Jak Wam już wspominałam na blogu, dostałam w tym roku niesamowity prezent na Zająca. Przykicał do mnie od kochanej Hexxany i zawierał między innymi moją pierwszą paletę Sigmy *_* I to właśnie dziś na niej się skupimy.
Jak wiele marek z wyższej półki, Sigma zapakowała swój wyrób w tekturowe, ale solidne pudełko zamykane na magnes. Dołączono lusterko, co bywa pomocne. Cienie dodatkowo przykryte są folijką, a żeby mieć pewność, że paletka nie otworzy się w transporcie, mamy tu jeszcze tekturowy rękaw. Całość wygląda ładnie i zdecydowanie cieszy oko.
Na pierwszy rzut oka jest to ciepła paletka, ale chłodne makijaże też można nią spokojnie wykonać, co zobaczycie poniżej. Ja dobrze się czuję i w takiej, i w takiej tonacji, więc ogromnie mnie cieszy ta uniwersalność.
Generalnie mamy tu dwanaście cieni o różnych wykończeniach i tonacji. Ogólnie cienie są przyjemnie jedwabiste w dotyku i świetnie napigmentowane (oprócz brokatu Veiled służącego mi jedynie jako rozświetlający akcent na środku powieki jeśli akurat mam ochotę na taki zabieg, turkusu Nebula, który gubi pigmentację podczas przenoszenia na powiekę, i matu Haze, który jednak świetnie służy do rozcierania innych cieni i jako kolor transferowy, więc sądzę, że było to zamierzone). Dobrze przenoszą sie na powiekę i ładnie blendują; nie osypują się a brokat z cieni go zawierających nie ma tendencji do wędrówek po twarzy. Praca z nimi to przyjemność, włączając w to maty, które nie są kredowe ani w żaden inny sposób problematyczne.
Jedyny minus, jaki widzę w tej palecie, to brak matowego beżu do rozświetlania wewnętrznego kącika. Od biedy można użyć rozbielonego lilaka Misty, ale nie zawsze mam ochotę na taki efekt. W zasadzie zastąpiłabym brokat Veiled właśnie matowym beżem, gdyby to ode mnie zależało.
Przyjrzyjmy się bliżej poszczególnym cieniom:
* Veiled: mocno rozbielony ciepły róż ze srebrnym brokatem
* Opulent: metaliczna brzoskwinia
* Ember: metaliczny złotawy brąz
* Thunderhead: ciepły matowy czekoladowy brąz
* Misty: matowy, mocno rozbielony lilak; mój ulubieniec z tej paletki - nie mam w swoim zbiorze nic podobnego, a ten cień pięknie odświeża spojrzenie
* Haze: matowy różowy brąz
* Svelte: matowe khaki
* Rave: chłodny brąz ze złotym brokatem
* Nebula: perłowy błękit
* Atmosphere: bordowy brąz z bordowym brokatem
* Cinders: perłowa szarość gunmetal
* Almost Jet: matowa czerń
No i czas na moje niewyszukane makijaże. Mimo iż normalnie głównie robię za pomocą tej paletki ciepłe mejkapy, większość z tych, które obfociłam, są w zimnej tonacji. Tak jakoś wyszło. Ale za to w akcji zobaczycie wszystkie cienie z paletki.
#1
thunderhead, misty (czyż nie jest cudny?), haze, nebula, atmosphere, almost jet
(cieniowanie wygląda jakby "przerywanie", bo śpię na boku i czasem po przebudzeniu tak dziwnie załamuje mi się powieka i półgodzinne rozcieranie czy lekkie naciąganie powieki podczas aplikacji cieni zdaje się na to nie pomagać :/)
#2
veiled, thunderhead, svelte, rave, nebula, almost jet
#3
veiled, ember, misty, haze, rave, nebula, cinders
#4
veiled, misty, haze, rave, cinders, almost jet
#5
veiled, opulent, ember, thunderhead, atmosphere
No i cóż. Paletka szybko podbiła moje serce i bardzo się cieszę, że zamieszkała w mojej toaletce. Po przejrzeniu paletkowej oferty Sigmy mam jeszcze ogromną ochotę na wersję Warm Neutrals, którą opisała u siebie Kasia - klik, zajrzyjcie jeśliście ciekawi :)
Aha, nawet na kiepskiej bazie (mam teraz taką jedną, która się u mnie nie sprawdza) cienie zadziwiają swoją doskonałą trwałością.