W mojej kosmetyczce rezydowały dwa różowe kosmetyki, po które nie sięgałam. A nie korzystałam z nich, gdyż były pokruszone. Cień Paese Światło Toskanii przywędrował do mnie już w takim stanie. A że mam podobne odcienie w łatwiejszej do użycia formie sprasowanej, cień leżał niekochany. Z kolei róż MIYO w bardzo twarzowym odcieniu Sorbet, który dostałam od Diggerowej, pokruszył się sam z siebie. Nie upadł mi, nie był narażony na wstrząsy. Ot, pewnego dnia otworzyłam kuferek i odkryłam, że sobie wziął i popękał. Zła byłam bardzo, bo kolorek fajny, ale z takiego pokruszonego różu korzysta się trudno, bo na pędzel nabierają się dziwne ilości i łatwo o efekt matrioszki. Poza tym pyłek wymykał się z opakowania i brudził mi wszystko na różowo.
Ostatecznie stwierdziłam, że będę prasować. Postanowiłam tez od razu połączyć cień z różem, bo wiedziałam, że inaczej z cienia nie będę korzystać. A z "nowego" różu i owszem :)
Całą operację przeprowadziłam na ręczniku papierowym, gdyż robi się przy tym trochę bałaganu. Co zrobiłam?
1. Pokruszyłam do końca cień.
2. Pokruszyłam róż. Uwaga, staramy się kruszyć kosmetyki jak najdokładniej, żeby nie było grudek. Zdjęcie numer dwa zrobiłam w trakcie kruszenia, to jeszcze nie był efekt końcowy.
3. Połączyłam i dobrze wymieszałam cień z różem.
4. Przełożyłam mieszankę do opakowania od różu i zalałam spirytusem kosmetycznym. Wódka też się nada. Wymieszałam.
5. Zaczęłam odciskać alkohol w płatki bawełniane. Zużyłam kilka płatków i pobrudziłam sobie paluchy na różowo, ale po kilku myciach rąk zeszło :]
6. Wyczyściłam opakowanie różu na brzegach i w zawiasach i odstawiłam otwarty kosmetyk na kilkanaście godzin, żeby resztki alkoholu odparowały.
7. Teraz podziwiamy efekty naszej pracy :)
Kosmetyk wygląda co prawda na "po przejściach", ale dużo łatwiej się z niego korzysta niż kiedy był w formie sproszkowanej... No i kolorek jest bardzo ładny ;)
fajny kolor, to prawda :)
OdpowiedzUsuńmi się bardzo podoba :)
Usuńdobry sposób :)
OdpowiedzUsuńi działa, też z niego korzystałam jak zmieniałam cienie sypkie w prasowane
na pewno wygodniej się z nich korzysta :)
UsuńZnam ten sposób, ale mnie osobiście nie chciałoby się tak bawić. Pewnie by obydwa kosmetyki wylądowały w koszu.
OdpowiedzUsuńja czasami lubię tak grzebać :)
UsuńZdecydowanie nie mam cierpliwości do takich czynności.
OdpowiedzUsuńwbrew pozorom nie zabiera to dużo czasu :)
Usuńja ostatnio tak naprawiłam mozaikę z Golden Rose :) co prawda efekt mozaiki stracony na zawsze, ale kosmetyk uratowany :) słyszałam, że można tak samo zrobić z pigmentu cień "prasowany", ale niestety nijak mi się nie trzyma to kupy :/ nie wiesz może jak to rozwiązać??
OdpowiedzUsuńniestety nie wiem, nigdy nie prasowałam cieni/pigmentów, które z założenia miały być sypkie :/
UsuńJaki ładny odcień Ci wyszedł!
OdpowiedzUsuńco nie? ogromnie mi się podoba :)
Usuńpiękny kolorek :)
OdpowiedzUsuńFajny kolor wyszedł po zmieszaniu :)
OdpowiedzUsuńRobiłam tą operację z kilkoma cieniami Kobo i niestety wszystkie zaczęły kruszyć się na nowo mimo że leżały spokojnie na półce czyli nie miały ku temu powodu , w końcu je wyrzuciłam bo wszystko miałam zabrudzone tymi cieniami .
OdpowiedzUsuńcienie kobo mają trochę inną konsystencję niż inne cienie drogeryjne. może to była przyczyna?
UsuńSuper sposób:) No i róż piękny wyszedł:))
OdpowiedzUsuńsposób jest bardzo dobry :)
UsuńJak to się mówi - da się? da się! Można? Można!
OdpowiedzUsuńJa ostatnio też przeprowadziłam dwie takie operacje :D Mam nawet już wrzucone fotki ale ostatnio mi brak czasu na pisanie posta..
można, można :) czasem nawet fajnie się tak pobawić :)
UsuńOj zgadzam się, świetny kolorek uzyskałaś.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł i fajny efekt końcowy (: Sama też mam taki pokruszony Paese w kolorze różowym, może zrobię coś podobnego (:
OdpowiedzUsuńczasem warto się pobawić ;)
UsuńPiekny odcien Ci wyszedl.
OdpowiedzUsuńKolor wyszedł po prostu obłędny, będzie idealny na zimę :-))
OdpowiedzUsuńteraz też dobrze się prezentuje ;)
UsuńJa też niekiedy wolę korzystać z różowych cieni jako różu, bo na powiekach rzadko noszę mocne róże:)
OdpowiedzUsuńteż tak czasem robię. kosmetyki mogą być wielofunkcyjne - wszystko zależy od nas ;)
UsuńSprytne rozwiązanie:)
OdpowiedzUsuńDo chodnych makijaży będzie idealny.
OdpowiedzUsuńPo takiej "operacji" z kosmetykiem miałabym pełno bałaganu, u mnie to się przeważnie tak kończy, przyznaję się bez bicia, że mam maślane łapy jeśli chodzi o takie rzeczy :D
bałaganu trochę było. wiadomo, że trochę proszku się zmarnowało, uciekło gdzieś na boki. nic to, różu i tak jest sporo ;)
Usuńw życiu bym nie wpadła na takie coś
OdpowiedzUsuńjestem pod wrażeniem
ja o prasowaniu pokruszonych kosmetyków dowiedziałam się z youtube :)
Usuńczłowiek uczy się całe życie
Usuńi może to dobrze ;)
Bardzo ładny kolorek Ci wyszedł :). Metoda spirytusowa, to zbawienie, kiedy coś się pokruszy. Mimo tego, że odciskanie jest dość upierdliwe ;).
OdpowiedzUsuńBuźka!
mimo wszystko super, że ktoś wpadł na pomysł, jak naprawić pokruszone kosmetyki ;)
Usuńbuziam :)
Fajny kolor Ci wyszedł! :) Ja muszę się zabrać w końcu za sprasowanie mojego ukochanego rozświetlacza, bo też go nie używam, żeby go nie pogubić ;)
OdpowiedzUsuńkolor wyszedł naprawdę świetny i dobrze się w nim czuję :)
Usuńprasuj, prasuj :)
"wódka też się nada" :D Spróbuję u siebie.
OdpowiedzUsuńspróbuj :)
Usuńsuper kolorek ;) pomysł rewelka - muszę też wypróbować z moimi kruszonkami ;)
OdpowiedzUsuńspróbuj. pogorszyć się ich stanu nie da ;)
UsuńPigmenty prasowałam kilkakrotnie i byłam zadowolona z efektów, ale bronzer niestety zmienił kolor i stał się dziwnie twardy. Koniec końców wylądował w koszu :/
OdpowiedzUsuńraz na jakiś czas coś nie wyjdzie. kiedyś prasowałam róż My Secret i też zrobił się twardy i niezdatny do użytku....
Usuńja też niedawno prasowałam bronzerka, który mi się posypał w podróży wieki temu ;)
OdpowiedzUsuńale operacje przeprowadziłaś:]
OdpowiedzUsuńhe he :)
UsuńTeż czasem prasuję to i owo ;P Śliczny kolor ma ten róż Miyo, czegoś takiego ostatnio szukałam.
OdpowiedzUsuńze względu na kolor mogę go polecić. ale zupełnie nie rozumiem, czemu sam z siebie się pokruszył...
Usuńnie znałam tego sposobu, dzięki :) a kolor wyszedł zacny, ciekawe, jak będzie z trwałością tego nowego-starego cienio-różu :)
OdpowiedzUsuńproszę. ja go znam z youtube :)
Usuńjak nie zapomnę, kiedyś wspomnę :)
Mam ze dwa cienie do sprasowania, ale wiecznie zapominam kupić tego spirytusu :P
OdpowiedzUsuńkiedyś prasowałam wódką i też było ok :)
Usuńhe he, muszę też się tak pobawić :D
OdpowiedzUsuńpolecam. dużo radochy ;)
Usuńsuper kolor wyszedł! :) dobry pomysł btw :D
OdpowiedzUsuńteż mi się ten kolor podoba :)
UsuńKolor wyszedł świetny, to prawda :)
OdpowiedzUsuńmam go dziś na policzkach. naprawdę fajny jest :)
UsuńSuper metoda - jeszcze nie próbowałam ale w razie awarii wypróbuję, bo coraz częściej mam ochotę na takie eksperymenty :) i kolorek piękny - taka różana fuksja :)
OdpowiedzUsuńwarto czasem się pobawić ;)
Usuńa kolor wyszedł mi naprawdę super. pięknie ożywia twarz ;)
muszę spróbować prasowania, z czystek ciekawości :)
OdpowiedzUsuńw takim razie udanej zabawy :]
Usuń"Sklejałam" tak kiedyś jeden z moich ulubionych róży (też z MIYO), ale później sam z siebie znów pękł i już się nie bawiłam w naprawianie :P
OdpowiedzUsuńno nie, ciekawe czemu te róże pękają...
UsuńCzasami się nie udaje, ale jak się uda to jest fajnie :) chyba sama się skuszę na miksowanie jakichś odcieni.
OdpowiedzUsuńmi się tylko raz nie udało :)
Usuń