wtorek, 28 sierpnia 2012

Tę? Tą? Co i jak :)

Zaimek "ten" w rodzaju żeńskim potrafi nastręczyć nam nieco trudności :)

Jak powiemy: Chcę pożyczyć czy książkę?


Spieszę z wyjaśnieniem.W JĘZYKU PISANYM stosujemy w bierniku a w narzędniku.


Przykłady:

BIERNIK: Pożycz mi tę książkę.

NARZĘDNIK: Umówiłem się na randkę z tą dziewczyną.


W JĘZYKU MÓWIONYM w bierniku można stosować zarówno (forma staranniejsza) jak i :)


Dociekliwsi nieco więcej informacji znajdą TUTAJ.


Trochę inne, intuicyjne podejście do sprawy proponuje Lorraine (za Jej zgodą wklejam Jej komentarz umieszczony po postem o ą/om):



***
To co, do zobaczenia za kilka dni!

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Kilka ogłoszeń. Zużycia sierpnia (08.2012)

Zacznijmy od wspomnianych ogłoszeń. 

Po pierwsze, jutro jadę na 9 dni do Polski. Chciałabym przed wyjazdem przygotować jeszcze jednego ortograficznego/gramatycznego posta, ale nie wiem, czy zdążę, bo muszę się spakować, pomalować paznokcie (najważniejsze!) i dojechać na lotnisko ;) Ze względu na ważne zobowiązania rodzinne najprawdopodobniej zniknę całkowicie z blogosfery przynajmniej do poniedziałku, może na dłużej. W końcu nie codziennie rodzeństwo zmienia stan cywilny ;)

Po drugie, w środę 29 sierpnia kilka trójmiejskich blogerek umówiło się na nieoficjalne spotkanie. Jeśli ktoś ma ochotę dołączyć, zapraszamy na ok. 15.30 do Galerii Bałtyckiej w Gdańsku na piętro "jedzeniowe" :)

***

Ponieważ ze względu na wyjazd nie zdążę wrzucić zużyć w okolicach 31 sierpnia, robię to teraz :)

Zacznijmy od próbek i miniaturek:

  • kilka saszetek różnych kremów od Was; żaden jakoś specjalnie mnie nie zachwycił, a krem LRP wręcz zniechęcił do konkretniejszych testów, bo, jak dla mnie, jest on za tłusty
  • krem do rąk L'Occitane 20% masła shea; część prezentu urodzinowego od Hexxany :*; ponieważ moje dłonie nie lubią masła shea w nadmiarze, krem stosowałam tylko na noc; budziłam się z przyjemnie miękkimi dłońmi
  • balsam do skórek Essence; RECENZJA; bubel, nie polecam
  • odżywka bez spłukiwania Schwarzkopf; była dołączona do mojego trzeciego BlogBoxa; jest napakowana silikonami, więc ułatwia rozczesywanie; nałożona w rozsądnej ilości nie obciąża włosów; oczywiście nie odżywia włosów i nie poprawia ich kondycji; ogólnie produkt mnie nie zachwycił
  • filtr Avene 50 od Hexx; na pewno NIE skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie - mimo iż działa i chroni skórę przed słońcem, jest niemiłosiernie tłusty, sprawia że makijaż o wiele szybciej spływa, nie da się go dobrze zmatowić pudrem; produkt nie dla mojej bardzo tłustej cery
  • REN, balsam do ciała i dłoni; część zestawu miniaturek kosmetyków REN dołączonego do któregoś brytyjskiego magazynu; mazidło ma biały kolor, konsystencję balsamu i szybko się wchłania; nie stosowałam jednak na ciało ze względu na intensywny, nieprzyjemny, gorzko-ziołowy zapach; dłonie nawilża na krótko



Kosmetyki pełnowymiarowe:

  • zmywacz do paznokci Inglota; dołączony po promocyjnej cenie do zakupów poczynionych przez Stri-lingę :* w Inglocie; bardzo fajny zmywacz: skuteczny, a do tego zawiera ekstrakt nagietka i składniki natłuszczające, dzięki czemu nie wysusza skórek i paznokci, a wręcz nawilża je; gdyby można było je kupić w pojemności większej niż 25 ml, chętnie bym nabyła :) 25 ml bardzo szybko się kończy...
  • antyperspirant mineralny Garniera; lubię i często wracam :)
  • organiczny tonik bio2you; RECENZJA; świetny produkt
  • Biochemia Urody, tonik z kwasem PHA 6%; RECENZJA; kolejny świetny produkt
  • oliwka Hipp; RECENZJA; genialny, wszechstronny kosmetyk
  • brązujący balsam Eveline; RECENZJA; byłam z niego zadowolona



Kolorówka:

  • diamentowy top coat Inglota; pochodzi z wymianki z Lady In Purplee :*; świetnie nabłyszcza paznokcie, ale w moim przypadku niestety nie przedłużał trwałości manikiuru
  • wzmacniająco-ochronny base coat Rimmela; chroni paznokcie przed zabarwieniem, ale w moim przypadku nie przedłużał trwałości lakieru; nie wzmocnił mi również paznokci; w składzie nie doszukałam się formaldehydu; taki zwyklaczek
  • lakier Essence c&g 25 glisten up!
  • tusz Scandaleyes Rimmela; RECENZJA; formuła tuszu jest do rzeczy, ale ogromna szczota to według mnie nieporozumienie
  • Maybelline One by One Satin Black mascara; RECENZJA; po prostu dobry tusz



Wyrzutki:


  • Rimmel, nail rescue treatment; zgodnie z zaleceniem producenta zrobiłam dwutygodniową kurację tym produktem - paznokciom nie pomógł, za to totalnie zmasakrował mi skórki, mimo że oczywiście je zabezpieczałam
  • Sally Hansen; maximum growth; odżywka lekko zażółcała mi płytkę paznokcia, poza tym po jej użyciu bolały mnie opuszki
Dodatkowo obie odżywki zawierają formaldehyd. Ponieważ mam bardzo problematyczne paznokcie, wolę dmuchać na zimne, dlatego z przyjemnością cisnęłam je do kosza. Z hukiem ;)

"bynajmniej" NIE ZNACZY "przynajmniej"

Zastępowanie "przynajmniej" przez "bynajmniej" urasta już do rangi plagi. 



Co ta no słownik języka polskiego PWN?

PRZYNAJMNIEJ:
«partykuła wyznaczająca minimalny, możliwy do zaakceptowania przez mówiącego zakres czegoś, np. Wypij przynajmniej mleko., lub komunikująca, że ilość lub miara czegoś jest nie mniejsza od wymienionej i że może być większa, np. Wyjechała przynajmniej na rok.» (ŹRÓDŁO)


BYNAJMNIEJ
 I «partykuła wzmacniająca przeczenie zawarte w wypowiedzi, np. Nie twierdzę bynajmniej, że jest to jedyne rozwiązanie
 II «wykrzyknik będący przeczącą odpowiedzią na pytanie, np. Czy to wszystko? – Bynajmniej(ŹRÓDŁO)


BLOGERZE, UŻYWAJ "BYNAJMNIEJ" ŚWIADOMIE! "BYNAJMNIEJ" I "PRZYNAJMNIEJ" TO NIE SYNONIMY (czyli słowa o podobnym znaczeniu)!

niedziela, 26 sierpnia 2012

Mariza, matujący puder ryżowy versus Biochemia Urody, puder bambusowy + puder perłowy oraz puder bambusowy z jedwabiem

Od jakiegoś czasu testuję ryżowy puder Marizy oraz dwa różne pudry z BU. Umożliwiły mi to spore odsypki - Marizę dostałam od KoraLik, która niestety zniknęła z blogosfery, a BU od kochanej Basi :*



Nie zauważyłam, żeby pudry z BU jakoś drastycznie różniły się między sobą właściwościami, więc będę pisać o nich zbiorczo :)

Zacznijmy od kwestii cenowych. Puder Marizy kosztuje ok. 18 zł/5 gram. Koszt czystego pudru bambusowego z Biochemii Urody to 14,80 zł/10 g, czystego pudru perłowego (Basia zmieszała z sobą puder bambusowy i perłowy) - 12,80 zł/5 g, a zestawu z pudrem bambusowym i jedwabiem - 16,80 zł/11,5 g. Jak widać BU wypada korzystniej cenowo.

Wszystkie trzy pudry mają postać białego proszku. Nakładane w normalnych ilościach nie bielą skóry; są transparentne. Wszystkie trzy są bardzo drobno zmielone, choć puder Marizy jest nieco drobniej zmielony od pudrów BU. Wszystkie trzy pudry mają tendencję do zbijania się w grudki w opakowaniu, ale nie przeszkadza to w aplikacji.

Na poniższym zdjęciu pudry BU znajdują się w górnym rzędzie, na dole Mariza:



Jeśli chodzi o wykończenie, wszystkie trzy pudry sprawiają, że twarz jest zmatowiona, ale zdrowo rozświetlona. Nie dają płaskiego matu. Pudry z BU są nieco bardziej matujące (za co u mnie plus). Żaden z pudrów nie zostawia widocznej pudrowej warstwy na twarzy - wszystkie bardzo ładnie stapiają się z cerą maskując przy tym pory. 

Co do działania, na mojej bardzo tłustej cerze puder Marizy trzyma mat przez około 3 godziny, a pudry z BU - przez przynajmniej 4. Po tym czasie muszę sięgać po bibułki. Tu znowu wygrywa BU.

Żaden z pudrów mnie nie zapchał ani nie podrażnił. Żaden nie ma też tendencji do ciemnienia na twarzy.

Wszystkie trzy pudry są bardzo wydajne. Do jednorazowego użycia wystarcza naprawdę niewiele proszku.

Pozostaje mi jeszcze napisać słówko na temat składu.

Skład INCI ryżowego pudru Marizy (na podstawie zdjęcia produktu znalezionego w czeluściach Internetu): Talc, Dimethylmidazolidinone, Rice Starch, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Isobutylparaben, Propylparaben.

Skład INCI pudru bambusowego: Bambusa Arundinacea Stem Extract (100%)

Skład INCI pudru perłowego: Pearl Powder (100%)

Skład INCI pudru bambusowego z jedwabiem: Bambusa Arundinacea Stem Extract, Silk Powder (13%)

Czy coś jeszcze trzeba dodawać? Ogromy plus dla pudrów BU za stuprocentową naturalność.


Chyba znacie już werdykt? W moim zestawieniu zdecydowanie wygrywają pudry BU. To na pewno nie było moje ostatnie z nimi zetknięcie. Po skończeniu wszystkich zapasów, które, jak widać na drugim zdjęciu, są spore, skuszę się na pełnowymiarowy puder z BU. Mam na oku puder anty-UV...

sobota, 25 sierpnia 2012

Ortografia: "ą" i "om" a odmiana przez przypadki



UWAGA, NIE CHCĘ TYM POSTEM NIKOGO URAZIĆ. NIEMNIEJ SMUTNĄ PRAWDĄ JEST, ŻE WIELE BLOGEREK JEST TROSZKĘ NA BAKIER Z ORTOGRAFIĄ. NIE MAM ZAMIARU NIKOGO PIĘTNOWAĆ ANI WSKAZYWAĆ PALCEM. PRZECIEŻ NIKT NIE JEST IDEALNY. CHCĘ POMÓC :)

Codziennie czytam mnóstwo postów, a ponieważ ze względu na swoje wykształcenie jestem wyczulona na pewne rzeczy, zauważyłam kilka dość szeroko rozpowszechnionych problemów z ortografią. Tym samym pomyślałam, że może dobrym pomysłem byłoby zrobienie mini-serii postów na ten temat? Dajcie znać, co o tym sądzicie. W końcu jeśli pisać - to poprawnie ;)

Jednym z najczęściej występujących błędów, na które się natykam na blogach, to problemy z użyciem "ą" i "om" w odmianie przez przypadki.

Zakładam, że wszyscy znamy przypadki, ale dla przypomnienia:

MIANOWNIK Kto? Co?
DOPEŁNIACZ Kogo? Czego?
CELOWNIK Komu? Czemu?
BIERNIK Kogo? Co?
NARZĘDNIK Z kim? Z czym?
MIEJSCOWNIK O kim? O czym?
WOŁACZ O!

Przejdźmy do zasad.

"Ą" używamy:
  • w narzędniku  liczby pojedynczej rzeczowników, przymiotników i zaimków rodzaju żeńskiego
np. Idę na zakupy z mojĄ koleżankĄ.
  • w narzędniku liczby pojedynczej rzeczowników rodzaju męskiego zakończonych w mianowniku na -a, -o
np. Idę na spacer ze swoim kolegĄ.


"Om" używamy w celowniku liczby mnogiej rzeczowników wszystkich rodzajów

np. Przyglądam się tym facetOM od jakiegoś czasu.

Nie ufam tym dziewczynOM.

Kupiłam dzieciOM cukierki.


Proste, co nie? W dużym skrócie: miejscownik liczby pojedynczej = ą; celownik liczby mnogiej = om.


Regułki za nami, pobawmy się trochę w odmianę.

weźmy sobie przymiotnik i rzeczownik rodzaju żeńskiego:

np. piękna kobieta

i odmieniamy:

      liczba pojedyncza                                                                          liczba mnoga

M. piękna kobieta                                                                               piękne kobiety
D. pięknej kobiety                                                                               pięknych kobiet
C. pięknej kobiecie                                                                             pięknym kobietOM
B. piękną kobietę                                                                                piękne kobiety
N. pięknĄ kobietĄ                                                                             pięknymi kobietami
M. pięknej kobiecie                                                                             pięknych kobietach
W. piękna kobieto!                                                                             piękne kobiety!


a teraz rzeczownik rodzaju męskiego zakończony w mianowniku na -a:

np. przystojny kolega

i odmieniamy:

     liczba pojedyncza                                                                          liczba mnoga

M. przystojny kolega                                                                          przystojni koledzy
D. przystojnego kolegi                                                                        przystojnych kolegów
C. przystojnemu koledze                                                                    przystojnym kolegOM
B. przystojnego kolegę                                                                       przystojnych kolegów
N. przystojnym kolegĄ                                                                      przystojnymi kolegami
M. przystojnym koledze                                                                      przystojnych kolegach
W. przystojny kolego!                                                                        przystojni koledzy!


Mam nadzieję, że post okazał się przydatny i że nikt nie czuje się urażony :)

piątek, 24 sierpnia 2012

Calvin Klein, Sheer Beauty EDT


Nuty zapachowe:
nuta głowy: brzoskwinia Bellini, czerwone jagody, bergamotka
nuta serca: jaśmin, różowa lilia, piwonia
nuta bazy: drewno sandałowe, piżmo, kwiat wanilii



Z zapachem tym zetknęłam się w dość zabawny sposób. Kilka miesięcy temu wertując któryś z brytyjskich magazynów, które kupuję wyłącznie dla dodatków, natknęłam się na stronę reklamującą Sheer Beauty. Reklamie towarzyszył bloter. Wystarczyło jedno niuchnięcie, żeby perfumy trafiły na wishlistę (o zgrozo, bez testów nadgarstkowych). A potem przyszły moje urodziny i dostałam w prezencie własny flakon :)

Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, zapach na mojej skórze jest trochę inny niż na papierku. Nie oznacza to, że gorszy; po prostu inny. Tam wyczuwałam ukochaną, słodką bergamotkę. Natomiast na mojej skórze otwarcie nie jest słodkie. Wręcz przeciwnie - opisałabym je jako cierpko-gorzkie. Przyznaję, nie wiem, jak pachną brzoskwinia Bellini i czerwone jagody, ale nie rozpaczam, ponieważ mój nos ma swoje własne zdanie odnośnie tego, co znajduję się w nucie głowy. Według mojego nosa nuta głowy zdominowana jest przez cytrynę i limonkę bez dodatku słodyczy. Słodycz przychodzi z czasem, kiedy to cytrusy zostają zdominowane przez subtelne akordy kwiatowe. Nuty bazy na sobie nie czuję; na mojej skórze na kwiatach się kończy.

Zapach jest świeży, wprost idealny na lato. Zauważyłam, że szczególnie lubię po niego sięgać, kiedy ubieram się casualowo. Wyjątkowo pasuje do jeansów i koszulki. Mimo całej sympatii nie kupię go jednak ponownie, mimo iż zużyję z przyjemnością. Co dyskwalifikuje Sheer Beauty w moich oczach? Powody są dwa. Po pierwsze, zapach jest nietrwały; utrzymuje się na mojej skórze przez jedyne 3-4 godziny. Dla mnie to za mało... Po drugie, perfumy są zbyt subtelne i bliskoskórne. Ja lubię, kiedy cięgnie się za mną delikatny ogon i kiedy jestem otoczona mgiełką zapachu. A tego koleżkę czuć tylko wtedy, kiedy przytknie się nos do skóry.

Na koniec słówko o flakonie - jest śliczny. Przypomina zawieszkę na naszyjnik. Bardzo mi się podoba :)

Znacie? Lubicie?

czwartek, 23 sierpnia 2012

Kobo, Lip Care Balm, 403 Hot Autumn

Mazidło znalazłam w trzecim BlogBoxie



Nie, drodzy państwo, nie jest to błyszczyk. Producent nigdzie tego produktu błyszczykiem nie nazywa. Jest to koloryzowany balsam, którego zadaniem jest odżywianie i nawilżanie ust. To wiele wyjaśnia - vide niemrawy efekt tafli.

Cechy charakterystyczne produktu? Transparentność, brak lepkości, nietrwałość (utrzymuje się na ustach 1 - 1,5 godziny bez jedzenia i picia). Balsam zawiera drobny brokat, który jest wyczuwalny przy pocieraniu warg o siebie. Niektóre cząsteczki są fioletowe (?), ale widać to tylko w ostrym świetle. Brokat nie wędruje po twarzy.

Zapytacie co z właściwościami odżywczymi/nawilżającymi? Otóż balsam nawilża usta, kiedy się na nich znajduje. Po zniknięciu produktu usta dość szybko się wysuszają.

Mazidło opakowane jest w standardową tubkę. Na ustach wygląda tak:


Taka alternatywa dla balsamo-szminek.

Mazidło kosztuje ok. 15 zł/10 ml.

środa, 22 sierpnia 2012

Lunar Haze jako topper

Pod wczorajszym postem pojawiły się głosy, żeby pokazać, jak Lunar Haze z Natural Collection zachowuje się na fioletowych lakierach. Mówicie, macie ;)

W teście udział wzięły:



Jak widać, wybrałam kolory o różnej tonacji i wykończeniu :)


Na paznokciach solo:



I z Lunar Haze jako topperem (2 warstwy):


Lunar Haze przede wszystkim wychłodził kolory. Poza tym na paznokciach widać wyraźnie niebieski shimmer. Mnie ten efekt bardzo się podoba :)

wtorek, 21 sierpnia 2012

Natural Collection, Nail Colour, Lunar Haze

Znowu mam bąbelki na paznokciach - to wina starzejacego się base coatu. Chyba muszę się już z nim rozstać.
  • Dostępność: Boots
  • Cena: 1,89 funtów
  • Pojemność: 8 ml
  • Kolor: bardzo ciekawy - różowa baza z fioletowym pyłkiem
  • Konsystencja: rzadka
  • Pędzelek: klasyczny, wygodny
  • Krycie: na paznokciach mam 4 warstwy, a krycie wciąż nie jest pełne - kolejny lakier do layeringu
  • Wysychanie: długie
  • Zmywanie: bez większych problemów
  • Trwałość: zaczął odpryskiwać trzeciego dnia
Kolejny top do kolekcji ;) Na pewno będzie fajnie wyglądać na różowych i fioletowych lakierach :)


The bubbles were caused by an old Rimmel base coat.
  • Availability: Boots
  • Price: £1.89
  • Volume: 8 ml
  • Colour: very interesting - pink base with fine purple shimmer
  • Consistency: thin
  • Brush: classic, comfortable
  • Coverage: in the pictures you can see 4 coats but the varnish is still not opaque
  • Drying time: long
  • Removing: no problems
  • Durability: it started chipping on the third day
I guess it will look great layered over pink and purple nail polishes :)

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Catrice, Liquid Liner, 040 Go, Get Bronzed

Smutno mi, że Catrcie wycofało ten odcień... Bardzo lubię ten eyeliner, choć z początku nie mogłam się z nim dogadać. Wystarczyły jednak dwa tygodnie używania i zmieniłam zdanie o 180 stopni. Mam go od dobrych kilku miesięcy (a wypatrzyłam na uroczym oku Słomki), sięgam po niego bardzo często, i już smutno mi się robi na myśl, że kosmetyk może mi się skończyć, a ja nie będę miała czym go zastąpić... Chodzi mi głównie o odcień, bo nie wszystkie brązy do mnie pasują. W bardzo ciepłych się sobie nie podobam, a o chłodniejsze brązy trudno :(


W produkcie odpowiada mi wszystko. Ma bardzo wygodny, gąbkowy aplikator (mój ulubiony typ w płynnych eyelinerach) oraz śliczny kolor, który pasuje do mojej tęczówki. Na trwałość również nie mogę narzekać: nie kseruje mi się (a mam opadające powieki), nie spływa, nie robią się prześwity, wygląda dobrze przez kilkanaście godzin. Czasem zdarzy mu się lekko rozmazać w zewnętrznych kącikach, kiedy łzawię. Nie sprawia żadnych problemów przy demakijażu. Jest po prostu super. Catrice - bring it back!!!


niedziela, 19 sierpnia 2012

Essence, SOS nail care balm



Wersja dla niecierpliwych: ten produkt to BUBEL.

Wersja dla cierpliwszych: jak pewnie wiecie mam bardzo problematyczne skórki (i paznokcie...) i chwytam się różnych mazideł (maść z witaminą A, witaminy A+E, olej rycynowy, itp), żeby je jakoś doprowadzić do porządku. Dlatego w zeszłym roku kupiłam essencowe mazidło. Nie wiem, czy balsam jest jeszcze dostępny, ale jeśli go wycofano, to nic straconego, naprawdę. Kosmetyk męczyłam przez rok, używając go przez jakiś czas i odrzucając w kąt. Produkt zamknięty jest w plastikowym słoiczku. Ma postać gęstej i tępej pasty o różowym kolorze i różanym zapachu, który czuć tylko po przytknięciu nosa do pojemniczka. Po aplikacji na skórkach zostaje pastelowo różowa warstwa, która a) nie wchłania się (stosowałam na noc, rano otoczka wyglądała tak, jak tuż po aplikacji), b) wygląda bardzo nieestetycznie, c) nie chce dać się zmyć za pomocą wody i mydła - żeby to to usunąć należy sięgnąć po chusteczkę i zebrać produkt z każdego paznokcia po kolei. Poza tym "balsam" nie działa. Nie robi nic. Nie nawilża, nie regeneruje, nie zapobiega zadziorom, nie pielęgnuje skórek. Nada. NIE POLECAM.

sobota, 18 sierpnia 2012

Natural Collection, Nail Colour, Topaz

Kilka miesięcy temu kupiłam sobie z ciekawości dwa lakiery marki Natural Collection. Topaz poszedł na pierwszy ogień :)
  • Dostępność: Boots
  • Cena: 1,89 funtów
  • Pojemność: 8 ml
  • Kolor: metaliczna szarość; widać pociągnięcia pędzelka; w buteleczce widać kapkę błękitu, ale na moich paznokciach lakier jest czysto szary
  • Konsystencja: rzadka
  • Pędzelek: klasyczny, wygodny
  • Krycie: do satysfakcjonującego mnie krycia potrzebowałam trzech warstw 
  • Wysychanie: wolne :(
  • Zmywanie: bez problemów
  • Trwałość: trzeciego dnia uderzyłam paznokciem o szafkę i w tym miejscu pojawił się duży odprysk; gdyby nie ten "wypadek", lakier pewnie wytrzymałby dłużej
Wykończenie metaliczne nie należy do moich ulubionych, ale ten lakier jest OK. A do tego ten odcień szarości pasuje do mojej karnacji :) Delikwent zostaje ze mną :)

PS. nie patrzcie na skórki



Several months ago, out of curiosity, I bought two Natural Collection nail varnises. Topaz was the first one to try.

  • Availability: Boots
  • Price: £1.89
  • Volume: 8 ml
  • Colour: grey; metallic finish; visible brush strokes
  • Consistency: thin
  • Brush: classic, comfortable
  • Coverage: I needed 3 coats to achieve 100% opacity
  • Drying time: long :(
  • Removing: no problems
  • Durability: on the third day I knocked one of my nails on a cupboard and the varnish chipped; if I wasn't so clumsy, it probably would last another day or longer
I don't like metallic polishes that much but I like this one. And this shade of grey goes with my skin tone :)

piątek, 17 sierpnia 2012

Oliwka Hipp...

... czyli kosmetyk wielofunkcyjny. Stworzona z myślą o dzieciach, uwielbiana przez dorosłych. Dlaczego?

Po pierwsze, świetny skład. Mamy tu cztery składniki: olej słonecznikowy, olej ze słodkich migdałów, witaminę E oraz substancję zapachową. Nie ma konserwantów, barwników, olei mineralnych, substancji pochodzenia zwierzęcego, silikonów. Po drugie, produkt jest łatwo dostępny i względnie tani - kilkanaście złotych za 200 ml.

Oliwka zamknięta jest w plastikowej butelce, więc nawet jeśli ją upuścimy (co zdarza mi się nagminnie, ja wszystko upuszczam), nie ma ryzyka, że się zbije. Produkt jest żółtawy i ma ładny, delikatny zapach.

Zastosowań dla produktu można znaleźć wiele. Ja stosowałam oliwkę na włosy (trochę je nawilżała, ale efektu wow nie było; jednak olej ze słodkich migdałów to nie to w przypadku moich włosów o średniej porowatości), na wilgotne ciało (bardzo dobry nawilżacz!), a także wzbogacałam nią peeling kawowy, żeby miał lepszy poślizg i właściwości pielęgnacyjne. 

Produkt może również być:
  • stosowany do demakijażu
  • bazą samorobnego olejku myjącego lub dwufazówki
  • stosowany do OCM
  • służyć do pielęgnacji paznokci i skórek
  • użyty do masażu
  • dodany do kąpieli w wannie
a zapewne nie wyczerpałam tymi propozycjami wszystkich możliwości :) Polecam!

Znacie? Jak stosujecie?


środa, 15 sierpnia 2012

TAGi dwa :)

Zostałam ostatnio podwójnie oTAGowana :)

Pierwszy TAG przywędrował do mnie od Kataliny :* Zasady są niemal identyczne, jak w szalejącym w kwietniu TAGu 11 questions (na który odpowiedziałam TUTAJ). Mamy odpowiedzieć na 10 pytań ułożonych przez blogerkę, która nas otagowała, po czym powinnyśmy ułożyć własne 10 pytań i puścić TAGa dalej.

Do dzieła :) Pytania od Kat:

1. Jaka jest Twoja pierwsza myśl po przebudzeniu?
hm, w co by tu się ubrać?

2. Jaka czynność pozazawodowa pochłania najwięcej Twojego wolnego czasu?
są to trzy czynności: blogowanie, oglądanie seriali i czytanie książek - w tej kolejności :]

3. Gdybyś mogła urządzić swój pokój/dom/mieszkanie w dowolnym stylu - jaki byłby to styl i dlaczego?
styl minimalistyczny, wręcz surowy: jasne przestrzenie, proste meble, żadnych bibelotów i pierdółek, które tylko zbierają kurz

4. Gdybyś mogła na jeden dzień stać się dowolną postacią - realną lub fikcyjną, żyjącą lub nie - kogo byś wybrała i dlaczego?
chyba Ninę Dobrev - z dwóch powodów. po pierwsze, chciałabym się przekonać, jak to jest przed kamerą. po drugie - dzień u boku Iana Somerhaldera? I'm in! ;)

5. Czy masz idola? Jeśli tak, to kogo?
nikt mi nie przychodzi na myśl, więc chyba nie mam

6. Czy jest taki film, który możesz oglądać dziesiątki razy i wciąż Cię nie nudzi? Jaki?
"Pearl Harbour"; ta historia zawsze mnie wzrusza; poza tym mamy tam dwóch przystojnych facetów i świetną muzykę

7. Jakie miejsce w kraju, lub na świecie chcesz koniecznie obejrzeć? Z jakiego powodu?
Karaiby, żeby na własnej skórze poznać kulturę, z której wywodzi się mój t.ż. :)

8. Jaki kolor przeważa w Twojej szafie?
wariacje na temat granatu i niebieskości oraz szarość, czerń i róż

9. Twój największy powód do dumy?
chyba jeszcze nie mam :(

10. Czy masz jakiś ukryty talent, którym chciałabyś podzielić się z czytelnikami Twojego bloga?
nie śpiewam, nie rysuję, nie tańczę... swojego czasu wyszywałam różne rzeczy na kanwie i dość dobrze mi to wychodziło, ale czy do tego jest potrzebny jakiś szczególny talent? raczej duże pokłady cierpliwości i dobry wzrok :)


Mój zestaw pytań:
1. Jakie jest Twoje ulubione wykończenie cieni? Dlaczego?
2. Gdzie siebie widzisz za 20 lat?
3. Jesteś realistką czy marzycielką? A może z czasem to się zmieniło?
4. Preferujesz szminki czy błyszczyki? Dlaczego?
5. Podążasz za trendami? Założyłabyś daną rzecz tylko dlatego, że jest modna, choć nie wyglądasz w niej korzystnie?
6. Robisz w życiu to, co zawsze chciałaś robić? Czy może rzeczywistość zweryfikowała Twoje plany i marzenia?
7. Akceptujesz siebie taką, jaką jesteś, czy też chciałabyś coś zmienić w swojej powierzchowności?
8. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku? Dlaczego?
9. Twoje ostatnie pielęgnacyjne odkrycie?
10. W jakiej "fryzurze" śpisz?

Ze względu na fakt, że, jak wspomniałam, podobny TAG niedawno krążył po blogosferze i wiele dziewczyn go realizowało, nie taguję nikogo osobiście. Zapraszam do zabawy wszystkie chętne :)


***

Drugim TAGiem poczęstowała mnie Youżyczka.


zasady:
1. Każda oznaczona osoba musi opowiedzieć 5 faktów o sobie, i zamieścić je na swoim blogu
2. Wybierasz 10 następnych nowych  osób do TAG'u
3. Wymień w poście, kto Cie otagował i które osoby Ty tagujesz
4. Nie oznaczaj ponownie osób, które były już otagowane
5. Dodaj baner zabawy

Tego typu zabawa również kursowała kilka razy po blogosferze. Fakty o sobie zamieszczałam przynajmniej dwukrotnie - TU i TU.


Dziś pięć kolejnych faktów czy sekretów (jak zwał tak zwał):
1. Mieszkam w Wielkiej Brytanii od lipca 2010 roku.
2. Uwielbiam różowe wino. To mój ulubiony alkoholowy trunek. Za wódką z kolei nie przepadam.
3. Raz przez przypadek trafiłam do klubu z kobiecym striptizem.  Było... nudno :P Tzn. fajnie było spotkać się ze znajomymi, ale samo show mnie nie zaciekawiło.
4. Makijażu musiałam uczyć się sama. Moja mama nigdy mnie niczego w tym temacie nie nauczyła. Zresztą sama kurczowo od lat trzyma się tego samego wzorca: jeden cień (szary) na całą powiekę, tusz do rzęs, błyszczyk, podkład.
5. Nie przepadam za kolorem żółtym. Nie mam nic żółtego w swojej szafie ani pudle z lakierami do paznokci.

Jako że i ten TAG jest wtórny, zapraszam do zabawy osoby, które po prostu mają ochotę na niego odpowiedzieć :) Bez ciśnień :)

wtorek, 14 sierpnia 2012

Bio2you, organic skin toner (organiczny tonik)

Tonik pochodzi z wymianki z Madamekatarzyną sprzed kilku miesięcy - Kasia sama mi go zaproponowała. Przez ostatnie dwa miesiące używałam go codziennie wieczorem. Po wykończeniu butelki nadszedł czas na recenzję :)


O produkcie:
Ten wspaniały kosmetyk organiczny oczyszcza, zmiękcza i odświeża skórę, a także wspomaga utrzymanie właściwego poziomu jej nawodnienia. Doskonale radzi sobie z usuwaniem zanieczyszczeń i nadmiaru sebum, zabezpieczając ją jednocześnie przed przesuszeniem. Pozostawia skórę miękką i gładką oraz ma działanie przeciwzapalne.
Organiczna woda z rumianku wygładza i uspokaja skórę.
Aloes goi podrażnienia i ma działanie odmładzające.
Organiczna woda z owsa i orkiszu odżywia i wygładza skórę.
Cenny olej z rokitnika, pochodzący z certyfikowanych upraw ekologicznych, wspomaga mikrokrążenie, działa przeciw starzeniu się skóry, idealnie regeneruje ją i nawilża, chroniąc jednocześnie przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym.
Stosowanie: całą skórę twarzy należy przecierać obficie zmoczonym tonikiem bawełnianym wacikiem, nie omijając szyi i okolic granicy skóry z włosami. 

Skład (INCI):
Aqua, Salvia officinalis Water*, Aloe Barbadensis Gel, Glycerin, Polyglyceryl4 Caprate, Citrus Aurantium Dulcis Water*, Avena Sativa Extract*, Triticum Spelta Extract*, Hippophae Rhamnoides Oil*, Glycine, Thiamine Hcl (Vit.B1), Lonicera Caprifolium Extract, Lonicera Japonica Extract, Citrus Nobilis Oil, Sodium Dehydroacetate, Limonene.
* z plantacji ekologicznych (ŹRÓDŁO)


Bardzo, bardzo dobry tonik. Zacznijmy od najlepszego - składu. Same w nim dobroci: hydrolat z szałwii lekarskiej, żel z aloesu, roślinna gliceryna, hydrolat ze słodkiej pomarańczy, ekstrakt z owsa zwyczajnego,  ekstrakt z pszenicy, olej z rokitnika zwyczajnego, witamina B1, ekstrakty z wiciokrzewu przewiercienia i wiciokrzewu japońskiego oraz olejek z mandarynki.

Jak skład przekłada się na działanie? Produkt spełnia obietnice producenta :) Skóra rzeczywiście jest po nim zmiękczona, odświeżona i przyjemnie gładka. Zgodnie z obietnicą, tonik nie wysusza; nie trzeba od razu spieszyć się z nakładaniem kremu. Tonik rzeczywiście uspokaja skórę, pomaga jej się zregenerować. Co do kwestii oczyszczania - toniki stosuję zawsze po dokładnym umyciu buzi mydłem/żelem, więc nie jestem w stanie określić jego siły oczyszczania.

Produkt zamknięty jest w szklanym opakowaniu z pompką, a całość dodatkowo umieszczono w kartoniku. Pompka działa sprawnie, nie zacina się. Tonik ma konsystencję nieco gęstszą od wody i intensywnie żółty kolor. Mimo iż zawiera olejki, nie zostawia tłustego filmu na skórze. Zapachu - cytrusowego z jakąś słodko-gorzką nutą - nie pokochałam, ale też niespecjalnie mi przeszkadzał.

Według nokaut.pl cena produktu waha się od 69 do 71 zł/100 ml.

Kasiu, bardzo Ci dziękuję za możliwość poznania świetnego kosmetyku!

Znacie markę Bio2you? Korzystałyście z jakiś ich kosmetyków? Jak wrażenia?

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Orly, sheer peche

Swojego pierwszego Orlika kupiłam kilka tygodni temu w prezencie urodzinowym od ukochanego :] Orlikowi towarzyszył flakon perfum :) Byłam bardzo podekscytowana początkiem przygody z tą marką, ale... strzeliłam sobie w stopę. Wbrew nazwie miałam nadzieję, że lakier nie jest sheer (czytaj: słabo kryjący), ale oczywiście się przeliczyłam. Czasami miewam takie zaćmienia.

  • Dostępność: ja swojego malucha kupiłam w Bootsie
  • Cena: 5 funtów
  • Pojemność: 5,3 ml
  • Kolor: brzoskwinia; lakier raczej do frencha
  • Konsystencja: rzadka
  • Pędzelek: klasyczny, wygodny, łatwo się nim manewruje
  • Krycie: na paznokciach widzicie 3 warstwy; jak widać - jest to lakier do frencha
  • Wysychanie: w normie
  • Zmywanie: bez najmniejszych problemów
  • Trwałość: przykryty pękaczem zaczął odpryskiwać trzeciego dnia
Uwaga, teraz poznacie prawdę o moich paznokciach: moje białe końcówki mają dziwaczne kształty, na każdym paznokciu inny. Taka moja wątpliwa uroda. Dlatego preferuję kryjące lakiery, dzięki którym nie widać tego "defektu". A ładnego frencha sama sobie nie potrafię zrobić, więc ostatecznie musiałam zakryć Orlika pękaczem.


  • Availability: Boots
  • Price: £5.00
  • Volume: 5.3 ml
  • Colour: sheer peach
  • Consistency: thin
  • Brush: classic, comfortable
  • Coverage: in the pictures you can see 3 coats; the varnish will be perfect for the French manicure
  • Drying time: standard
  • Removing: no problems
  • Durability: covered with a crackle nail polish it started chipping on the 3rd day
As you can see, I don't have nice nail tips - their shape differ on the individual nails. And since I can't do a nice French manicure on myself (or anybody), I had to cover this Orly varnish with a crackle nail polish not to expose my ugly tips to the world.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Biochemia Urody, Tonik z kwasem PHA 6%

Mam cerę tłustą, skłonną do wyprysków. Wypryski pozostawiły po sobie nieapetyczne blizny potrądzikowe. Chcąc temu zaradzić zaczęłam szukać informacji o kuracjach kwasowych. Z drugiej strony kwasów się boję ze względu na swoje naczynka. Przeczytawszy co nieco o kwasach i ich rodzajach zdecydowałam się na łagodny tonik kwasem PHA 6% z BU. Buteleczkę kupiłam za 18,50 zł (dodatkowo dokupiłam konserwant za 7,90 zł); wystarczyła mi na 3 miesiące stosowania 2-3 razy w tygodniu.



Szczegółowe informacje na temat produktu znajdziecie U PRODUCENTA. W skrócie:
  • tonik posiada pH = 3.8 - 4.0
  • nie zawiera alkoholu
  • zastosowany kwas to glukonolakton o niskim działaniu drażniącym, właściwościach nawilżających, przeciwzmarszczkowych i antyoksydacyjnych
  • polecany dla cer wrażliwych, naczynkowych
  • nie zwiększa wrażliwości skóry na promieniowanie UV, więc może być stosowany nawet latem
  • zwiększa penetrację nałożonych w dalszej kolejności produktów
  • nie powoduje łuszczenia skóry
  • nie ma pieczenia po aplikacji
  • tonik ma według producenta wygładzać skórę, poprawiać jej koloryt i strukturę, intensywnie nawilżać, spłycać drobne zmarszczki, poprawiać elastyczność i jędrność skóry, działać przeciwzapalnie, zmniejszać zaczerwienienie, stymulować regenerację skóry, pomagać na przebarwienia i niewielkie blizny potrądzikowe
Udokumentowałam dla Was stan mojej skóry przed i po kuracji:




Uwaga, tonik łączyłam z kompleksową pielęgnacją: stosowałam serum na naczynka, hydrolaty (oczar i kwiat pomarańczy), różnorakie maseczki, tonik organiczny, olejek myjący do demakijażu, mydło Aleppo do mycia twarzy, filtry przeciwsłoneczne. Efekty moim zdaniem są znakomite - widać dużą poprawę stanu skóry. Przede wszystkim skóra jest dużo mniej zaróżowiona, ma ujednolicony koloryt, blizny potrądzikowe są bledsze. Jestem bardzo, bardzo, bardzo zadowolona :)

Mój tonik jest na bazie hydrolatu różanego (taki dostałam zestaw), więc pachnie jak kwiat róży. Zapach nie jest intensywny. Produkt ani razu nie spowodował u mnie pieczenia. Skóra się po nim nie łuszczyła. Bywały okresy, kiedy przez dłuższy czas nie stosowałam żadnego peelingu, a mimo to martwy naskórek nie nawarstwił się a cera nie zszarzała. Tonik rzeczywiście ładnie nawilża, a maseczki działają po nim skuteczniej. Nie wiem, czy produkt spłyca zmarszczki oraz ujędrnia skórę - jeszcze nie mam takich problemów.

Świetny, świetny produkt. Co prawda zrobię sobie teraz od niego przerwę, ale mam zamiar jeszcze do niego wrócić i może połączyć z jakimś wybielającym serum? Mam apetyt na totalne pozbawienie się blizn i, jeśli to możliwe, ograniczenie rumienia do minimum...


Stosowałyście jakieś kuracje kwasowe przy cerze naczynkowej?

sobota, 11 sierpnia 2012

Lancome teint miracle, Benefit Hello Flawless, Lioele Dollish Veil Vita BB, Revlon Colorstay: subiektywny przegląd

Każda z nas ma konkretne wymagania wobec podkładu. Ja, na przykład, jako posiadaczka cery tłustej i naczynkowej poszukuję podkładów przynajmniej średniokryjących, co by zatuszować różowość policzków i nosa oraz pryszcze. Poza tym szukam podkładu, który zmatuje mnie na kilka godzin. Mimo krycia podkład nie ma dawać efektu maski. Poza tym nie ma się utleniać ani mnie świnkować. Jestem dość różowa i bez tego. 

Poszukiwania KWC w tej dziedzinie trwają, choć jest taki jeden produkt - krem BB - który szczerze pokochałam. Niemniej, wciąż i wciąż testuję różne produkty, co ułatwiają mi odlewki i próbki od Was i ze sklepów. Co jakiś czas będę zamieszczać efekty testów porównując do siebie kilka przypadkowych produktów.

Uwaga. W tym poście bardzo się obnażam. Na zdjęciach widać, że borykam się z wieloma niedoskonałościami - obszarami naczynkowymi, wypryskami, bliznami potrądzikowymi... Nic co ludzkie, nie jest mi obce :P Osoby o słabych nerwach prosi się o opuszczenie strony :)

Dzisiejsze zestawienie powstało w oparciu o odlewki, z których każda wystarczyła mi na przynajmniej tydzień testów. 

No to do dzieła! Zacznijmy od swatchy:



Max Factor, swoją drogą najbardziej różowy, nie bierze udziału w dzisiejszym zestawieniu. Na zdjęciach widać, że podkłady Lancome, Benefit i Revlon wpadają w pożądaną w moim przypadku żółć. Za to duży plus. Krem BB Lioele jest pastelowo-fioletowy, ale po roztarciu ładnie dopasowuje się do koloru skóry.

Przejdźmy do właściwego zestawienia:


1. Lancome Teint Miracle 010

Przed i po:


Moje spostrzeżenia:

  • podkład rozświetlający
  • tuż po aplikacji twarz wygląda naprawdę ładnie, ale (po przypudrowaniu) zaczynam świecić się już po 2-3 godzinach
  • krycie lekkie w stronę średniego
  • po kilku godzinach podkład całkowicie spływa z nosa
  • produkt nie zbiera się w porach
  • nie utlenia się
  • łatwa aplikacja, nie robi plam
  • w ciepłe dni warzy się na twarzy!
  • podczas aplikacji mocno czuć alkohol
Nie, nie, nie. Za szybko się po tym podkładzie świecę, szybko znika z newralgicznych miejsc (nos) i, co najgorsze, warzy się na twarzy. Nie tego oczekiwałam po tej półce cenowej. Porażka.


2. Lioele Dollish Veil Vita BB, Gorgeous Purple

Sporą odlewkę tego bebiszona dostałam od Hexxany :* Przed i po:



Moje spostrzeżenia:
  • krem daje świetne, satynowe wykończenie
  • średnie krycie
  • po przypudrowaniu zaczynam świecić się po około 4 godzinach, co latem jest bardzo dobrym wynikiem
  • nie zbiera się w porach
  • nie utlenia się
  • tuż po aplikacji bieli twarz, ale po kilku minutach idealnie dostosowuje się do jej kolorytu
  • ładnie pachnie
Bardzo, bardzo fajny produkt. Lubię, choć to jego zielonego brata kocham szczerą miłością, ponieważ genialnie ujednolica moją cerę i matuje skórę na kilka godzin. Lioele Dollish Veil Vita to jedyne kremy BB, które się u mnie sprawdziły.


3. Benefit Hello Flawless Oxygen WOW! ivory

Przed i po:


Moje spostrzeżenia:
  • podkład daje satynowe wykończenie
  • średnie krycie
  • po przypudrowaniu zaczynam świecić się po około 3-4 godzinach
  • nie zbiera się w porach
  • nie utlenia się
  • okropnie pachnie - jakby gumą?
W zasadzie podkład się u mnie sprawdza, ale... wolę od niego Healthy Mix od Bourjois, który dodatkowo jest tańszy :)


4. Revlon Colorstay sand beige

Tego też dostałam od Hexx :) Przed i po:


Moje spostrzeżenia:
  • ładne, matowe wykończenie
  • średnie krycie
  • po przypudrowaniu zaczynam świecić się po około 4 godzinach
  • nie włazi w pory
  • nie utlenia się
Sand Beige to nie mój odcień (Buff jest dla mnie lepszy), ale sam podkład jest jak najbardziej w porządku. Jakiś czas temu byłam zawiedziona jego poziomem krycia, bo spodziewałam się czegoś więcej, ale podkład się sprawdza, a od czego mam korektor?

***
Znacie któryś z tych produktów? Jak Wasze wrażenia?

piątek, 10 sierpnia 2012

Essence, colour&go, 91 glamorous life & 86 a lovely secret

91 podobał mi się od dawna a 86 przyciągnął mnie różowymi iskierkami w butelce. No i kupiłam, bo przecież lakiery te niedługo znikną, zastąpione nowymi odcieniami w nowych (większych) butelkach :)
  • Dostępność: drogerie Natura - jeszcze
  • Cena: 5,49 zł - jeszcze
  • Pojemność: 5 ml
  • Kolor: 91 to malinowa czerwień z różowo-złotymi glassfleckowymi drobinkami; 86 to przybrudzona lawenda z różowymi iskierkami, trochę przypomina mi jakiś lakier MIYO
  • Konsystencja: 91 w sam raz; 86 jest gęstawy i kładzie się na paznokciu grubą warstwą
  • Pędzelek: klasyczny, wygodny
  • Krycie: oba lakiery to dwuwarstwowce
  • Wysychanie: dość długie
  • Zmywanie: bez problemów
  • Trwałość: oba zaczęły odpryskiwać drugiego dnia
Lakiery Essence do tej pory lubiłam za świetny wybór kolorów i niską pojemność. Zdaję sobie jednak sprawę, że są to produkty dla osób, które często malują paznokcie. Ja maluję paznokcie około 3 razy w tygodniu, ale mimo to ostatnio jakość Essenciaków zaczęła mnie denerwować. Jeśli po zmianie image'u jakość się nie zmieni, nie będę już tych lakierów kupować, chyba że naprawdę jakiś odcień będzie unikalny.






czwartek, 9 sierpnia 2012

Montagne Jenuesse, maseczka do twarzy typu peel-off olejek z pomarańczy i witamina C


Maseczkę dostałam od Maggie :* Opakowanie to dwie saszetki o pojemności 6 ml; każda połówka wystarcza na jedno użycie. Niestety nie wiem, ile maseczka kosztuje ani gdzie można ją kupić. EDIT: dziewczyny podpowiadają, że maseczka dostępna jest w Naturze i kosztuje ok. 4 zł.

Ogromnym plusem tego produktu jest orzeźwiający, energizujący zapach grapefruita. Konsystencja typowa dla tego typu maseczek - żelowa. Niestety producent wprowadza nas w błąd twierdząc w instrukcji użycia, że maska zasycha w 5-10 minut. Nie, proszę państwa. Musiałam trzymać ją na buzi przez około 20 minut, żeby móc ściągnąć ją w jednym kawałku. Kiedy już wyschnie, schodzi bez problemu. Podczas noszenia daje intensywne uczucie chłodzenia

Skład tego produktu wygląda następująco:


Przyznam się, że bałam się ogromnie alkoholu denaturowanego, ale na szczęście produkt mnie nie podrażnił. Swoją drogą, skład produktu pozytywnie mnie zaskoczył. Mamy tu olejek pomarańczowy, wyciągi ze skórek mandarynki, limonki, pomarańczy, grapefruita i cytryny, wyciąg z liści bergamotki, witaminę C; maseczka nie zawiera, zapewne dzięki dużemu stężeniu alkoholu, parabenów ani fenoksyetanolu.

Jesteście ciekawe moich wrażeń z działania produktu? Są pozytywne. Zacznijmy od tego, że maseczka rzeczywiście delikatnie oczyszcza cerę. Nie na zasadzie glinek, które wchłaniają sebum i zabrudzenia - tutaj  ewentualny brud po prostu odrywamy razem z maseczką ;) Nie ma co liczyć na głębokie oczyszczenie porów Najbardziej spodobał mi się jednak efekt wygładzenia skóry; nawet mimiczne bruzdy na czole były wyraźnie spłycone. Poza tym maseczka odświeża i tonizuję cerę, a także delikatnie ściąga pory.

Czy polecam? Tak, ale radzę wykonać próbę uczuleniową przed zastosowaniem, bo nie każda cera toleruje alkohol denaturowany... Sama z przyjemnością kiedyś do tego produktu wrócę :)

środa, 8 sierpnia 2012

Nie mam silnej woli...

... a Tk Maxx to zuo :P

Miałam wczoraj iść tylko do banku, Deichmanna i Primarka, ale powiało mnie też w stronę Tk Maxx. Było po drodze :] Niby chciałam na buty popatrzeć (nie było takich, jakich szukałam), ale najdłużej zatrzymałam się przy kosmetykach ;) Na nic zdał się piętnastominutowy (dosłownie!) bój z sobą samą - ze sklepu wyszłam z dwoma zestawami lakierów do paznokci:


Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że jedna butelka Nail Inc. kosztuje w Bootsie 11 funtów, a tu za zestaw czterech buteleczek zapłaciłam 14,99 funtów. Z kolei jedna buteleczka Essie kosztuje około 8 funtów, a za te trzy sztuki zapłaciłam łącznie 9,99 funtów.

Chcę dać sobie ban na lakiery do końca roku, ale wiem, że nie wytrwam... Zresztą, moja wrodzona niezdarność już mnie pokarała za zakup tych (nie)potrzebnych mi umilaczy. W Primarku rąbnęłam dłonią o wieszak (nie pytajcie...) i teraz kość na grzbiecie dłoni tak mnie boli, że aż zastanawiam się, czy nie jest pęknięta :P

Miłego dnia wszystkim życzę :)

wtorek, 7 sierpnia 2012

Shalimar Initial, Baby Doll, L’eau the one, Idylle, Deseo, Play for her, Dior Addict Eau Sensuelle: subiektywny przegląd

Nie wiem, czy którakolwiek z Was zwróciła uwagę na fakt, że jeszcze ani razu nie poświęciłam ani jednej notki na temat perfum. Nie wynika to z faktu, że perfum nie używam, o nie! Po prostu mój nos nie jest wyczulony na niuanse olfaktoryczne. Przyznam się Wam też, tylko się nie śmiejcie!, że najzwyczajniej w świecie nie wiem/nie pamiętam, jak pachnie wiele stosowanych w perfumerii substancji. Przykładowo, mój nos wyczuje różę, bez, czy cytrusy, bo wiem jak one pachną. Ale nie wiem, jak pachnie opuncja czy cedr, więc tych zapachów nie jestem w stanie zidentyfikować... Do tej pory zapachy dzieliłam na "ładne" i "fuj", ewentualnie na "świeże" i "ciężkie". Ostatnio jednak zaczęło mnie ciągnąć w stronę perfum. I tak, jak w zeszłym roku posiadałam 4 flakony, które otrzymałam w prezencie na urodziny czy gwiazdkę, tak teraz jest ich o 100% więcej, a  mi ciągle mało. Wciąga mnie świat zapachów. Oczywiście nie mam złudzeń, że kiedykolwiek będę potrafiła opisywać zapachy jak Sabbath czy Diggerowa, ale jakoś tak ni z tego, ni z owego naszła mnie ochota na podzielenie się swoimi wrażeniami na temat niektórych perfum :)

Nie, to jeszcze nie koniec przydługiego wstępu! Muszę podzielić się z Wami jeszcze pewnym spostrzeżeniem. Otóż jeszcze do niedawna byłam święcie przekonana, że "świeżuszki" to ja. Tymczasem odkąd testuję coraz więcej zapachów, dochodzę do wniosku, że jednak wolę zapachy nieco słodsze, kwiatowe. Cytrusy w dalszym ciągu mile widziane, ale jednak bergamotka to jest to! Najśmieszniejsze jest to, że nawet nie wiem, kiedy zmieniły mi się preferencje...

Dziś mały subiektywny przegląd zapachów, których odlewki i próbki dostałam od Hexxany i... od kogoś jeszcze. Niestety nie pamiętam, która z Was była tak miła, że podarowała mi próbki perfum Diora i Givenchy. Przepraszam! Zastanawiam się nad tym od dwóch dni i nie mogę sobie przypomnieć :(



Pamiętajcie, że jest to przegląd subiektywny! A zapachy to już w ogóle bardzo subiektywna sprawa...

1. Guerlain, Shalimar Initial EDP

Nuty zapachowe:
nuta głowy: bergamotka, pomarańcza, nuty zielone
nuta serca: irys, róża, jaśmin, wetiwer, paczula
nuta bazy: wanilia, bób tonka, białe piżmo

Ten zapach jest słodki i dość ciężki, ale przy tym naprawdę zmysłowy. Otwarcie przypomina mi nieodparcie Chanelową "piątkę" - ulubiony zapach mojej mamy - ale rozwijając się Shalimar idzie w zupełnie innym kierunku. Środkowe kwiatowe akordy są naprawdę piękne; nie przytłaczają, nie wywołują bólu głowy. Shalimar jest bardzo trwały, czuję go na sobie przez około 7 godzin. Nie trzyma się blisko skóry, ale otacza nas od stóp do głów pachnącą mgłą. Zapach kojarzy mi się z elegancką kobietą w garsonce, pewną siebie businesswoman. Na pewno trzeba do niego dojrzeć. Póki co czuję, że na razie nie jesteśmy sobie pisani, ale myślę, że za parę lat się spotkamy :)


2. Guerlain, Idylle EDP

Nuty zapachowe: 
nuta głowy: konwalia, bez, frezja, peonia, jaśmin
nuta serca: bułgarska róża
nuta bazy: paczuli, białe piżmo

Jeśli miałabym opisać ten zapach jednym słowem, byłby to "bez". Na mojej skórze bez zdominował wszystkie inne składniki zapachowe. Zapach jest dość płaski, nie ewoluuje. Innymi słowy, bez czuję na sobie od początku do końca. I jakkolwiek uwielbiam zapach bzu, Idylle mnie rozczarowały. Po Guerlain i po zetknięciu z Shalimarem - perfumami zmysłowymi i wielowymiarowymi - oczekiwałam więcej. Do tego dochodzi niezadowalająca trwałość - 4 godziny i po sprawie. Dodam, że zapach trzyma się blisko skóry. Jest ładny, ale tylko ładny; brakuje "tego czegoś".


3. YSL, Baby Doll

Nuty zapachowe:
nuta głowy: czarna porzeczka, pomarańcza, jabłko, ananas 
nuta serca: róża, frezja, konwalia, heliotrop 
nuta bazy: cedr, drzewo sandałowe, bób tonka, wanilia

Wiem, że te perfumy są popularne i mają wiele wielbicielek. Ja niestety do nich nie należę... Są w przyrodzie pewne zapachy, które przyprawiają mnie o autentyczny ból głowy: czarna porzeczka (której smaku nie znoszę) oraz róża. A tu występują oba... Tuż po psiknięciu na mojej skórze na pierwszy plan wybija się znienawidzona czarna porzeczka podszyta grapefruitem - te słodko-kwaśne akordy najzwyczajniej w świecie mnie męczą. Potem robi się jeszcze gorzej, bo na wierzch wyłazi róża, przyprawiając mnie o ból głowy. Jak widać, ja i Baby Doll nie jesteśmy sobie pisani.


4. Dolce & Gabbana, L’eau the one EDT

Nuty zapachowe:
nuta glowy: bergamotka,mandarynka, liczi, brzoskwinia
nuta serca: śliwka,owoce egzotyczne. konwalia, jasmin, lilia biała
nuta bazy: ambra, piżmo, wanilia, wetiwer

Te perfumy z kolei podbiły moje serce :) Bergamotka? Uwielbiam! Mandarynka? Brzoskwinia? Kocham! Śliwka? Wanilia? Mmm, to jest to :) Zapach jest słodki, ale nie przesadnie. Jest wesoły i przyjemny, nadaje się do noszenia na co dzień. Pozostawia za nami ogon, co lubię w perfumach :) L'eau the one trafiły na moją wishlistę od pierwszego niuchnięcia :)


5. Jennifer Lopez, Deseo EDP

Nuty zapachowe: 
nuta głowy:liście bambusa, yuzu, sycylijska bergamotka, frezja 
nuta serca: jaśmin, różowe geranium , kwiat pomarańczy, mimoza 
nuta bazy: Ambra, dąb, drzewo sandałowe, drzewo cedrowe, paczuli, akordy mineralne

Początek jest bardzo słodki, ale nieprzytłaczający; rozwijając się zapach robi się coraz bardziej landrynkowy, ale cały czas jest przyjemny. Jak dla mnie jest to zapach dla dziewczyny w każdym wieku Znowu: jest ładny, ale nie porywa na tyle, żeby mi się marzył własny flakon. Poza tym jest nietrwały - 3 godziny mnie nie satysfakcjonują...


6. Givenchy, Play for her EDP

Nuty zapachowe: 
nuta głowy: różowe ziarna pieprzu, biała brzoskwinia, bergamotka, groszek pachnący.
nuta serca: kwiat tiare, kwiat i liść magnolii, drzewo amyris
nuta bazy: drzewo sandałowe, piżmo

Ten zapach zachwycił mnie swoją "innością". Otwarcie jest mocno pieprzne, niemal kręci w nosie. Obok pieprzu czuć brzoskwinię i bergamotkę, ale to pieprz gra pierwsze skrzypce. Z biegiem czasu zapach się wysładza, robi się kwiatowy, ale czuję w nim coś jakby skarmelizowany cukier? Perfumy są również trwałe - czuję je na sobie przez około 7 godzin. Zapach dziwny, ostro-słodki; słodycz z pazurem. Zdobył moje serce :) Moim zdaniem to perfumy na chłodniejsze miesiące.


7. Dior, Dior Addict Eau Sensuelle EDT

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: absolut i róża
Nuty serca: róża i jaśmin
Nuty bazy: białe piżmo i cedr

A na sam koniec zapach, który sprawił, że po jednym psiknięciu miałam w głowie tylko jedną myśl: "kill me now!". Obrzydliwość. Mydło w najgorszym tego słowa znaczeniu. Paskudny ulep wywołujący ból głowy. Boa dusiciel zabijający nas i całe otoczenie. Nigdy, NIGDY więcej!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...