Obie pasty kupiłam w sklepie Kalina za 16,90 zł każda. Było to moje pierwsze spotkanie z organicznymi pastami do zębów. Wcześniej zadowalałam się zwykłym asortymentem drogeryjnym. Doświadczenie okazało się ciekawe, choć pasty nie są ideałami. Mimo wszystko chętnie wypróbuję inne warianty.
Mój pierwszy raz z pastami tego typu postanowiłam przeżyć z panienkami propolisową i przeciwpróchniczną.
Propolisowa:
Przeciwpróchniczna:
Pasty przyszły zapakowane w dość duże kartoniki nadające się do recyklingu i zawierające wszystkie niezbędne informacje na temat produktów, ale same tubki wydają się małe (w porównaniu z kartonikiem), choć mają standardową pojemność 75 ml. Okazały się jednak bardzo niewydajne - każda tubka wystarczyła mi na 3 tygodnie stosowania dwa razy dziennie. Pasty drogeryjne siedzą na łazienkowej półce dużo dłużej, a i cena również bardziej za nimi przemawia... Poza tym tubki trzeba odkręcać, a ja wolę kiedy takie opakowania mają korek na zatrzask.
Obie pasty są białawe i smakiem bardzo różnią się od miętowych past drogeryjnych. Są w smaku gorzkawe, wyraźnie ziołowe. Propolisowa jest jakby bardziej gorzka i ziołowa niż przeciwpróchniczna. Muszę przyznać, że ja smaki polubiłam, ale nie każdemu przypadną one do gustu. Nie utrzymują się długo w ustach.
Obie pasty były zabezpieczone przed macantami, bakteriami i powietrzem kawałkiem folijki, co się chwali.
Żadna z past się nie pieni, co chyba przy takich składach nie będzie zaskoczeniem. Stosowałam je ze swoją ukochaną elektryczną szczoteczką Oral-B. Swoje podstawowe zadanie pasty spełniały dobrze - po szczotkowaniu zęby i jama ustna były czyste. Niestety już po kilku godzinach na zębach zaczynał zbierać mi się nalot nazębny... Pasty są po prostu bardzo delikatne.
Cóż, szczególnego działania wybielającego pasty propolisowej nie zauważyłam. Z drugiej strony nie mam przebarwień na zębach i są one naturalnie białe.
Znowuż, pasta przeciwpróchniczna bardziej mi zębów nie wybieliła. A działania przeciwpróchnicznego ot tak opisać nie mogę, gołym okiem nie da się stwierdzić takich właściwości. Mogę jedynie napisać, że przez ostatnie 6 tygodni nie miałam problemów z zębami ani dziąsłami. I tyle :)
Spotkanie z pastami uznaję za umiarkowanie optymistyczne. Nie skreślam past drogeryjnych, ale, jak wiadomo, większość z nich zawiera SLS-y, a jakoś nie mam ochoty na połykanie tego typu chemii, chociażby w śladowych ilościach ;)
Spotkanie z pastami uznaję za umiarkowanie optymistyczne. Nie skreślam past drogeryjnych, ale, jak wiadomo, większość z nich zawiera SLS-y, a jakoś nie mam ochoty na połykanie tego typu chemii, chociażby w śladowych ilościach ;)
Ostatnio stosuję Blanx z apteki i jestem z niego bardzo zadowolona. :) Ta może też się sprawdza. :)
OdpowiedzUsuńBlanxu nigdy nie używałam :)
Usuńzdecydowanie wolę miętę w pastach do zębów.. bardzo kojarzy mi się ze świeżością i czystymi zębami..
OdpowiedzUsuńkwestia przyzwyczajenia, wiadomo..
nie kusi mnie, żeby wypróbować naturalne pasty ;)
Mam podobnie, lubię miętowe pasty do zębów. Jakoś nawet specjalnie nie patrzałam w stronę półki z naturą ;)
UsuńJednak mam ochotę na odmianę i rozglądam się za czymś nowym.
ja nie mam raczej preferencji w tym zakresie. wiadomo, że jestem przyzwyczajona do mięty, bo trudno o pastę o innym smaku. niemniej nie uważam, żeby zioła były mniej odświeżające :)
UsuńO ja też lubię poczuć powiew mięty :) raz miałam truskawkową i prawie całą ją zjadłam :D
Usuńwow, jadłaś pastę do zębów? hardkor :)
UsuńW odniesieniu do naturalnych past do zębów zawsze mam obawy, że okażą się właśnie za słabe, zbyt delikatne i że w gruncie rzeczy nie zapewnią odpowiedniej ochrony na dłuższą metę. Chociaż jakieś 2 miesiące temu czytałam o jakiejś rzekomo naturalnej paście dostępnej w polskich drogeriach, która działa bardzo dobrze, więc w sumie nie wiem jak podejść do tematu...
OdpowiedzUsuńmam podobne zdanie do Kataliny ;)
Usuńcóż, nie dowiemy się, póki nie spróbujemy na sobie ;)
UsuńJakoś nie mam parcia na te naturalne pasty, wolę już sprawdzone
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWiadomo trucizna nie trucizna ale sprawdzona ;)
UsuńOoo, zubnaja pasta! Uchhh, przydałaby mi się taka [ziołowa w smaku] pasta - nie lubię miętowych produktów... no - chyba, że jest to herbatka-miętówka :)
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że się nie pieni, wszystkie ziołowe [takie naprawdę ziołowe] były po prostu takim kremem do smarowania zębów. Mnie to zupełnie NIE przeszkadza :)
mnie też niepienienie się past nie przeszkadzało, ale musiałam się troszkę przyzwyczaić :)
UsuńA, fakt - to prawda.
UsuńBtw.
Moją ulubioną pastą jest Sensodyne [ochrona szkliwa]. Szkoda tylko, że jest miętowa :D
kiedyś miałam któryś wariant pasty Sensodyne, ale niestety po niej też dość szybo zbierał mi się osad nazębny )
UsuńChyba wolę wersje drogeryjne.
OdpowiedzUsuńSwoją ulubioną już mam, zresztą :)
rozumiem :)
UsuńMi pasta do zębów znika w tępie ekspresowym, zastanawiam się czase czy nikt ukradkiem mi ich nie wyjada
OdpowiedzUsuńnie lubię tych ziołowych smaków, ale jeżeli mają pomóc to jestem wstanie się przemęczyć.
ja stosuję zwykle małe ilości na jedno mycie, więc pasta drogeryjna potrafi mi jakieś 2 m-ce służyć :) z tym że korzystam z tubki sama, J. ma swoją pastę :]
UsuńCzasem mam ochotę na takie specjały ale po Lushu jakośnie czułam ze mam czyste zęby i dobrze umyte, bo sie nie pieniły i nie dawały takiej swiezości:) Ale kto wie kto wie
OdpowiedzUsuńhm, czytałam, że pasty Lush zawierają SLS....
Usuńaz muszę sprawdzic:)
Usuńnie upieram się przy tym, bo pewna nie jestem :)
UsuńTych nie miałam, ale czasem najdzie mnie na tego typu pasty, wiec taki ziołowy smak dobrze kojarzę:). Masz rację bywają delikatniejsze, dlatego lubię używać na zmianę z drogeryjnymi. Mimo, że miałam nie jedną taką pastę, nie potrafię sobie przypomnieć marki bo nie zwracam na to zbytnio uwagi;).
OdpowiedzUsuńto też jakiś sposób ;)
UsuńJa niedawno zamówiłam witaminową, mam nadzieję że jeszcze w tym tygodniu do mnie dotrze:)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że się sprawdzi :)
UsuńPrzyznam że kupuję drogeryjne pasty i jakoś do tej pory nie interesowałam się tymi naturalnymi, może się skuszę widziałam w Rossmannie Himalaya Herbs, łatwo dostępne i chyba trochę tańsze ;)
OdpowiedzUsuńmam ochotę wypróbować Himalaya Herbs i pewnie skusze się, jak będę w Pl :)
Usuńjuż kilka razy się nad nimi zastanawiałam, ale ciężko sie przełamać i boję się smaku ;)
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńDalej jestem ich ciekawa, choć recenzja bardzo zachęcająca nie jest. Spróbuję przy okazji jakiegoś zamówienia :)
OdpowiedzUsuńzależało mi na napisaniu jak najbardziej obiektywnej opinii :)
Usuńz jednej strony mamy pasty o świetnym składzie i delikatnym działaniu (dla niektórych może zbyt delikatnym...)
z drugiej - pasty są niewydajne, co przy cenie prawie 20 zł troszkę boli ;) no i ich ziołowy smak nie każdemu może przypaść do gustu...
najlepiej próbować na sobie ;)
Ja mam ajurwedyjska pastę od kilku tygodni i nie chce wracać do blendamed.
OdpowiedzUsuńNapiszę o niej na pewno niebawem.
ja też na razie szukam zdrowszych alternatyw niż blend-a-med czy colgate :)
UsuńA ja tam nie mam nic przeciwko do drogeryjnych past.. Nie dajmy się zwariować z tym sls..
OdpowiedzUsuńowszem, nie dajmy się zwariować. ale co innego stosować sls na skórze, a co innego połykać jego małe ilości podczas mycia zębów...
UsuńJa polecam również pastę z miodem i propolisem Manuka Health - bez fluoru, ekologiczna i bardzo skuteczna, rewelacyjna zwłaszcza przy probelmach z krwawiącymi dziąsłami.
OdpowiedzUsuńniestety dość droga ta pasta :(
UsuńJa tych past używam, odkąd przeczytałam o fluorze, który rzekomo jest dodawany do leków psychotropowych i trutek na insekty, a na nasze zęby wcale nie ma jakiegoś zbawiennego wpływu (bo działa tylko do 20go roku życia). A w jeszcze lepszej cenie możesz je znaleźć na naturabazar.pl :)
OdpowiedzUsuńja już od dawna nie używam past z fluorem, ale moimi ulubionymi są pasty dr Organic :)
Usuń