Trochę się tego nazbierało :)
1. Dwie miniaturki z trzeciego BlogBoxa:
Miałam kiedyś brata tego kremu - wersję Classic (RECENZJA). Tamten krem mnie nie zachwycił i tak samo jest z wersją intensywną. Produkt jest mocno średni, nawilża tylko doraźnie, a przy tym bardzo długo się wchłania i obtłuszcza wszystko, czego się dotkniemy. Jestem na nie.
Miniatura nie skłoniła mnie do kupna produktu pełnowymiarowego. Specjalnego ujędrnienia nie zaobserwowałam (używałam produktu na tyłek i uda, wystarczył mi na jakieś dwa tygodnie).
- odlewka porzeczkowego olejku Alverde; zużyłam na włosy, ale nie wyrobiłam sobie ostatecznego zdania, choć nie polubiłam zapachu (nie lubię zapachu ani smaku czarnych porzeczek)
- mleczko-tonik do demakijażu Bielendy; nie lubię mleczek i zdania nie zmienię, choć ten kosmetyk zarabia plusik za niezostawianie mgły na oczach
- nawilżające serum Avene; nawilża na tyle dobrze, że nie nakładałam po nim kremu; szybko się wchłania, nadaje się pod makijaż
- odlewka kremu z olejkiem z drzewa herbacianego, która wystarczyła mi na jakieś 3 tygodnie stosowania; zostało mi jeszcze kremu na dwa użycia, ale wrzucam tutaj, bo jestem na bieżąco z jego właściwościami: krem intensywnie pachnie olejkiem herbacianym; zostawia bardzo tłusty film na skórze na bardzo długo, więc stosowałam krem tylko na noc; krem wyraźnie koi skórę, nawilża, pomaga małym krostkom się goić, ale z drugiej strony mam kilka dużych podskórnych wulkanów na linii żuchwy i nie wiem, czy to nie przez tego delikwenta właśnie
- odlewka zielonego kremu Monu calming cream; używałam na dzień na policzki i nos, czyli moje obszary naczyniowe; krem pomagał łagodzić aktywność naczynek i spowalniał tempo rumienienia się, ale w moim odczuciu nie był lepszy od np. podobnego specyfiku Avene (Antirougeurs); uwaga, Hexx jest z tego kremu bardzo zadowolona (KLIK)
- miniaturka kremu do rąk L'Occitane (część prezentu urodzinowego od Hexx); kiedyś miałam tubkę kupioną z gazetą i wtedy krem mnie nie zachwycił, bo, jak się okazało, masło shea stosowane w nadmiarze na moją skórę wysusza mnie zamiast nawilżać; krem od Hexx używałam zatem tylko raz dziennie, na noc, i budziłam się z miękkimi i nawilżonymi dłońmi
- próbki dwóch zapachów od Yves Rocher (Moment de Bonheur, So Elixir) - oba zapachy mi się podobały, ale Moment de Bonheur zbyt szybko ulotnił się z mojej skóry niestety
- serum z Yves Rocher - nie pamiętam, żeby jakoś mnie oczarowało
- krem pod oczy Skin Food (Black Raspberry Eye Cream); miał okropny zapach (kojarzył mi się z ziemią i ślimakami), ale naprawdę widocznie liftingował skórę pod oczami
- krem do ciała, który był częścią zestawu z Douglasa (prezent gwiazdkowy od przyszłej bratowej); bubel - ani to ładnie nie pachniało, ani nie nawilżało
- dwie połówki maseczek z RdL; nie wiem, co miały robić dla skóry, ale działaniem się nie różniły - obie zastąpiły mi krem na noc, nawilżyły skórę jak krem na noc i tyle
- testery szminek Avon, które pokazywałam TUTAJ
- na zdjęciach zabrakło TEGO żelu pod prysznic od Maggie, który również zużyłam :)
3. Produkty pełnowymiarowe:
- micel Bourjois; wciąż i wciąż do niego wracam - polecam!
- peeling do ciała Rituals; fajny, pisałam o nim TUTAJ
- szampon Alterry Papaya & Bambus; póki co jedyny szampon marki, z którym moje włosy nie chcą się dogadać - trochę je obciąża niestety
- płyn do higieny intymnej Femresh; z braku wielkiego wyboru trzymam się tej marki
- maskary Max Factor False Lash Effect i Hean Boom Lashes oraz Yves Rocher lash plumping - wszystkie od Hexx, żebym mogła sobie przetestować, jak sprawują się na moich rzęsach
- ukochany pomarańczowy olejek myjący z BU (RECENZJA), będę tęsknić i na pewno do niego wrócę
- kulka Nivea invisible; bardzo często wracam do tego antyperspirantu, lubię go
Przekopałam się przez część próbek, ale jeszcze wiele przede mną...