Zamiast słodyczy trochę witamin :)
Domowe, grillowane burgery jagnięce w pełnoziarnistej bułce (oprócz mięsa w bułce znalazła się sałata lodowa i piklowane ogórki). Do tego ziemniaczane łódeczki z piekarnika i zdrowsza wersja junk food gotowa :)
Tradycyjny angielski sunday roast przygotowany przez angielskiego kucharza :) Jest to tradycyjny obiad pojawiający się na angielskich stołach w niedzielę. Na talerzu widzicie pieczoną wołowinę, pieczone ziemniaczki, fasolkę, kalafiora, marchewkę i tzw. yorkshire pudding, rodzaj naleśnika.
Poczułam wiosnę i kupiłam sobie kwiatki :)
Zakupy kosmetyczne z tego tygodnia. Rozleciał mi się pilnik i skończył ukochany dwufazowy zmywacz Elegant Touch. Niestety nie było go tym razem w Superdrugu, więc zadowoliłam się zwykłą wersją bez acetonu. Skusiłam się też na dwie nowości lakierowe od Barry M...
Ostatnia książka od Eweliny :* Jakkolwiek lubię czytać o parach pochodzących z różnych kultur, tak tutaj całą przyjemność z czytania tej historii odebrała mi autorka... Ta kobieta strasznie irytowała mnie swoją bezdenną naiwnością. Dostała od losu tysiące znaków ostrzegających, żeby nie pchać się w związek bez przyszłości, i wszystkie zignorowała...
Książka opowiada historię dziwacznego związku między Szwajcarką Vereną a Arabem pochodzącym ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Chalidem. Para poznaje się w college'u w Anglii. Potem przez ponad 10 lat ich znajomość opiera się głównie na listach, rozmowach telefonicznych i kilku krótkich wizytach. Verena kilkakrotnie zrywa znajomość, ponieważ nie widzi ze strony Chalida konkretnego działania w kierunku skonsolidowania ich związku, po czym kilkakrotnie ją odnawia. W końcu para po kryjomu bierze ślub w obrządku muzułmańskim, mimo że Chalid musi pojąć za żonę kobietę wyznaczoną mu przez rodziców, a jeśli tego nie zrobi, przyniesie hańbę na całą rodzinę. A trzeba Wam wiedzieć, że Chalid jest szejkiem, nie jest to więc pierwsza lepsza rodzina. Verena oczywiście nie wyobraża sobie życia w związku z facetem, który ma więcej niż jedną żonę, więc w końcu go zostawia. Po skopaniu sobie i jemu dobrego kawałka życia - mówimy tu o kilkunastu latach wzdychania do tego samego faceta i trwającym zaledwie 4 miesiące małżeństwie... Nie wspominając już, że Chalid jest strasznie zaborczy, niewiarygodnie zazdrosny o zwykłe koleżeńskie kontakty Vereny z innymi mężczyznami. Dodatkowo mimo że wiążę się z Europejką, nie tłumaczy jej zasad panujących w Emiratach, a nieustannie denerwuje się na Verenę, kiedy ta popełnia błędy wynikające z nieznajomości tubylczych zwyczajów (toksyczny związek). Sama Verena co chwilę podkreśla swoją miłość do krajów arabskich i zwyczajów tam panujących, po czym za chwilę irytuje się na te same zwyczaje, które tak kocha. Mówię Wam, irytująca kobieta...
Lubię czytać Twoje streszczenia :) Boskie są!
OdpowiedzUsuńSame pyszności na Waszym stole goszczą :)
dzięki :D
Usuńdokładnie :) streszczenia są bombowe :D
Usuńjedzenie sprawia, że się ślinię. na szczęście na śniadanie zjadłam żurek Mamuni, więc jestem szczęśliwa!
dziękuję :*
Usuńa ja nie przepadam za żurkiem :]
mmm... te owoce wyglądają smakowicie :)
OdpowiedzUsuńbanan, śliwki, jabłko i pomarańcza - nic bardzo egzotycznego czy niedostępnego w Polsce ;)
UsuńOwoce!!!
OdpowiedzUsuńJestem na tak :)
A z tego niedzielnego obiadowego zestawu zjadłabym chyba tylko kalafiora i marchewkę ;)
nie lubisz zielonej fasolki? ani pieczonych ziemniaczków? :)
Usuńnie lubię uczucia irytacji zachowaniem bohatera tak w filmach, jak i książkach, aczkolwiek taka odczuwana bezsilność czytelnika jest niejako sukcesem autora, jeśli takie emocje z nas wydobył
OdpowiedzUsuńa co kwiatów - to chyba najlepszy sposób na sprowadzenie wiosny:)
wiesz, to prawdziwa historia spisana w firmie wspomnień przez Verenę. nie sądzę, żeby jej celem było wzbudzenie w czytelniku irytacji. chciała opowiedzieć swoją historię. tyle że ja ją czytając nie mogłam wzbudzić w sobie np. współczucia do Vereny, bo ona sama sobie nawarzyła tego piwa ;)
UsuńSunday roast wygląda tak smacznie!!! Muszę kiedyś zrobić podobny obiadek :)
OdpowiedzUsuńnie jest trudno ;)
UsuńZaciekawiła mnie książka:)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńi przez Ciebie zrobiłam się głodna ;)
OdpowiedzUsuńpokaz koniecznie i szybko "teksturowy" lakier z Barry M!
na pewno pokażę to dziwadełko :)
UsuńOczywiście najbardziej zafiksowałam się na Barry M ;)
OdpowiedzUsuńhe he :*
UsuńPyszne to jedzonko musiało być :D!
OdpowiedzUsuńowszem :)
Usuńale pyszniutko! :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie znoszę angielskich śniadań i angielskich niedzielnych obiadów, nie przestawiłabym się na ten smak i przede wszystkim na ten misz masz na talerzu ;) A ziemniaczane łódeczki z Aldi? Ostatnio tam takie kupiłam, w jakiejś czosnkowej przyprawie, paczka chyba 750g kosztuje ok. 0.55 funta, ale są absolutnie przepyszne, ich skórka przypomina mi taką z ziemniaków z ogniska :)
OdpowiedzUsuńangielskie śniadania są do niczego, to fakt, ale sunday roast lubię. zwłaszcza jak jest właśnie dużo warzyw :) i yorkshire pudding domowej roboty uwielbiam!
Usuńziemniaczane łódeczki są z Iceland :) mam blisko i praktycznie to stamtąd pochodzi większość naszego żarełka :) dzięki za polecenie, będę pamiętać :)
też dzisiaj sobie zrobiłam taki wielki talerz z owocami ;)
OdpowiedzUsuńno i fajnie ;)
UsuńDrugi lakier od Barry M szczególnie wzbudził mą ciekawość ;)
OdpowiedzUsuńto prawdziwe dziwadełko ;)
UsuńAż się przez Ciebie głodna zrobiłam... :D
OdpowiedzUsuńprzepraszam :P
UsuńFajny opis książki :D
OdpowiedzUsuńLakiery Barry M bardzo lubię:) no i hamburgery!!!
OdpowiedzUsuńja też! lakiery mają świetne :)
Usuńto były raczej lambburgery ;)
nie wiedzialam,ze tak wyglada klasyczny niedzielny obiad w Angli:D
OdpowiedzUsuńja takich nie gotuję, ale tak - tak to mniej więcej wygląda :)
UsuńDomowe hamburgery musiały być pyszne :)
OdpowiedzUsuńlepsze niż z MacDonald's ;)
UsuńChyba nigdy nie zrobiłam takich małych zakupów w drogerii:D
OdpowiedzUsuństaram się ograniczać ;)
UsuńNarobiłaś mi ochoty na domowe hamburgery, na pewno zrobię w tym tygodniu :)
OdpowiedzUsuńw takim razie smacznego!
UsuńPowinnaś pisać streszczenia książek, te umieszczane z tyłu okładki ;)
OdpowiedzUsuńhe he, chyba jestem na to zbyt dosadna ;)
UsuńLakiery bardzo ładne! Przeżywam właśnie fazę "nude" i to one pierwsze przyciągnęły moje oczka :)
OdpowiedzUsuńwielbicielka czerwieni przeżywa fazę nude? wow :)
Usuńa lakiery na pewno pokażę :)
Starość, Mrs. Simply, starość, a co by innego? :p
Usuńtaaa, jasne :P
UsuńJa też poczułam wiosnę i czaję się na przepiękne orichea w doniczkach ostatnio ^^
OdpowiedzUsuńwymyśliłam sobie że ustawię sobie na kominku, bo świetni będzie komponować się przy lustrze :D
świetny pomysł :)
Usuńteraz muszę coś zjeść, bo narobiłaś mi apetytu :D
OdpowiedzUsuńPrzebrnięcie przez tę książkę stanowiło nie lada wyzwanie... Niestety, wielu ludzi ignoruje sygnały ostrzegawcze. Nie reaguje na ataki zazdrości i agresji ze strony partnera. Niektórzy nie mają w sobie wystarczająco dużo siły, aby wyrwać się z takich chorych układów, dlatego wmawiają sobie, że mąż/narzeczony z pewnością zmieni postępowanie.
OdpowiedzUsuńChyba muszę sprawić sobie jakieś kwiaty, żeby poczuć powiew wiosny, bo na razie nic nie zwiastuje jej nadejścia...
Właśnie przypomniałaś mi o pilniku, który miałam wczoraj kupić. Oczywiście, wróciłam do domu bez połowy rzeczy... Chyba muszę zacząć przygotowywać sobie stosowne listy, żeby niczego nie przeoczyć;)
czyli też ją czytałaś? masz rację! a przecież tkwienie w takich związkach unieszczęśliwia. życie mamy tylko jedno, nie powinniśmy dawać się w nim pomiatać ;)
Usuńpolecam, kwiaty poprawiają humor :)
listy to dobry pomysł ;) mi też bardzo często zdarza się zapomnieć kupić coś ważnego...
Wiesz co kochana, mam taką refleksję, z resztą zwróciłam na to uwagę już na kilku poprzednich mobile mixach, że miło zobaczyć kogoś, kto je normalne porcje, a nie jak wróbelek. Bo jak czasem się widzi, jak dziewczyna opyla 2 mikro kanapeczki (którymi ja bym się szans najeść nie miała), a pod spodem komentarze 'bosz ile ty jesz', to mi autentycznie pęka żyłka ;). Więc jestem za :)
OdpowiedzUsuńSkoro mówisz, że książka z cyklu tych o pierniczeniu sobie życia na własne życzenie - będę omijać szerokim łukiem, bo mnie to też niemożliwie drażni. Ostatnio nawet mocniej.
A streszczenie - czyta się miodzio :).
Buziak :)
heh, ja jestem zdania, że obiad powinien być większym posiłkiem ;) inaczej bym się nie najadła...
Usuńoo, to omijaj, bo ta książka by na pewno Ci się nie spodobała.
dzięki :)
buźka :*
Owocki! Też ostatnio robiłam hamburgery (:
OdpowiedzUsuńfajny pomysł na obiad ;)
Usuńale smakołyki a ja jestem glodna
OdpowiedzUsuńkoniecznie coś przegryź :)
UsuńKwiaty mają świetny kolor! A danie niedzielne wygląda interesująco, z chęcią bym go spróbowała :D Lubię próbować nowych smaków, dań szczególnie w innych krajach ;)
OdpowiedzUsuńja też! fajnie jest popróbować "nowego" jedzenia ;)
Usuń