Z maseczką mogłam się zapoznać dzięki uprzejmości Eweliny. Przesyłam Ci wirtualnego całusa!
Moja notka to pierwsze (i, od razu dodajmy, ostatnie) wrażenia odnośnie tego produktu po jednorazowej aplikacji. Z maseczkami w saszetkach mam tak, że jeśli zachwycą mnie przy pierwszym zetknięciu, chętnie do nich wracam. Analogicznie, jeśli coś mnie zniechęci, wrzucam taki produkt w swoim małym kosmetycznym rozumku do szufladki pod tytułem never again. Do tej szufladki trafia właśnie maseczka Eveline.
Dziesięciomililitrowa saszetka skrywa w sobie białe mazidło o konsystencji typowego kremu. Kosmetyk dość silnie, słodko pachnie. Zapach raczej przyjemy, ale według moich osobistych preferencji zbyt intensywny. Do perfumowanych produktów do twarzy podchodzę jak do jeża, ponieważ zwykle reaguję na nie rumieniem. Naczynkom niewiele trzeba, żeby się zbuntować...
Czy maseczka się wchłania? Tak, po kilkunastu minutach nie mamy już na twarzy białego kremu. Ale, bo ale musi być, po przejechaniu palcem po twarzy mazidło zaczyna się rolować. Czuć również dość ciężki film.
Działanie?
[...] przynosi ulgę i ukojenie skórze suchej i zmęczonej. Moja sucha nie jest, ale zmęczona tak. Już nie pamiętam, kiedy przespałam smacznie całą noc. Nie narzekam, bo wiedziałam na co się decyduję fundując sobie bobasa, ale taki jest fakt. Czy zmęczona skóra odczuła ulgę i ukojenie? Pytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi :P
Redukuje zaczerwienienia i podrażnienia. Moje poliki zawsze po całym dniu są różowe. Maseczka tej różowości nie zniwelowała. Zaczerwienienia popryszczowe też miały się niczego sobie.
[...] skóra staje się wypoczęta i promienieje blaskiem. Powiem Wam, jakim blaskiem promienieje skóra - takim, jak po wazelinie, która znajduje się tu na trzecim miejscu w składzie.
Maseczka intensywnie nawilża, regeneruje oraz niweluje szorstkość i łuszczenie naskórka. Do szorstkości i łuszczenia naskórka jeszcze u siebie nie doprowadziłam, więc się nie wypowiadam. Co do nawilżenia - maseczka raczej natłuściła niż nawilżyła moją skórę twarzy.
Po jednorazowym spotkaniu z tą maseczką nie mogę wyrokować, czy na dłuższą metę przy regularnym stosowaniu mazidła skóra będzie gładka, delikatna i odprężona. Nie przekonam się, ponieważ zniechęca mnie fakt (nawet jeśli tym razem podrażnienie nie wystąpiło), że maseczka jest dość mocno perfumowana, oraz że kilkanaście minut po aplikacji produktu wyraźnie odczuwam na twarzy ciężki film, a po przejechaniu palcem po twarzy mazidło się roluje. Nie znoszę takiego zachowania nawilżaczy, ble.
Nie stosowałam jeszcze żadnej maseczki Eveline.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o te w saszetkach, to pozostaję wierna dwóm markom: Ziaja i Perfecta.
U mnie jest podobnie, jeśli w ogóle, to Ziaja, ale ostatnio trafiam ma świetne produkty pełnowymiarowe i ich się trzymam:)
Usuńja maseczek Perfecty bardzo nie lubię, ale Ziajkowe są super, przyznaję :)
UsuńI ja bardzo lubię maski Ziai :)
UsuńNie miałam jeszcze nigdy maseczek z eveline :)
OdpowiedzUsuńto było moje pierwsze zetknięcie z maseczką marki :)
UsuńTeż nie lubię mocno pachnących produktów do twarzy :/
OdpowiedzUsuńpiąteczka!
Usuńja jeszcze nigdy nie miałam maseczki z eveline ale lubię inne ich kosmetyki
OdpowiedzUsuńja przepadam za ich kosmetykami na cellulit :)
UsuńMnie jakoś nie przekonuje ta marka w ogólności. Zraziłam się po kilku nieudanych próbach z ich kosmetykami. Składy też nie powalają ;)
OdpowiedzUsuńw sumie podzielam Twoje odczucia. choć lubię ich produkty na cellulit :)
UsuńJa też je kiedyś lubiłam, ale coś się zmieniło i nie odpowiada mi już efekt parzenia ani zamrażania ;)
Usuńe tam, kiedy jest zimno efekt parzenia jest super :D
UsuńNigdy wcześniej nie spotkałam tej maseczki. Ja teraz jestem bardzo zadowolona z maseczek Marizy
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńJuż widzę, że nie jest to produkt dla mnie. Po pierwsze skład, po drugie nie lubię kiedy kosmetyk zostawia na skórze rolujący się film. Mam wtedy odruch drapania twarzy aż zdrapię intruza ;)
OdpowiedzUsuńno właśnie. nie znoszę, kiedy kosmetyk roluje się pod palcami! ble, ble, ble
UsuńNie lubię się z fimą Eveline z nieznanych mi bliżej przyczyn ..
OdpowiedzUsuńza to idea samowchłaniającej się maseczki podoba mi się bardzo :)
idea jest super, ale w tym wypadku się nie sprawdza :/
UsuńTakiego efektu po maseczce bym nie chciała :(
OdpowiedzUsuńLubię glinki Ziaja :)
też lubię Ziajkowe glinki :)
UsuńPetrolatum? Podziękuję!
OdpowiedzUsuńteż nieszczególnie lubię kłaść ten składnik na twarz...
UsuńCóż.. nie zachęciła mnie;). Ostatnio jestem wierna glinkom i maskom algowym:)
OdpowiedzUsuńkocham glinki i algi. są najlepsze :)
UsuńZawsze spłukuję takie maski, miałam z Celii chyba, jak dobrze pamiętam też taką niby bez zmywania a zostawiała warstwę która mnie irytowała, zresztą boje się, że jeśli nie zmyję to mnie zapcha ;)
OdpowiedzUsuńja nakładałam ją na noc, już mi się nie chciało zmywać :)
UsuńZ całą pewnością nie przypadłaby mi do gustu, bleee..., nie znoszę takich masek!
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńDoskonale Cię rozumiem. W miarę możliwości staram się unikać silnie perfumowanych kosmetyków. Tego typu "atrakcje" często kończą się czerwonym plackiem. Poza tym nie przepadam za ciężkim, lepkim filmem. Gdy czuję, że na mojej twarzy zagościł taki twór, marzę o zmyciu powłoczki.
OdpowiedzUsuńno właśnie :/ a ja mam zwyczaj robić maseczki na noc i jeśli mi producent pisze, że kosmetyk sam się wchłania i nie trzeba zmywać, w to mi graj. to dla mnie wygodne, że nie muszę maski zmywać a potem nakładać kremu ;) niestety w tym przypadku maseczkowanie nie było przyjemnością...
UsuńBlask jak po wazelinie? hehehe, dobre porównanie :) szkoda, że się nie sprawdziła, a rolowanie suxxx :/
OdpowiedzUsuńrolowanie bardzo suxxx. szczerze tego nienawidzę :/
Usuń