W ubiegłym roku nie obyło się bez rozczarowań, choć mam wrażenie, że jest ich mniej niż w latach poprzednich. Chyba jestem rozsądniejsza w swoich wyborach. No ale że niewypałów całkowicie wyeliminować się nie da, oto one.
Pielęgnacja
L'Oreal Elvive, Extraordinary Oil, nourishing leave-in cream (klik)
Nie odpowiadało mi w tym produkcie nic. Po pierwsze, tak lejącego w konsystencji kosmetyku nie powinno pakować się do tubek, z których na bank się wyleje, bo nie ma innej opcji. Po drugie, okropny zapach ne umila stosowania, choć na to można by przymknąć oko, gdyby produkt działał. A nie działa - nie nawilża, nie odżywia, nie wygładza, nie dodaje blasków, nie chroni końcówek. Wręcz pogarsza sytuację.
L'Oreal Nutri-Gold, krem pod oczy (klik)
W moim odczuciu ten krem ma tylko dwa atuty - luksusowe opakowanie oraz fakt, że nie roluje się pod korektorem. Poza tym wypada słabo. Przez to, że jest bardzo zbity, trudno go zaaplikować bez naciągania skóry pod oczami, a poza tym nie za bardzo działa. Ani nie nawilża dostatecznie, ani po czasie nie zmienia stanu skóry pod oczami na lepsze. Ba! Zimą zauważyłam na rejonach podocznych suche placki, z którymi błyskawicznie poradził sobie dużo tańszy i dużo lepszy krem (serum przeciwzmarszczkowe z pielęgnacyjnych ulubieńców) Avy...
Omorovicza, Queen of Hungary Mist (klik)
Miałam względem tej mgiełki duże oczekiwania, bo to drogi produkt jest. Chciałam, aby okazał się co najmniej tak dobry, jak łagodzący tonik Pat&Rub/Naturativ. Niestety... Kosmetyk mnie podrażniał, powodował pieczenie i wychodził mi po nim na policzki rumień. Poza tym na twarzy zostawał intensywnie świecący się film. Efekt odwrotny od zamierzonego. Miałam również okazję zapoznać się z oczyszczającą maseczką z glinką tej marki i o ile po jej zastosowaniu rumień mi nie wyłaził, a cera była dobrze oczyszczona, to pieczenie, które mi fundowała, było bardzo nieprzyjemne.
Petal Fresh, odmładzający szampon do włosów (klik)
Ten szampon zafundował mi podrażnienie skalpu stulecia. Zaczęło się od nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia, potem pojawił się suchy
łupież, który następnie przeszedł w łupież tłusty, który przeszedł w łuskę;
skalp swędział jak szalony i włosy dużo szybciej przetłuszczały się u
nasady. NIGDY więcej.
Pszczela Dolinka, kawa z mlekiem - mydło naturalnie pilingujące (klik)
Nie jest to może bubel, bo dobrze myje skórę, ale zupełnie nie wywiązuje się ze swojego głównego zadania. Miał to być kawowy peeling w mydle, a w rzeczywistości coś tam mnie pomasował przy pierwszej kąpieli, a potem fusy powiedziały ahoj i baj baj, i miałam w rękach zwykle mydło o przeciętnym zapachu. Zawiodłam się bardzo, bo kawowe mydło Lawendowej Farmy to zdzierak fantastyczny! (Teraz, kiedy sama sobie o nim przypomniałam, koniecznie muszę kupić ponownie)
Bliss, fatgirlslim, serum antycellulitowe i ujędrniające (klik)
Znowuż, nie jest to bubel, bo trochę skórę ujędrnia, ale za tę cenę (około 30 funtów) powinien ujędrniać lepiej - chociażby jak ta dużo tańsza terapia antycellulitowa. Stąd moje rozczarowanie. Nie wspominając, że pakowanie tak wodnistego kosmetyku do słoiczka to jakiś kiepski żart.
Fusswohl, krem zmiękczający do stóp (klik)
Słabo działający śmierdziel. Zajeżdża jak najtańszy cytrynowy płyn do dezynfekcji muszli klozetowej wlany do ubikacji pełnej starej uryny.
Kolorówka
Artdeco, mineral eyeshadow base (klik)
Kosmetyk ma wygodne opakowanie, przyjemną, masełkowatą konsystencję i dobrze podbija kolor cieni. Niestety na moich tłustych, opadających powiekach utrzymuje cienie na miejscu
przez około 7 godzin, po czym wszystko zaczyna migrować w załamanie, a ja zazwyczaj noszę makijaż dłużej.
L'Oreal, False Lash Architect Mascara (klik)
U mnie maskary L'Oreal to totalne buble. Za wyjątkiem wersji So Couture mają przekombinowane, trudne we współpracy szczoteczki i przede wszystkim osypują się jak szalone, fundując mi obrzydliwą pandę. Nie, nie, nie.
L'Oreal, Infallible 24h Matte Powder (klik)
Tak, oczy Was nie mylą, kolejny kosmetyk L'Oreal w tym zestawieniu. Puder-koszmar. Produkt daje nienaturalne, widocznie pudrowe wykończenie na skórze (nawet nałożony w minimalnej ilości), zbiera się na meszku na twarzy, potrafi zebrać się w porach i podkreśla wszystko, co chciałybyśmy zatuszować (linie, suche skórki). Najgorzej (najciężej) wygląda nałożony załączonym puszkiem; najlepiej (ale wciąż niesatysfakcjonująco) - wilgotnym jajkiem typu Beauty Blender. Spryskanie makijażu mgiełką też nie ratuje do końca sytuacji. Co gorsza, suchość kosmetyku nie przekłada się na realne działanie matująco-utrwalające. Puder coś tam matuje, ale może na jakieś 3-4 godziny, a po wymieszaniu z sebum robi na twarzy efekt ciasta. I nie utrwala makijażu, co doskonale widać chociażby po telefonie.
Ogólnie to z L'Orealem sprawa u mnie jest taka: ich pielęgnacja to w moim przypadku w większości rozczarowania (lubię micela z serii Ideal Soft oraz różowy szampon i odżywkę Elseve - i to by było na tyle), a w kolorówce albo natykam się na hity, albo na buble - nic pośrodku. Sprawia to, że kompletnie nie mam zaufania do tej marki, choć czasem coś się do mnie uśmiechnie z szafy z kolorówką (na pewno nie maskary i raczej nie cienie).
Lovely, kiss kiss lips (klik)
Beznadziejny błyszczyk o tandetnym opakowaniu, które pękło mi w trakcie używania, obrzydliwym, chemiczno-landrynkowym zapachu i z małą gąbeczką, która nabiera niewystarczającą na jedną aplikację ilość kosmetyku. Poza tym mazidło jest lepkie, a na złączach warg powstaje nieestetyczna biała linia. Fuj.
Dużym rozczarowaniem roku jest dla mnie nowa polityka Wibo/Lovely. Kiedyś była to jedna z moich ulubionych polskich marek w kwestii kolorówki, zwłaszcza lakierów do paznokci. Ich obecne działania obserwuję z ogromnym niesmakiem. Chamskie kopiowanie (łącznie z opakowaniami i nazwami) na ogromną skalę bestsellerów takich marek jak Too Faced, Urban Decay, NARS, Kylie Jenner, a nawet Sleek, oraz przeniesienie produkcji z Polski do Chin z jednoczesnym podniesieniem cen sprawiło, że kompletnie straciłam dla marki szacunek i nie będę tego postępowania wspierać zakupami. Najgorsze jest to, że póki będzie popyt, póty takie praktyki będą kwitnąć, a ja tam sobie mogę kwękać.
Lakiery Zoya. Mam dwa (klik) i niestety - choć kolory piękne, to skubańce w ogóle nie chcą na mnie schnąć (a raczej - zajmuje im to kilka godzin), nawet przy asyście wysuszacza :(
Inne
Ostatnim moim rozczarowaniem roku jestem ja, a raczej moja niemożność wprowadzenia zmian żywieniowych. W październiku 2015 roku uznałam, że chcę schudnąć 10 kg i wrócić do wagi, w której dobrze się czułam. Dałam sobie na spokojnie rok i zaczęłam regularnie i bez wymówek ćwiczyć pięć razy w tygodniu. I ćwiczę (około 40 minut dziennie) - trzy razy w tygodniu HIIT plus ćwiczenia siłowe, w pozostałe dni albo pilates, albo kardio + ćwiczenia siłowe. Uwielbiam ćwiczyć i uwielbiam robić to z kanałem Fitness Blender (gorąco polecam wszystkim, którzy z różnych względów nie mogą zapisać się na siłownię). I co? Moja waga (wraz z dorodnym, obrzydliwym, wyhodowanym po ciąży muffin topem) stoi w miejscu. Nie dlatego, że jestem leniem i nie ruszam wielorybiego tyłka z kanapy, a dlatego, że nie potrafię przestać zajadać stresów słodyczami i przekąskami, nie mówiąc o uzależnieniu od energetyków (w moim przypadku klasyczny binge eating). Mam problem natury psychologicznej i totalny brak silnej woli. Ktoś musiałby dosłownie stać nade mną z batem, żeby chlastać mnie za każdym razem, kiedy sięgam po zakazany owoc. Naprawdę chcę to zmienić, ale nie potrafię. Nie ma dnia, żebym nie uległa chorym nawykom. Codziennie zawodzę samą siebie w tym jednym, a jakże trudnym do wyeliminowania aspekcie. Obiecywanie sobie, że w 2017 roku będzie inaczej póki co spaliło na panewce :(
L'Oreal, Infallible 24h Matte Powder (klik)
Tak, oczy Was nie mylą, kolejny kosmetyk L'Oreal w tym zestawieniu. Puder-koszmar. Produkt daje nienaturalne, widocznie pudrowe wykończenie na skórze (nawet nałożony w minimalnej ilości), zbiera się na meszku na twarzy, potrafi zebrać się w porach i podkreśla wszystko, co chciałybyśmy zatuszować (linie, suche skórki). Najgorzej (najciężej) wygląda nałożony załączonym puszkiem; najlepiej (ale wciąż niesatysfakcjonująco) - wilgotnym jajkiem typu Beauty Blender. Spryskanie makijażu mgiełką też nie ratuje do końca sytuacji. Co gorsza, suchość kosmetyku nie przekłada się na realne działanie matująco-utrwalające. Puder coś tam matuje, ale może na jakieś 3-4 godziny, a po wymieszaniu z sebum robi na twarzy efekt ciasta. I nie utrwala makijażu, co doskonale widać chociażby po telefonie.
Ogólnie to z L'Orealem sprawa u mnie jest taka: ich pielęgnacja to w moim przypadku w większości rozczarowania (lubię micela z serii Ideal Soft oraz różowy szampon i odżywkę Elseve - i to by było na tyle), a w kolorówce albo natykam się na hity, albo na buble - nic pośrodku. Sprawia to, że kompletnie nie mam zaufania do tej marki, choć czasem coś się do mnie uśmiechnie z szafy z kolorówką (na pewno nie maskary i raczej nie cienie).
Lovely, kiss kiss lips (klik)
Beznadziejny błyszczyk o tandetnym opakowaniu, które pękło mi w trakcie używania, obrzydliwym, chemiczno-landrynkowym zapachu i z małą gąbeczką, która nabiera niewystarczającą na jedną aplikację ilość kosmetyku. Poza tym mazidło jest lepkie, a na złączach warg powstaje nieestetyczna biała linia. Fuj.
Dużym rozczarowaniem roku jest dla mnie nowa polityka Wibo/Lovely. Kiedyś była to jedna z moich ulubionych polskich marek w kwestii kolorówki, zwłaszcza lakierów do paznokci. Ich obecne działania obserwuję z ogromnym niesmakiem. Chamskie kopiowanie (łącznie z opakowaniami i nazwami) na ogromną skalę bestsellerów takich marek jak Too Faced, Urban Decay, NARS, Kylie Jenner, a nawet Sleek, oraz przeniesienie produkcji z Polski do Chin z jednoczesnym podniesieniem cen sprawiło, że kompletnie straciłam dla marki szacunek i nie będę tego postępowania wspierać zakupami. Najgorsze jest to, że póki będzie popyt, póty takie praktyki będą kwitnąć, a ja tam sobie mogę kwękać.
Lakiery Zoya. Mam dwa (klik) i niestety - choć kolory piękne, to skubańce w ogóle nie chcą na mnie schnąć (a raczej - zajmuje im to kilka godzin), nawet przy asyście wysuszacza :(
Inne
Ostatnim moim rozczarowaniem roku jestem ja, a raczej moja niemożność wprowadzenia zmian żywieniowych. W październiku 2015 roku uznałam, że chcę schudnąć 10 kg i wrócić do wagi, w której dobrze się czułam. Dałam sobie na spokojnie rok i zaczęłam regularnie i bez wymówek ćwiczyć pięć razy w tygodniu. I ćwiczę (około 40 minut dziennie) - trzy razy w tygodniu HIIT plus ćwiczenia siłowe, w pozostałe dni albo pilates, albo kardio + ćwiczenia siłowe. Uwielbiam ćwiczyć i uwielbiam robić to z kanałem Fitness Blender (gorąco polecam wszystkim, którzy z różnych względów nie mogą zapisać się na siłownię). I co? Moja waga (wraz z dorodnym, obrzydliwym, wyhodowanym po ciąży muffin topem) stoi w miejscu. Nie dlatego, że jestem leniem i nie ruszam wielorybiego tyłka z kanapy, a dlatego, że nie potrafię przestać zajadać stresów słodyczami i przekąskami, nie mówiąc o uzależnieniu od energetyków (w moim przypadku klasyczny binge eating). Mam problem natury psychologicznej i totalny brak silnej woli. Ktoś musiałby dosłownie stać nade mną z batem, żeby chlastać mnie za każdym razem, kiedy sięgam po zakazany owoc. Naprawdę chcę to zmienić, ale nie potrafię. Nie ma dnia, żebym nie uległa chorym nawykom. Codziennie zawodzę samą siebie w tym jednym, a jakże trudnym do wyeliminowania aspekcie. Obiecywanie sobie, że w 2017 roku będzie inaczej póki co spaliło na panewce :(
Ja mam bazę z artdeco w słoiczku. Jest ok. Moja siostra bardzo lubi serie L'Oreal Nutri-Gold, ale kremy do twarzy. Tego pod oczy nie widziałam u niej. Mnie kosmetyki raczej nie rozczarowują. Nie mogę zużyć olejku do demakijażu z clareny . To zupełnie nie moja bajka. Po za tym nie miała chyba produktu który by mnie męczył
OdpowiedzUsuńja z kolei uwielbiam olejki do demakijażu :) a na niewypały kosmetyczne od czasu do czasu trafiam. jeśli jakiś kosmetyk ewidentnie robi spustoszenie, jest albo rozczarowaniem, albo wręcz bublem...
UsuńKosmetycznych rozczarowań miałam kilka: szampon BIO IQ koszmarnie swędziała mnie po nim głowa, olejek do demakijażu Resibo tworzył warstwę na skórze,którą miałam problem usunąć (po twojej radzie zmodyfikowałam go trochę półproduktami i jest lepiej) ale dalej pozostawia mgłę na oczach więc używam tylko do twarzy wieczorem, oraz dezodorant w kulce CD tak chwalony na blogach, a dla mnie pachnie tak mocno alkoholem i apteką, aż robi mi się nie dobrze przez kilka godzin od zastosowania.
OdpowiedzUsuńKochana Twoje "inne" sprawiło, że aż posmutniałam:/ Widzę, jak bardzo siebie nie lubisz, jaki masz żal do siebie samej i nie zdrowy stosunek. Przecież zrobiłaś już tak wiele! Ćwiczysz a to się chwali! Na pewno wyglądasz lepiej niż rok temu, tylko tego nie zauważasz, bo wrzuty sumienia nie pozwalają Ci dostrzec żadnych dobrych zmian. Zacznij też pracować nad swoją psychikom, pokochaniem siebie teraz w tym momencie jak wyglądasz. Codziennie najlepiej na kartce wypisz sobie kilka pozytywnych zdań na swój temat: np. Masz ładne długie, zdrowe włosy. Twój brzuch to cud natury - w nim przez 9 miesięcy rozwijała się moja córka. Masz piękny uśmiech oraz kształtne usta, które w zależności od nastroju możesz zmieniać za pomocą kolorowej pomadki i wyrazić w ten sposób siebie. Itd. idt. A jak się z tym pogodzisz, to nawet nie zauważysz kiedy stopniowo waga zacznie spadać i nie będziesz miała ochoty na te śmieciowe jedzonko;) Pomyśl też o innych swoich problemach jak je rozwiązać, z każdego złego doświadczenia znajdź pozytywny aspekt, wiem, że łatwiej się mówi niż w rzeczywistości zrobić, ale jest to do wykonania. Mówiłaś, że chciałabyś wrócić do pl, to zaplanuj sobie co możesz zrobić by powrót przyspieszyć. Podziękuj sobie i otoczeniu za to co już masz, z tego co pamiętam prowadzicie Hotel - nie bądź na niego zła, podziękuj mu za to, że macie dzięki temu pieniądze na życie:) Za wszystkie miłe chwile spędzone w tym miejscu. Itd. Powolutku, powolutku do przodu :*
*Twoja córka miałam na myśli hehhe;)
UsuńJeden dzień nie przekreśli Twojej przyszłości, więc jeśli raz zjesz coś złego, to nie przekreśla całego dnia, tygodnia, miesiąca - było, minęło. Startujesz dalej:) I nie myśl o 10 kg, pomyśl o tym, że chcesz zrzucić balast by być zdrowszą. Bo to wcale nie jest tak, że "jak schudnę 10 kg będę szczęśliwsza", "jak się wyprowadzę będę szczęśliwsza" "jak zmienię prace itd." Liczy się tu i teraz :)
Usuńech, szkoda, że olejku nie udało się tak odpicować, aby spełniał Twoje oczekiwania :/
Usuńnie to, że siebie nie lubię.lubię siebie za ambitność i pracowitość, za to, że zwykle udaje mi się stanąć na wysokości zadania, za to, że godzę prowadzenie biznesu z wychowywaniem dziecka.
w swoim wyglądzie lubię swoją obecną skórę twarzy, która dzięki odpowiedniej pielęgnacji wygląda dobrze. lubię swoje tęczówki i ładne usta. lubię to, że dzięki regularnym ćwiczeniom od roku i trzech miesięcy mam większą wytrzymałość, jestem silniejsza i zręczniejsza. lubię swój kształtny tyłek, który dzięki ćwiczeniom już nie zwisa. tak, są wizualne efekty - ten tyłek, ładnie zarysowane ramiona. ale tam, gdzie chcę tych efektów najbardziej - na brzuchu - tam ich nie ma. to znaczy, mięśnie brzucha mam silne i jestem przekonana, że pod warstwą tłuszczu kryje się ładna drabinka, tylko żeby ten tłuszcz spalić :/
nie jestem zła na hotel. jestem dumna, że tak wiele udało nam się osiągnąć - kupić niezdatną do zamieszkania ruderę, przeprowadzić konieczne remonty, otworzyć się, budować reputację. fakt, że remontom nie ma końca, i fakt, że praca z ludźmi potrafi dać w kość (niektórych klientów NIC nie zadowoli), ale korzyści jest więcej. co do powrotu do Polski, mam plan. jest to plan kilkuletni, bo z różnych względów nie da się inaczej (np. musimy poprowadzić biznes jeszcze kilka lat,żeby wykazać dobry, regularny przychód, żeby z kolei sprzedać go z zyskiem i odzyskać wszystkie włożone w remont środki).
tak jak napisałam - nie lubię siebie w tym jednym aspekcie - braku silnej woli. będę nad tym pracować. ciekawe jest to, że podczas wizyt w Polsce jest mi z tym dużo łatwiej, a w UK, upadek i porażka :/
dla mnie tej olejek L`Oreal też okazał się bublem..
OdpowiedzUsuńcałe szczęcie mój rok 2016 w buble obfity nie był, najbardziej się rozczarowałam paletą cieni BH Cosmetics...
ja w 2016 też miałam sie wziąc za siebie i schudnąc /ujędrnic ciało
W 2016 wróciłam jendak do pracy, i chociaz nie jest to praca biurowa jak kiedys, a restauracja i naprawde musze sie nalatac, to podjadanie w niej zupelnie mi nie pomaga... a silnej woli brak, jak kucharze ciagle cos pichca i podrzucaja jedzenie nawet o gdzinie 22! na cwiczenia w domu nie mam ani checi ani sily, a na silownie czasu brak. Musiałabym zrezygnowac z blogowania, a to na razie nie wchodzi w grę:)
pamiętam :/
Usuńja żeby poćwiczyć i mieć trochę czasu dla siebie (na blogowanie, seriale, film, książkę) zazwyczaj skracam sobie trochę sen. ale z aktywności fizycznej nie zrezygnuję, bo lepiej się czuję kiedy ćwiczę, a poza tym jestem silniejsza i sprawniejsza. no i fala endorfin po workoucie to jeden z najlepszych sposobów na odstresowanie ;)
Całe szczęście nie miałam styczności z żadnym z tych produktów ;) Z chudnięciem i u mnie ostatnio ciężko :P
OdpowiedzUsuńi oby do Ciebie nigdy nie trafiły ;)
UsuńDwa pierwsze produkty - również jestem na nie. Nie jestem w stanie znieść zapachu kremu, a ten niby olejek w kremie nie robi nic. dziś mam takie siano na głowie, że szkoda słów. Co do odchudzania - mam podobny problem z podjadaniem, oczywiście słodyczy. W ogóle u mnie to temat rzeka...
OdpowiedzUsuńech, przykro mi, że również i Ty masz z nimi złe doświadczenia :(
UsuńSporo tych bubli, na szczęście żadnego z nich nie miałam nieprzyjemności poznać. U mnie 2016 rok przeszedł bez jakichś spektakularnych bubli, może poza kosmetykami marki TianDe i całą serią samoopalaczy. Ale nie planuję postu na ten temat.
OdpowiedzUsuńA co do postanowień, to rok się dopiero zaczął, może będzie lepiej. Życzę Ci tego. Choć sama doskonale wiem, jak trudne jest kompulsywne leczenie, a znalezienie dobrej pomocy w tym zakresie graniczy z cudem (przynajmniej w Polsce). Powodzenia.
czy ja wiem, czy sporo? mówimy o skali roku...
Usuńhmm. kompulsywne jedzenie to duży problem, ale nie aż takiej wagi, jak np. depresja, więc sporo psychologówjak i zwykłych osób uważa, że udanie się z takim czymś do psychologa to przesada...
Może i tak, choć z drugiej strony kompulsywne jedzenie jest zaburzeniem odżywiania nie mniej niebezpiecznym jak bulimia czy anoreksja, a jednak wciąż bagatelizowanym przez wielu psychologów, o zwykłych śmiertelnikach już nie wspominając. A wierz mi, takie zaburzenie odżywiania może zniszczyć poczucie własnej wartości, a nawet i całe życie, prowadząc do załamania nerwowego czy depresji, o której wspominasz.
Usuńoj wiem, bo moje poczucie własnej wartości niszczy dość skutecznie :/
UsuńU mnie też lakiery Zoya kiepsko się trzymają. Miałam trzy i chyba odpuszczę sobie dalsze próby. Na temat pozostałych kosmetyków się nie wypowiem, bo żadnego nie miałam. A co do firm kosmetycznych... niestety w zeszłym roku większość mnie rozczarowała z wiadomego powodu.
OdpowiedzUsuńdrogie one, trzeba specjalnie sprowadzać - można spokojnie machnąć ręką ;)
UsuńTo mydełko też się u mnie nie sprawdziło.
OdpowiedzUsuńa kawowe mydło z Lawendowej Farmy próbowałaś?
UsuńMiałam inny krem do stóp z Fusswohl i był świetny.
OdpowiedzUsuńich krem intensywnie nawilżający jest bardzo dobry :)
UsuńNie znam tych kosmetyków. Kochana- spokojnie. Każdy przeżywa wzloty i upadki. Ten rok dopiero się zaczął. Trzymam za Ciebie kciuki :D
OdpowiedzUsuńdziękuję. trzymaj mocno!
UsuńOj tak - ten L'Oreal, False Lash Architect Mascara to bublisko straszliwe...
OdpowiedzUsuńTe inne - bardzo mi bliskie :/
Nie wiedziałam o WIbo - nigdy ich nie lubiłam a teraz to już w ogóle..
cieszę się, że nie tylko ja nie cierpię l'orealowskich maskar :P
UsuńMam krem do stóp który działa super, ale jest o tyle kłopotliwy, że bardzo - nie przesadzam - bardzo nieprzyjemnie pachnie. Nawet nie wiem, do czego ten zapach przyrównać, ale jest na tyle nie do zniesienia, że go nie używam (mimo fantastycznego działania, jak wspomniałam). Ten krem to Scholl Hard Skin Softening.
OdpowiedzUsuńhm, sama nie wiem, czy chcę wypróbować, nawet jeśli dobrze działa :P
UsuńNawet nie będę Cię namawiać: ba, jeśli chodzi o zapach - wręcz zdecydowanie odradzam, bo potem trudno jest go usunąć. Musiałabyś w ręczkawiczkach jednorazowych go aplikować, ale i w tym przypadku nie masz pewności, czy czegoś nie "paćkniesz", choćby podczas zdejmowania tychże...
Usuńwow, naprawdę Ci ten zapach zalazł za skórę...
UsuńZ kosmetyków żadnego nie znam. Co do ćwiczeń i silnej woli... Powiem Ci tyle, w moim przypadku jedyne co działa to właściwa motywacja. Jeśli nie mam wewnętrznego przekonania by wszystko co robię dopasować do planu schudnięcia, to efekty są żadne. Może po prostu i Ty musisz znaleźć swoje własne źródło motywacji?
OdpowiedzUsuńheh, dla mnie naj naj najlepszą motywacją do zrezygnowania z niezdrowych przekąsek i energetyków byłaby... ciąża ;)
UsuńNa szczęście na Twoje kosmetyczne buble nie trafiłam;) jeśli chodzi o motywację do zmian to ostatnio również postanowiłam zacząć ćwiczyć i trochę zdrowiej się odżywiać. Życzę i Tobie wytrwałości;)
OdpowiedzUsuńa ja Tobie :)
UsuńNie znam żadnego z produktów. Może to i lepiej, uniknęłam rozczarowań;) Trzymam kciuki, żeby motywacja wróciła do ciebie jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo :)
UsuńOlejek w kremie był tragiczny. Oddałam przyjaciółce.
OdpowiedzUsuńa ona była zadowolona, czy podziela nasze zdanie?
UsuńPotwierdzam, krem to tragedia... Juz lepiej działa silikonowy olejek z isany, a jest tańszy
Usuńno cóż, L'Oreal się nie popisał...
Usuńuff, na szczęście nic nie znam;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTen szampon z Petal Fresh to samo zrobił u mnie :(
OdpowiedzUsuńna pohybel z nim!
UsuńMi też ten olejek w kremie jakoś nie spasował, obciązał mi bardzo włosy, które i tak już są przyklapnięte z natury!
OdpowiedzUsuńkolejny głos na nie :/ coś ewidentnie jest na rzeczy z tym bublem...
UsuńKinga, nie wiem czy wiesz ale kortyzol (hormon stresu) który wytwarza twoj organizm kiedy za mocno, za często ćwiczysz, nie dosypiasz, źle jesz i ogólnie wkurzasz się na siebie i stresujesz tym jak wyglądasz, to często największy wróg odchudzania. Możesz zarzynać się na siłowni, wprowadzić super restrykcyjną dietę a i tak nie schudniesz (ba! przytyjesz nawet) bo kortyzol będzie ten proces blokował. To właśnie kortyzol odpowiada za otyłość brzuszną, czy jak piszesz muffin top;) Czasem lepiej pojść na długi spacer zamiast kolejny raz cisnąć na siłownie, zrelaksować się...
OdpowiedzUsuńA jeśli mimo to masz problemy ze zgubieniem wagi to może trzeba by sprawdzić hormony, zbadać ten kortyzol, insulinę, prolaktynę, tarczycę...
tak, czytałam o tym wiele razy i też myślę, że to kortyzol jest w części odpowiedzialny (oprócz mojego ciągłego podjadania i niedosypiania). nie może być inaczej, bo właściwie prawie cały zbędny tłuszcz jest właśnie w brzuchu.
Usuńprowadząc własny biznes niestety stresu nie uniknę. co do diety, nie mam zamiaru katować się niczym restrykcyjnym. chcę małymi krokami dojść do trwałej zmiany sposobu odżywiania (w dużej mierze inspiruje mnie dieta wegetariańska, ale całkowicie z mięsa i ryb nie zrezygnuję, bo je lubię) i muszę jakoś więcej sypiać.
nie zarzynam się na siłowni. dla mnie sesja fitnesu to ogromna przyjemność i satysfakcja. ten rodzaj sportu bardzo mi odpowiada, bo przede wszystkim mnie nie nudzi jak bieganie, czy pływanie. co do spacerów, staram się wychodzić z małą kiedy tylko mogę.
robiłam badania jakieś 2 miesiące temu. kortyzolu nie badałam, ale insulina i tarczycowe wyniki były w normie.
pozostaje pracować nad sobą, lepiej się odżywiać, więcej sypiać i mam nadzieję, że ten rok przyniesie przełom... moje regularne ćwiczenie przyniosło na razie taki skutek, że jestem silniejsza, sprawniejsza, elastyczniejsza i wytrzymalsza, a to jest jakiś początek. czuję, że pod wałkiem tłuszczu mam silne mięśnie brzucha (a po porodzie mi się rozeszły, masakra), teraz trzeba się do nich dokopać ;)