Serum Alterry kupiłam zapobiegawczo na zimę. Wiadomo, o tej porze roku skóra bardziej obrywa ze względu na zimno na zewnątrz i sztuczne ogrzewanie wewnątrz. Stwierdziłam, że przyda mi się dodatkowa dawka nawilżenia, bo moja tłusta cera o tej porze roku lubi się odwadniać, a działanie anty-age w moim wieku (prawie 29 lat) też jest już mile widziane. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że przez przypadek odkryję fantastyczny krem na noc (o nim innym razem), który pomoże mi i mojej skórze przeżyć zimę w zgodzie, bez niesnasek.
Ale wracając do serum. Otrzymujemy je w szklanym opakowaniu z pompką. Wizualnie prezentuje się ono przyjemnie, ale pompka doprowadzała mnie do szewskiej pasji, gdyż dozowała sobie produkt, jak chciała. Czasem przy jednym pompnięciu wychodziła zbyt duża porcja, czasem trzeba było naciskać dozownik kilka razy. Czasem produkt strzelał sobie wgłąb łazienki (zwłaszcza gdy była świeżo wysprzątana), innym razem trafiał tam, gdzie miał, czyli na dłoń. Pod koniec produktu pompka w ogóle zawiodła, ale że się daje ją bez problemu odkręcić, a serum ma konsystencję rzadkiego żelu, można było je sobie z butelki wylać. Nienawidzę chimerycznych pompek, wiecie? Nie po to kupuję kosmetyki, żeby sobie nerwy psuć.
Co jeszcze? Mazidło ma żółtawy kolor i pachnie spirytusem z kwiatkami. Alkohol znajduje się na drugim miejscu w składzie i pełni rolę zarówno naturalnego konserwantu, jak i rozpuszczalnika dla roślinnych ekstraktów. Jeśli ktoś nie lubi i unika - ostrzegłam.
Konsystencja serum wręcz wymusza na nas zrobienie sobie krótkiego masażu twarzy podczas aplikacji. Bez masażu nie spodziewajcie się błyskawicznego wchłaniania; produkt trzeba wmasować w skórę. Przez kilka minut zostawia na niej nieco lepką warstwę, ale z czasem ta lepkość znika. Serum rzeczywiście lekko nawilża skórę i wygładza ją. Nie jest to jednak efekt na tyle spektakularny, żeby można było sobie darować nałożenie kremu. Przynajmniej nie zimą. Jak dla mnie jest to kosmetyk wspomagający, a nie zastępujący krem. Ja czasem aplikowałam je pod krem (na noc), a czasem stosowałam w ciągu dnia, kiedy chciałam jedynie lekko nawilżyć skórę, a wiedziałam, że za kilka godzin sięgnę po coś treściwszego. Pod makijaż nie próbowałam.
Serum mnie nie podrażniło, nie zapchało, nie zauważyłam też negatywnego wpływu obecnego tu alkoholu na skórę.
Za trzydziestomililitrowe opakowanie zapłaciłam w Rossmannie poniżej 10 zł. Towarzyszyło mi przez około 4,5 miesiąca stosowania raz dziennie.
Mimo iż nie mogę powiedzieć, że ten kosmetyk nic nie robi, aż tak zachwycona nim nie jestem, żeby zaraz biec po kolejną flaszkę do drogerii. Mogę bez niego żyć. I bez tej psującej nerwy pompki jak najbardziej też.
Mam krem pod oczy z tej serii Orchidea :) I podobnie jak Ty oceniasz to serum, to krem pod oczy jest ok, ladnie nawilza, ale szalu nie ma :)
OdpowiedzUsuńoch, w takim razie sobie go daruję :)
Usuńmam świra na punkcie takich buteleczek – uwielbiam je i zawsze są głównym powodem moich nieprzemyślanych zakupów ;) muszę zapamiętać, żeby nie rzucać się na tę jak szczerbaty na suchary :D
OdpowiedzUsuńhaha, piąteczka laseczko ;) mi się też zdarzyło, cóż, kobiety tak czasami mają :P
Usuńgeneralnie pompki są super. kiedy działają jak należy ;)
UsuńA tak mi się te opakowania Alterry podobają, nie wiedziałam że pompka lubi szwankować :) Ja na dziadostwie od Flos Leku ostatnio bardzo mocno złamałam paznokieć (tzn. skrócił się nawet bardziej niż o jasną końcówkę), co było zdecydowanie bolesne. Chodzi mi o nieszczęsną piankę antybakteryjną, którą nadal męczę. Szkoda, że serum okazało się takie przeciętne, czytałam o nim różne opinie - od bardzo dobrych do nawet bardzo złych
OdpowiedzUsuńojej, współczuję. musiało boleć :(
Usuńczyli trzeba próbować na sobie ;)
Miałam je przetestować ale odpuściłam. Jestem zakochana w serum Bielendy :) Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńmyślę, że nie można ich porównywać. każde ma inne zadanie ;)
UsuńOczywiście ale dwie butelki serum to byłoby trochę za dużo w moim przypadku ;) Mimo, że mają inne przeznaczenie. Używam silnego toniku co 2-3 dni, serum z kwasem migdałowym, krem z retinolem. W ciężkich przypadkach nawilżające kremy, kojący krem D-panthenol z Ziaji i olej arganowy. Nie ma miejsca już na nawilżające serum dlatego odpuściłam zakup :)
Usuńno faktycznie nie byłoby gdzie nawilżającego serum wcisnąć :)
Usuńdla mnie serum jest tym samym, wspomaga krem, z Alterra miałam nie wiele kosmetyków
OdpowiedzUsuńpiąteczka :)
UsuńTwój opis nie zachęcił mnie do zakupu, szukam kosmetyku o mocniejszym działaniu :)
OdpowiedzUsuńw takim razie tu rzeczywiście możesz nie znaleźć, czego szukasz :)
UsuńCzekam na wpis o kremie, ciekawa jestem co się tak zauroczyło :)
OdpowiedzUsuńI jaki fajny słonik <3 :))))
Dostałam teraz fantastyczne serum od mojej Czytelniczki, co prawda marka już się interesowałam, ale jakoś na to serum nie wpadłam sama. A widzę, że chyba dużo mogłoby mnie ominąć. Na dodatek oparte na bazie wodnej! :) Co dla mnie teraz ma znaczenie, olejowe wolę na noc, a potrzebowałam coś na dzień. No i rozstałam się z ekoAmpułkami P&R. Poczułam przesyt po dwóch latach regularnego używania. Do tego jeżeli mam wybrać zakupy tutaj a z PL, to stawiam na UK. Mniej zabiegów, lżejsze walizki oraz zero problemów z kurierami ;)
Każde serum zabezpieczam kremem, w ten zapewniam mu lepsze i przedłużone działanie.
słonik należy do mojej Mamy, a zdjęcia robiłam w sypialni Rodziców :]
Usuńoooo, to ja czekam na wpis o serum :)
z zakupami to fakt... ja jednak i tak zawsze coś sobie przywożę. lubię polskie kosmetyki :)
właśnie po to chyba serum stworzono :)
Moja Mama ma świra na punkcie słoni, zwłaszcza takich, które mają trąby do góry. Ponoć to znak szczęścia :) Radosny dodatek, tak mi się skojarzyło.
UsuńPlanuję przygotować posta na temat obecnej pielęgnacji, nadchodzą wiosenno-letnie tygodnie i powoli wprowadzam zmiany także na pewno skrobnę o nim słowem wstępu i mogę uraczyć Cię próbasem, planuję wysłać paczuszkę pod koniec tygodnia.
Wiesz, mnie trochę strachu napędziła akcja z bagażem (co prawda finał był szczęśliwy) ale uraz pozostał. Akurat w tej walizce były same zakupy, miody i takie tam :D Z kurierem też zaliczyłam niezłą akcję. Dlatego jakoś kupuję coraz mniej, ew. drobiazgi które mogę mieć przy sobie. A z kolei w UK szkoda mi kasy na polskie kosmetyki, kiedy mniej więcej w tej samej cenie mogę mieć inne marki. Za to po Twojej notce o Lactacydzie zrobiłam niezły zapas dzięki znajomej :D (może chcesz jeden?)
Też mi się tak wydaje, a na pewno taki przekaz jest ze strony fachowców :)
moja Mama też lubi bibelotki. a ja - całkiem odwrotnie...
Usuńuuu, mnie nigdy bagaż nie zaginął i mam nadzieję, że tak zostanie ;) wiadomo, ja też raczej w UK polskich kosmetyków nie kupuję, bo nie lubię przepłacać. mam jeszcze jeden laktacyd w zapasach, dzięki :)
o, widzisz, a tyle co mialam w reku to serum jak bylam w Rossmanie, i sie zastanawilam czy wziac :)
OdpowiedzUsuńskoro tylka nie urywa, to po niego nie bede wracac :)
mi nie urywa, ale u Ciebie mogłoby być inaczej. mamy nieco inną cerę ;)
UsuńTego serum nie znam. Ale niezbyt lubię zapachy Alterry, więc pewnie się nie skuszę...
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńChyba nie widziałam go u siebie w Rossmannie, a zresztą może słabo patrzyłam ;) Przyjrzę mu się bliżej jak spotkam.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie miałam nigdy serum tej marki, w ogóle raczej ciężko u mnie o ich kosmetyki. Mam jakieś serum w zapasie, więc chwilowo raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
Usuń