Róż w kremie Inglota znalazłam w drugim BlogBoxie. Jako że uwielbiam róże w kremie i lubię Inglota jako markę, od dawna miałam ochotę na bliższe zapoznanie się z tym produktem. KoraLik mi to umożliwiła, a do tego nie mogła chyba dobrać lepszego kolorku dla mnie - raz, że 91 ma odcień dość nietypowy jak na róż, a dwa, nie gryzie się z moimi naczynkami.
Wspomniałam o nietypowym odcieniu: 91 to mieszanka brzoskwini, łososia i karmelu. W słoiczku wygląda delikatnie i niepozornie, ale nie dajcie się zwieść - produkt jest niesamowicie napigmentowany. Dlatego trzeba pamiętać, że mniej znaczy więcej; dołożyć różu zawsze można, odjąć się nie da ;) Na fotkach poniżej zobaczycie swatche różu na dłoni i na twarzy - kolor lepiej oddaje zdjęcie na dłoni (choć tam produkt jest nieco zbyt różowy), na twarzy róż wyszedł zdecydowanie zbyt pomarańczowo (zdjęcia nie były robione tego samego dnia, więc miałam inne światło).
Róż jest w dotyku śliski i tłusty (jego bazą są olej warzywny i olej jojoba), dzięki czemu bardzo łatwo się rozprowadza jednolitą warstwą. Nie ma żadnego problemu z roztarciem. Oczywiście nakładam go na podkład, a nie na puder, zgodnie z zasadą kremowe na kremowe, pudrowe na pudrowe.
Produkt ma tylko jeden minusik - jego trwałość jest nieprzewidywalna. Czasem znika po około 6 godzinach., czasem widzę go na buzi aż do demakijażu. Nie wiem, od czego to zależy, bo zawsze stosowałam go na ten sam podkład. Na szczęście znika równomiernie, nie pozostawia po sobie nieestetycznych plam. Produkt mnie nie zapchał ani nie podrażnił, nie podkreśla też porów.
Kupicie go oczywiście w sklepach i na wyspach Inglota, a według wizażu kosztuje 25 zł/5,5 gram. Jest bardzo wydajny.
Uwielbiam ten róż! Za świetny, nietypowy kolor; za łatwość nakładania; za to, że nie robi plam; za to, że kiedy go użyję, nie muszę sięgać po bronzer, jeśli mi się nie chce :) Serdecznie polecam :)
A Wy, znacie to cudeńko?
I got the Inglot cream blush from KoraLik. As I love cream blushes and really like Inglot products, I was really happy at the chance of trying this blush. Besides, KoraLik chose just the ideal shade for me. Firstly, it's quite unique; secondly, it complements my redness-prone skin instead of highlighting this problem.
AMC cream blush in 91 is a mixture of peachy, salmon, and caramel hues. The shade looks quite harmless in the jar but don't get fooled - the blush is well pigmented. The rule "less is more" certainly applies in this case. In the pictures above you can see the swatches; in reality the blush isn't as orange as it is on my cheek - it has more pink tones but it's not as pink as on my hand either. The exact shade was extremely difficult to capture and I failed at this task.
The product is quite greasy to touch as it's based on vegetable oil and jojoba oil. This is why it glides on your skin and it is easy to blend. Obviously, this being a cream blush I apply it over foundation and then use some powder to set my make-up.
As far as I am concerned, the product has just one small drawback - you never know how long it's going to last. Sometimes the blush disappears after about 6 hours, sometimes I can see it on my face for the whole day. I have no idea why it behaves this way. However, if the product disappears, it does so evenly, there are no stains or anything. Also, it doesn't settle in your pores. The blush isn't comedogenic.
You can buy it HERE for 9 pounds/5.5 g.
I simply love this blush. If you are interested, give it a try :)
AMC cream blush in 91 is a mixture of peachy, salmon, and caramel hues. The shade looks quite harmless in the jar but don't get fooled - the blush is well pigmented. The rule "less is more" certainly applies in this case. In the pictures above you can see the swatches; in reality the blush isn't as orange as it is on my cheek - it has more pink tones but it's not as pink as on my hand either. The exact shade was extremely difficult to capture and I failed at this task.
The product is quite greasy to touch as it's based on vegetable oil and jojoba oil. This is why it glides on your skin and it is easy to blend. Obviously, this being a cream blush I apply it over foundation and then use some powder to set my make-up.
As far as I am concerned, the product has just one small drawback - you never know how long it's going to last. Sometimes the blush disappears after about 6 hours, sometimes I can see it on my face for the whole day. I have no idea why it behaves this way. However, if the product disappears, it does so evenly, there are no stains or anything. Also, it doesn't settle in your pores. The blush isn't comedogenic.
You can buy it HERE for 9 pounds/5.5 g.
I simply love this blush. If you are interested, give it a try :)
Mam jeden róż w kremie Inglota, w kolorze 80. Rzeczywiście świetnie się rozprowadza i nie robi plam :)
OdpowiedzUsuńwyszły Inglotowi te róże :) teraz jestem ciekawa prasowańców :D
Usuńtylko utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że muszę go mieć:)
OdpowiedzUsuńmusisz :) ja po ten róż bardzo często sięgam :)
UsuńOoo jaki ładny efekt daje! :) Podoba mi się, choć sama mam opory przed sięgnięciem po róż w kremie ;)
OdpowiedzUsuńja kiedyś też miałam opory, a teraz to moja ulubiona forma :)
UsuńCiekawy kolor, muszę się przejść do Inglota :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie :)
UsuńMiałam jakiś rok temu róż w kremie Inglota i niestety bardzo krótko się na mnie trzymał. W dodatku po paru dniach mnie po nim wysypało. Bardzo żałuję :(
OdpowiedzUsuńojej, co skóra to inna reakcja :(
Usuńja mam cerę tłustą, ale czasami róż trzyma się aż do deamkijażu
ja się boję różów w kremie
OdpowiedzUsuńStri, one nie gryzą :P
UsuńNoo, interesujący kolorek! Na buzi wygląda niesamowicie!
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Ci się podoba :)
Usuńale mnie kusisz, bardzo lubię kosmetyki Inglota :)
OdpowiedzUsuńnie dziwię się - ja również je lubię :)
Usuńjakiś taki ciemnawy ten odcień..
OdpowiedzUsuńna swatchach nałożyłam dużą ilość, zapewniam, że odcień jest dobry dla blondynek :)
UsuńNo i mnie zachęciłam, musze sobie go sprawić, bo kolor też mi się wyjątkowo podoba :)
OdpowiedzUsuńLady, widzę, że zupełnie przeszłaś na różową stronę mocy :D
Usuńbardzo się cieszę, że Ci się podoba :*
śliczny kolor! a Ty wiesz, że ja mojego jeszcze nie użyłam :P tylko malutkiego słoca na łapce zrobiłam :D
OdpowiedzUsuńw takim razie zachęcam do testów :)
Usuńja również jestem fanką róży w kremie, ale z tym nie miałam jak na razie do czynienia. skoro polecasz, to będąc w pobliżu muszę go obejrzeć ;)
OdpowiedzUsuńobejrzyj koniecznie :)
UsuńMam inny odcień i tez bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńsuper :)
UsuńŁadny odcień:) Róże w kremie z Inglota kuszą mnie od dawna!
OdpowiedzUsuńmnie też kusiły :) a teraz kuszą mnie ich prasowańce ;)
UsuńSzczerze mówiąc to nie widziałam tego produktu, ale chętnie bym się na niego skusiła ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMysle ze jesli chdozi o trwalosc nei do okreslenai pewnie zalezy to od tego jak czesto sie lapkami dotykasz do twarzy...mzoe wtedy on tak sie sciera? :)
OdpowiedzUsuńmożliwe... w sumie rzadko dotykam twarzy, ale czasem się zdarza
Usuńpewnie masz rację :)
Ładnie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCzuję się zachęcona, niestety.
OdpowiedzUsuńwiesz, możesz u mnie liczyć na samplik :) just say a word :)
UsuńUśmiecham się zalotnie i mrugam proszalnie oczkiem. :)
Usuńsamplik masz w kieszeni :)
Usuńsuper blog . zapraszam do siebie .
OdpowiedzUsuńMilo będzie jeśli skomentujesz a
jeszcze lepiej jak zaobserwujesz .
Jeśli zaobserwujesz to wstawiam twój baner .
Możesz nadesłaś własny lub ja zrobie :D
nie lubię kosmetyków w kremie ;/
OdpowiedzUsuńa ja bardzo :)
UsuńWow! Świetnie się na Tobie prezentuje! Kolor bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńdzięki :) kolor jest bardzo fajny :)
Usuńw życiu nie nałożyłam na polik czy w inne miejsce różu w kremie! boję się plam i innych przykrości :D
OdpowiedzUsuńzaręczam, że ten osobnik nie robi takich niespodzianek :)
Usuń