Wpisy o ulubieńcach roku należą do moich ulubionych. Bardzo lubię dowiadywać się, co zachwyciło koleżanki sprzed drugiej strony monitora - zwłaszcza jeśli mają podobną cerę do mojej czy zbliżone upodobania w kwestii kolorówki. Sama zatem, tradycyjnie już, wyławiam dla Was creme-de-la-creme mojej ubiegłorocznej pielęgnacji.
Włosy
Szampon: Isana med 5% Urea (klik)
Nie mogę nie wyróżnić perełki Isany w wersji z 5% mocznika. Kosmetyk dobrze domywa włosy (po użyciu wskazana odżywka), a przy tym nie podrażnia mojego skalpu, a wręcz pomógł mi uporać się z łupieżem i niemożebnym swędzeniem, czyli spustoszeniem dokonanym przez kolegę z Petal Fresh. Poza tym nie ma wpływu na czas świeżości włosów (ja swoje myję co drugi dzień), nie obciąża ich, subtelnie pachnie - a to wszystko za jakiegoś piątaka. Zużyłam kilka butelek.
Odżywka: L'biotica Biovax, odżywka bambus&olej z awokado
Odkryłam ją wiosną zeszłego roku. Ta konkretna wersja bardzo służy moim włosom - są po niej gładkie, przyjemne w dotyku i ślicznie lśnią. Zużyłam dwie albo trzy tubki. Kosmetyk polski.
Włosowe pogotowie: Elfa Pharm, Intensive Hair Therapy, serum łopianowe przeciwko wypadaniu włosów (klik)
Ten przyjemnie, ziołowo pachnący płyn podano nam w bardzo wygodnej formie mgiełki ze sprawnie działającym atomizerem. W moim przypadku "zrobił robotę", czyli ograniczył wypadanie włosów z nadmiernego do normalnego i lekko przyspieszył ich wzrost. Kosmetyk polski.
Pielęgnacja twarzy
Tonik: Pat & Rub soothing toner (obecnie pod szyldem Naturativ) (klik)
Jest to świetny kosmetyk począwszy od funkcjonalnego opakowania, przez przyjemny różano-lawendowo-ziołowy zapach, po rzeczywiste kojąco-nawilżające działanie. Kosmetyk polski.
Krem pod oczy: Ava, Professional Home Spa, Age Control, Przeciwzmarszczkowe serum pod oczy (klik)
Kosmetyk towarzyszył mi w pielęgnacji nocnej przez 8 miesięcy, bo na tyle wystarczyła mi tubka o pojemności 50 ml. Zawiera peptydy, a moje rejony podoczne muszą je lubić, gdyż podczas stosowania serum (u mnie raczej podocznej maski na noc) moja skóra pod oczami zrobiła się gęstsza, elastyczniejsza i była dobrze nawilżona. Kosmetyk polski.
Serum: Filorga, C-Recover, Radiance boosting concentrate (klik)
Produkt ten z rozrzewnieniem wspominam jako prawdziwego cudotwórcę. Serum ma postać rzadkiego żelowego mleczka i przyjemnie, kwiatowo
pachnie. Tuż po aplikacji twarz robi się przyjemnie gładka, nałożony na serum filtr
nie roluje się pod palcami, a skóra jest doskonale przygotowana pod
makijaż. Pięciotygodniowa kuracja odmieniła skórę mojej twarzy nie do poznania. Przede wszystkim była tak rozświetlona, że nie widać było mojego niedosypiania. Poza tym naskórek zrobił się gęstszy, bardziej
napięty i przyjemnie gładki w dotyku. Dzięki temu, że pory maksymalnie
się zwęziły, bardzo poprawiła się faktura mojej skóry, a makijaż
aplikował się i wyglądał cudnie. Dalej, świeże przebarwienia i blizny po
wypryskach wyraźnie zbladły, niektóre zniknęły całkowicie. A to jeszcze
nie wszystko! Kuracja musiała wpływać na wzmocnienie naczyń
krwionośnych, bo w trakcie kuracji nie doszły mi nowe teleangiektazje, a i rumień nie
dawał mi się tak mocno we znaki. Cera zyskała ładny, wyrównany koloryt.
Filtry przeciwsłoneczne: Pharmaceris, nawilżający krem ochronny do twarzy SPF 30 oraz hydrolipidowy krem ochronny SPF 50+ (klik)
Jakkolwiek uwielbiam matujące filtry pięćdziesiątki od Vichy i La Roche-Posay, w ubiegłym roku miałam okazję poznać dwie propozycje rodzimej produkcji i byłam nimi bardzo pozytywnie zaskoczona. W dużym skrócie, trafiłam na bardzo przyzwoite, polskie kremy z filtrem, które chronią, nie zapychają, nie bielą nadmiernie, nie są tłuste i nadają się pod makijaż. Mnie więcej nie potrzeba.
Micele: Bielenda, Kolagenowe Odmłodzenie i Kojąca Woda Różana
Jak już wielokrotnie wspominałam, micele stanowią drugi etap mojego demakijażu. Najpierw wszystko rozpuszczam olejkiem hydrofilnym (kocham te z BU i E-naturalnie), potem poprawiam wodą micelarną. Moim zdaniem wymienione przeze mnie propozycje Bielendy zasługują na wyróżnienie ze względu na ciekawe jak na kosmetyki drogeryjne składy zawierające m.in. niacynamid, kolagen, kwas hialuronowy czy pantenol. Są skuteczne, delikatne i łatwo dostępne, a wersja różana z powodzeniem zastępowała mi też tonik. Produkt polski.
Serum olejowe: Decleor, Aromessence Ylang Ylang purifyng serum (klik)
W pielęgnacji nocnej niezmiernie chętnie sięgam po olejki. Ten z Decleor wspominam szczególnie miło ze względu na przepiękny zapach szałwii, rozmarynu, cytryny i lawendy. Serum było względnie nietłuste i bardzo przyjemnie nawilżało i wygładzało moją skórę.
Krem: Evree, Magic Rose, upiększający krem do twarzy
Kolejna polska propozycja, po którą bardzo chętnie sięgałam w pielęgnacji nocnej. Moja cera świetnie na niego reagowała - budziłam się z dobrze nawilżoną, nieobciążoną skórą. Krem bardzo ładnie uspokajał ewentualny rumień i wyciszał grę naczynek.
Peeling enzymatyczny: Cell Fusion C, Papaya Granule Peels (klik)
Peeling ma bardzo ciekawą formę proszku złożonego z niewielkich granulek. Należy zmoczyć dłonie i twarz wodą, po czym nabrać porcję kosmetyku i zabrać się do mycia twarzy. Granulki bardzo szybko się rozpuszczają tworząc przyjemną piankę. Kosmetyk jest niesamowicie łatwy i nieproblematyczny w obsłudze - wystarczy jedynie przez kilka chwil pomasować twarz uzyskaną pianą, by po jej spłukaniu cieszyć się lekko złuszczoną, oczyszczoną, gładką, ukojoną skórą, która przy tym nie jest obdarta z warstwy hydro-lipidowej. Nie wiem, jak to działa, ale działa.
Pielęgnacja ciała, dłoni i stóp
Antyperspirant: Rexona, Maximum Protection (zdjęcie pochodzi stąd)
Przez bardzo długi czas byłam wierna kulkom Dove, aż w końcu po przeczytaniu notki jednej z moich ulubionych blogerek zdecydowałam się na wypróbowanie czegoś nowego. Antyperspirant Rexony kupił mnie tym, że nie tylko daje mi kilkunastogodzinny komfort nieśmierdzenia potem i braku mokrych plam (chyba że w ekstremalnych upałach), ale też tym, że ładnie cytrusowo pachnie i uwalnia ten zapach przez długie godziny. Wiele razy byłam zdziwiona, że aplikowałam kosmetyk rano, a kilkanaście godzin później podczas fitnessu wciąż ten zapach od siebie czułam. Będę temu produktowi długo wierna.
Evree, regenerujące serum do paznokci
Przy problematycznych dłoniach i skórkach warto mieć zaufane serum do skórek i paznokci. Znalazłam je w propozycji Evree. Olejek odpowiada mi pod każdym względem - ma przepiękny skład, wygodne opakowanie i regularnie stosowany rzeczywiście nawilża skórki i paznokcie. Mały geniusz; produkt polski.
Isana, krem do rąk 5& Urea (klik)
Mocznikowa Isana od lat pozostaje moim numerem jeden. W 2016 roku nic tego kremu nie przebiło. On dosłownie ratuje moje dłonie od przesuszu, czy jak zdarzy mi się egzema. Jest niezastąpiony; na przestrzeni kilku ostatnich lat zużyłam mnóstwo tubek i choć produkt kilkakrotnie zmieniał zapach to działanie trzyma poziom.
SheFoot Laboratories, złuszczająca maska do stóp (klik)
Złuszczające skarpety są w moim przypadku niezbędnikiem, gdyż mam szybko rogowaciejące pięty i palce. W ubiegłym roku kilkakrotnie sięgnęłam po produkt SheFoot i za każdym razem byłam bardzo zadowolona. Naskórek złuszczał się względnie szybko i przede wszystkim grubą warstwą, na czym mi najbardziej zależy. Produkt polski.
FussWohl, peeling do stóp
Evree, regenerujące serum do paznokci
Przy problematycznych dłoniach i skórkach warto mieć zaufane serum do skórek i paznokci. Znalazłam je w propozycji Evree. Olejek odpowiada mi pod każdym względem - ma przepiękny skład, wygodne opakowanie i regularnie stosowany rzeczywiście nawilża skórki i paznokcie. Mały geniusz; produkt polski.
Isana, krem do rąk 5& Urea (klik)
Mocznikowa Isana od lat pozostaje moim numerem jeden. W 2016 roku nic tego kremu nie przebiło. On dosłownie ratuje moje dłonie od przesuszu, czy jak zdarzy mi się egzema. Jest niezastąpiony; na przestrzeni kilku ostatnich lat zużyłam mnóstwo tubek i choć produkt kilkakrotnie zmieniał zapach to działanie trzyma poziom.
SheFoot Laboratories, złuszczająca maska do stóp (klik)
Złuszczające skarpety są w moim przypadku niezbędnikiem, gdyż mam szybko rogowaciejące pięty i palce. W ubiegłym roku kilkakrotnie sięgnęłam po produkt SheFoot i za każdym razem byłam bardzo zadowolona. Naskórek złuszczał się względnie szybko i przede wszystkim grubą warstwą, na czym mi najbardziej zależy. Produkt polski.
FussWohl, peeling do stóp
Zdjęcie pochodzi stąd. Nie ma pielęgnacji problematycznych stóp bez częstego peelingu. Do momentu, kiedy był dostępny produkt Evree, to głównie jego się trzymałam. Kiedy zniknął, przerzuciłam się na kosmetyk FussWohl za piątaka z Rossmanna, bo porządnie ściera, a przy tym dzięki kremowej bazie jest przyjemny w użyciu. Stosuję go zawsze na suche stopy; na mokrych nie daje aż tak mocnego złuszczenia. Zużyłam kilka tubek.
Evree, Max Repair, regenerujący krem do stóp do skóry bardzo suchej i szorstkiej (klik); FussWohl, Krem intensywwnie nawilżający gliceryna i wosk pszczeli 10% mocznika (klik)
Tak jak moje dłonie, moje stopy kochają mocznik, a te dwa kremy zawierają ten składnik w przyzwoitej ilości. Oba produkty dobrze nawilżały i natłuszczały skórę stóp i pomagały nieco spowolnić proces rogowacenia pięt. Miałam już w swojej karierze wieeele kremów, które nie robiły nic, więc te dwa gagatki zdecydowanie wybijają się na ich tle. Co ciekawie, dwa inne kremy FussWohl, z którymi miałam do czynienia (krem zmiękczający i krem z łojem jelenia), okazały się bardzo kiepskie.
Ciekawe, jakie perełki przyniesie rok 2017 :)
Evree, Max Repair, regenerujący krem do stóp do skóry bardzo suchej i szorstkiej (klik); FussWohl, Krem intensywwnie nawilżający gliceryna i wosk pszczeli 10% mocznika (klik)
Tak jak moje dłonie, moje stopy kochają mocznik, a te dwa kremy zawierają ten składnik w przyzwoitej ilości. Oba produkty dobrze nawilżały i natłuszczały skórę stóp i pomagały nieco spowolnić proces rogowacenia pięt. Miałam już w swojej karierze wieeele kremów, które nie robiły nic, więc te dwa gagatki zdecydowanie wybijają się na ich tle. Co ciekawie, dwa inne kremy FussWohl, z którymi miałam do czynienia (krem zmiękczający i krem z łojem jelenia), okazały się bardzo kiepskie.
Ciekawe, jakie perełki przyniesie rok 2017 :)
też lubię kosmetyki evree, większość jest super.
OdpowiedzUsuńsprawdzają się w mniejszym lub większym stopniu :)
UsuńZaciekawiłaś mnie olejkiem Decleor - i tym opisem nut zapachowych. Lubię ziołowe zapachy, a jeśli stosuję coś na noc, to właśnie też na ogół są to olejki.
OdpowiedzUsuńoni w ogóle mają różne te olejki; miałam też próbkę mandarynkowego i również bosko pachniał :)
UsuńFilorga i Declor to marki, które mnie intrygują, ale jeszcze nie miałam okazji się z nimi bliżej zapoznać.
OdpowiedzUsuńmoże w 2017 Ci się uda :)
UsuńZnam kilka kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńa lubisz? :)
UsuńU mnie skarpetki złuszczające jakoś nie ruszają tych najbardziej wymagających rejonów stopy, dlatego przerzuciłam się na pilnik na baterie.
OdpowiedzUsuńSerum do włosów, choć nie przyśpieszyło porostu, to jednak zahamowało wypadanie, dlatego stosuję je do dzisiaj :)
u mnie z kolei pilniki na baterie nie fają do końca rady.... miałam dwa i cóż :/
UsuńAle te Scholla? Hmmm dziwne, bo u mnie działają bardzo dobrze. Podoba mi się w nich to, że działam tam, gdzie sytuacja tego u mnie wymaga, a nie "po całości" ;)
UsuńBTW, kupiłam ostatnio ten krem Fuss Wohl. Zobaczę jak się u mnie sprawdzi.
tak, Scholla. są zbyt delikatne na moją słoniową piętę, a docisnąć nie można, bo się wyłączają...
Usuńmam nadzieję, że się sprawdzi :)
Ooo, nie znam żadnego z tych kosmetyków
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTo serum pod oczy mnie zciekawiło, muszę poszukać w drogerii ;)
OdpowiedzUsuńod razu podpowiem, że nigdy nie spotkałam go stacjonarnie. kupowałam przez Internet :)
UsuńZnam jedynie produkty Isana -reszta znana jest mi tylko z blogów ;(
OdpowiedzUsuńjeszcze wszystko przed Tobą :)
UsuńKosmetyki Evree to zdecydowanie moje ulubione :)
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
Usuńto serum łopianowe mam w zapasach, muszę je w końcu wykorzystać:)
OdpowiedzUsuńteż miałam je w zapasach; całkiem długo, bo czekałam na moment, kiedy włosy zaczną mi lecieć ;)
UsuńKrem do rąk z Isany również uwielbiam;)
OdpowiedzUsuńpiąteczka ;)
UsuńAle tu "polsko" (mam małą zagwozdkę czy przysłówek, tak jak przymiotnik, piszemy z małej) :) Przyjemnie, bardzo przyjemnie. Cieszę się również, że poznałaś dzięki mnie swojego ulubieńca, choć moja relacja z tym produktem jest dziwna :)
OdpowiedzUsuńhe he, niby na co dzień mam dostęp do super ciekawych kosmetyków, a i tak w większość swojej pielęgnacji zaopatruję się w Polsce... no po prostu uwielbiam polskie kosmetyki :D
UsuńNie ma co się dziwić, gdyż polscy producenci mogą się poszczycić wieloma perełkami :) Choć wiele osób tego nie docenia, aspekt niedostępności robi swoje - bardziej kusi to, co dalej, słabo osiągalne - legendarne, niemal mityczne produkty rozsławione dzięki YouTube i blogom :)
Usuńco prawda, to prawda.
Usuńtutaj natomiast trzeba perełki łowić. co idę do Boots czy Superdrug, jest tam wiele kosmetyków opartych o podstawową chemię i trzeba się naszukać, żeby znaleźć coś ciekawszego :/ a mi się nie chce, stąd poluję na pielęgnację w Polsce ;)
Dobrze, że masz taką możliwość :) Jeżeli chodzi o kolorówkę - wiadomo, każdy kraj ma swoje marki własne, więc różna dostępność jest uzasadniona, ale bardzo denerwuje mnie zróżnicowanie dostępności określonych produktów w markach międzynarodowych. Czyli na przykład to, że z firm typu Rimmel/Maybelline, wiele produktów nie wchodzi do Polski, wchodzi z dużym opóźnieniem lub w zaledwie kilku wariantach kolorystycznych :(
Usuńoj, mnie też to strasznie wkurza. nie wiem, czemu tak robią :/
UsuńNo właśnie! :(
UsuńSporo ciekawych kosmetyków, kilka z nich znam, kremik z Evree Magic Rose też bardzo lubię :) Zaciekawiłaś mnie skarpetkami złuszczającymi z Shefoot, miałam ich kilka kosmetyków do pielęgnacji stóp i byłam bardzo zadowolona, muszę też te skarpetki wypróbować :)
OdpowiedzUsuńja je mogę tylko polecić, aczkolwiek wiem, że nie u wszystkich działają tak dobrze jak u mnie...
UsuńU mnie nie sprawdził się krem do rąk z mocznikiem Isany.
OdpowiedzUsuńojej :(
UsuńWidze, ze ominęła mnie ciekawa nowość od Bielendy :)
OdpowiedzUsuńdo nadrobienia ;)
UsuńKupię ten szampon z Isany...swędzi mnie, znowu cholernie wszystko swędzi :(
OdpowiedzUsuńostrzegam, że zawiera sls
UsuńKilka kosmetykow Evree :) musze sie przyjrzec blizwj ten marce i zobaczyc co maja ciekawego dla mnie :) mam dwa ich produkty w zapasach. Niedlugo juz po nie bede siegac :)
OdpowiedzUsuńa miałaś to serum do paznokci? bo naprawdę warto spróbować :)
UsuńNie mialam :) jeszcze :p
UsuńZ szamponem Isana przeżyłam wiele dobrych spotkań :) Moje włosy go lubią :)
OdpowiedzUsuńsuper :D
UsuńTonik z Pat&Rub lubiłam, czekam na jakąś promocję by zakupić kolejną sztukę:)
OdpowiedzUsuńjest świetny :) pamiętam że się nim maseczkowałaś :)
Usuńniestety nic nie znam, ale odżywka Biovax mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńoch, jest naprawdę super. już dawno się tak nie ekscytowałam odżywką do włosów :)
UsuńRobiłam kilka podejść do tego kremu Evree i jakoś go w końcu nie kupiłam. Może wreszcie się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńmoja cera doskonale na niego reaguje :)
UsuńOdżywkę L'biotica chęcią wypróbuję, może u mnie też się sprawdzi :)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki :)
UsuńBardzo fajna lista, mam kilka pozycji u siebie :) fajnie też, że jestes na bieżąco jak chodzi o kosmetyki P&R a raczej tak jak napisałaś obecne Naturativ. Ja zanim się zorientowałam o co chodzi z tym przeniesieniem nazwy itd. to kupiłam nowe Pat&Rub - NIE CERTYFIKOWANE NATRUE!
OdpowiedzUsuńo całej sytuacji było w blogosferze dość głośno, a ja staram się być na bieżąco, więc regularnie czytam blogi ;)
UsuńZ tego co pamiętam też byłam bardzo zadowolona z mocznikowej serii Isana, a tonik Pat & Rub jest bezkonkurencyjny.
OdpowiedzUsuńna razie ciężko ten tonik przebić, to prawda.
UsuńSuper wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń