czwartek, 17 lutego 2011

Historia romansu pewnego różu i rozświetlacza

Za górami, za lasami żyła sobie dziewczyna. Zawsze była nieco próżna i ta próżność spowodowała, że dziewczyna zainteresowała się makijażem, bo chciała ładnie wyglądać. Jej kosmetyczka powoli zaczynała się zapełniać. Ciągle jednak czegoś w niej brakowało... Czego? Rozświetlacza! Tak więc pewnego dnia dziewczyna wybrała się do drogerii, gdzie jej wzrok przykuł ten produkt:



Pudełeczko było piękne. Dziewczyna zauważyła obok tester, który obiecywał, że rozświetlacz jest beżowy i ma piękne ale nienachalne drobinki. Niewiele myśląc pobiegła ze ślicznym pudełeczkiem do kasy. Dopiero w domu podniosła pokrywkę i oto, co ukazało się jej oczom:


"Różowy rozświetlacz"? - pomyślała. "No ale przecież dam mu szansę". Jak pomyślała, tak zrobiła. Chwyciła za pędzelek i zaczęły się próby. Testowała przez kilka tygodni i w różnym oświetleniu i w końcu ze smutkiem stwierdziła, że puder z rozświetlaczem nie ma nic wspólnego. Zawiedziona, niemalże wrzuciła produkt na dno kosmetyczki, aby zbierał kurz. Ale inna myśl przyszła jej do głowy: "Ten puder jest różowy. Może sprawdzi się jako róż?". I znowu zaczęły się testy. W końcu jednak okazało się, że "różu" nie było widać na buzi dziewczyny. Po tym odkryciu dziewczyna usiadła i zadumała się. Co by tu zrobić? Jej wzrok padł na kosmetyczkę. Zaczęła w niej grzebać i wygrzebała to:



Róż, którego nie używała, bo na buzi wydawał jej się zbyt intensywny. "A  może by tak... trochę matematyki"? - pomyślała. "Co by nam powstało, gdyby dodać jeden do drugiego"?


To!



Dziewczyna jeszcze nie wie, jak jej nowy róż będzie się sprawował na pućkach, bo na razie używa czegoś innego. Ale kiedy ten inny róż się skończy, a skończy się niedługo, w pogotowiu będzie 16 gramów różu z drobinkami, idealnego na wiosnę i lato...

13 komentarzy:

  1. ha! wiedziałam, że nie mogę być jedyną osobą na świecie, która za tym różo-rozświetlaczo-nie-wiadomo-co nie przepada i nie wie, co z nim zrobić :) Niedawno też go opisywałam i ja swojego potraktowałam znacznie łagodniej, bo poszedł w inne ręce po prostu :)
    16 g różu? Kogoś tu czeka dłuuuugie zużywanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cathy, czytałam Twoją recenzję, ale nie mogłam zamieścić komentarza, bo Twój blog nie wierzy w prawdziwość mojego adresu e-mail. Nie rozumiem tego:(
    O tak, 16 gram to spora ilość, na niejedną wiosnę, że tak powiem;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładnie Ci to wyszło :) fajny kolor. Ja mam dość ciemną cerę (w lecie baaardzo ciemną), więc na mnie Return to Paradise wygląda jak rozświetlacz i świetnie się sprawdza na co dzień, ale dla jaśniejszych karnacji rzeczywiście może się nie nadawać. A z testerami wiadomo jak jest: nie dość, że lampy w szafach zmieniają kolor, to jeszcze tyle osób pakuje tam paluchy, że odcień może się lekko różnić od oryginału ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. hahaahah fajny pomysł:) Ciekawe jak się będzie sprawować na policzkach.

    OdpowiedzUsuń
  5. a., zazdroszczę, ja jestem dość blada i mam cerę naczynkową, więc moja buzia jest różowawa:( Nienawidzę tego:(

    kobiecewariacje, też jestem ciekawa, ale obiecałam sobie najpierw wykończyć róż TBS;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie żal Ci było tak "potraktować" kosmetyki ;) :D?. Ładny kolorek Ci wyszedł:).

    Ja też mam ten różyk My Secret, faktycznie jest mocny:/ a rozświetlacz Essence u mnie się sprawdza jako delikatny róż:) Chociaż mam lepsze róże i rożwietlacze, on taki sobie jest;)

    OdpowiedzUsuń
  7. wiesz, the grass is always greener on the other side - nawet sobie nie wyobrażasz ile bym dała, żeby być blada ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. kleopatre, przynajmniej będę ich teraz używać;) choć nie powiem, trochę mnie bolało jak je tak gniotłam na miazgę...;)

    a., bladość jest ok, ale naczynka... ble

    OdpowiedzUsuń
  9. simply_a_woman - kurczę, jak to? Nie powinno być żadnych problemów :( Nawet weryfikacji obrazkowej u mnie przecież nie ma ... Komentarz jest od razu widoczny po wpisaniu... Może jakaś literówka się wkradła, albo co? E, ja też nic nie rozumiem :D

    OdpowiedzUsuń
  10. łohoho super to wyszło! Ja teraz staram się wykończyć benefit'a, już mi się trochę znudził...

    OdpowiedzUsuń
  11. Cathy, próbowałam zamieścić komentarze pod kilkoma Twoimi wpisami i zawsze pojawiała się wiadomość po angielsku na białym tle, że mam podać prawidłowy adres e-mail, pisownię też sprawdzałam... No cóż, wiedz, że zaglądam na Twój blog codziennie, bo jest świetny:)

    Sprawdzanko, znam ten ból, jak kosmetyk się znudzi, a jest dobry i świeży...

    OdpowiedzUsuń
  12. Cathy, sorki, wiadomość jest po polsku: "Błąd: proszę podać prawidłowy adres e-mail." (próbowałam skomentować post o pomadkach z silk naturals). Tak od kilku dni. Ale widziałam, że inne dziewczyny nie miały problemów

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli podzielisz się swoją opinią :)

Bardzo proszę o niepozostawiane komentarzy typu: "Fajny blog. Obserwuję i liczę na to samo". Nie reaguję na agresywną autopromocję, więc nie spamuj, a ja nie będę musiała cenzurować :)

UWAGA: komentarze w postach starszych niż 7 dni są moderowane. Zmusił mnie do tego zalew automatycznie generowanych komentarzy, mających na celu reklamowanie różnych stron internetowych.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...