Zgodnie z
obowiązującym mnie regulaminem brytyjskiej edycji HexxBOXA recenzja jest
w języku angielskim. Na ewentualne pytania chętnie odpowiem w
komentarzach.
***
The miracle complexion sponge was a secret Santa gift from ULA-LA-BEAUTY, a sponsor of the British Edition of HexxBOX organised by Asia. Believe me - I was really, really happy when I pulled this accessory out of the envelope.
Let me start this review with a disclaimer - this is my first make-up sponge (not including the small, disposable ones). I have never had a Beauty Blender or its other alternatives, so I cannot compare the Real Techniques' sponge to any of them.
The sponge comes in a plastic packaging. The packaging gives you all necessary information regarding what this product is for as well as some tips how to use it. Also, you can find some helpful instructions on youtube.
The sponge is egg-shaped with a flat edge. Its bright orange shade is very optimistic. The product is soft to touch and gentle for your skin. After being squeezed, the sponge immediately bounces back to its former shape. Also, the 'egg' doesn't get damaged easily when washed. I have been using it for over 3 months now and it still is in a good shape. I think I will be able to use it for at least another 2 months.
I love the flat edge bit. I use it both for my foundation and concealers. It does the job quickly and reaches all the hard-to-reach areas on my face, such as around my nose and under my eyes.
Obviously, I wash the sponge after every use. I cannot say that it's difficult to clean but, actually, that depends on which face make-up product I used. For example, if I used the sponge to apply mineral make-up with, a mild detergent will do. However, if I went for some heavier stuff, say high coverage foundation, I will need a strong detergent to get rid of the stuff. Know what I mean?
The sponge can be used wet and dry. While the results are comparable, I prefer to use it wet. I don't know why; just feels nicer. The product gets bigger when wet and goes back to its original size when dry. Does it suck some of the make-up product up? Well, yes, but so do make-up brushes...
To make sure that I test the sponge well, I tried it repeatedly with three different formulas of face make-up products - a light coverage BB cream, a high coverage foundation, and a powder, mineral foundation:
This actually turned out to be a very interesting experiment. Let's start with the BB cream. It looked the same on my face whether applied with the sponge or my own fingers. There was no difference whatsoever. However, this was not the case with the Bourjois 123 Perfect foundation. As mentioned earlier, this is a high coverage foundation. When applied with fingers it tends to look somewhat... unnatural. The product stands out on my face as well as accentuating pores and dry spots on my skin. It definitely looks better when applied wet with the Real Techniques sponge, as the accessory reduces the coverage a little bit and blends the foundation better into my skin than my fingers. As for the mineral foundation - I LOVE APPLYING IT WITH THE SPONGE (especially wet). Seriously, the results are amazing; the foundation looks like my skin only better. You cannot see that I applied any foundation at all. So much better than a kabuki brush! Also, I love applying concealer with the sponge. It works much better than my fingers and lets me blend the product into my skin nicely while retaining the coverage I need.
To sum all this up, I really like this product. While I still hope to see some time in the future what the fuss around the Beauty Blender is all about, I'm sure I will buy the Real Techniques miracle sponge when this one cannot be used any longer. After all, it works really well while being affordable. ULA-LA-BEAUTY sells it cheaper than Superdrug or Boots (check it out here).
Should you be considering some retail therapy with the store, here is a bonus for you:
Fajna gąbeczka. :) Ja na razie używam pędzli i palców. :)
OdpowiedzUsuńpędzle i palce są u mnie też w użyciu, ale przez ostatnie 3 miesiące jednak w jakiś 80% sięgałam po gąbeczkę ;)
UsuńAle przyjemnie się czytało! Chciałabym Cię więcej po angielsku :)
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo, ogromnie mnie to cieszy :)
Usuńna pewno jednak rozumiesz, że niestety nie mam czasu na pisanie dwujęzycznych postów, a ponieważ na co dzień posługuję się jednak językiem angielskim, bardzo zależy mi na używaniu języka polskiego. coraz częściej łapię się na tym, że rozmawiając z rodziną na skype czy przez telefon, zapominam słów lub używam ich w złym kontekście! to bardzo, bardzo niedobrze, więc na blogu będę kurczowo trzymać się polszczyzny ;)
Jak najbardziej rozumiem! I tak jestem pozytywnie zaskoczona tym, że nie zniknęłaś po porodzie :) Ja mam do ogarnięcia tylko siebie, a i tak ledwo się wyrabiam. Nawet teraz powinnam już od kilku godzin spać, ale liczby i wykresy nie pozwoliły. Wielki szacun za organizację!
UsuńJak najbardziej popieram i doceniam walkę o kontakt z ojczystym językiem ;) Znam zbyt wielu ludzi niezbyt dbających o poprawność językową mimo mieszkania w Polsce, bardzo mnie to drażni.
A tak trochę bardziej na temat: jajko chętnie wypróbuję jak będzie okazja, kusi bardziej niż BB :)
poza blogiem nie mam za bardzo z kim dzielić się kosmetycznymi zainteresowaniami, więc się go trzymam ;) poza tym to taki czas dla mnie no i forma kontaktu z językiem. wciąż jeszcze się nie wypaliłam, a blogowanie nadal sprawia mi przyjemność :)
Usuńze swojej strony jajko polecam, bo jestem z niego autentycznie zadowolona :)
no i powodzenia w ogarnięciu liczb i wykresów :*
Usuńsimply, to Twój mąż jest Brytyjczykiem? tak a propos tego, że rozmawiasz na co dzień tylko po angielsku. Moja przyjaciółka wyszła za Japończyka i mieszka w Japonii – też szuka kontaktu jak najczęściej, bo myśli od dawna po japońsku i coraz trudniej mówić jej w ojczystym języku. Niesamowite, że tak łatwo zapomina się nieużywany język, prawda? nawet, jeśli korzystało się z niego przez całe życie aż do dorosłości
Usuńnie, J. nie jest Brytyjczykiem. pochodzi z Karaibów, więc nieco egzotyczniej ;)
Usuńno i nie jesteśmy jeszcze małżeństwem. jest to w planach na kiedyś tam :)
z zapominaniem języka to prawda. myślałam, że to mnie nie spotka, bo czytam po polsku oraz regularnie kontaktuję się z rodziną i przyjaciółmi, ale niestety czasem (coraz częściej) brakuje mi słów. przerażające. zanim urodziłam Viktorię, też byłam już na etapie, że myślałam po angielsku, ale wróciłam do myślenia po polsku dzięki Małej, bo do niej mówię tylko w naszym pięknym języku :)
słusznie, tak trzymaj! też sądzę, że powinna słuchać mamy po polsku :D
Usuńojej, chłopiec z Karaibów, to pięknie i odjazdowo! czy to oznacza, że Viktoria ma egzotyczną urodę?
a co do męża, to oczywiście tak jadę z przyzwyczajenia, bez wnikania, czy legalnie, czy nie ;))
Viki od początku będzie dwujęzyczna. kiedy ktoś dziwi się mojej decyzji, zawsze się pytam, czy lepiej mieć jedną czekoladę, czy dwie czekolady ;) nie wspominając, że moi rodzice nie znają angielskiego...
Usuńhm, na razie Mała ma moje rysy twarzy, ale brązowe oczy i o jakieś dwa tony ciemniejszą ode mnie karnację. włoski zaraz po urodzeniu były czarne, ale teraz bardzo zjaśniały; są lekko falowane. na pierwszy, szybki rzut oka nie widać, że jej tata jest mulatem; dopiero jak się przyjrzeć i zastanowić staje się to oczywiste :) no ale jeszcze na pewno będzie się zmieniać :)
I słusznie! Nie wykorzystać takiej szansy na wpojenie dziecku dwóch języków na starcie? Dla mnie każdy obcy jakim mówię/mogłabym mówić, to skarb.
UsuńA do myślenia w obcym języku wcale nie trzeba wyjazdu za granicę ;) Pamiętam taką sytuację z czasów, kiedy hiszpańskiego uczyłam się tak intensywnie, że głównie tym żyłam: odpoczywałam sobie rozmyślając o tym i owym, kiedy złapałam się na tym, że:
- nie myślę ani po polsku, ani nawet po angielsku
- a kiedy spróbowałam tę myśl przetłumaczyć z hiszpańskiego, rozpaczliwie szukałam w głowie słowa 'I'm sorry' i 'przepraszam', tak mnie zaćmiło!
też wychodzę z założenia,że im więcej języków, tym lepiej :) miałam na studiach nauczycielkę, która wyszła za mąż za Niemca. ona do dzieci mówiła tylko po angielsku, mąż tylko po niemiecku, a dziadkowie po polsku. super, c'nie?
Usuńznasz hiszpański? fajnie :) ja przez 8 lat próbowałam opanować niemiecki, ale mimo wielu godzin nauki naprawdę mi nie wchodził :( co jest dziwne, bo angielskiego nauczyłam się baaardzo szybko, a oba języki należą do tej samej rodziny. w pewnym momencie dałam sobie spokój. pewnie niemiecki nie dla mnie po prostu...
Bardzo dobrze, niech się uczy obu języków, potem będzie Wam za to wdzięczna. Możesz się liczyć z tym, że zacznie mówić trochę później (choć nie musi), tak jest właśnie z synem mojej koleżanki z Japonii – nieco później się rozkręcił, a teraz ma dwa lata z hakiem i nawija coraz więcej w dwóch (a nawet trzech: jeszcze po angielsku!) językach ;) śmiesznie to brzmi, ale dziecko chłonie słowa jak gąbka i doskonale rozumie, że można trzema różnymi wyrazami określić jedną rzecz, no albo sobie wybiera słowo w jednym języku i używa tylko jego. Mówi głównie po japońsku, ale do mamy chętnie po polsku nadaje coraz bardziej kompletne wypowiedzi.
Usuńa miałam jeszcze zapytać: czemu wymyśliliście, że Viktoria będzie pisana przez V i k? spodziewałabym się raczej c zamiast k i dlatego mnie ciekawi, jakie źródło :)
hahaha, teraz przeczytałam, co napisałaś o niemieckim – mam to samo! uczyłam się tylko cztery lata (w liceum) i beton, nic nie weszło. znam jakieś absolutnie podstawowe podstawy. Na klasówkach zgadywałam, jakie powinny być końcówki i czy der, die, czy das, czy inne odmienione – mój mózg nie był w stanie tego przyswoić, no i w ogóle mówienie po niemiecku wychodziło z mojej głowy w gigantycznych bólach, dosłownie pot mi spływał po tyłku :> za to banalny jest włoski – uczyłam się przymusowo w podstawówce przez chwilę (patron Włoch) i choć wtedy się wkurzałam, bo to głupie i niepotrzebne mi się wydawało, a nauczycielka była po stokroć beznadziejna, to jednak podstawy do dziś pamiętam, mimo że nie mam do czynienia z tym językiem od ponad 15 lat
Usuńwiem, że dzieci tak robią :)
Usuńkilka lat temu siedziałam w samolocie obok mamy-Polki, która miała małą córeczkę. kobita zagadywała do niej po polsku, a dziecko odpowiadało po angielsku. fajne to było. dziewczynka rozumiała, co mama do niej mówi, ale używała innego języka odpowiadają :D ciekawe, czy moja mała też tak będzie robić...
no właśnie, gramatyka w j. niemieckim jest bardzo ciężka do opanowania. nie miałam większych problemów z wykuciem słówek, ale ułożenie poprawnego zdania z ich użyciem to już zupełnie inna historia...
na początku w ogóle chciałam polską pisownię imienia małej, ale stwierdziłam, że to będzie za bardzo konfundować Anglików, a nie zniosłabym, gdyby do małej mówili "łiktoria". i tak doszliśmy z J. do wniosku, że połączymy polską i angielską pisownię :)
Fajnie, że gąbeczka się sprawdziła :-) ja mam obecnie jajo z Ebelin i lubimy się.
OdpowiedzUsuńto miło :)
UsuńTo jajo mnie fascynuje :-) mam większą ochotę na nie niż na beauty blendera :-) zwłaszcza ze. Wydaje mi się ze ta spłaszczona końcówka może lepiej docierać pod oczy i aplikacja produktu pewnie jest łatwiejsza.
OdpowiedzUsuńjak napisałam-ścięta końcówka jest megawygodna. pod oczami sprawdza się genialnie! no i to jajo jest dużo tańsze niż BB ;)
UsuńTo jajo mnie fascynuje :-) mam większą ochotę na nie niż na beauty blendera :-) zwłaszcza ze. Wydaje mi się ze ta spłaszczona końcówka może lepiej docierać pod oczy i aplikacja produktu pewnie jest łatwiejsza.
OdpowiedzUsuńPonoć temu jaju najbliżej do oryginalnego Beauty Blendera. Niektórzy nawet są zdania, że ta wersja jest lepsza ;)
OdpowiedzUsuńnie mam porównania, więc się nie wypowiadam ;) natomiast wyobrażam sobie, że można bardzo lubić kształt jaja z RT, bo ta ścięta końcówka jest naprawdę bardzo wygodna i dociera w trudne miejsca. kocham blendować nią korektor pod oczy ;)
UsuńTak jaki kiedyś byłam przeciwna wszelkim gąbeczkom, tak od jakiegoś czasu kuszą bardzo. Cały czas rozważam zakup.
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem warto spróbować. gąbka daje inny efekt niż pędzel ;)
Usuńta gąbeczka mnie zaciekawiła :) bardziej niż BB, którego mieć nie chcę ;)
OdpowiedzUsuńja jestem ciekawa, czy uznałabym bb za lepszy od gąbki rt :)
Usuńgąbeczka i podkład mineralny brzmi ciekawie;)
OdpowiedzUsuńnakładając podkład mineralny mokrą gąbką uzyskiwałam ładne krycie przy bardzo naturalnym efekcie końcowym :)
UsuńKusiła w Belfaście, ale nie była w promocji to nie kupiłam :D
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tak rewelacyjnych efektów w parze z podkładem mineralnym! Wczoraj przyszło do mnie zamówienie z LL, więc będę musiała koniecznie wypróbować aplikacje przy pomocy gąbki!
OdpowiedzUsuńmoże taki sposób aplikacji również przypadnie Ci do gustu :)
UsuńJestem zaskoczona jej trwałością, widziałam czasem recenzje BB, który po kilku miesiącach już szału nie robił. Tutaj wynik zapowiada się na znacznie bardziej imponujący. Mnie kusiła ta gąbeczka ze względu na to, co właśnie zaszło u Ciebie z Burżujem. Jestem przekonana, że przy cięższych podkładach, na które na ogół się decyduje, pozwalałaby na bardziej naturalne wykończenie. Z drugiej strony te mycie, nawet nie to, że codzienne, ale zdaję sobie sprawę, że wypłukiwanie z niej cięższych podkładów było by jednak dla mnie irytujące.
OdpowiedzUsuńnie będę ściemniać -po zastosowaniu podkładu B. muszę gąbeczkę prać przynajmniej dwa razy... natomiast tak, bardzo dobrze sprawuje się przy aplikacji tego podkładu. pozwala mu lepiej stopić się ze skórą :)
Usuń