Latem zeszłego roku kupiłam zestaw próbek podkładów Lily Lolo w celu ustalenia idealnego dla mnie odcienia. Zdecydowałam się na China Doll. Zamawiając w sierpniu pełnowymiarowy podkład skusiłam się również na dwa sypkie cienie, którymi zachwyciłam się po zobaczeniu słoczy na kilku blogach i jutjubowych filmikach. Z ciekawości do koszyka dorzuciłam ówczesną nowość w asortymencie marki - podwójne cienie prasowane. Przez te kilka miesięcy zdążyłam szczerze się z tymi cieniami polubić...
Zakupów dokonałam w brytyjskim sklepie Lily Lolo. Za każdy cień sypki zapłaciłam 5,99 funtów, a za dwójeczkę - 8,49 funtów.
Lily Lolo oferuje cienie sypkie o różnych wykończeniach. Są i maty, są perły (których nie próbowałam i nie wiem, czy są równie łatwe w obsłudze, co moje dwa cienie). Natomiast dwa sypańce, które ja wybrałam, mają przepiękne wykończenie duochromowe. Mazidła są tak wielowymiarowe, że mogą samodzielnie "robić" za cały makijaż oka. Cienie te zamknięto w ładnych słoiczkach z matowego plastiku. Sitko, przez które aplikujemy cień, można całkowicie zablokować, dzięki czemu produkt jest mobilny i nie ma obawy, że coś rozsypie się w podróży. Oba cienie są bardzo dobrze napigmentowane, a efekt na oku można łatwo budować. Kosmetyki bez problemu przyklejają się do pędzelka i przy odrobinie wprawy przy aplikacji nie osypują się za bardzo. 3 gramy to ogromna ilość! Robiłam odsypki każdego cienia dwóm osobom, sama z cieni korzystam często, a jestem pewna, że będę się nimi cieszyć przez kilka lat.
Mineral Eye Colour, Golden Lilac
GL to liliowy fiolet z przepięknym, złotym shimmerem. Samodzielnie (tj. bez kolorowej bazy) na powiece prezentuje się tak (weźcie pod uwagę, że mój aparat zjada kolory...):
Fioletowa baza (tutaj Color Tattoo w odcieniu Endless Purple od Maybelline) pomaga jeszcze bardziej wyeksponować jego piękno:
Na zdjęciu całej twarzy widać, że cień mieni się na złoto. Na górnej powiece mam tylko bazę w postaci fioletowego Color Tattoo i na to zaaplikowany cień Golden Lilac.
Mineral Eye Colour, Smoky Brown
SB to cień który mieni się na srebro i brąz, a przy rozcieraniu zmienia się w ciepły brąz. Przepiękny i nawet mocniej napigmentowany niż Smoky Lilac. Zastosowanie pod niego kolorowej bazy nie robi wielkiej różnicy.
Oba cienie są doskonałe do szybkiego makijażu, bo przy naprawdę niewielkim nakładzie pracy uzyskujemy genialny efekt.
Spośród oferty prasowanych dwójeczek (Pressed Eye Shadow Duo) wybrałam wariant Chic Nudes.
To połączenie przygaszonego różu i mocno przybrudzonego fioletu o matowym wykończeniu.
Cienie zapakowano w plastikową, mocną, estetyczną kasetkę. Czytałam, że ciężko się otwiera; ja ze swoją kasetką nie mam problemów. Otwiera się normalnie (bez zagrożenia dla paznokci), a zamyka na klik i nie ma szans, żeby sama się otworzyła w kosmetyczce czy torebce.
Cienie są w dotyku przyjemnie jedwabiste i praktycznie w ogóle się nie osypują. Łatwo nabierają się na pędzelek i przenoszą na powiekę. Nie zostawiają prześwitów i dobrze się blendują. Niestety ta dwójeczka nie jest najlepiej napigmentowana. Na powiekach koloru nie zostaje dużo, co będzie dla części z Was sporym minusem... Niemniej przy Chic Nudes mi to nie przeszkadza. Odbieram tę dwójeczkę jako idealny duet do makijażu typu "no make up".
Jak na razie moja przygoda z minerałami jest bardzo pozytywna. Podkład dobrze mi służy, dwa sypane cienie uwielbiam, a i ze słabiej napigmentowanej dwójki korzystam dość często. Najbardziej cenię sobie te produkty za fakt, że makijaż oka mogę zrobić w dwie minutki. Niestety córeczka nie zawsze daje mi czas na malowanie się, więc takie rozwiązania są dla mnie idealne :)
Zakupów dokonałam w brytyjskim sklepie Lily Lolo. Za każdy cień sypki zapłaciłam 5,99 funtów, a za dwójeczkę - 8,49 funtów.
Lily Lolo oferuje cienie sypkie o różnych wykończeniach. Są i maty, są perły (których nie próbowałam i nie wiem, czy są równie łatwe w obsłudze, co moje dwa cienie). Natomiast dwa sypańce, które ja wybrałam, mają przepiękne wykończenie duochromowe. Mazidła są tak wielowymiarowe, że mogą samodzielnie "robić" za cały makijaż oka. Cienie te zamknięto w ładnych słoiczkach z matowego plastiku. Sitko, przez które aplikujemy cień, można całkowicie zablokować, dzięki czemu produkt jest mobilny i nie ma obawy, że coś rozsypie się w podróży. Oba cienie są bardzo dobrze napigmentowane, a efekt na oku można łatwo budować. Kosmetyki bez problemu przyklejają się do pędzelka i przy odrobinie wprawy przy aplikacji nie osypują się za bardzo. 3 gramy to ogromna ilość! Robiłam odsypki każdego cienia dwóm osobom, sama z cieni korzystam często, a jestem pewna, że będę się nimi cieszyć przez kilka lat.
Góra dłoni: Golden Lilac; dół: Smoky Brown
Mineral Eye Colour, Golden Lilac
GL to liliowy fiolet z przepięknym, złotym shimmerem. Samodzielnie (tj. bez kolorowej bazy) na powiece prezentuje się tak (weźcie pod uwagę, że mój aparat zjada kolory...):
Na dolnej powiece mam brązowy cień Rimmela, GL jest tylko na górnej.
Fioletowa baza (tutaj Color Tattoo w odcieniu Endless Purple od Maybelline) pomaga jeszcze bardziej wyeksponować jego piękno:
GL jest tylko na górnej powiece.
Na zdjęciu całej twarzy widać, że cień mieni się na złoto. Na górnej powiece mam tylko bazę w postaci fioletowego Color Tattoo i na to zaaplikowany cień Golden Lilac.
Mineral Eye Colour, Smoky Brown
SB to cień który mieni się na srebro i brąz, a przy rozcieraniu zmienia się w ciepły brąz. Przepiękny i nawet mocniej napigmentowany niż Smoky Lilac. Zastosowanie pod niego kolorowej bazy nie robi wielkiej różnicy.
Oba cienie są doskonałe do szybkiego makijażu, bo przy naprawdę niewielkim nakładzie pracy uzyskujemy genialny efekt.
Spośród oferty prasowanych dwójeczek (Pressed Eye Shadow Duo) wybrałam wariant Chic Nudes.
To połączenie przygaszonego różu i mocno przybrudzonego fioletu o matowym wykończeniu.
Cienie zapakowano w plastikową, mocną, estetyczną kasetkę. Czytałam, że ciężko się otwiera; ja ze swoją kasetką nie mam problemów. Otwiera się normalnie (bez zagrożenia dla paznokci), a zamyka na klik i nie ma szans, żeby sama się otworzyła w kosmetyczce czy torebce.
Cienie są w dotyku przyjemnie jedwabiste i praktycznie w ogóle się nie osypują. Łatwo nabierają się na pędzelek i przenoszą na powiekę. Nie zostawiają prześwitów i dobrze się blendują. Niestety ta dwójeczka nie jest najlepiej napigmentowana. Na powiekach koloru nie zostaje dużo, co będzie dla części z Was sporym minusem... Niemniej przy Chic Nudes mi to nie przeszkadza. Odbieram tę dwójeczkę jako idealny duet do makijażu typu "no make up".
Jak na razie moja przygoda z minerałami jest bardzo pozytywna. Podkład dobrze mi służy, dwa sypane cienie uwielbiam, a i ze słabiej napigmentowanej dwójki korzystam dość często. Najbardziej cenię sobie te produkty za fakt, że makijaż oka mogę zrobić w dwie minutki. Niestety córeczka nie zawsze daje mi czas na malowanie się, więc takie rozwiązania są dla mnie idealne :)
Bardzo ładne!
OdpowiedzUsuńTez polubiłam bardzo moje cienie z Lily Lolo. Ostatnio używam niemal wyłącznie ich. :-)
będzie prezentacja? :)
UsuńMakijaż piękny, ale ja dziękuję, nie lubię sypańców.:)
OdpowiedzUsuńsą trudniejsze w obsłudze niż cienie prasowane, to fakt :)
UsuńKolorki są super, ja jeszcze nie miałam żadnych sypkich cieni, muszę wypróbować!
OdpowiedzUsuńzawsze to coś innego ;)
UsuńSmoky Brown... Jest przepiękny :-))
OdpowiedzUsuńMuszę się chyba przyjrzeć tym cieniom, podejrzewam, że są nie do zużycia!
Ja też na niego zwróciłam uwagę, piękny :))
UsuńSmoky Brown bardzo dobrze się prezentuje na żywo :)
UsuńNatalio, polecam kupić z kimś na spółkę. rozłożą się koszty, a tego dobra i tak będzie pełno ;)
chyba tak skoro takie wydajne :P
UsuńMamusia <3
OdpowiedzUsuńWyglądają bardzo ładnie, świeżo i naturalnie - czego chcieć więcej ;)
:*
Usuńno właśnie, czego chcieć więcej. ja bardzo się z tymi produktami polubiłam :)
Oba ładniutkie, ale na Tobie bardziej podoba mi się ten liliowy. Jakoś tak ciekawiej zgrywa się z Twoimi oczami :)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam:p
Usuńprzyznam, że lubię go bardziej od Smoky Brown. bardzo dobrze się w nim czuję :)
UsuńOdsypki które od Ciebie posiadam są super, bardzo mi się podobają kolory oraz możliwości budowania makijażu. Jednak do cieni prasowanych już nie wrócę, moja dwójka bardzo mnie zniechęciła :(
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że cienie sypkie Ci odpowiadają :)
Usuńznam Twoje stanowisko odnośnie tych dwójek. przynajmniej ciekawość została zaspokojona ;)
ale ładniutkie;)
OdpowiedzUsuńFajne te sypańce :)
OdpowiedzUsuńowszem :)
UsuńBędę monotematyczna już w tym temacie ale ja nie jestem zadowolona, mam te same odcienie i wg mnie są nietrwałe, kiepsko napigmentowane i dają efekt tandetnej perły. Osobiście nie mam nic do tej marki ale próbowałam się z tymi cieniami na wiele możliwych sposobów, i baz i w żadnym nie uzyskałam zadowalającego efektu. Hmmm naprawdę nie wiem czy tylko ja jestem wyjątkiem...
OdpowiedzUsuńwow, jakbym czytała o zupełnie innym produkcie...
Usuńprzy moich opadających powiekach baza to konieczność i te cienie na bazie trzymają mi się bez zarzutu. do pigmentacji nie mam zastrzeżeń i w życiu bym nie powiedziała, że cienie dają efekt tandetnej perły. ja się w nich doskonale czuję :)
nie mialam cieni z lily lolo, ale w styczniu kupilam 3 pomadki i blyszczyk tego producenta, a wczesniej wykonczylam juz kilka podkladow mineralnych ;)
OdpowiedzUsuńdo cieni sypkich jakos nie potrafie sie przekonac, bo za duzo balaganu nimi robie :)
mam ochotę na pomadki Lily Lolo, ale przed zakupem powstrzymuje mnie wielkość moich pomadkowych zbiorów :P myślę jednak, że prędzej czy później się skuszę...
Usuńrozumiem :)
Podklad Lily Lolo, korektor i pomadke lubie, ale te cienie wedlug mnie slabe sa, strasznie delikatne.... sypancow nie lubie
OdpowiedzUsuńnie mogę się wypowiadać na temat innych sypańców, ale do moich dwóch nie mam większych zastrzeżeń :) czytałam natomiast negatywne opinie na temat sypanych matów...
UsuńW piątek zamówiłam swoje pierwsze cienie mineralne:) Postawiłam na sypkie maty Lily Lolo. Nie mogę doczekać się przesyłki:) Szkoda, że nie widziałam tych duochromów w akcji, bo chętnie przygarnęłabym brąz:)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że będziesz zadowolona z nowych nabytków :)
Usuńno i będę wypatrywać prezentacji na blogu ;)
Czuję się mocno skuszona na sypańce, mam też wielką ochotę na rozświetlacz od nich, więc pewnie przy jego zamawianiu spróbuję też któregoś cienia :)
OdpowiedzUsuńmyślę, że Golden lilac będzie świetnie zgrywać się z Twoją zieloną tęczówką :)
UsuńCoś mi się w nich nie podoba ...
OdpowiedzUsuńTo perłowe wykończenie na powiekach dziwnie wygląda.
Podoba mi się Golden Lilac, bardzo nietypowy kolor :)
OdpowiedzUsuńowszem- i piękny ;)
UsuńDiabelsko kusisz Lily Lolo :))
OdpowiedzUsuńTe dwa sypańce są przecudowne i w styczniu bardzo często po nie sięgałam :)
OdpowiedzUsuńW grudniu właściwie też ;)
Usuńyay, bardzo się cieszę :*
UsuńWitaj Kingo :* Ja bardzo lubię sypki cień Golden Lilac,często wykonuję nim kreski na mokro.Smoky Brown wygląda interesująco,lubię takie niejednoznaczne odcienie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwidziałam u Ciebie Golden Lilac i pamiętam, że zachwyciłaś mnie swoimi zdjęciami :)
Usuńja uwielbiam cienie kameleony :)