszą się naprawdę komfortowo.
Transparentna kredka jest genialna! Można ją sparować praktycznie z każdą pomadką. Rzeczywiście zapobiega rozlewaniu się innych produktów poza kontur ust.
Czy produkty mają słabsze strony? Owszem - po pierwsze nie zastygają na ustach, więc nieco brudzą kubki i sztućce. Po drugie oprócz 14 Femme Fatale mają raczej przeciętną trwałość, która w moim przypadku wynosi 3, maksymalnie 4 godziny bez tłustego lub mokrego jedzenia. Femme fatale jednego dnia przetrwała u mnie w dobrym stanie przez godzin 6, więc byłam pod wrażeniem. Po trzecie, wyraziste kolory mogą zjadać się od środka, pozostawiając wokół ust obwódkę. Po czwarte i ostatnie, jeden z kolorów - 12 Wish Me a Rose - ma nieco suchszy rysik od pozostałych i zbiera się u mnie w załamaniach na wargach oraz podkreśla skórki, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Wspomniane minusy nie są jednak aż tak istotne, aby miały stanowić o mojej sympatii do tych konturówek. Uważam, że są świetne - a już zwłaszcza za tę cenę.
Przejdźmy do naustnej prezentacji posiadanych przeze mnie kolorów:
07 Cute Pink to mój faworyt. To bardzo twarzowy różany róż, przepiękny.
Z kolei jaśniutki róż 12 Wish Me A Rose jest najsłabszym ogniwem. Po pierwsze zbiera mi się w bruzdach na wargach, a po drugie - bardzo podkreśla jakiekolwiek przeuszenia na ustach. Jest też troszkę dla mnie za jasny.
15 Honey Berry fo fioletowy róż.
14 Femme Fatale to piękna, chłodna czerwień. Mój aparat jak zwyke miał z nią problem i zrobił mi nieistniejące w rzeczywistości prześwity na ustach.
A tu zestawienie posiadanych przeze mnie odcieni:
Nie mam specjalnych zastrzeżeń. Zdecydowanie warto się tym kredkom przyjrzeć.