Witam Was słonecznie. Wiosna, ach wiosna :) Czas na małe porządki :)
Pielęgnacja
Złuszczająca maska do stóp marki SheFoot to mój pewniak (klik). Sięgam po nią co 2-3 miesiące, za każdym razem otrzymując doskonałe rezultaty w formie złuszczenia grubej warstwy starego naskórka, dzięki czemu przez jakiś czas mogę cieszyć się miękką i przyjemną w dotyku skórą stóp. Maska algowa w wersji owoce leśne marki Norel, prezent od Hexxany, również bardzo dobrze się u mnie sprawdzała (klik). Dzięki przyjemnemu działaniu chłodzącemu maska łagodziła rumień, wyrównując tym samym koloryt cery. Poza tym po takim domowym spa skóra była gładka, rozświetlona, napięta i przyjemna w dotyku.
Och, jak ten żel pod prysznic Imperial Leather pięknie pachniał! Kupiłam go za funciaka w Home Bargains i jeśli jeszcze gdzieś go wypatrzę, zrobię zapas. Zapach kupił mnie całkowicie. Płyn oczarowy do twarzy marki Fitomed stosowałam jako tonik. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Zastrzeżeń nie mam również do chłodzącego serum antycellulitowego Lirene, o którym już tu kiedyś pisałam (klik). Nie wykluczam ponownego zakupu. Szampon Isana med z minerałami z Morza Martwego specjalnie mnie nie zachwycił. Wprawdzie domywał włosy, ale trochę podsuszał mi skalp. Odżywkę bez spłukiwania Balea dostałam w prezencie od Magdaleny. Miała naturalny zapach mango i konsystencję troszkę zagęszczonego mleka. Ponieważ po myciu na moich włosach tego typu produkty się nie sprawdzają, stosowałam ją przed myciem, jako maskę/olejek/zabieg pielęgnacyjny. Czy to coś dało moim włosom? Trudno stwierdzić... No i na końcu bubel - antyperspirant marki Perfecta. Drogie to to, bo kosztuje 30 zł bez jednego grosza. Wystarcza na dwa tygodnie stosowania raz dziennie, ze względu na kształt opakowania jest nieporęczne w trakcie aplikacji, opakowanie się brudzi i najważniejsze - produkt nie daje ochrony przed przykrym zapachem na cały dzień! A ja nie wymagam tutaj 24 godzin...
Żel pod prysznic Patisserie De Bain dostałam w prezencie od szwagierki. Pachniał ciasteczkowo i spełniał swoją rolę, ale niczym nie zachwycił. Zachwycił mnie za to mus do ciała Biolove (klik). Naprawdę świetny nawilżacz i natłuszczacz na zimne miesiące, bo latem mógłby być zbyt tłusty. Serum na końcówki Ojon dostałam od Hexxany. Jak na drogi kosmetyk (ok. 20 funtów za 15 ml) niczym się nie wyróźnił od ogólnodostępnych, drogeryjnych silikonowych olejków. Po prostu wygładzał włosy i zabezpieczał je przez mechanicznymi uszkodzeniami, jak każde inne serum. Mazidło nie obciążało mi strzechy. Było bezzapachowe. Zużyłam też dwa bardzo dobre kremy do rąk: mocznikowy Kamill (klik) oraz kurację parafinową na dzień Bielendy, który poznałam i bardzo polubiłam 6 lat temu (klik). Od tego czasu chętnie do kremu wracam.
Kolorówka
Z kolorówki "wyszło" niewiele: fajna kredka Avon Supershock w odcieniu blueberry (klik) oraz podkład Ilia, z którym się nie polubiłam (klik). Cieszę się, że zużyłam go zanim zrobiło się bardzo ciepło, bo spływałby pewnie ze mnie po godzinie.... Oba kosmetyki podarowała mi swojego czasu Hexx :*
Żel pod prysznic Patisserie De Bain dostałam w prezencie od szwagierki. Pachniał ciasteczkowo i spełniał swoją rolę, ale niczym nie zachwycił. Zachwycił mnie za to mus do ciała Biolove (klik). Naprawdę świetny nawilżacz i natłuszczacz na zimne miesiące, bo latem mógłby być zbyt tłusty. Serum na końcówki Ojon dostałam od Hexxany. Jak na drogi kosmetyk (ok. 20 funtów za 15 ml) niczym się nie wyróźnił od ogólnodostępnych, drogeryjnych silikonowych olejków. Po prostu wygładzał włosy i zabezpieczał je przez mechanicznymi uszkodzeniami, jak każde inne serum. Mazidło nie obciążało mi strzechy. Było bezzapachowe. Zużyłam też dwa bardzo dobre kremy do rąk: mocznikowy Kamill (klik) oraz kurację parafinową na dzień Bielendy, który poznałam i bardzo polubiłam 6 lat temu (klik). Od tego czasu chętnie do kremu wracam.
Kolorówka
Z kolorówki "wyszło" niewiele: fajna kredka Avon Supershock w odcieniu blueberry (klik) oraz podkład Ilia, z którym się nie polubiłam (klik). Cieszę się, że zużyłam go zanim zrobiło się bardzo ciepło, bo spływałby pewnie ze mnie po godzinie.... Oba kosmetyki podarowała mi swojego czasu Hexx :*
Nie znam żadnego z produktów.
OdpowiedzUsuńtyle tego na rynku...
UsuńMam teraz krem do stóp marki SheFoot z komórkami macierzystymi i fajnie się wchłania.
OdpowiedzUsuńmam na niego ochotę!
UsuńZnam tylko krem Kamill do rąk :-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMuszę się w końcu skusić na kosmetyki Biolove
OdpowiedzUsuńyay :)
UsuńNiczego nie miałam, ale o kilku produktach sporo czytałam :)
OdpowiedzUsuńha ha, często mam tak czytając posty z denkiem :)
UsuńSporo tego ;) u mnie też zużycia, ale aż tak wiele nie zdołałam wykończyć :)
OdpowiedzUsuńnie o ilość tu chodzi ;)
UsuńWciąż nie mogę się przekonać do tej maski złuszczającej. Nie daje u mnie rady najbardziej wymagającym miejscom.
OdpowiedzUsuńu mnie prez pierwszych kilka użyć nie było idealnie. ale w pewnym momencie, po piątym czy szóstym zabiegu, coś się ruszyło i o ile sięgam po skarpetki regularnie plus w międzyczasie sięgam po peelingi i tarkę, nawet moje pięty zrobiły się przyjemniejsze...
UsuńOdechcialo mi sie tego antyperspirantu Perfecta... :)
OdpowiedzUsuńnie ma co się nawet nad nim zastanawiać :)
Usuńpo kilku rozczarowaniach skarpetkami złuszczającymi, które w ogóle nie złuszczały postanowiłam być wierna Silcatil Foot Care. zużyłam już wiele opakowań i super się u mnie sprawdzają. też złuszczam stopy co 2-3 miesiące
OdpowiedzUsuńgrunt to znaleźć własnego ulubieńca ;)
UsuńLubię tę serię isany
OdpowiedzUsuń:)
UsuńZnam jedynie chłodzący żel Lirene, który strasznie mnie "mroził" :D
OdpowiedzUsuńja własnie lubię dodatkowe efekty termiczne w tego typu kosmetykach :)
UsuńNie znam niestety żadnego z tych produktów. Ten antyperspirant wygląda jak wielki balsam do ust ;)
OdpowiedzUsuńpewnie dlatego jest taki nieporęczny ;)
UsuńMiałaś zacięcie, że zużyłaś ten podkład Ilia do końca ;)
OdpowiedzUsuńnie miałam sumienia ciapnąć go do kosza. mimo wszystko :)
Usuń