poniedziałek, 31 marca 2014

Zużycia marca 2014

Wprawdzie kolorówki pojawiło się u mnie w marcu nieproporcjonalnie więcej w stosunku do kolorowych zużyć, ale co tam; pochwalić się pochwalę ;)

  • korektor Collection w odcieniu 1 Fair - nie znam lepszego korektora do zakrywania wyprysków. Szerzej tutaj. Uwielbiam.
  • Essence, stay with me, 02 my favourite milkshake. Zerknijcie tutaj po prezentację naustną. Lubiłam ten błyszczyk, mimo że trochę się lepił.
  • Rimmel, Lasting Finish, 058 drop of sherry. Prezentacja, choć z perspektywy czasu widzę, że nie najlepsza, tutaj. Ciepła czerwień, która chyba do mnie pasowała :)
  • Eyeko, skinny mini liquid eyeliner. Pisałam o nim niedawno tutaj. Nie polubiliśmy się.


Moving on. Pielęgnacja:

  • Allergal, kosmetyki w kapsułkach. Post tutaj. Bardzo lubię wzbogacać nimi maseczki glinkowe.
  • Kostka myjąca Dove z masłem shea. Świetna, ślicznie pachnąca, niewysuszająca skóry kostka. Wystarczyła mi na około miesiąc cowieczornych kąpieli. Na pewno będę wracać.
  • Palmer's, cocoa body scrub. O nim również pisałam. Drogeryjny ulubieniec w tej kategorii w UK.
  • Receptury Babuszki Agafii, łopianowa maska do włosów. Poświęciłam jej ten post. Maska sprawiała, że włosy były gładkie, sypkie i błyszczące. Jej zapach nie przypadł mi jednak do gustu.
  • Caudalie, Pulpe Vitaminee. Mniej więcej połowę tubki dostałam od Hexxany. Krem stosowałam na noc. Przyzwoicie nawilżał okolice oczu i być może do niego wrócę.
  • Oeparol, pomadka ochronna owoce leśne. Pisałam o niej w poprzedniej notce. Słabizna.
  • Antyperspiratn Sure, w Polsce Rexona. Ładnie pachniał, chronił. Byłam zadowolona.
  • Olejek łopianowy Green Pharmacy. Etykieta się starła, więc nie wiem, jaka to była wersja. Stosowałam go nieregularnie i z doskoku, więc spektakularnego działania nie zaobserwowałam. Łatwo wymywał się z włosów.
  • E-naturalnie, woda kwiatowa z kwiatów gorzkiej pomarańczy. Stosowałam do maseczek glinkowych i jako tonik. Hydrolat sprawował się poprawnie, ale nie podobał mi się słodki, ulepowaty zapach.
  • Decubal hand cream też doczekał się notki. Na moich bardzo problematycznych dłoniach nie sprawdził się do końca.
  • Flos-Lek, seria do skóry z problemami naczyniowymi, krem-maseczka. Pisałam o niej tutaj. Bardzo dobry produkt dla naczynkowców pragnących uspokoić rumień.

niedziela, 30 marca 2014

Barry M, Sequin Nail Effects, 314 White

Mam dziś dla Was lakier, który podoba mi się w butelce, ale zupełnie nie podoba mi się na paznokciach.

Jak to u Barry M, mamy tu prostokątną buteleczkę o pojemności 10 ml i wygodny pędzelek. Sztuka kosztuje £3.99.

Numerek 314 White to, wbrew nazwie, jasnoszara (a nie biała) baza z dużymi drobinami różnokolorowego brokatu. Baza jest przejrzysta. Poniżej na paznokciach zobaczycie 3 warstwy - tyle ich potrzebowałam do pełnego krycia (po dwóch warstwach dalej widziałam białe końcówki paznokcia). Po dwóch-trzech warstwach lakier wygląda jednak topornie i zupełnie mi się nie podoba. Dodatkowo baza zdaje się mieć piaskowe wykończenie, więc i pod brokatem jest chropowato. Nie wiem, czy mi się to podoba, choć doceniam, że właśnie dzięki temu wykończeniu lakier bardzo szybko wysycha. Nawet po nałożeniu topa lakier pozostał jednak chropowaty, haczył mi się o ubrania i ogólnie denerwował. Co chwilę łapałam się na próbach zdrapywania brokatu...


Pomyślałam, że spróbuję zastosować jedną warstwę lakieru na jednym paznokciu, ot dla urozmaicenia manikiuru. Efekt jednak nadal mi się nie spodobał...


Na temat trwałości się nie wypowiem, bo ani razu nie wytrzymałam, żeby zobaczyć, kiedy lakier zacznie odpryskiwać. Do zmywania polecam raczej metodę foliową, bo to brokat jest, można się namęczyć.

Szczerze lubię lakiery Barry M, ale ta sztuka nie przypadła mi do gustu. Nie podoba mi się i do tego denerwuje mnie ta chropowatość na paznokciach...

piątek, 28 marca 2014

Oeparol, pomadka ochronna do ust (owoce leśne)

Ponieważ czytałam na kilku blogach pozytywne opinie na temat pomadek Oeparol, kiedy natknęłam się na nie w Biedronce za zawrotną kwotę około 3 zł, wzięłam i kupiłam. A potem się okazało, że w tym konkretnym przypadku jaka cena, taka jakość...


Sztyft pomadki jest biały, ale nie daje koloru na ustach. Produkt chce chyba pachnieć owocami leśnymi, ale coś tu nie wyszło. Cóż tu dużo mówić, zapach jest dość chemiczny... Dodatkowo pomadka nie jest zbyt wydajna. Mam wrażenie, że bardzo szybko ją wykończyłam - po niecałym miesiącu stosowania kilka razy dziennie.


Jeśli chodzi o działanie pielęgnacyjne, pomadka furory nie robi. Natłuszcza, a nie nawilża. Kiedy zniknie, usta ponownie wołają o nawilżenie. Pomadka nie poprawia ich stanu na dłuższą metę, a także zupełnie nie nadaje się do nocnej regeneracji, dlatego stosowałam ją głównie na dzień pod kolorowe szminki. Produkt niczym mnie nie ujął, więc nie przewiduję powrotu. Znam znacznie lepsze pomadki...

czwartek, 27 marca 2014

Flos-Lek, seria do skóry z problemami naczyniowymi, krem-maseczka

Dwie podwójne saszetki kremu-maseczki Flos-Leku dostałam od Hexxany. Swoją opinię opieram więc o cztery zastosowania, które jednakże pozwoliły mi na wyrobienie sobie (pozytywnego) zdania na temat produktu.


Stosowałam kosmetyk jako maseczkę. Ponieważ produkt ma piaskowo żółty kolor i gęstą, treściwą konsystencję, a także ponieważ się nie wchłania, nie widzę dla niego zastosowania w charakterze kremu do twarzy. Maska pachnie dziwnie - jak jakieś kwiatki z mentolem. Nie jest to zapach z kategorii zachęcających i uprzyjemniających zabiegi upiększające, ale też nie jest nie do zniesienia.

Producent zaleca usunięcie kosmetyku z twarzy zwilżonym wacikiem. Nie radziłabym, no chyba że chcecie poświęcić na tą czynność całe opakowanie wacików i mnóstwo czasu. Maska przy zmywaniu się maże. Mi najłatwiej było pozbyć się jej ze skóry po prostu pod prysznicem. Bieżąca woda bardzo przyspiesza cały proces.

Nie jestem w stanie stwierdzić, czy maska uszczelnia, wzmacnia, uelastycznia ścianki naczyń włosowatych, zapobiega pękaniu naczynek i uspokaja grę naczyniową (cokolwiek to oznacza). Z innych zadań jednakowoż produkt się wywiązuje. Przebywając na naszej twarzy kosmetyk daje wyraźne uczucie chłodzenia, o które podejrzewam mentol. Po zmyciu maski za każdym razem zauważałam uspokojenie rumienia, z czym wiąże się zniesienie różowości z policzków i nosa oraz ogólne wyrównanie kolorytu twarzy. Skóra była wyraźnie uspokojona, gładka w dotyku i prezentowała się bardzo ładnie. Maska może nie nawilża spektakularnie, ale zniesienie rumienia totalnie mnie kupiło. Genialna sprawa, kiedy osoba z cerą naczynkową chce wyglądać "wyjściowo". Efekt utrzymuje się przez kilka godzin.

Nie odnotowałam wysypu pryszczy ani żadnych innych nieprzyjemnych atrakcji. Uważam, że maska jest świetna i mam nadzieję, że można ją tak po prostu kupić w drogerii :)

wtorek, 25 marca 2014

Makijaż czekoladowy

Paleta Garden of Eden to, jak się okazuje, był świetny zakup. Możliwości daje ogromnie wiele - to już piąty makijaż z jej użyciem, który Wam pokazuję... Ten malunek kojarzy mi się apetycznie - z czekoladą :)




Użyte kosmetyki:



poniedziałek, 24 marca 2014

Decubal, hand cream

Krem dostałam od kochanej Stri-lingi :* Jako że mam bardzo suche, bardzo problematyczne dłonie, a naczytałam się na temat tego mazidła wiele dobrego, moje oczekiwania były bardzo wysokie...


Kosmetyk zapakowano w rzucającą się w oczy, czerwoną tubkę z klapką. Ma biały kolor i gęstawą konsystencję. Nie zawiera substancji zapachowych, ale pachnie składnikami, które użyto do jego produkcji. Zapach jest dziwny, trochę nieprzyjemny, ale do przeżycia (a producent twierdzi, że to kosmetyk bezzapachowy. taaa). Krem dość długo się wchłania - zostawia na dłoniach wyczuwalny film, który znika po kilkunastu minutach. Tubka wystarczyła mi na około miesiąc stosowania kilka razy dziennie.


Jak z działaniem? Działanie krótkofalowe produktu jest bardzo dobre; skóra dłoni jest natłuszczona, nawilżona, zmiękczona. W moim przypadku efekt ten utrzymuje się jednak do pierwszego mycia dłoni. A przy córeczce dłonie myję bardzo, bardzo często i nie zawsze mam potem czas na aplikację kremu. Dlatego nie zaobserwowałam w tym przypadku działania długofalowego. Kosmetyk działał od aplikacji do umycia dłoni. I tyle. Niestety nie pomógł twardym, zadzierającym się skórkom.

Z tego, co wiem, krem jest dość trudno dostępny. Gdybym mogła zdobyć go bez specjalnego polowania, pewnie bym do niego wróciła, ale specjalnie szukać go nie będę, bo nie jest to najlepszy krem do dłoni, z jakim miałam do czynienia.

sobota, 22 marca 2014

Nails Inc, Victoria

Lakier był dodatkiem do któregoś z brytyjskich magazynów. Nazywa się tak samo, jak moja córeńka, a do tego ma piękny kolor i świetną jakość, więc z miejsca się polubiliśmy :)
  • Pojemność: 10 ml
  • Kolor: głęboki, ciemny burgund; kremowe wykończenie
  • Konsystencja: rzadkawa
  • Pędzelek: klasyczny; ani szeroki, ani wąski
  • Krycie: dwuwarstwowiec
  • Wysychanie: nie sprawdzałam, skorzystałam z wysuszacza (Poshe)
  • Zmywanie: może trochę farbować skórki i opuszki palców
  • Trwałość: czwartego dnia pokazały się starte końcówki; piątego dnia prosił się o zmycie
Elegancki, klasyczny, trwały i o pięknej nazwie :)



This nail polish was added to some British magazine.
  • Volume: 10 ml
  • Colour: deep, dark burgundy
  • Consistency: thinnish
  • Brush: classic, comfortable
  • Coverage: a two-coater
  • Drying time: not tested, I used Poshe fast drying top coat
  • Removing: it can dye your cuticles and finger tips red
  • Durability: 4-5 days
This polish is elegant, classic, durable and has the same name as my baby daughter. Love it :)

piątek, 21 marca 2014

Eyeko, Skinny Mini Liquid Eyeliner (black)

Eyeliner był dodatkiem do brytyjskiego magazynu. Można kupić go online w sklepie marki. Kosztuje 9 funtów. No i cóż, drogie panie, okazuje się, że jest to cena wygórowana i nieadekwatna do jakości produktu.

Producent obiecuje:
Our easy-to-apply, liquid eyeliner pen allows you to create thick feline flicks or fine defined lines to accentuate your eyes.  With our unique long-lasting formula featuring key ingredient Sodium Hyaluronate for a gratifying, colour-intense smudge-proof finish.  
NEED TO KNOW:
- Moisturising Sodium Hyaluronate  
- Intense single-stroke colour
- No smudging or fading
- Long-lasting
- Easy application
- Paraben-free formula
- Best used on clean,oil free lids (klik)


Jest to eyeliner w pisaku. Forma bardzo wygodna, ale nic nam po wygodzie, jeśli jakość kuleje. Zacznę jednak od lepszych stron produktu. Końcówka jest cienka i umożliwia wykonanie kreski o dowolnej szerokości. Produkt nie jest wodoodporny, ale nie szkodzi - nie wykazuje tendencji do rozmazywania się, nie spływa, nie robi pandy. Do trwałości w zasadzie nie mam zastrzeżeń; jednocześnie kosmetyk nie stawia oporu przy demakijażu.

Mam go w kolorze czarnym. Nie jest to smolista czy hebanowa czerń.


A teraz przejdźmy do tego, co mi w eyelinerze nie odpowiada. Od samego początku był dość suchy, wskutek czego drapie powiekę podczas aplikacji (nienawidzę!), tworzy prześwity, nie nakłada się równomiernie, ciężko zrobić nim równą jaskółkę... Po dosłownie kilku użyciach produkt zrobił się jeszcze bardziej suchy, więc stosowanie go to katorga dla powieki i próba cierpliwości. Nie jest to wina przechowywania, bo nie trzymam produktu końcówką do góry. 

Jestem na nie, mimo że forma pisaka jest bardzo wygodna.

poniedziałek, 17 marca 2014

HexxBOX British Edition with 1001 Pasji and ULA-LA-BEAUTY: Real Techniques, miracle complexion sponge

 Zgodnie z obowiązującym mnie regulaminem brytyjskiej edycji HexxBOXA recenzja jest w języku angielskim. Na ewentualne pytania chętnie odpowiem w komentarzach.

***

The miracle complexion sponge was a secret Santa gift from ULA-LA-BEAUTY, a sponsor of the British Edition of HexxBOX organised by Asia. Believe me - I was really, really happy when I pulled this accessory out of the envelope.

Let me start this review with a disclaimer - this is my first make-up sponge (not including the small, disposable ones). I have never had a Beauty Blender or its other alternatives, so I cannot compare the Real Techniques' sponge to any of them.


The sponge comes in a plastic packaging. The packaging gives you all necessary information regarding what this product is for as well as some tips how to use it. Also, you can find some helpful instructions on youtube.

The sponge is egg-shaped with a flat edge. Its bright orange shade is very optimistic. The product is soft to touch and gentle for your skin. After being squeezed, the sponge immediately bounces back to its former shape. Also, the 'egg' doesn't get damaged easily when washed. I have been using it for over 3 months now and it still is in a good shape. I think I will be able to use it for at least another 2 months.

I love the flat edge bit. I use it both for my foundation and concealers. It does the job quickly and reaches all the hard-to-reach areas on my face, such as around my nose and under my eyes.


Obviously, I wash the sponge after every use. I cannot say that it's difficult to clean but, actually, that depends on which face make-up product I used. For example, if I used the sponge to apply mineral make-up with, a mild detergent will do. However, if I went for some heavier stuff, say high coverage foundation, I will need a strong detergent to get rid of the stuff. Know what I mean?

The sponge can be used wet and dry. While the results are comparable, I prefer to use it wet. I don't know why; just feels nicer. The product gets bigger when wet and goes back to its original size when dry. Does it suck some of the make-up product up? Well, yes, but so do make-up brushes...

To make sure that I test the sponge well, I tried it repeatedly with three different formulas of face make-up products - a light coverage BB cream, a high coverage foundation, and a powder, mineral foundation:


This actually turned out to be a very interesting experiment. Let's start with the BB cream. It looked the same on my face whether applied with the sponge or my own fingers. There was no difference whatsoever. However, this was not the case with the Bourjois 123 Perfect foundation. As mentioned earlier, this is a high coverage foundation. When applied with fingers it tends to look somewhat... unnatural. The product stands out on my face as well as accentuating pores and dry spots on my skin. It definitely looks better when applied wet with the Real Techniques sponge, as the accessory reduces the coverage a little bit and blends the foundation better into my skin than my fingers. As for the mineral foundation - I LOVE APPLYING IT WITH THE SPONGE (especially wet). Seriously, the results are amazing; the foundation looks like my skin only better. You cannot see that I applied any foundation at all. So much better than a kabuki brush! Also, I love applying concealer with the sponge. It works much better than my fingers and lets me blend the product into my skin nicely while retaining the coverage I need.

To sum all this up, I really like this product. While I still hope to see some time in the future what the fuss around the Beauty Blender is all about, I'm sure I will buy the Real Techniques miracle sponge when this one cannot be used any longer. After all, it works really well while being affordable. ULA-LA-BEAUTY sells it cheaper than Superdrug or Boots (check it out here).

Should you be considering some retail therapy with the store, here is a bonus for you:


niedziela, 16 marca 2014

Cieniowana kreska z paletką Garden of Eden

Myślałam, że nie będę sięgać po zielenie z paletki Garden of Eden, ale się myliłam. Nie gryzą się z moją tęczówką :) Dziś cieniowana kreska, wykonana z 4 odcieni zieleni, na brzoskwiniowym tle.




Użyte kosmetyki:

Twarz: korektor FIT me (Maybelline); Dream Pure BB 8-in-1 BB Cream (Maybelline); puder Happy Booster (Physicians Formula); bronzer TBS Honeymania; róż Shimmer Stripes Rose Glow (Lily Lolo)

Oczy: Catrice Eyebrow Set do brwi; baza pod cienie Rival de Loop; cielisty i rozświetlający cień z paletki Smoky Brun (Rimmel); Scandaleyes Eye Shadow Stick 002 Bulletproof Beige (Rimmel); zielona kredka Kajal Designer (Catrice) cienie z palety GoE: Gates of Eden, Eve's Kiss, Forbidden, Fig, Evergreen, Fauna i Tree of Life; maskara Riruals; kredka Scandaleyes 005 Nude (Rimmel) na linii wodnej

Usta: błyszczyk Essence stay with me 02 my favourite milkshake

sobota, 15 marca 2014

Receptury Babuszki Agafii, łopianowa maska do włosów

Maskę kupiłam w sklepie Kalina za 17,90 zł/300 ml. Wystarczyła mi na około 3 miesiące stosowania raz  w tygodniu. Nie żałowałam sobie nakładanej ilości.

Oceniam ją z perspektywy zdrowych, niezniszczonych włosów, które zdają się być średnioporowate u nasady i wysokoporowate na końcach, choć nie jestem w 100% pewna tej diagnozy. Włosomaniaczka ze mnie żadna. 






Produkt zamknięto w plastikowym, oliwkowozielonym słoiku. Plastik jest miękki i lekki, sprawia wrażenie bardzo taniego. Pod zakrętką znajduje się przykrywka dodatkowo zabezpieczająca kosmetyk.











Maska ma biały kolor i rzadką konsystencję. Jak dla mnie jest trochę zbyt rzadka, trochę ucieka pomiędzy palcami podczas aplikacji. Zapach mnie nie zachwycił - kojarzy mi się z aromatem środków do czyszczenia toalety...








Z działania produktu byłam zadowolona. Po krótkiej sesji z maską (zostawiałam ją na włosach jedynie na czas prysznica) włosy były nieco uniesione u nasady, sypkie i pięknie błyszczące. Kosmetyk nie obciążał mi kosmyków ani w żaden sposób nie podrażniał skóry głowy. Niestety łopian nie pomógł na wypadanie kłaków, ale zdaję sobie sprawę, że jest to problem o podłożu hormonalnym. Po ciąży i podczas karmienia piersią włosy lecą, takie życie...


Ogólnie oprócz zapachu i konsystencji nie mam większych zastrzeżeń do tej maski.

Skład:
Aqua with infusions of: Avena Sativa Oat,  Betula Alba Juice; enriched by extracts: Salvia Officinalis, Rubus Chamaemorus, Rhodiola Rosea, Cetrionium Chloride, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Guar Gum, ; cold pressed oils: Arctium Lappa Seed Oil, Ribes Nigrum Seed Oil, Linum Usitassimum Seed Oil, Pyridoxine(wit. B6), Panthenol (wit.B5), Niacinamide(wit.PP), Citric Acid, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid

czwartek, 13 marca 2014

Nails Inc, Jermyn Street

Lakier był dodatkiem do brytyjskiego magazynu.
  • Pojemność: 10 ml
  • Kolor: grzybowy brąz z fioletowymi podtonami - w świetle dziennym lakier jest bardziej brązowy, w świetle sztucznym przebija się fiolet; kremowe wykończenie
  • Konsystencja: w sam raz
  • Pędzelek: klasyczny; ani szeroki, ani wąski
  • Krycie: dwuwarstwowiec
  • Wysychanie: nie sprawdzałam, użyłam wysuszacza (Poshe)
  • Zmywanie: bezproblemowe
  • Trwałość: 4 dni
Uwielbiam takie nieoczywiste lakiery :)



 This nail polish was added to some British magazine.
  • Volume: 10 ml
  • Colour: brown taupe with purple undertones; cream finish
  • Consistency: just right
  • Brush: classic, comfortable
  • Coverage: a two-coater
  • Drying time: not tested, I used Poshe fast-drying top coat
  • Removing: no problems
  • Durability: 4 days

środa, 12 marca 2014

Makijaż z paletką Garden of Eden

Niedawno pokazałam słocze cieni z najnowszej paletki Sleeka, więc wypada też zademonstrować jakiś makijaż. Jeśli chcecie, postaram się (z naciskiem na "postaram") zrobić ich więcej, choć, jak zobaczycie poniżej, nie będzie to nic wysokich lotów. Nie jestem uzdolniona w tym kierunku.

Dodam, że paletka, jakkolwiek naprawdę ładna, ma jedną znaczącą wadę: brakuje jasnego, matowego cienia, który nadawałby się pod łuk brwiowy, w wewnętrzny kącik i do rozcierania granic...




Użyte kosmetyki:

Twarz: korektor FIT me od Maybelline, podkład 123 Perfect od Bourjois, puder Happy Booster od Physicians Formula, róż Inglot 47, rozświetlacz z paletki Face Contour Kit Sleeka

Oko: Eyebrow Set od Catrice (brwi); fioletowa kredka Sensique z LE exotic flower; cienie Gates of Eden, Eve's Kiss, Python, Forbidden, Flora, Evergreen oraz Tree of Life; najjaśniejszy cień z paletki Smoky Brun Rimmela; kredka Rimmela Scandaleyes w odcieniu 005 nude na linii wodnej; kredka Sephory 33 Love affair; maskara Rituals

Usta: szminka 070 Airy Fairy Rimmela

wtorek, 11 marca 2014

Palmer's, Cocoa Body Scrub

W UK nie ma takiego wyboru scrubów do ciała, jak w Polsce. Ech, szkoda... Peeling Palmer's jest jedną z najtańszych opcji, a przy tym ma nie najgorszy skład, więc się skusiłam. Za słoik o pojemności 200 g zapłaciłam w Superdrug niecałe 3,50 funtów. Na chwilę obecną uważam zakup za udany.


Słoik jest plastikowy, więc nie stanowi zagrożenia dla kafelek w łazience (ani dla naszych stóp - ja dużo rzeczy zrzucam sobie na stopy). Szatę graficzną uważam za całkiem przyjemną dla oka. Kosmetyk jest gęsty i próbuje pachnieć czekoladą. Zapach jest nieco chemiczny, ale w moim odczuciu przyjemny. Nie mam w tym względzie większych zastrzeżeń. Peeling się pieni, dzięki czemu jest wydajny. Nie trzeba też przed jego zastosowaniem sięgnąć po inny środek myjący. Surowcem ściernym są tu łupiny orzechów, które się nie rozpuszczają, więc to my kontrolujemy czas masażu. Scrub ściera dobrze. Nie jest super mocnym zdzierakiem; jest w sam raz. Najlepsze efekty uzyskiwałam stosując go na lekko zwilżoną skórę. Produkt nie wysusza, zapewne dzięki olejowi sojowemu, który znajduje się na trzecim miejscu w składzie.

No i cóż - Palmer's wypuścił całkiem dobry scrub. Polubiłam się z nim i zapewne będę do niego wracać.

niedziela, 9 marca 2014

Essence, nail art, peel off base coat - sposób na brokaty

O bazie peel off z Essence dowiedziałam się, jakżeby inaczej, z blogów. I bardzo się z tego cieszę! Lubię lakiery brokatowe, ale często z nich rezygnowałam, ponieważ wizja zmywania, nawet metodą foliową, bardzo mnie zniechęcała. Teraz brokaty już mi niestraszne :)


Tuż po aplikacji baza jest biała. Kładziemy ją dość grubą warstwą (nałożona zbyt cienko źle schodzi) i odczekujemy około 10 minut - aż zrobi się przezroczysta. Na to aplikujemy lakier, używamy dowolnego lakieru nawierzchniowego, jeśli mamy ochotę, i manikiur gotowy. Najlepiej nie myć dłoni świeżo po malowaniu. I tyle. Kiedy jesteśmy gotowe do zmiany lakieru, wystarczy nasz brokat odkleić wraz bazą z płytki paznokcia. Szybko i bezboleśnie, za co uwielbiam ten produkt. Nie zauważyłam negatywnego wpływu tego procederu na paznokcie.

Niestety baza Essence nie jest pozbawiona wad. Nie czepiam się długiego czasu schnięcia, bo wiedziałam, że te 10 minut trzeba odczekać. Pierwszą znaczącą wadą jest fakt, że baza nie sprawdza się przy lakierach, które dają gładkie wykończenie. Brokaty schodzą szybko i bez problemu, ale już pod lakiery kremowe nie ma co produktu stosować. Niestety nie powiem wam, jak sprawa ma się z piaskami, bo nie używałam pod nie tego produktu. Zmyć bazy zmywaczem się nie da, na paznokciach zostaje gumowa, klejąca się warstwa. Drugi problem to niestety (nie)trwałość lakieru bazowego. Nie lubi on częstego mycia dłoni i innych związanych z moczeniem rąk czynności. Zwykle po dwóch dniach manikiur nie prezentuje się już nienagannie - przynajmniej na moich miękkich pazurkach. Cóż, coś za coś...

środa, 5 marca 2014

Lily Lolo, Pressed Eye Shadow Duo - Chic Nudes oraz Plum Crazy

Dwójeczkę Chic Nudes już Wam pokazywałam i opisywałam przy okazji prezentacji moich dwóch sypańców Lily Lolo (klik). Po tamtym wpisie dokupiłam jeszcze jedno duo, Plum Crazy, i pomyślałam, że je dla Was ze sobą zestawię, bo cienie różnią się diametralnie. Uwaga - produkty nie są już dostępne w brytyjskim sklepie Lily Lolo (zdaje się, że zostały zastąpione przez jedynki), ale na chwilę obecną wciąż można dorwać je w sklepie Costasy za 35,92 zł.

Plum Crazy to zestawienie mocno rozbielonego, perłowego łososia z ciepłym brązem mieniącym się na zielono. Nie ma tu żadnej śliwki, więc nie wiem, co zainspirowało nazwę dla tej dwójki.

Cienie zapakowano w solidną, plastikową kasetkę. Tak jak w przypadku Chic Nudes, również tutaj nie mam problemów z zamykaniem i otwieraniem opakowania.


Przykładowy makijaż wykonany za pomocą tej dwójki (łosoś na ruchomej powiece, w kąciku i pod łukiem brwiowym; brąz w załamaniu i na dolnej powiece):



A teraz o różnicach między Chic Nudes a Plum Crazy, bo, uwierzcie mi, aż trudno uwierzyć, że to produkty tego samego producenta wchodzące w skład tej samej serii. Zacznijmy od różnic w konsystencji. Cienie Chic Nudes są twardsze i bardziej zbite niż mięciutkie i kremowe Plum Crazy. Żadne z nich się nie osypują. Pierwsza dwójeczka ma wykończenie matowe, druga - perłowe, przy czym jest to bardzo ładna, niebazarowa perła. Różnica najbardziej rzucająca się w oczy to pigmentacja. Jeśli pamiętacie, Chic Nudes pigmentacją nie grzeszą, natomiast duo Plum Crazy nie mam pod tym względem NIC do zarzucenia. Pigmentacja jest świetna, cienie ładnie przenoszą się na powiekę, dobrze się ze sobą łączą i nie zanikają mocno podczas rozcierania. Jestem z tego zakupu ogromnie zadowolona :)


Ponieważ bazą tych prasowańców jest olej jojoba, nie stosowałabym ich bez bazy na swoje tłuste powieki. Na bazie cienie trzymają się bez zarzutów do demakijażu.

poniedziałek, 3 marca 2014

Niepozorne rybki-pomocniczki (Dermogal, Allergal)

O "rybkach" Dermogal i Allergal dowiedziałam się z blogów. Bardzo mnie intrygowały, a dzięki Stri oraz Ani mogłam wypróbować je na własnej skórze.

Są to kosmetyki w kapsułkach o kształcie rybek. Żeby dobrać się do zawartości, ukręcamy "rybkom" ogonki. Zazwyczaj używamy jedną kapsułkę do pojedynczej aplikacji, więc takie rozwiązanie jest bardzo higieniczne.
 


Kapsułki Dermogal znane są przede wszystkim z kontrowersyjnego zapachu. Według mojego nosa pachną jak przepocone skarpetki, ale da się przyzwyczaić... Kosmetyk ma postać dość tłustego olejku i na pewno, wbrew temu, co pisze producent, nie nadaje się pod makijaż. Mam tłustą cerę i u mnie olejek stosowany samodzielnie nie do końca się sprawdza jako nawilżacz (jedynie natłuszcza, nie daje odczuwalnego nawilżenia), jednak zmieszany z kwasem hialuronowym tworzy bardzo przyjemne, nawilżająco-natłuszczające serum, które bardzo ładnie uspokaja cerę. Najbardziej jednak lubię stosować kosmetyk do kręcenia maseczek glinkowych albo jako okład pod algi.




Kapsułki Allergal mają w moim odczuciu identyczne działanie, co rybki Dermogal. Różnią się tylko zapachem, który w tym przypadku jest nieco przyjemniejszy.
 


Miałam wobec tego "serum" duże oczekiwania, ale niestety nieco się zawiodłam. Nie mogę sprawdzić, jak na dłuższą metę olejek wpłynąłby na skórę pod oczami, gdyż mimo iż aplikuję go dość nisko, produkt wędruje w górę do worka spojówkowego, co skutkuje zamglonym wzrokiem. Tak mnie to drażni, że poddałam się po kilku próbach i również te rybki zużywam do wzbogacania maseczek glinkowych.

Podsumowując, "rybki" Dermogal i Allergal to kosmetyki niepozorne i nie czyniące cudów, ale jednak lubię mieć je na stanie. Zmieszane z kwasem hialuronowym działają jak nawilżająco-natłuszczający opatrunek na skórę twarzy i szyi, który koi ją i uspokaja. Najbardziej jednak lubię stosować je jako dodatek do maseczek glinkowych. Mam wrażenie, że wtedy moja skóra wyciąga z nich dla siebie to, czego potrzebuje :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...