W styczniu gromada moich kosmetyków zmówiła się, by się pokończyć. Stąd trochę tego jest...
Kolorówka:
Wykończyłam dwie lekkie, nawilżające pomadki: Revlon Colorburst Lip Butter w odcieniu 010 Raspberry Pie (klik) oraz niedostępną już Wibo Eliksir w odcieniu 06 (klik). Skończył mi się też intensywnie w ostatnich miesiącach eksploatowany lakier Colour Alike 7 Oriental Red (klik). Maskarę Lovely Pump Up zużyłam i choć bardzo ją lubię (klik) w proteście przeciwko polityce Wibo/Lovely więcej jej nie kupię, natomiast nieciekawą maskarę Maybelline Push Up Drama (klik) mam zamiar wyrzucić w niedzielę, kiedy to wrócę do UK. Dałam jej ponad dwa miesiące na wykazanie się i już nie chce mi się po nią sięgać, bo efekt naprawdę mnie nie zadowala.
Pielęgnacja:
Mamy tutaj kosmetyk z prawie każdej kategorii w dziale pielęgnacja twarzy. Do demakijażu fantastyczny olejek hydrofilny w wersji zielona herbata z Biochemii Urody. Kosmetyk bardzo dobrze rozpuszcza makijaż twarzy, a makijaż oczu w dużym stopniu (zwykle jakieś resztki doczyszczam micelem), a przy tym ma ładny skład i nie uderza po kieszeni. Kilkuetapowe oczyszczanie twarzy (olejek myjący, micel, mydło + woda, tonik) bardzo służy mojej cerze. Peeling enzymatyczny w proszku Cell Fusion C (klik) to kolejny doskonały kosmetyk. Bardzo wygodny w obsłudze i niezwykle skuteczny - po umyciu nim twarzy skóra jest dogłębnie oczyszczona i rozświetlona, ale bez uczucia ściągnięcia; coś wspaniałego. Natomiast krem do mycia twarzy Shiseido Ibuki (od kochanej Hexxany) niczym mnie nie zachwycił. Wprawdzie nie wysuszał skóry, ale nie dawał mi poczucia doczyszczenia skóry, a poza tym nie mogłam stosować go częściej niż raz dziennie. Kiedy sięgałam po niego rano i wieczorem, pojawiały się bolące podskórne gule. Po odstawieniu i uporaniu się problemem spróbowałam jeszcze raz i sytuacja znowu się powtórzyła. Przy używaniu raz dziennie, rano, na szczęście wysypów nie było, ale powrotu na pewno nie przewiduję. Dalej, depigmentacyjne serum z retinolem i kwasem azaleinowym Azelac RU Sesdermy (klik) rzeczywiście wyrównało koloryt mojej cery i pomagało mi skutecznie pozbyć się świeżych blizn po wypryskach. Warto również zaznaczyć, że kosmetyk zawiera cenione składniki przeciwstarzeniowe. Od Asi wiem, że jest to wspaniała, przeciwzapalna pozycja dla osób z rosacea, gdyż skutecznie pomaga uporać się z grudkami, ale sama (na szczęście) nie miałam okazji tego sprawdzić. Mam nadzieję, że przy dobrej pielęgnacji łagodzącej rosacea się na mojej naczynkowej cerze nie rozwinie... Keep Young and Beautiful od REN (od Hexxany) to też swojego
rodzaju serum. Jego głównym zadaniem jest natychmiastowe działanie
liftingujące, ale moja cera jest na razie w bardzo dobrym stanie i
żadnej różnicy nie zaobserwowałam. Mazidło ma formę żelu i pozostawia na
skórze lepką powłokę, którą znosi aplikacja kremu. Zachwytów brak,
szczerze mówiąc. W kwestii kremów pod oczy wykończyłam pozycję od Arkany z kwasem laktobionowym (klik).
Jest to kosmetyk aspirujący do bycia luksusowym, ale choć mi nie
zaszkodził, specjalnie mnie też nie zachwycił. Wolę bardziej odżywcze
kremy, na które nie trzeba szukać sposobu w kwestii aplikacji (krem
Arkany bardzo się mazał podczas wcierania i wklepywania). Krem REN V-Cense Revitalising Night Cream (od Hexxany) stosowałam, zgodnie z przeznaczeniem, na noc. Odebrałam go jako taki podstawowy nawilżacz; nic mniej, nic więcej. Maska z białą glinką od Living Source (od Hexxany) dostanie swój osobny wpis. Bardzo polubiłam się z tym kosmetykiem.
Jak pisałam niedawno, bardzo polubiłam się z kremową maseczką Flos-Leku, przeznaczoną dla cery z problemami naczyniowymi (klik). Ten niepozorny kosmetyk bardzo ładnie łagodzi rumień, a stosowany regularnie rzeczywiście wycisza grę naczyń. Zdecydowanie zasługuje na uwagę. Antyperspirant Rexony Maximum Protection znalazł się w moich ulubieńcach ubiegłego roku (klik), ale ostatnio jego działanie pod koniec dnia coś osłabło. Czyżby po zużyciu kilku opakowań moja skóra przyzwyczaiła się do niego? Na szczęście odżywka Biovax bambus i olej awokado trzyma poziom, nieustannie służąc moim włosom. Są po niej miękkie, gładkie i lśniące; mizialne. Olej śliwkowy sprawdza się i na moich prostych włosach, jak i na loczkach mojej trzylatki, ładnie je zmiękczając i ujarzmiając puch. Glinka do skóry głowy od Dermaglin jest w porządku - pomaga dogłębnie doczyścić skalp. Saszetka kremu pod oczy Resibo zrobiła mi apetyt na więcej.
Zacznijmy od wielkiego nieobecnego - na zdjęciu przez moje przeoczenie zabrakło opakowania po fantastycznym kremie do rąk Podopharm (klik). Ma on przyjemny jagodowy zapach i bogatą konsystencję, która doskonale nawilża i regeneruje skórę dłoni, a także dba o skórki od paznokci. Co jeszcze fajniejsze, krem daje efekty długofalowe; z biegiem czasu wymaga coraz rzadszej aplikacji utrzymując skórę dłoni w bardzo dobrym stanie. Mój hit. Opakowanie po mocznikowej Isanie do dłoni chyba nikogo nie dziwi? To mój sztandarowy kosmetyk do nocnej pielęgnacji dłoni, od lat. Saszetka glinki do skóry głowy Dermaglin i opakowanie po antyperspirancie Rexony to nie dubel z poprzedniego zdjęcia - tamte wyżej skończyły mi się w UK przed przyjazdem do Polski w połowie stycznia, a te tu miałam u rodziców i wykończyłam w Polsce (antyperspirant służył mi podczas kilku przyjazdów; nie zużyłam go w dwa tygodnie - tak gwoli ścisłości). Po wieczornej kąpieli zabezpieczam się nie antyperspirantem, a delikatniejszym dezodorantem - do tego od Alterry nie miałam większych zastrzeżeń. Nie czułam z rana od siebie zapachu potu. Masło do ciała z shea i olejem migdałowym od Wellness & Beauty bardzo lubię (klik). Już je kiedyś miałam; teraz do niego wróciłam. To skuteczny nawilżacz do ciała o pięknym zapachu i w miarę dobrym składzie. Tego ostatniego nie mogę powiedzieć o serum antycellulitowym Wygładzająca Eksfoliacja od Lirene (klik). Liczyłam na lepsze działanie w kwestii ujędrniania skóry; dostałam jedynie nawilżenie. Wysuszacz Sally Hansen Insta-Dri bardzo lubię i często do niego wracam, mimo iż zaczyna się ciągnąć po zużyciu 2/3.
Żel pod prysznic Original Source - ot żel. Pachnie, myje, nie zapada w pamięć. Nie to co żel do higieny intymnej Intimelle, który zapisał się w mojej pamięci negatywnie. Nie dawał mi poczucia czystości i odświeżenia, w ogóle nie chciał się pienić - generalnie czułam się, jakbym myła się samą wodą. Szybko zaczęłam zużywać go również do prania pędzli, a nawet mycia ciała, byle skończyć i zapomnieć. Znacie te żele? Lubicie? No i suchy olejek Lirene (klik). Taaaa, miał tylko nawilżać i natłuszczać skórę na kilkanaście godzin, ale coś nie wyszło i już godzinę po aplikacji skóra wołała: pić!
Uff. Nie mówiłam, że kosmetyki się zmówiły i wyszła ich cała kupa? Czy może to ze mnie robi się coraz większa pudernica? :P
Też właśnie kończę eliksir i to w tym samym kolorze :)
OdpowiedzUsuńLubię ten tusz Lovely :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńwiększości rzeczy nie znam.
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńTusz Lovely się u mnie nie sprawdził. Uwielbiam żel Intimelle, ale zawsze kupuję wersję rumiankową.
OdpowiedzUsuńja do Intimelle raczej nie wrócę...
UsuńImponujące denko! Świetnie rozpoczęłaś 2017 :)
OdpowiedzUsuńsama się zdziwiłam, że aż tyle tego :D
UsuńLubię żele OS, ale mam wrażenie że znikają jak woda. Dlatego kupuję coraz rzadziej, chyba że mam ochotę na jakiś konkretny zapach bądź nowość.
OdpowiedzUsuńSkupiłam się na "zerowaniu" kolorówki, żeby zużyć do końca w pierwszej kolejności to, co już jest mocno "nadgryzione" LOL Jeszcze miesiąc i zaszaleję z zakupami paru kolorowych mazideł do ust :)))
u mnie też bardzo szybko się zużywają.
Usuńoho, pewnie masz co nieco wypatrzone :D
:))) mam, ale trzymam się postanowienia. "mola" żądzy nowości wypełniłam czymś innym i widzę, że była to dobra decyzja.
Usuńja też mam taki plan na 2017 :D
UsuńSpore zużycie. O co chodzi z bojkotem Lovely?
OdpowiedzUsuńnie podoba mi się ich chamskie kopiowanie kosmetyków wielu różnych marek, podniesienie cen i przeniesienie produkcji do Chin, dlatego nie zamierzam ich wspierać swoimi zakupami...
Usuńteż miałam zadać to pytanie. rzeczywiście kopiują na potęgę. tusz Lovely też bardzo lubię ale teraz przechodzę fazę rzęs zrobionych przez stylistkę. nie długo idę na kolejne 3-4d
UsuńWiele firm kopiuje. Wszystkie produkty MUR to też kopie. Akurat mi to nie przeszkadza dopóki nie są to podroby takie jak np na aliexpres. Ale przeniesienie produkcji do chin nie bardzo mi się podoba. Muszę zgłębić temat. Chociaż produkty zara Adidas czy nasze Reserved też produkują w chinach Bangladeszu itp i nikomu to wówczas nie przeszkadza.
Usuńz mojej perspektywy wygląda to tak: MUA, MUR, Revolution i podobne tworki kopiują od samego początku swojego istnienia i wszyscy to doskonale wiedzą. poza tym nie są to polskie marki.
Usuńtymczasem Wibo do mniej więcej 2015 roku nie kopiowało na dużą skalę innych marek; podążali za trendami, owszem, ale produkty nadal były "ich". a w zeszłym roku zaczęło się na całego: odejście od własnych, autorskich kosmetyków, a kopiowanie NARSa, Urban Decay, Kylie Jenner, a nawet, kurczę Sleeka. poza tym to przejście do produkcji w Chinach - po co? cieszyłam się, że kosmetyki produkowane są w naszych Kartuzach. aż tu nagle bach! Chiny. przy czym podnieśli ceny, bo za swoje kopie zaczęli sobie liczyć. to dla mnie bardzo wyraźny sygnał, że po prostu chcą się nachapać pieniędzy i nic innego (tradycja, polskość, oryginalność) nie jest ważne. zatem bojkotuję Wibo/Lovely, bo niedawno w ich polityce nastąpił ogromny (przeze mnie niespodziewany) zwrot w niepożądanym kierunku. kompletnie straciłam do nich zaufanie.
jakie duze denko :)
OdpowiedzUsuńja mam wrazenie, że mi bardzo mało produktów do pielęgnacji się zużywa... do twarzy jako tako, ale do ciała - opornie :)
ja zimą jestem w smarowaniu ciała bardzo regularna, inaczej skóra wysycha, swędzi i jest nieprzyjemnie :/
UsuńDobrze Ci poszło :D Znam kilka kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńLubię ten tusz z Lovely :)
OdpowiedzUsuńwiele osób go lubi ;)
UsuńObecnie też używam dezodorantu z Alterry właśnie jako łagodniejszego zamiennika antyperspirantu :) Może nie jest super skuteczny, ale się sprawdza.
OdpowiedzUsuńu mnie się sprawdza tylko na noc...
UsuńMiałam pytać o ten bojkot, ale doczytałam w komentarzach. Na szczęście są jeszcze inne dobre tusze :)
OdpowiedzUsuńotóż to.
Usuńbardzo lubię ten tusz Lovely, jak również korektor pod oczy Wibo, a także ich lakiery, ale przecież je kupując wspieram markę, a niestety nie zgadzam się z wprowadzonymi przez nich zmianami, więc muszę się z nimi pożegnać...
Lubię ten tusz Lovely, ale masz rację (w kilku komentarzach wyżej), że to, co ta firma wyczynia, nie jest fair.
OdpowiedzUsuńtrudny temat, ale naprawdę czuję się w pewien sposób oszukana, jeśli to dobre słowo :/
Usuńto powiedziawszy, staram się zużyć te kosmetyki od nich, które już mam...
UsuńRozumiem Cię w 100%
UsuńHej, zawitałam tu po dramatycznie długiej przerwie - pamiętam jeszcze jak byłaś w ciąży, a tu bam!!! - 'moja trzylatka'. Nie wiem czy jeszcze mnie pamiętasz, ale ja pamiętam bardzo dobrze, że za czasów mojego kosmetycznego fisia (teraz już tak nie testuję, makijaż robię, ale minimalny :)) odwiedzałyśmy się nawzajem często :).
OdpowiedzUsuńKrem z isany do rąk - również mój must have wieczorny, tusz z wibo bardzo lubiłam przez te kilka lat, ale ostatnio uparcie zaczął się mazać i oczy piekły mnie po 2 tygodniach od otwarcia. Dlatego opakowanie, które mam w zapasie jest ostatnim. Z resztą mam dla niego zamiennik - niby 2x droższy, ale też znacznie lepszy (wodoodporny maybelline lash sensational, mogę kupić za 20zł u mnie w mieście, przeczuwam dłuższą znajomość ;)). Zaintrygowałaś mnie maską z biovaxu, bo kocham olej awokado i to, co robi z moimi włosami (już nie rudymi z resztą :D).
A zamiast płynu do higieny intymnej, ginekolog polecała płyn emolientowy (do mycia ciała, kupowany w aptece). Mam ekstremalnie wrażliwe okolice intymne, po niektórych płynach myślałam, że zdejmę sobie skórę, tak swędziało. Spróbowałam z tym poleceniem - coś wspaniałego. Wzięłam też taki bez parafiny, bo ona też nie działa na mnie nadzwyczajnie, ale pozbyłam się podrażnień. Z resztą moja mama też jest zadowolona.
Ściskam mocno i pozdrawiam!
Hej, hej :*** pewnie, że Ciebie pamiętam. było mi bardzo smutno, kiedy przestałaś prowadzić bloga....
Usuńuwielbiam lash sensational (ale wersję niewodoodporną). to jedna z najfajniejszych maskar w drogerii :)
to odżywka Biovax. maska też jest, ale odżywkę bardziej polubiłam :)
oooo, ciekawe. będę musiała spróbować. dzięki za radę :)
ale fajnie, że się odezwałaś!makijaż mineralny jest super, też można recenzować jakby co ;) powrót Cię nie korci ani troszkę? :*
Jak mi miło, że jeszcze mnie nie zapomniałaś :)))
UsuńLash sensational miałam niewodoodporny, był świetny. A na zimę zaopatrzyłam się w wodoodporny, bo po ostatnim słońcu, mrozie i śniegu, kiedy musiałam odśnieżyć auto i spłakałam się przy tym jak durna (uwielbiam moje wrażliwe oczy) stwierdziłam, że stylizacja na pandę nie do końca mi pasuje ;). I tak korzystam z dwufazy do zmywania, więc nawet wodoodporny schodzi ładnie. A i rzęsy wyglądają po nim super :).
Za odżywką się na pewno rozejrzę, na razie kupiłam po raz kolejny tę z garniera - ultra doux, właśnie z awokado. W sklepie nie mieli biovaxa, rozejrzałam się :D.
Płyn mam z emolium 'kremowy żel do mycia' i naprawdę nie spodziewałam się, że zapewni mi aż taki komfort. Sama się cieszę, że na zajęciach udało mi się wyłapać taką ciekawostkę :D.
Makijaż robię czasem mineralny (mam podkład i 2 mineralne róże), ale głównie minimalny ;). Maluję się na co dzień, jak muszę 'iść do ludzi udawać dorosłego człowieka' ;), ale używam do tego codziennie tych samych produktów. Czasem coś zmienię, ale nie na tyle, żeby było o czym pisać :). Jakieś kolory na oczach czy coś mocniejszego - może ze 2x do roku, jak trafi się większe wyjście. Zrobiłam się strasznie nudna ;). Choć przyznam, czasem korci, żeby się komuś wygadać, że znalazłam nowy genialny podkład albo jak ciężko mi ustrzelić dobrą bazę pod cienie. Ale naprawdę nie ma tego tyle, żeby było o czym pisać na blogu.
Ciągnie mnie do innego projektu, ale za to też się nie mogę zabrać. Może, kiedyś :).
Ściskam ciepło i obiecałam sobie tu zaglądać częściej!!!
Buźka!
pamiętam większość Dziewczyn, z którymi zaczynałam i nawiązałam nić porozumienia. blogosfera po czasie się zmieniła, ale pozostaję sobą i czasem tęsknię za tamtymi czasami. cóż, life goes on. nie wyobrażam sobie nie móc gdzieś się wygadać; blogowanie to nadal idealna dla mnie rozrywka ;)
Usuńtakie ciekawostki są najlepsze, moim zdaniem :]
ja też makijażowo się zmieniłam. OK, nie ma w mojej kosmetyczce minimalizmu jeśli o ilość chodzi, ale na oczach panują neutrale, a za to stawiam na intensywne usta. z wiekiem mój naturalny kolor ust robi się coraz bledszy, a w nudziakach nie wyglądam najkorzystniej, zatem dodaję swojej twarzy życia pomadkami :)
jakbyś zabrała się za ten tajemniczy projekt koniecznie daj znać :*** no i zapraszam do komentarzowych rozmów :*
O co chodzi z polityką Wibo/Lovely? O to, że coraz więcej kosmetyków produkują w Chinach czy o coś innego?:)
OdpowiedzUsuńpozwolę sobie skopiować, co napisałam w odpowiedzi na kilka komentarzy powyżej :)
Usuń"z mojej perspektywy wygląda to tak: MUA, MUR, Revolution i podobne tworki kopiują od samego początku swojego istnienia i wszyscy to doskonale wiedzą. poza tym nie są to polskie marki.
tymczasem Wibo do mniej więcej 2015 roku nie kopiowało na dużą skalę innych marek; podążali za trendami, owszem, ale produkty nadal były "ich". a w zeszłym roku zaczęło się na całego: odejście od własnych, autorskich kosmetyków, a kopiowanie NARSa, Urban Decay, Kylie Jenner, a nawet, kurczę Sleeka. poza tym to przejście do produkcji w Chinach - po co? cieszyłam się, że kosmetyki produkowane są w naszych Kartuzach. aż tu nagle bach! Chiny. przy czym podnieśli ceny, bo za swoje kopie zaczęli sobie liczyć. to dla mnie bardzo wyraźny sygnał, że po prostu chcą się nachapać pieniędzy i nic innego (tradycja, polskość, oryginalność) nie jest ważne. zatem bojkotuję Wibo/Lovely, bo niedawno w ich polityce nastąpił ogromny (przeze mnie niespodziewany) zwrot w niepożądanym kierunku. kompletnie straciłam do nich zaufanie."
Rozumiem Twoje stanowisko, przyjaciółka rzeczywiście wspominała, że nawet nazwy pomadek są wzorowane na ich zagranicznych "inspiracjach". Ja też nie przepadam za takim postępowaniem. Mam oryginalną paletkę Too Faced i nie zamierzam kupować tańszych odpowiedników. Sama pracuję twórczo i dlatego szanuję cudzą pracę, bo zdaję sobie sprawę, że tę paletę w formie czekolady ktoś zaprojektował, a ktoś inny bezczelnie ją skopiował. Nie toleruję podrób, dotyczy to torebek, perfum, ciuchów i kosmetyków.
Usuńmnie również takie praktyki bardzo mierzą. a już zwłaszcza jeśli, jak Wibo, ni z tego ni z owego robi się taki zwrot w polityce. maskara
UsuńMoże kiedyś się skuszę na masło Wellness&Beauty, ale przede mną jeszcze z 7 maseł The Body Shop :P
OdpowiedzUsuńha ha, miłego smarowania :)
UsuńWszyscy zachwalają ten tusz Lovely :) Szkoda, że olejek Lirene się nie sprawdził...
OdpowiedzUsuńe tam szkoda; jest Evree, jest Kneipp - mamy w drogerii fajne olejki :)
UsuńPiękny jest kolor lakieru z Colour Alike. Uwielbiam takie klasyczne, mocne odcienie. Miałam któreś z masełek Revlon, ale kompletnie nie trafiłam z kolorem, a na pomadkę Wibo się nie załapałam :(
OdpowiedzUsuńnie ma czego żałować. eliksiry to nie były pomadki wysokich lotów :]
UsuńTusz z Lovely kocham!
OdpowiedzUsuń:)
Usuń